-
Postów
313 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez piscis
-
na pewno jest ciężko, ale wytrzymać tydzień a miesiąc...kurczę przecież przez miesiąc tyle może się wydarzyć...
-
Szkoda gadać. Ogarnia człowieka taka niechęć i rezygnacja...z resztą sam wiesz na pewno. Słowami ciężko to opisać. Bezsenność a na drugi dzień masakra w pracy...żeby tylko nie zasnąć. Najgorsze jest to, że jak przez kilka dni jest w miarę, wydaje mi się, że sobie nawkręcałam, że jest wszystko dobrze. A potem znowu przychodzą te dni...kiedy nie ma po co żyć.
-
Widzisz jest tylko jeden problem, ja chodzę tam niestety na NFZ a te wizyty nie są tak częste jak bym chciała... Łaziłam bez celu dziś...właśnie wróciłam...życie to syf...jeden wielki syf Jak jest się dla kogoś powietrzem... jest mi wszystko obojętne. Nie wiem co jest gorsze płacz, czy taka obojętność...i bezsens
-
ja właśnie też już zmykam, pa i trzymaj się ciepło
-
No właśnie to jest takie umartwianie się nad sobą...mi jak coś miłego się przydarzy to sobie myślę: nie ciesz się i nie łudź bo to długo nie potrwa, na co ty w ogóle liczysz zaraz i tak milion złych rzeczy się przydarzy... musimy walczyć z takim myśleniem
-
też tak mam, a jak coś złego się wydarzy to tłumaczę to sobie tak, że przecież to normalne w moim życiu...nawet nie złamuję się tak bardzo jak wcześniej, bo myślę sobie, że to moje przeznaczenie to kolejny kop od życia bo mi nic dobrego się nie przydarzy...nie mi
-
Ja tez w pewnym monecie zaczęłam myśleć o sobie jak o ofierze...i myślałam że może jak coś strasznego by mi się stało to w końcu ktoś może by się mną zainteresował (nie wiem dlaczego akurat Ty lubisz sobie to robić, bo mi chodziło o zainteresowanie, może nawet o współczucie tej konkretnej osoby), co prawda żeby zrobić sobie coś sama zabrakło mi odwagi...więc sięgnęłam po alkohol. Ale bardzo szybko zauważyłam, że ta osoba która była najbliżej i której uwagę chciałam zwrócić albo ma to gdzieś albo reaguje nie tak jak bym chciała i jest coraz gorzej. Więc jak zaczęło być ze mną źle, zaczęły otwierać mi się oczy, że nic nie wskóram i jak nie pomogę sama sobie to nikt tego nie zrobi...
-
Nie wiem jak Wam, ale mi pomaga (od jakiegoś czasu) świadomość, że są tacy ludzie jak ja, którzy czują podobnie, których dopada beznadzieja życia, którzy umierają i walczą każdego dnia o przetrwanie...
-
Witaj Miaa30 Napisz co się dzieje, może uda się komuś coś Ci faktycznie doradzić.
-
zapracowałam się trochę a tu tyle się wydarzyło. Brokenwing dobrze pisze... Banalna to, że masz rodzinę o niczym nie świadczy, wiem coś o tym. Ja będąc z kimś też czuję się właśnie emocjonalnie sama...chyba dlatego znalazłam się tu wśród forumowiczów, bo zrozumienia wśród znajomych i przyjaciół też nie znalazłam. Na początku trochę ich o to obwiniałam, potem zaczęłam sobie uświadamiać, że ktoś kto nie przeżyje czegoś takiego jak ja nigdy nie będzie w stanie mnie zrozumieć chociażby nie wiem jak bardzo by chciał. Swoim użalaniem się na sobą i wpędzaniem się w coraz gorszy dół naprawdę zaczęłam odpychać od siebie ludzi. Tłumaczyłam sobie, że tak ma być w moim życiu, bo tak było zawsze...zaczęło się od tego, że ojciec zostawił moją mamę w ciąży, każdy swój kolejny nieudany związek traktowałam, że tak miało być bo czego mogłam się spodziewać, przecież każdy facet mnie zostawi. Zaczęłam się zastanawiać czy takim swoim chorym podejściem nie przyczyniłam się do tego, że mój obecny związek kilkuletni tez się rozsypał...i naprawdę zaczęłam (przynajmniej staram się bardzo) inaczej patrzeć na świat...ciężko mi na razie, ale próbuje. Ostatnio usłyszałam, że tak bardzo wbiłam sobie do głowy, że będę sama, że w końcu naprawdę tak się stanie... pewnie dlatego spotykamy sie tu na tym forum...jak więc widzisz nie jesteś sama. Gdyby każdy z nas miał kogoś face to face pewnie tu by tak często nie zaglądał...
-
Sory, że tak napiszę, ale wydaje mi się, że za bardzo sobie to wmówiłaś i trzymasz się kurczowo tej myśli...nie znam Cię więc mogę się mylić. Nie odstajesz od reszty, tak Ci się tylko wydaje...nawet po tym forum widać ile jest takich ludzi, tylko nam się tak wydaje, że jesteśmy sami ze swoimi problemami. Ale okazuje się, że wiele ludzi nas rozumie, bo przeżywają podobne rzeczy... Otwórz się trochę na świat, nie zamykaj się tylko w swoim świecie... Mi ostatnio ktoś powiedział, że czasami swoim zachowaniem właśnie sami odstraszamy ludzi...dało mi to do myślenia.
