Skocz do zawartości
Nerwica.com

piscis

Użytkownik
  • Postów

    313
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez piscis

  1. ja na pierwszej wizycie byłam u faceta... tylko z psychologiem więcej się rozmawia, ale zobaczymy...przeżyje Wiem kochana, że nie jest lekko. Ja mam tak pierwszy raz. Ale za to zwaliło mi się na głowę tyle rzeczy, że po prostu szok. nie dość że małżeństwo to jeszcze takie problemy, ze nie wiem jak ja będę dalej żyć...
  2. umówiłam się właśnie na środę miły z głosu...hehe ale umrę ze strachu, mówię wam...jak z facetem rozmawiać o takich rzeczach
  3. jestem, jestem tylko zapracowana dziś strasznie...na nic nie mam czasu masz rację re33 to forum wciąga, nie było mnie tu kilka miesięcy ale ciesze się że wróciłam a co do TAO...heh wszystko jasne, a my myślałyśmy, że zagląda tu bo chce nam pomóc, doradzić Conessa nie ciekawa sytuacja. Tylko wiesz co ja myślę, że on na prawdę nie jest gotowy. ciężko to oceniać jak nie wiemy jak sytuacja wygląda z jego strony i jakie stosunki ma z byłą partnerką. Kiedyś może dorośnie to tego, że dla dziecka nie poświęci całego życia i będzie umiał pogodzić dziecko i swoja partnerkę, tym bardziej jak ona zaakceptuje dziecko. Nie może przecież ze strachu przed byłą, że zrobi coś ze złości sobie życia nie ułożyć...no ale do tego musi już sam dojrzeć. re33 kochana a to ty na tym zdjęciu??? nie idę jutro na terapię z powodu wyjazdu muszę przełożyć, więc trochę się odwlecze na samą myśl mam stracha [Dodane po edycji:] re33 krecha była ?
  4. heh o tym samym dziś pomyślałam nie ma już na nas siły
  5. heh...jest napisze na pewno mam w piątek o 16 wizytę [Dodane po edycji:] a jak mnie mogą dobijać, drażnić i dołować te wszystkie pioseneczki świąteczne w radiu Niech już minął te święta i sylwester.... dzień jak co dzień... chciałabym zasnąć i obudzić się w styczniu, a najlepiej za jakieś pół roku
  6. Wychodzi na to że nie mamy czego żałować A nam tak ciężko...ech Ze mną może nie zrywał ale np przed ślubem powiedział że to koniec, potem że jak to zrobi to tylko na siłę, a w efekcie jak się godziliśmy to nawet nie było o tym rozmowy, tylko słyszałam, że w złości to powiedział. Mam taką koleżankę, która teraz czasami mi mówi, że nigdy nie zapomni jak płakałam przez niego przed ślubem... Myślę, że najgorsze już za tobą, mam taką nadzieję...ale jednak będzie lepiej, żeby się do ciebie zupełnie nie odzywał bo nie wiadomo jak zareagujesz...
  7. normalnie jak czytam to co piszesz to tak jak sama bym to pisała. mój jeszcze dzwonił nawet jak byłam w pracy i nie pytał czy mogę, czy mam czas, tylko masz zrobić to i to. A jak krzyczał i zapytałam czy mógłbyś na mnie nie krzyczeć to odpowiadał nie k... nie mógłbym i rzucał słuchawką, albo wychodził z domu i nie odbierał tel. a ja pisałam i prosiłam żeby wrócił i pogadał... ech...dałam sobie wejść na głowę... tylko to ja po konkretniej kłótni kiedyś wyprowadziłam się do mamy, nie chciałam wrócić, a potem...stwierdziłam że za szybko go skreśliłam, że powinnam dać temu związkowi szanse i jest właśnie tak jak teraz, i jak on twierdzi zasłużyłam sobie na takie traktowanie. Nabawiłam się depresji i nic więcej nie zyskałam. stał się jeszcze gorszy, a ja z kolei za cel życiowy postawiłam sobie uratowanie małżeństwa, bo uznałam jego rozpad za największa porażkę życiową...
