
tracershy
Użytkownik-
Postów
378 -
Dołączył
Treść opublikowana przez tracershy
-
Na razie nie planuję, nie lęki i stany depresyjne są moim problemem a sen a właściwie to że odkąd odstawiłem wenlę a potem miansę nie mogę go na nowo uregulować, mimo powrotu do miansy po kilku miesiącach. Mój ogólny stan jest dobry i nie czuję potrzeby powrotu do antydepresantu. Ale w razie większego kryzysu jakby co to efectin w szufladzie leży
-
O tak miałem tak samo na wenli, w zasadzie przez cały długi okres jej brania. Czerpałem z życia pełnymi garściami. Teraz mam jakiś chwilowy dołek, od 5 dni jakoś marnie śpię i nie wiem o co chodzi. Wczoraj wziąłem tabsy, położyłem się o 23 i nie mogłem zasnąć, niby coś drzemał en ale z taką pełną świadomością. O 2 w nocy wstałem, serce waliło jak szalone, byłem zmęczony. Mam sporo estazolamu bo mój ojciec brał to kiedyś i zostało mu kilka opakowań. Wziąłem tabsa i zasnąłem prawie od razu. W końcu się wyspałem. Dzisiaj chyba też wezmę bo jutro mam na rano do pracy, a pracuję po 12 godzin. Nie wiem co się tak nagle stało, niemożliwe żeby z dnia na dzień miansa i trazodon nagle przestały działać. Albo to przez to że pełnia się zbliża, pojęcia nie mam co jest. -- 25 kwi 2018, 19:10 -- A zaczynam już myśleć co będzie jak znowu się nie wyśpię I oczywiście przez to od razu nastrój siada. -- 25 kwi 2018, 19:14 -- Prawda jest taka że po odstawieniu wenlafaksyny walczę z tymi problemami ze snem, bardziej lub mniej. Czasami śpię zajebiście przez dłuższy okres, potem znowu łapie mniej jakaś bezsenność i nie są to pojedyńcze wyskoki, tylko od razu z tydzień nie mogę spać, potem z tydzień znowu śpię dobrze i tak w kółko. -- 25 kwi 2018, 19:16 -- Najgorsze że po takim bezsennym maratonie siada u mnie wszystko od razu, humor, dobry nastrój, energia, lęki jakieś się pojawiają i pluję jadem na wszystkich w koło -- 25 kwi 2018, 19:21 -- A jeśli chodzi o trazodon to wydaje mi się że tolerka chyba szybko na to rośnie, bo biorę to raptem 2,5 miesiąca a z nóg mnie już nie zwala. Jestem dość cierpliwy, więc poczekam chwilę, może to rzeczywiście te fajki, może pogoda (co miesiąc w okresie jak jest pełnia żadne tabsy mnie nie usypiają). Jak przez kolejny tydzień też będzie tak słabo zacznę się zastanawiać co robić dalej. -- 25 kwi 2018, 19:55 -- A z tym uczuciem mocy na wenli to tak naprawdę ciężko to dokładnie opisać, trzeba to po prostu poczuć jak mówi picziklaki. Oczywiście zdaję sobie sprawę że jak kiedyś będzie ze mną źle i wrócę do tego samego leku to wcale już nie musi być tak super jak za pierwszym razem. To był mój pierwszy antydepresant i od razu trafiony. Jedyne co może dziwić to to że on w zasadzie działał tak samo dobrze przez kilka lat. Możliwe że jakby był to już któryś z kolei mój lek to działanie mogłoby nie być wcale takie spektakularne. Nie wiem czy jest to kwestia tego że jak się nie brało nigdy psychotropów to jak się trafi TEN lek za pierwszym razem to działa na ciebie jak bajka. A jak się zmienia potem te leki to już tak fajnie nie jest. Ja nie skakałem też po dawkach tylko cały czas brałem tą samą, bez względu na to czy mi się zdarzały gorsze momenty. Ale myślę że to jest chyba chodzi o to że