Skocz do zawartości
Nerwica.com

love_caffeine

Użytkownik
  • Postów

    224
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez love_caffeine

  1. Też uwielbiam cmentarze, szczególnie Stare Powązki po zmroku. Jakoś mnie uspokajają...
  2. Panna_Modliszka Warszawa jest brzydka, brudna i śmierdząca, ale ja mam do niej sentyment, pasuje do mojego mrocznego usposobienia. Dopiero wstałam, prawie nie spałam, ledwo żyję, na studiach chyba pomyslą, że piłam i imprezowałam całą noc, a mam do załatwienia ważną sprawę...
  3. To w niedzielę akurat będzie pora na poprawiny . Zaserwuję sobie "klina" i powinno byc ok. Co do knajpy - wybierajcie, nieważne gdzie, ważne z kim.
  4. Oj, no nie nieładnie wkurzac scrolla, taki miły, fajny facet. Dawno Was nie widziałam, więc też się zjawię, jak będę żywa, bo w sobotę szykuje się imprezka.
  5. paradoksy a może się mnie po prostu boją, że nagle zaatakuję ich żyletka, czy coś. zresztą może wystraszył ich wypis ze szpitala, według którego byłam w ciągłym konflikcie z terapeutami. Nie wiem czy indywidulna to dobry pomysł, jakoś wolę z innymi, odczuwam ciągły głód ludzi.
  6. paradoksy byłam na konsultacji w caritasie, tam prowadzą terapię grupową, zwalniało się miejsce i miałam byc pierwsza na liście. Dzisiaj przysłali maila, że nie pasuję do profilu grupy. Sama nie wiem, co to oznacza, czyżbym była zbyt ciężkim przypadkiem? Teraz nie wiem co robic, a będzie dużo stresu i nie dam sobie sama rady. Też próbuję wcześniej zasnąc, ale wzięłam podwójną dawkę Imovane i nie działa, nawet z piwem i xanaxem...
  7. A mnie na terapię nie przyjmą, chyba jestem zbyt po*ieprzona. Na razie leczę się alko, fajkami i cukiereczkami. Mam tylu "przyjaciół", a jak ja czegoś potrzebuję, to zajęci. Nic dziwnego, ze mną trudne życie. A jutro jadę na studia, jak się okaże, że mnie wyrzucili, to już chyba naprawdę czas szukac mocnej gałęzi...Jeszcze nadgarstki bolą, ale ze mnie dzisiaj jeczyd*pa...
  8. Sesja... We wtorek jadę na UW dowiedzieć się, czy i na jakich warunkach mogę wrócić.. Kiedyś to miejsce było moją bezpieczną przystanią, teraz niedobrze mi na samą myśl o powrocie.
  9. Maryśka to jeszcze nie taka poważna sprawa, ale jeśli obiecał... Bierze coś jeszcze?
  10. Żli chłopcy... Helvetti czemu się martwisz? Przez gandzię?
  11. To dobrze, myslałam, że Cię uraziłam, chyba jestem przewrażliwiona ostatnio. Nie są niebezpieczne dla każdego, mówiłam o własnych przeżyciach. Przez prawie trzy miesiące miałam wrażenie jakby ktoś mi skradł duszę. Byłam, istniałam, ale tylko fizycznie. Zniknął niepokój i lęki, to prawda, ale zniknęła miłość, czułość, przywiązanie. Spotykałam się z ludźmi, których kocham, rodziną, przyjaciólmi, ale raczej wiedziałam, że są mi bliscy niż to czułam. Dla mnie to był koszmar. Jakbym znajdowała się za jakimś murem odgradzającym mnie od wszystkiego i wszystkich. Kiedy odstawiłam leki i wróciły uczucia, to było jakbym obudziła się z długiego, koszmarnego snu. Żebyś mnie dobrze zrozumiała - nie jestem przeciwniczką brania leków, szczególnie przy depresji czy nerwicy, czasami jest to wręcz konieczne, ale musisz się zastanowić, czy ryzyko nie jest zbyt wielkie. Naprawdę polecam terapię. Trzymam kciuki i pozdrawiam.
  12. lady_destroy przepraszam Cię, chyba za ostro zareagowałam, ale dla mnie SSRI to naprawdę wielkie niebezpieczeństwo i ostateczność. Moja nieszczęśliwa miłość - przez trzy lata spotykałam go codziennie, przez kolejne parę lat żyłam z bólem w sercu i robiłam głupie rzeczy których żałuję. Uleczyła mnie dopiero terapia.
  13. A ja nie rozumiem jak ktokolwiek może ryzykować utratę uczuć, emocji, istoty społeczeństwa z powodu nieszczęśliwej miłości... Chyba najgorsze cierpienie jest lepsze od nie czucia niczego. Sama bałam SSRI i wiem jak to wyglądało, w tamtych czasach chyba nawet śmierć najbliższych by mnie nie wzruszyła. Rozumiem leczenie depresji, nerwicy, ale miłości? Nigdy tego nie zrozumiem, mimo że sama miałam złamane serce.
  14. Korat a nie możesz poradzic się innego lekarza? Jak się czujesz po tych lekach? Ja już nigdy nie chcę brać żadnych leków, nie chcę przytłumiać emocji. Oczywiście oprócz nasennych, bez których ostatnio nie sypiam.
  15. Helvetti, podziwiam Cię, że tak długo wytrzymałaś. Powiedz czy coś pomogło?
  16. Tornado byłam trzy miesiące na grupowej, zajęcia były codziennie. Czułam się tam jak w domu, pomogło, ale teraz mam drugi miesiąc przerwy i robi się coraz gorzej. Niedługo chyba zacznę kolejną, mam nadzieję, że nie wpadnę w uzależnienie.
  17. Ale pamiętam jak było ostatnio. Ponad dwa miechy życia jak cyborg, z przytłumionymi emocjami. Chyba spasuję i pokonam tę zołzę własnymi siłami. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz.
  18. Jutro idę do psychiatry po cukiereczki. A tak się zarzekałam, że już nigdy żadnych lekarstw, że dam sobie radę "na czysto". Nie chcę być znowu robotem bez uczuć jak ostatnio. Już nie wiem: lepiej cierpieć, czy nie czuć nic?
  19. Dokładnie, zresztą nikt "normalny" ze mną nie wytrzyma. Poza tym boję się, że miałabym na kogoś zdrowego zły wpływ, że zaraziłby się moją chorobą. No i z kimś takim, obawiam się, zanudziłabym się na śmierc.. A co do samotności, jestem na nie, nie do tego zostaliśmy stworzeni.
  20. chojrakowa zrób to, proszę... Ja jestem jak szczeniaczek, jak ktoś mnie nie tuli, głaszcze i drapie za uszkiem, to jest mi bardzo źle i smutno. Tylko w czyiś ramionach czuję się bezpiecznie, jakby ciemnosc nie mogła mnie dosięgnąc..
  21. Właśnie dlatego wróciłam. Wiem, że Wy zrozumiecie i pocieszycie, gdy rzeczywistosc poharata i rzuci na kolana. Szkoda, że nie mozna życ w wirtualnym świecie..
  22. chojrakowa śmiało. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. więc z przyjemnością.
×