  8. Tez jestem ciekawa i mam niemałego stracha, że to facet Kurczę jak ja chciałabym się z "niego" wyleczyć, myśleć o sobie. U mnie było tak, że jak coś robiłam to myślałam co on powie, jak zareaguje, bałam się że znowu wybuchnie i znowu nie będzie się kilka dni odzywał i traktował mnie jak powietrze. teraz jak nie mieszkamy razem mniej, ale łapię się na tym że nadal tak myślę...
  9. Myślę, że twoje myślenie o tym żeby nie żył jest całkiem normalne...ja tez tak mam A świąt tez się boję...
  10. no właśnie ja ciągle teraz mam takie wrażenie, że moje życie to przetrwanie...i meczy mnie to... A z nim przecież nie będę na siłę...a jak o reaguje tylko złością jak ja nie mam ochoty na jego czułości to znak, że na mnie jako osobie mu kompletnie nie zależy. Nie potrafię sie przełamać po tym wszystkim co się wydarzyło. I te ciągłe obwinianie mnie o wszystko to też mnie niszczy... suuuper że nie płakałaś
  11. na samą myśl, że przyjdzie taki dzień że będziemy musieli spotkać się na sali rozpraw ogarnia mnie strach... staram się o tym nie myśleć i żyć z dnia na dzień nie myśląc co będzie jutro.... A przede mną nie tylko wizja samotnego życia to i lata problemów finansowych...więc odganiam te myśli jak mogę. Zmykam spać... re33 proszę zameldować jutro czy kolejna kreska była
  12. święte słowa co do tych związków. I to, że te dramaty w naszych głowach siedzą, a życie bez nich przecież też się toczy i jeśli chodzi o toksyczne związki nie jednokrotnie nawet lepiej...ale myślę że do tego każda z nas musi sama dojrzeć i niejedno przejść... Conessa nie ciekawie masz faktycznie z tą pracą, bo dużo łatwiej jest się po prostu nie widzieć. Co do znajomych to prawda, każdy ma swoje życie, swojego partnera a człowiek w efekcie i tak zostaje sam ze swoim smutkiem... A co bliskości jeszcze to powiem wam, że ja za jego bliskością nie tęsknię. Jak chciał mnie teraz niedawno przytulić to ja sztywnieje cała, mam jakąś blokadę i to jest dowód na to że nie mogę z tym człowiekiem być, tylko czemu nie mogę się odciąć od niego...tego nie rozumiem... (bo już pomijam fakt, że jak nie chciałam sie przytulic to z jego strony była złość, zaczęła się kłótnia i usłyszałam, że jestem zerem) A rozwodu boje się to prawda i nie mam zupełnie odwagi pierwsza złożyć pozwu i pokazać że nie dam się tak traktować. A że tego nie zrobiłam więc on wie że jestem słaba i wykorzystuje to
  13. powiem ci, że nie wiem sama co o tym myśleć. Nie wierzę, że on ma szczere intencje. Spotykamy sie u jego rodziców, bo tam teraz jest bo nasze mieszkanie (tzn. jego) poszło na sprzedaż i ja jestem u mamy. On jak na razie nie pracuje (miał firmę i to przez to głównie są problemy), ja pracuje ale na długi. Jak przychodzę on siedzi przed, TV albo kompem, prawie nie rozmawiamy jak idę do domu to pyta czy jeszcze przyjdę. Ze swoją mamą nie rozmawia też bo są pokłóceni...Beznadziejna sytuacja. Znając życie to potem powie że on wyciągnął do mnie rękę a ja to olałam. A ja nie potrafię sie przytulić, wyjść z jakąś inicjatywą, tak bardzo walczyłam o ten związek kiedy on miał to gdzieś, znikał, wracał nad ranem, ja piłam z żalu...nie mam juz siły walczyć...Nie ufam mu. On po drodze, jak nie byliśmy razem znalazł sobie jaką koleżankę, razem wyjeżdżali, kawki i te sprawy. Twierdził, że nic poza znajomością ich nie łączyło ale ja w to nie wierzę. Jeszcze we wrześniu jak razem mieszkaliśmy mówił że zerwał z nią kontakt, potem okazało się że nie...ciągle mnie oszukuje... on się nie stara o ten związek, nie zabiega, nie rozmawia. A potem i tak całą winę zwali na mnie. Dałem ci szanse ale tobie jak zwykle się nie podoba....bo co, bo przytulić się nie chce...do tego trzeba czasu za bardzo oddaliliśmy się od siebie, ale on tego nie rozumie. ech...długo by pisać. Moja pani psychiatra powiedziała, że daleka jest od tego żeby młodzi ludzie się rozchodzili, wręcz jak jest szansa robi wszystko żeby połączyć ludzi na nowo. A w moim przypadku, nic z tego nie będzie bo ten związek mnie niszczy. Że on nie myśli o mnie tylko o sobie a mnie ciągle wykorzystuje i dlatego powiedziała, że terapia jest mi niezbędna... Może masz rację, że to załamanie nie było złe...może potrzebowałaś wyrzucić to z siebie... no nic jutro masz postawić kolejną kreskę [Dodane po edycji:] Ja nie chciałam siedzieć w domu. Dla mnie praca to jedyne co mnie teraz motywuje i trzyma przy życiu . Nawet na dłuższym urlopie nie byłam w tym roku. Dla mnie już weekend w domu to dramat... będzie dobrze, zobaczysz...