byłem cierpliwy bo wenla u mnie dość długo się wkręcała i jak się wkręciła to już się nie wykręciła do końca. -- 25 kwi 2018, 20:08 -- Tylko po jej odstawieniu jakieś procesy w organizmie mi zaburzyła i to mocno. Niby już ze wszystkim się uporałem, czuję się dobrze, ale sen do końca się jeszcze nie uregulował. Z drugiej strony zastanawiam się czy ja nie mam jakiegoś zaburzenia dwubiegunowego. Mam jakieś jakby napady manii, trwa to nawet długo miesiąc, dwa. Jestem szczęśliwy ale to takie uczucie aż przesadne bo wszystko mnie uszczęśliwia jak niemowlaka. Słucham muzyki jestem mega szczęśliwy, czytam fajna książkę, mogę "skakać" ze szczęścia do sufitu itd. Odczuwam takie niepochamowane uczucie że jest mi super dobrze. Po czym przychodzi okres taki powiedziałbym dołujący, kiedy jakoś już nie skaczę z entuzjazmu i tak na zmianę. Choć te gorsze okresy trwają krócej. Na wenli też tak w sumie było tylko bardziej zrównoważone. A może sobie to wkręcam. Ale nawet w moich ostatnich wpisach tutaj był przecież taki hurra optymizm, jakby tylko mógł to by mnie podciągnął po same chmury. -- 25 kwi 2018, 20:19 -- Ale z drugiej strony zawsze byłem bardziej optymistą. No chyba że było za miło to wtedy trzeba było bardziej pesymistyczne punkt widzenia wyłożyć. Taki bunt przeciwko skrajnościom.
-
Jestem już praktycznie pewny że papierosy mocno osłabiają nasenne działanie zarówno mianseryny i trazodonu. Wczoraj wziąłem nawet więcej miansy niż zwykle czyli 45mg i spałem tak samo źle jak przez ostatnie dni na 30mg. Ale jestem dureń, już rzuciłem niedawno pety i na cholerę mi było znowu do nich wracać
-
Ja już nie biorę wenlafaksyny, tylko miansę i trazodon. Trzeba ostatecznie rzucić te fajki bo komplikują mi one porządne spanie. Jak nie palę ze 2-3 godziny przed snem to jest ok a jak zapalę przed spaniem to się ciągle budzę w nocy i śpię na pół gwizdka. Chyba też podnosi mi się za bardzo ciśnienie po fajkach i pobudzają mnie. Mam plan że palę do końca miesiąca bo mam akurat 4 paczki kupione i rzucam. Jak nie palę ze 3-4 dni to zaczynam spać jak niemowlak.
-
Ale ta stabilizacja snu to jest jakaś średnia ostatnio. 4 dzień jestem niewyspany, a dzisiaj spałem wyjątkowo marnie mimo brania leków. Nie wiem czy to nie przez fajki bo popalam. Jak nie palę śpię bardzo dobrze, jak tylko wpadnę w ciąg kopcenia petów od razu siada sen. Aż tak stymulują że ciężko się wyspać? A wcale nie palę dużo bo nie więcej jak pół paczki dziennie.
-
Mi chyba naprawdę wystarczy te 8-9 godzin głębokiego snu żeby życie było pięknie. Jeszcze 3 miesiące temu jak nie mogłem prawie wcale spać było do dupy. Wtedy nic nie brałem nawet na sen. -- 22 kwi 2018, 20:59 -- Tak jest na tym leku. Ja miałem jazdy już po kilku godzinach jak zapomniałem tabsa a na drugi dzień taki stan jaki opisujesz. Lepiej nie zapominać. -- 22 kwi 2018, 21:05 -- Seneri to jest racja że mimo bardzo dobrego samopoczucia i dobrej formy natury psychologicznej, problem ze snem jest. Tylko z drugiej strony usypiałem się lekami 9 lat. Podobno po tylu latach ciężko jest ze spaniem bez wspomagaczy. Mi lekarka powiedziała że być może już do końca życia mogę mieć problemy ze snem mimo że z depresji się wyleczyłem.