-
jasne i to litrami
-
I po pierwszym spotkaniu...chyba rzeczywiście zbyt dużo po nim oczekiwałam, ale nie było tak źle. W zasadzie to wiele nowych rzeczy się nie dowidziałam, ale czasami nawet te oczywiste dla nas usłyszane z ust fachowca inaczej trafiają do człowieka... staram się jakoś godzić ze swoją rzeczywistością...ale czasami nie daję rady, bo czy odrobina szczęścia, rodzina i wzajemny szacunek do siebie to zbyt duże oczekiwania od życia... Widocznie tak...
-
Nie wiem jak Tobie można pomóc, ale po tym co piszesz widzę, że nie zdajesz sobie sprawy jak Ty potrafisz pomóc innym. Jak to napisałeś: takim swoim wymądrzaniem. Kiedyś napisałam, że wzięłam kilka tabletek na sen a Ty, że cię tym wkurzyłam...nawet nie wiesz jak fajnie się poczułam jak to przeczytałam...kurcze obcy człowiek nie zna mnie a normalnie "nakrzyczał" na mnie... Ja to "doradzanie" ludzi odbieram bardzo pozytywnie, bo przecież nikt nie robi tego w złej wierze. A że są tu ludzie z podobnymi problemami to niewykluczone, że ktoś dobrze doradzi... dopóki będziesz się trzymać tej myśli i nie otworzysz się trochę to nie pomożesz sobie sama ale i nikt ci nie pomoże... czy próbowałaś terapii skoro w nią nie wierzysz?
-
Banalna...tak nie można. Piszesz a potem się nie odzywasz.... Napisz cokolwiek, oby tylko napisać.
-
A kto powiedział, że masz się tłumaczyć całemu światu że chodzisz do psychiatry... Chłopie wieź się w garść i zacznij się w końcu leczyć, skoro nie dajesz rady i widzisz, że jest coraz gorzej... zacznij działać...
-
i właśnie pisanie takich rzeczy pomaga...chyba, bo są tu ludzie którzy wiele przeżyli i wiele na temat wychodzenia z tego syfu mogą powiedzieć. Ja póki co zazdroszczę tym, którzy umieją tak powiedzieć bo jestem na etapie, że nie potrafię sobie poradzić sama ze sobą... Mam nadzieję, że dożyję takiego dnia, że sama powiem, że z tego da się wyjść...
-
Broda2500 my tu wszyscy wiemy, że życie jest "różne". Tylko nie można siedzieć z założonymi rękami i bez sensu brać leki nie wiedząc nawet na co są. Idź do specjalisty i dowiedz się więcej o swojej chorobie. Tu nic nie jest proste, ale to forum pomaga właśnie pewne rzeczy sobie uświadomić i podzielić się swoimi doświadczeniami bo być może komuś pomogą...
-
Witaj kaczka_dziwaczka. Czuj się tu dobrze i napisz coś więcej... ja tez jestem przed 30-tką i próbuję jak mogę walczyć ze swoja nerwicą... I może są tu faktycznie same świrusy ale dzięki nim jest łatwiej żyć i przetrwać te najcięższe dni... Świrusy oczywiście w pozytywnym znaczeniu...bo bardzo pomocne
-
Może masz po prostu nerwicę...z tego co piszesz o swoich objawach. Ja zaczynam terapię u psychologa, ale uwierz mi że jak będzie konieczność żebym poszła do psychiatry to nie będę się zastanawiać, bo za duże problemy mam już sama ze sobą. I nie uważam tego za nic złego. Lekarz jak każdy inny aczkolwiek ludziom źle się kojarzy wizyta u psychiatry...widząc teraz po sobie jakie człowiek może mieć problemy ze sobą takie myślenie jest dla mnie trochę staroświeckie... Zacznij może od psychologa...może uświadomi ci skąd wzięły się twoje problemy. Samemu ciężko czasami dojść do pewnych wniosków, zwłaszcza na swój temat... pozdrawiam
-
dobra decyzja. Trzymam kciuki...
-
Szacunek... nie widziałam jeszcze na tym forum tak konkretnej osoby jak To takie czary, która potrafiłaby tak pomóc. Banalna doceń tą pomoc...proszę cię. Nie jesteś sama. [Dodane po edycji:] Banalna, daj znać co u ciebie...odezwij się
-
to ja życzę ci powodzenia jeśli chodzi o tą terapię grupową. Nie moge się juz doczekać swojego pierwszego spotkania...mam w piątek...mam nadzieję że zbyt dużo po nim nie oczekuję i że nie będę rozczarowana. Póki co wierzę, że mi pomorze bo nic innego mi nie pomaga a sama nie daje rady. dziś znowu mam jeden z tych beznadziejnie ciężkich dni...
-
Pociesze cię, że my mamy miliony kredytów i mi komornik połowę pensji zabiera za jego długi...a on nic sobie z tego nie robi... Ja biorę hydroxyzyne od kilku miesięcy i zaczynam terapię w tym tygodniu... trzymam za ciebie kciuki....