Skocz do zawartości
Nerwica.com

piscis

Użytkownik
  • Postów

    313
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez piscis

  1. piscis

    witam

    mój jak go zostawiłam też się starał, ale tak jak mówisz...ja po 9 latach też miałam już to gdzieś. A teraz wróciłam sama nie wiem czemu...naiwna jednak jestem jak cholera...bo myślałam że będzie inaczej, a jest beznadziejnie...i ja umieram, unicestwiam samą siebie a dalej w to brnę i nie potrafię przerwać...
  2. piscis

    witam

    Witaj, trafiłam dziś na twoje posty... Kurczę wiem jak to jest żyć w takim stanie u boku męża który ma to głęboko gdzieś. Mi mój mąż tak bardzo pomaga z tego wyjść, że zaczęłam od jakiegoś czasu coraz częściej pić...a on...potrafi tylko się wydrzeć na mnie co wyprawiam i wyjść z domu... Dlaczego nie potrafię odejść....nie wiem... Pisz co u ciebie... nie poddawaj się...
  3. piscis

    Witam

    dobrze powiedziane... Napisz jak sobie radzisz z tym na co dzień, bo na pewno każdy z nas ma takie dni, że żyć mu się nie chce, ja bynajmniej tak mam...
  4. piscis

    Witajcie

    Witaj Juga, pisz śmiało to naprawdę pomaga... Mi pomaga, zwłaszcza w te ciężkie dni czytanie jak inni sobie radzą z tym na co dzień...bo mam takie dni, że zastanawiam się ile jeszcze zniosę i ile wytrzymam. I uczę się codziennie, że nie ma co siedzieć i dalej się załamywać tylko trzeba czymś zająć myśli...
  5. piscis

    Brak chęci do życia...

    Wiem, wiem teraz praca nabrała dla mnie dużego znaczenia...przebywanie wśród ludzi. zwariowałabym do końca bez tego. Mam psa, co prawda został u mamy ale chodzę do niego prawie codziennie...pomaga mi bardzo, nawet sam nie jest świadom tego jak bardzo pierwszą wizytę mam w przyszłym tygodniu. Nie mogę się już doczekać...mam nadzieję, że mi pomoże... A ty nadal chodzisz na psychoterapię...długo to już u ciebie trwa?.... Kurczę użyłeś słowa choroba...dziwnie się poczułam jak to przeczytałam sama nie wiem czemu...przecież to choroba.
  6. Wiem co czujesz, bo też tak mam. Ja od kilku miesięcy żyję ciągle w stresie. Schudłam strasznie i to co dzieję się z moim organizmem jest straszne. Ciągle czuję zmęczenie i straszne osłabienie bo nie mogę jeść....Od kilku miesięcy biorę hydrxyzyne na wyciszenie...nie wiem czy faktycznie mi pomaga, zwłaszcza w bezsenne noce, czy tylko sobie nawkręcałam, w każdym razie jak ją mam czuję się lepiej.... Trzymaj się ciepło... a co do mocnego kopa, to święta prawda...najlepiej mnie stawia do pionu jak mi ktoś tak porządnie nagada...niestety na chwilę tylko.
  7. piscis

    Brak chęci do życia...

    Głupot?.... Piszesz wiele mądrych rzeczy.... naprawdę... umiesz pomagać po prostu. Ja znowu przesadziłam, chociaż wczoraj tak nie pomyślałam. Mój mąż cały wieczór gadał z kimś przez telefon, a ja....upiłam się sama w kuchni. Dramat....co ja wyprawiam, nie wiem co się ze mną dzieje. Nie poszłam dziś do pracy, bo nie dałam rady... Co ja mam zrobić żeby uwolnić się emocjonalnie z tego związku....przecież to mnie zabija.... [Dodane po edycji:] Dzięki za "wodospad", super sprawa... Kurczę...są takie dni które ciężko przetrwać. Dziś właśnie taki mam...wszystko mnie boli...i milion myśli w głowie, jeden wielki mętlik. Jaki sens ma życie, skoro każdy dzień staram się jakoś przetrwać i nie mogę się doczekać kiedy się skończy...i tak co dzień...
  8. piscis

    Brak chęci do życia...