-
Ale mówiąc o tym że nie biorę psychotropów mam na myśli wenlafaksynę. Biorę w niewielkich dawkach mianserynę i trazodon na sen. Inaczej się nie da, bez nich nie mogę spać. Jeśli chodzi o miansę to nawet nie zamierzam jej odstawiać, jedna taka próba skończyła się ostatnio bezsennością trwającą 2 miesiące. Bez snu jest do dupy, dzięki wysypianiu się jest zajebiście. Więc cóż całkiem bez psychotropów nie żyję, ale ten najcięższego kalibru odstawiłem. Serio powiem ci że nie wiem co się tak naprawdę stało że tak dobrze się czuję. 8 lat na wenli uleczyło mnie na dobre? -- 22 kwi 2018, 20:54 -- Przywykłem do myśli że dopóki miansa w dawce 30 mg mnie usypia będę ją brać, jak przestanie to odstawię i poszukam czegoś innego, bo wyższych dawek nie chcę.
-
Zauważyłem że po odstawieniu wenli znów jak dawniej o wiele intensywniej odbieram muzykę. Ależ mi tego brakowało. Jestem muzykoholikiem, potrafi mi ona towarzyszyć całymi dniami, wciąż szukam nowych, emocjonalnych bodźców z jej dźwięków i mogę śmiało stwierdzić że jestem od niej uzależniony. Jeszcze przed leczeniem jak byłem w depresji była właściwie moim jedynym i niezastąpionym ukojeniem. Potem na wenli tak jak wszystko i odbiór muzyki był spłycony, owszem nadal mi się podobała i nadal byłem muzycznym poszukiwaczem, ale nie targała mną jak dawniej. I już po odstawieniu psychotropów te głębokie odczuwanie znów wróciło, do tego stopnia, że jak słucham tego co lubię to na niczym innym się nie mogę skupić, jestem w innym świecie. A i nawet zdarzy się uronić czasem łzę przy czymś wyjątkowo emocjonalnym. Mam kolejny powód by do psychotropów nie wracać
-
BAKLOFEN (Baclofen Polpharma/ Sintetica, Lioresal Intrathecal)
tracershy odpowiedział(a) na Kalebx3 Gorliwy temat w Leki przeciwlękowe
Ja już biorę tyle lat baklo że zacząłem wątpić czy kiedyś uda mi się odstawić Ale w dawkach 50-75mg. Na 100 jest się już na niezłym haju. -
150mg przez prawie 6 lat. Nigdy nie brałem w wyższych dawkach. A to dlatego że dla mnie efectin był wystarczająco mocny w tej dawce i nie miałem potrzeby podnoszenia dawek. Zresztą mój lekarz był zwolennikiem w moich przypadku leczenia niedużymi dawkami, bo twierdził że wyższe będą większe skutki uboczne powodować. Mi to wystarczyło. Ale z generykami już nie było tak kolorowo bo czasem testowałem. Efectin był w tych samych dawkach jakiś efektywniejszy od nich. -- 21 kwi 2018, 09:41 -- Miałem też koleżankę która też się leczyła wenlą, tyle że ona wtedy brała alventę. Kiedyś skończyły jej się tabsy to dałem jej swoje i twierdziła że za mocne dla niej są, a to była ta sama dawka, tylko producent inny. Ale to kwestia indywidualna, jeden odczuje różnicę, drugi wcale. -- 21 kwi 2018, 09:44 -- Przede wszystkim efectin działał chyba dłużej, bo przy niektórych generykach już po południu czułem się jakby lekki zjazd mnie łapał, więc coś było z tym uwalnianiem leku nie halo chyba. -- 21 kwi 2018, 09:51 -- Jak pojawił się w pewnym momencie chwilowy dołek i coś przebąkiwałem o wyższej dawce to lekarz mi dołożył Trittico i było spoko.