  14. Tak, też się cieszę, bo mam w jednej poradni psychiatrę i psychologa. Ja byłam już u psychologa 2 razy w sierpniu, ale tam miałam możliwość chodzenia raz w miesiącu na NFZ, bo na prywatne wizyty nie miałam kasy. A taka terapia raz w miesiącu to nie terapia i odpuściłam sobie. Tu jest inaczej i też wszystko na NFZ. I psychiatra przepisał mi od razu więcej leków bo jest na nie jakaś promocja, zapłaciłam 4 grosze w mojej sytuacji to po prostu super... re33, kochana a czy takim oglądaniem zdjęć nie zadręczasz się nie potrzebnie. tez tak robiłam ale to nie było dla mnie dobre. Starałam się zająć czymś myśli. Jak było ciepło biegałam, teraz staram się czytać, robić cokolwiek żeby odganiać myśli od niego i problemów... Nie da rady żeby coś wykombinować u ciebie żebyś też pochodziła do psychologa? Daleko byś miała żeby raz w tygodniu gdzieś jeździć. Kurczę super by było. Pomogłoby ci na pewno...
  15. Myślę, że 3 miesiące to naprawdę niewiele, wiem coś o tym... Moja pani psychiatra kazała dalej brać mi leki, w żadnym wypadku nie odstawiać i skierowała mnie na przymusową terapię Piszę przymusową, bo już ostatnio jak byłam kazała umówić mi się do psychologa, a ja tego nie zrobiłam. Dziś poszła ze mną do rejestracji i powiedziała do babki, która tam siedzi żeby mnie zapisała a jak nie przyjdę to żeby ja powiadomiła Powiedziała, że jestem strasznie od niego uzależniona i zapisała mnie do psychologa faceta, który ma mi podobno pomóc zrozumieć jak bardzo toksyczny jest mój związek i jak to wygląda ze strony faceta. Uważa, że bez terapii sama nie zrobię kroku do przodu...
  16. wiesz ja tak się łudziłam prawie rok a on ciągle zadawał mi ból... u nas dochodzą jeszcze koszmarne problemy finansowe, tak duże że aż niewyobrażalne. Ja np. zostałam prawie bez środków do życia przez jego długi i to pogłębia jeszcze moją depresję na pewno...to długa historia i bardzo skomplikowana... A on...nie ufam mu do tego stopnia, że wiem że nawet gdyby chciał dobrze to pewnie ten związek zniszczy mnie do końca i nie wiem czy nie robi tego teraz celowo żeby znowu mnie zranić... A mimo tego pozwalam znowu na to... Zmykam, odezwę się jeszcze trzymaj się ciepło...
  17. Odezwę się na pewno. Mój psychiatra to niestety kobieta...i wygląd ma czarownicy Trzymaj się re33, bądź dzielna ja ze swoim mężem widzę się codziennie od 3 dni, boję się, że będzie tak jak zawsze bo już tyle zła mi wyrządził. A znowu się dałam podejść... ech...syndrom ofiary
  18. Sama myślałam, że ja chyba lubię być cierpiętnicą, skoro nie powiem dość! A co do lekarza...ja dzięki lekom zaczęłam normalnie funkcjonować, tzn. nie beczę codziennie. Ale mam zacząć też wizyty u psychologa, mam właśnie dziś o tym rozmawiać ze swoim lekarzem. Zobaczymy co z tego wyjdzie. A co robimy w gabinetach a co miałeś na myśli re33 jak dziś nastrój?