    Wiem, że z tymi tabletkami to głupota,ale są takie dni, że tak nie myślę i robię głupie rzeczy. Dlatego właśnie zapisałam się do psychologa, bo naprawdę zaczęłam się bać sama o siebie i o to co się ze mną dzieje. Co do związków to wiem, masz rację, tyko, że u nas posypało się już zupełnie i chyba nie może to do mnie jeszcze dotrzeć...czas najwyższy spojrzeć prawdzie w oczy, że muszę być sama i jakoś sobie radzić...tylko dziś piszę o radzeniu sobie a za chwilę dopadnie mnie znowu dół i nie będę mogła się pozbierać i zamknę się w sypialni płacząc kilka godzin. Może właśnie jak uda mi się...o ile mi się uda odnaleźć w sobie tą świątynię, o której pisałeś będzie mi łatwiej przetrwać te najgorsze momenty, kiedy myślę że już nie dam rady... Dziękuję za pomoc, naprawdę...bardzo się cieszę, że znalazłam to forum. To co czytamy to niby tylko słowa...ale za to ile znaczą. A z tą świątynią spokoju i siły...kurczę podziwiam Cie za taką mądrość i chyba zazdroszczę bo wygląda na to, że Ty swoją odnalazłeś... Dużo dla mnie znaczą te słowa...a swoją drogą, patrząc na godzinę to taki chyba trochę nocny marek z Ciebie... Pozdrawiam
  9. WreX napisałeś, że wolisz samotność od męczenia się wśród ludzi...nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym dojrzeć do takiego myślenia. To jest naprawdę złota myśl a ja mimo tego, że wiem że to prawda nie umiem żyć według tej zasady...i pewnie dlatego tkwię w toksycznym związku, który coraz bardziej mnie niszczy psychicznie i fizycznie już...bo przeraża mnie samotność, a w tym związku i tak jestem samotna...paranoja, z której nie umiem się wyrwać...
  10. piscis

    Brak chęci do życia...

    Mąż o wszystkim wie. Od dłuższego czasu mamy poważne problemy w związku. Dziś mam znowu jeden z tych ciężkich dni, kiedy się po prostu umiera...Wczoraj płakałam do 2 w nocy a on siedział w pokoju obok. Potem nie mogłam spać, wzięłam trzy tabletki na sen zamiast jednej i nie mogłam się dziś dobudzić. Zaspałam znowu do pracy, jak zobaczyłam która jest godzina, zaczęłam znowu płakać...przerosło mnie moje życie zupełnie...wiem, że nasz związek nie ma sensu ale tak bardzo boję się być sama...i to jest straszny ból w środku, że tej drugiej osobie nie zależy...a ja ginę próbując to ratować...chociaż wiem, że nie ma już czego...błędne koło... Nawet już kawa nie potrafi postawić mnie na nogi...jestem przemęczona i znowu tak dziwnie mi drętwieje język, że aż ciężko mi mówić...to takie męczące uczucie... Dzięki, że piszecie....że ktoś się odezwał....
  11. Witaj, rozumiem cie bo tez długo nie mogłam znaleźć pracy, ale akurat w tamtym okresie nie byłam w takim stanie psychicznym jak teraz kiedy ją mam. Teraz z perspektywy czasu wiem, że życie może całkiem się zawalić. Mam pracę ale spadły na mnie takie problemy, że nie wiem jak dalej żyć. Jeśli brak pracy jest Twoim największym zmartwieniem to uwierz mi, że dasz sobie radę musisz tylko uwierzyć w siebie...bo w życiu mogą się wydarzyć o wiele gorsze rzeczy, takie które po prostu przerastają... Trzymam kciuki...i pozdrawiam
  12. piscis

    Brak chęci do życia...

    Wybieram się właśnie do psychologa, zapisałam się na pierwszą wizytę, bo przeraziło mnie to co się ze mną dzieje. Co do pracy, to fakt, zaczęłam teraz bardzo doceniać że ją mam. Ale na początku jakoś się trzymałam a teraz nawet w pracy przestaję sobie radzić, często płaczę, nie mogę się na niczym skupić przez co robię coraz więcej błędów...Ja tez nie rozumiem jak można tak dręczyć samą siebie ale najgorsze jest właśnie to, że nie potrafię tego przerwać. Z dnia na dzień mam coraz mniej motywacji do życia. Słusznie stwierdziła Dori26, to jest codzienne umieranie...nie potrafię się z tego wyrwać...Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to że jestem mężatką, tylko tą drugą stronę chyba nie bardzo interesuje co się ze mną dzieje...a to bardzo boli...
  13. piscis

    Brak chęci do życia...

    Witam. Jestem tu nowa. W zasadzie to nawet nie wiem co napisać, ale widzę po tym co tu czytam, że ze swoimi problemami nie jestem sama na tym świecie. Zawaliło mi się zupełnie życie, straciłam ochotę do życia. Ciągle płaczę i nie mogę nad tym zapanować, czasami złoszczę się sama na siebie, że nie potrafię wziąć się w garść i jakoś radzić w życiu. Mam nerwicę i jej objawy coraz bardziej utrudniają mi życie. Nie potrafię już normalnie żyć, wracam z pracy i ciągle płaczę, w nocy nie mogę spać, strasznie schudłam, coraz gorzej się czuje fizycznie i psychicznie. Nie wiem zupełnie co robić, męczy mnie takie życie ale nie mam siły żeby coś z tym zrobić...czuję zupełną rezygnację... pomóżcie...
×