-
Większość osób musi brać coś na sen. Ja brałem i biorę mianserynę i od jakiegoś czasu trazodon. Ale to muszą ci odpowiedzieć osoby które teraz biorą wenlę jak to jest z tym spaniem. U mnie wenla miała niby przede wszystkim zlikwidować problem z brakiem snu, ale dopieto leki dodane na spanie to poprawiły.
-
Niektórzy ponoć tyją po wenli. Ja raczej odwrotnie, jedzenie nie należało do moich ulubionych czynności, dopiero wieczorem po mianserynie odczuwałem apetyt. Po wenli też prawie codziennie mnie mdliło,coś tam chyba niefajnego się działo z żołądkiem. -- 17 kwi 2018, 18:43 -- Ale to normalne bo serotonina wpływa w końcu na cały organizm nie tylko na "głowę"
-
Nie, ja nic nie brałem rozkurczowego. U mnie może baklofen trochę niwelował to napięcie. Po prostu trzeba się przyzwyczaić. Za jakiś czas nie będzie to tak dokuczliwe. Jak organizm nasyci się lekiem nauczy się radzić z tymi ubokami i będą mniejsze. -- 17 kwi 2018, 16:08 -- U mnie szczękościsk i potliwość utrzymywały się cały czas. Poza tym podobno w nocy zgrzytałem też zębami, ale to mi mówiła tylko osoba która ze mną spała, sam tego nie odczułem
-
Potliwość i uczucie spięcia ciała u mnie utrzymywało się praktycznie przez cały okres brania wenli, podobnie jak szczękościsk. Zaburzenia koncentracji powinny po jakimś czasie ustąpić, choć to też jeden z częstych uboków tego leku. -- 17 kwi 2018, 15:10 -- Po jakimś czasie przestaniesz na to zwracać uwagę.
-
Każdy ma prawo też do gorszych dni, kiedyś gdy tylko miałem jakiś smutny okres to zaraz panikowałem i już układałem różne spekulacyjne scenariusze, że już mam jakiś nawrót albo nie wiadomo co. Teraz się już tak bardzo nie przejmuję, wrzuciłem na większy luz i jakoś same te przykre myśli się odklejają. Pozwalam sobie też na gorsze nastroje. Na nich w końcu też opiera się życie. Grunt żeby w żadną ze stron się za bardzo nie odchylać, bo skrajności mi już wystarczy.
-
Liczę że każdy na tym forum takim bohaterem się dla siebie stanie, bo warto się starać, zawsze. -- 16 kwi 2018, 20:14 -- Ale to co napisałem to i tak jeszcze nie wszystko z czym się borykałem czy borykam nadal. Coś trzeba zostawić tylko dla siebie Zresztą mi zawsze ciężko było opisywać to wszystko co się w głowie dzieje.
-
Nie wiem czy bohaterem, ale jestem świadom że udało mi się wyjść z naprawdę dużego bagna. Nie same leki mnie wyleczyły, ale też czas jaki na nich przepracowałem nad sobą. Dużo też mi pomogła psycholog, choć psychoterapia na lekach nie była zbyt intensywna, przez to że leki maskowały to wszystko nad czym chciałem pracować. Sam do końca nie wiem co się stało, że myślę dzisiaj tak a nie inaczej. Mam poczucie że kilka ostatnich lat nie były zmarnowane. No i bardzo chciałem wszystko zmienić. Oczywiście jest żal trochę bo powiedzmy lata kiedy miałem 15-25 lat to pasmo samych przykrych spraw i czuję się jakby mi wycięto z życia tych wiele lat. Ale było minęło. -- 16 kwi 2018, 18:13 -- Bardzo wiele straciłem,zaprzepaściłem, może jakbym wcześniej wołał o pomoc...Przez swój upór nie w tą stronę w którą należało go skierować, tkwiłem w depresji przez wiele lat, udając że wszystko jest ok aż w końcu skończyło się to praktycznie całkowitym wycofaniem z normalnego funkcjonowania. Nie widziałem sensu by rano wstawać z łóżka, potrafiłem kilka miesięcy praktycznie nie wychodzić z domu poza przymusowym wyjściem z psem przed blok, a jak mijałem się z sąsiadem na klatce miałem atak paniki że trzeba się przywitać. -- 16 kwi 2018, 18:21 -- Pamiętam że do lekarza chodziła ze mną mama bo nie potrafiłem nawet sam w kolejce czekać tak się wszystkiego bałem. Dziś to wywołuje lekki uśmiech na twarzy, bo jak o tym pomyśle zadaję pytanie jak to się stało że dziś to tylko niemrawe wspomnienie jakby dotyczyło troche kogoś innego, bo przecież jestem już całkiem innym człowiekiem. A lęki nawet jak się pojawiają to są to już problemy całkiem innej jakości. Nie paraliżują.