  19. re33 Nawet nie wiesz jak bardzo cię rozumiem... I to że nie wytrzymałaś i się odezwałaś też... Tylko czy te wspólne ustalenie, że ty masz decydować nie będzie cię kusiło? Jak by nie było trzymam za ciebie kciuki i wytrwałości w dalszych kreskach... W moim przypadku ja też uległam i pozwoliłam mu na spotkania i pewnie skończy się to dla mnie jak zwykle, ale to prawda widocznie mam jeszcze na to siłę, albo brak szacunku do siebie. zastanawiam się nad tym o czym świadczy takie zachowanie jak np. twoje dzisiaj, bo ja mam podobne... Na pewno o tym że jesteśmy bardziej wrażliwe... Mozolne jak nie wiem co [Dodane po edycji:] No nic... życzę ci uśmiechu jutro od rana... Ja mam jutro wizytę u psychiatry...
  20. Ja byłam Teraz chodzę do psychiatry... re33 głowa do góry, jesteśmy tu z Tobą
  21. Ja też po wczorajszym spotkaniu... Ogarnęła mnie straszna obojętność, na wszystko...na to co się ze mną stanie. Ale nie łam się, a jak by co to pisz...
  22. coksinelka wiele osób mi tak mówi...tylko mi brakuje odwagi żeby przekonać się jak by było bez niego. W zasadzie bez tego uzależnienia bo nie mieszkamy razem od 2 miesięcy. Mnie w zasadzie powoli ale skutecznie też niszczył i niszczy ten związek. TAO masz rację, samo wyobrażenie sobie go z inna kobietą powoduje wściekłość. A z tą wyższością...całe życie dawałam się tak traktować. Usłyszałam wczoraj, że on może wrócić owszem ale na jego warunkach a ja mam się podporządkować...
  23. Też ktos taki by mi się przydał. Bo jak sama sobie mówię, że jestem skończoną idiotkę, która leci na każde zawołanie, nie pomaga... A on ciągle pisze żebym przyszła i walczę ze sobą, żeby nie ulec i nie iść. Jak napisałam żeby on przyjechał to napisał że nie ma auta, a przecież go widziałam dziś jak jeździł, nie chce mu się bo pewnie myśli że sama przylecę... i tłumaczę sobie, że nie moge bo dam mu kolejny dowód, że jest góra i może mną manipulować... (też sam do siebie gadam) Melduj i nam jak ci idzie... a co do emocji...sama się przekonałam że opanowanie własnych emocji to niezwykła sztuka. Mi to zupełnie nie wychodzi... [Dodane po edycji:] no właśnie emocje... właśnie zadzwonił i nawrzeszczał na mnie że tyle tu na mnie czekał a mi ciężko przyjść i że chciał się pogodzić ale jak nie zmienię nastawienia to rozwód! I siedzę teraz i wyję...to ja mam zmienić nastawienie i co zaakceptować jego łażenie i przesiadywanie godzinami w lokalu? Nawet przez chwilę nie pokazał że mu zależy i te ciągłe szantaże...
  24. Witaj U mnie najgorsze jest to że ja nie potrafię powiedzieć czy go kocham czy nie. Dużo zła mi wyrządził i wydaje mi się że umiałabym już z nim być i jednak wydaje mi się że to raczej strach przed tym, że w takim wieku zostałam sama a nie miłość. Nie potrafię sama siebie zrozumieć czemu się nie odetnę od niego... Cudów przecież nie ma i nie zmieni się w kogoś kim nigdy nie był...tylko ja właśnie nie wiem czy podświadomie nie czkam na taki cud i wpadam w coraz gorszą depresję...
  25. W takich sytuacjach krzyczeć mi się chce, wpadam we wściekłość, czuję taką bezsilność. Czasem myślę, że jedynym lekarstwem jest żeby on przestał istnieć...ale to było by wtedy za piękne. Muszę się z tym uporać...muszę Napisał czy się spotkamy?... Od rana czekałam, teraz nie ulegnę...
×