-
Od urodzenia to mam. Byłem wcześniakiem, do tego rodziłem się nogami do przodu, lekarz odbierający poród był nietrzeźwy i głowa zbyt długo była niedotleniona. Choroba nasiliła się jednak dopiero w okresie dojrzewania. Nie, noga nie jest krótsza, jest dużo sprawniejsza niż ręka bo bardzo dużo chodzę, choć nie powiem dyskomfort napiętych mięśni jest stały, czasem mniejszy czasem większy. Noszę stabilizator usztywniający staw skokowy, bo bez niego stopa jest za słaba. A czy przeszkadza to w chodzeniu po górach? Jasne że tak bo cały czas muszę mieć taką psychiczną kontrolę nad swoim ciałem. Ale odkąd rehabilitacje przynoszą efekty nie jest to już tak uciążliwe. Kiedyś było mi ciężko po schodach wejść czy przejść przez ulicę na pasach. Moje ciało mocno reaguje na bodźce z zewnątrz, np głośny klakson samochodu czyli dźwięki. Dlatego moja psychika wyrobiła sobie taką jakby podzielność uwagi, z jednej strony kontroluję ciało a z drugiej funcjonuję czyli rozmawiam itp. -- 16 kwi 2018, 16:48 -- Ale podczas chodzenia po górach skupiam się maksymalnie na tym co mam wykonać. -- 16 kwi 2018, 16:50 -- Choć bardziej uciążliwe są mimowolne ruchy, w butach muszę mieć grubą silikonową wkładkę żeby palce zbyt mocno nie naciskały o podłoże. -- 16 kwi 2018, 16:53 -- Ale generalnie ludzie z boku nie widzą mojego wysiłku jaki wkładam w różne rzeczy, więc jakbyś mnie spotkał na pewno byś nie pomyślał że moja choroba jest tak ciężka. -- 16 kwi 2018, 17:02 -- Psychotropy pojawiły się bo w pewnym momencie wszystko pękło i pojawiło się całkowite wyczerpanie psychiki. Nie pomogło w tym też moje usposobienie, nie żaliłem się nikomu, wszystko trzymałem w sobie, zawsze byłem uśmiechnięty, nie umiałem okazywać słabości nawet gdy bardzo cierpiałem i w końcu wszystko mi w głowie całkiem siadło, psychika przestała wytrzymywać napięcie. -- 16 kwi 2018, 17:14 -- Druga sprawa że moje dzieciństwo było dość traumatyczne, ojciec był alkoholikiem i wszystko kręciło się wokół niego, ja ze swoją chorobą byłem zostawiony sam, nikt mi nie wytłumaczył co się ze mną dzieje i dlaczego. Wiele rzeczy wymazałem z pamięci, potem pojawił się bunt - alkohol, narkotyki...jako dorosły już chłopak rozpocząłem psychoterapię a po 3 latach moja psycholog sama stwierdziła że chyba lepiej będzie jak zacznę się również leczyć u psychiatry, trzeba było wyciszyć emocje, bo sama psychoterapia nie pomagała tak jak bym chciał.
-
Ciężko mi cokolwiek odpowiedzieć, bo każdy z nas jest inny. Jeśli leki są nieskuteczne to co innego może pomóc? -- 16 kwi 2018, 16:07 -- Tak trzymaj -- 16 kwi 2018, 16:14 -- To nie tak że cię nie rozumiem. Przeciwnie, mimo tego że teraz chyba jestem już zdrowy, to pamiętam jak się czuje człowiek w ciężkiej depresji. To zostaje w człowieku na stałe i nie da się wymazać tych uczuć, teraz nawet jak odstawiłem leki jeszcze dobitniej pamiętam jak się czułem kiedyś. Ale śmierć to nie jest wyjście. Wiele bym dał żebyśmy wszyscy szukali inaczej wyjścia z tej klatki. -- 16 kwi 2018, 16:18 -- Ale ja teraz bardzo doceniam życie, bo po latach tylko złych rzeczy jakie mnie spotykały, teraz daje mi te dobre. Bardzo wierzyłem że tak będzie, ale też bardzo temu losowi pomogłem. Staram się po prostu nigdy nie poddawać.
-
Porażenie prawej strony ciała, spastyczność mięśni prawej ręki i nogi, mięśnie mimowolnie się napinają. Rehabilituję to najpierw elektrostymulacją, krioterapią i potem ćwiczenia. Biorę też baclofen, ale on generalnie bardziej chyba działa na psychikę niż na zwiotczenie mięśni. Pomaga mi przede wszystkim elektrostymulacja, która usprawnia mięśnie, zmniejsza napięcie mięśni. Teraz zbieram na aparat, żeby mieć go w domu i samemu wykonywać zabiegi. Napięcie mięśni zwłaszcza w ręce jest silne, przez to prawa ręka jest kilka cm krótsza od lewej i wizualnie nie do końca wygląda to tak jak bym chciał No ale już się przyzwyczaiłem. Teraz jest dużo lepiej niż kiedyś, przepracowałem w głowie sporo, do tego doszły w końcu skuteczne rehabilitacje, pojawiła się większa sprawność i żyję normalnie, pracuję, mam swoje pasje. Nawet po górach łażę, w tamtym roku w Rumunii wszedłem na 2500 m w bardzo trudnych górach fogaraskich. Do tej pory nie mogę wyjść z podziwu że taki wyczyn mi się udał, mimo że mam lęk wysokości i ograniczenia fizyczne Nie czuję się już przez to gorszy, wręcz myślę że choroba mnie wzmocniła bo nie załamuję zbyt szybko rąk jak są jakieś problemy. -- 16 kwi 2018, 15:44 -- Na pewno w dużym stopniu i wenlafaksyna mi pomogła przez te lata. Tak długo ją brałem bo dawała mi coś fajnego czego nie miałem wcześniej. Odwagę, pewność siebie, nie było lęku,l ale i coraz większe skutki uboczne z czasem. Dlatego w końcu odstawiłem no i po tych paru gorszych miesiącach, teraz jest lepiej niż na lekach.
-
Leki powinny przecież chronić człowieka przed takimi myślami i próbami samobójczymi. Może jestem mało wrażliwy, ale nigdy nie potrafiłem zrozumieć ludzi którzy targają się na swoje życie. Też byłem na dnie emocjonalnym , ale zawsze była choćby maleńka nadzieja,że będzie lepiej. Ale może niektórzy mają do tego wyjątkowe predyspozycje.
-
Współczuję chłopaki Ja nigdy nie chciałem się zabić, za bardzo kocham życie. Nawet w ciężkiej depresji gdy byłem totalnie rozjechany nawet o tym nie pomyślałem. No dobra kilka razy myślałem o śmierci i o tym że nawet mógłbym sobie coś zrobić żeby cierpienie minęło, że może lepiej byłoby nie żyć, ale to były takie migawki, nie zrobiłbym tego. Bardziej myślałem co zrobić żeby takich myśli nie było. Musiałem też zaakceptować siebie takiego jakim jestem, bo u mnie dochodzi jeszcze MPD. Teraz już jest ok, ale kiedyś ciężko mi się żyło ze świadomością,że jestem trochę inny niż reszta.