-
Postów
160 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Neśka
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 3 z 7
-
Pati1985...czuję się tak samo... i to cholerne uczucie zabiło mnie już. Mam rodzinę - co prawda ledwo wiążemy koniec z końcem, ale choć mam rodziców, liczne rodzeństwo, to nikt nie interesuje się wtedy, gdy trzeba. Mam chłopaka, nie mam znjaomych, przyjaciół. Każdy dzień jest taki sam - cztery ściany, bo nie ma z kim i gdzie wyjść. M ój chłopak dużo pracuje, wieczorami uczy się, wcześnie chodzi spać. Zawsze pocieszam się, że inni mają gorzej, nie mają rodziny, nikogo.. Ale ja potrzebuje kogoś kto zrozumie, gdy tak jak Ty - płaczę, gdy nikt nie wiedzi. Moje zycie przez to straciło sens. Wszytsko, co robię jest bezsensu. To taka cholerna samotność...Niby ma się kogoś obok, ale tak, jakby nikogo nie było. Czasami nawet wolałabym być całkiem sama - miałabym usprawiedliwienie na własną beczynność. A tak? Nikt nie rozumie, nie wie, co rozgrywa się w naszych duszach, nawet nie spyta, co tak dokładnie nam jest... Jak tu prosić o mimimalne zainteresowanie, by czuć, że dla kogoś chociaż trochę jestem ważna? Ech, ja też już nie wiem, co z tym wszytskim zrobić...
-
wierzę.... wydaje mi się, że oprócz tego, że konieczne jest trafić na osobę z którą taka miłość jest mozliwa, to ważne jest podejście do kwestii miłości...czyli podobne. Ludzie rozstają się, bo mają inne oczekiwania i potrzeby, uczucia znikają. A ja wierzę, że ludzie potrafią się pokochać na amen, zawsze tak samo się sobą fascynowć i być ze sobą na zawsze... Ideał prawdziwej miłości to dopiero wyzwanie, chyba nie ma większego:)
-
Strach przed stratą miłości/odrzuceniem
Neśka odpowiedział(a) na Ina temat w Problemy w związkach i w rodzinie
A ja gusiu się z Tobą nie zgadzam:) Wydaje mi się, że miłość to uczucie subiektywne, aczkolwiek ma jakieś obiektywne wyznaczniki. To, że merdingo napisała, że ogarnęła ją myśl, że nie kocha swojego chłopaka, wcale nie musi znaczyć, że naprawdę go nie kocha. Ważne dlaczego tak myśli. Miłości ksiąkowe to bujda niestety... A za Ciebie merdingo trzymam kciuki, bo zapewne, gdy podejdziesz do tego z większym dystansem z czasem uświadomisz sobie, czy to jest to, czy nie to... Trochę pracy nad tym i zobaczysz, że się uda! -
zapewne Ty jesteś bardziej normalna.
-
Właśnie...to otoczenie cholerne. Co prawda zawsze problemy niby leżą w nas, ale jakos ostatnio nie za bardzo w to wierzę. Ludzie potrafią być tak beznadziejni...
-
Chyba sama nie dam rady....chyba lekarz czeka.
-
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
Neśka odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Ja to akurat czuję, że ja to nie ja:) -
Dziś zderzyłam się z framugą od drzwi i ze stołem, wylewając to, co na nim się znajdowało:):):) Maskalina... gorzej, gdy kompletnie nic nie cieszy na tyle, by się podnieść tak na maksa:) Osobiście czuję takie rozdrarcie i niemożność, bo nawet jakbym chciała, to mój organizm chce inaczej. Chyba za radami Radisona z innego posta skupię się tylko na sporcie i przebywaniu na świeżym powietrzu.... :) TYlko problemem jest to, że w zeszłym roku, namiętnie chodząc na aerobik mdlałam...
-
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
Neśka odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Ja też sądze, że to przez to, że ma może w naszym życiu rzeczy aż tak ważnych dla nas samych, by zabierały nam czas, który my trawimy na myślenie o tym co nam jest. Ja zauważyłam, że TO pojawiło się odkąd zwątpiłam w sens własnego świata. I tak borykam się właśnie z pustką, która uruchamia szereg innych dziwacznych reakcji. Jak już coś robię, to to, co muszę, gdy natomiast chcę robić, to co robiłam dawniej, w co wierzyłam, pojawia się psychiczna blokada, że to przeciez nie ma sensu.. A potem chaos myśli, bezsilnosć i kaplica. Wszytsko zależy od psychiki, od nastawienia. Tak mi się wydaje. -
Pysiu.... przede wszytskim pamiętaj, że to z mężczyznami trzeba twardo postępować, gdy nas tak traktują.. :) Może masz rację, że go to przerosło, bo jak sobie pomyślę o tym, że to ja kiedyś musiałam "znosić" kogoś, kto był taki, jak ja teraz (a byłam można powiedzieć zdrowa) to rozumiem, że to przytłacza. Mimo wszystko doradzałabym próbę stawania na własne nogi. I tak jak doradzają tutaj - poznawanie ludzi chociażby na forum, bo może okazać się, że ktoś jest z Twojego miasta. Poza tym tu jest bardzo silna grupa wsparcia i w niejednym pomożemy i doradzimy:) Napisałaś, że znajomi się na Ciebie pogniewali, że ich nie odwiedzasz... Mimo wewnętrznych oporów zrób to! Przeproś ich i spotykaj się z nimi! Jeśli naprawdę są fajnymi ludżmi, to wybaczą.... No i oczywiście nie pozwól się poniżać chłopakowi. To, że jesteś chora, nie znaczy, że ma prawo Cię tak traktować, bo jesteś gorsza. Oj nie. Jesteś kochającą świat, ładną dziewczyną, która zasługuje na szacunek i domagaj się go! Tym bardziej, że z postu wynika, że swojego chłopaka szanujesz... Tyle na początek. No i witamy na forum:):):)
-
Ina badania krwi już zrobiłam i one wyszły idealne.... i dlatego każdy lekarz rodzinny patrzy na mnie, jak na osobę całkowicie zdrową... Maskalina najgorsze jest to, że raz myślę, że koniecznie trzeba do lekarza, bo zwariuję, innym razem - że sama dam radę. Częstotliwość tych zmian równa jest moim zmianom nastroju, czyli średnio co pół godziny....
-
Zrobiło mi się cieplutko na duchu, gdy czytałam tego posta... Cieszę się, że Ci się udało dostrzec właśnie te chwile... Życzę powodzenia i szczęścia! Podrawiam!
-
Ja czekam aż przejdzie od roku i nic...niestety. Cholerstwo jedno!
-
Nie wiem już, co mam z tym zrobić... Postanowiłam walczyć, a jednak tak trudno zapanować mi nad codziennym osłabieniem. Wstaje z łóżka - chwieję się, kręci mi się w głowie, jestem taka słaba, jakbym w ogóle nie spała... Potem już jestem do niczego - nie mam nawet siły, by wlec za sobą nogi, wszystko mnie boli... O głowie, braku koncentracji nie wspomnę, bo to oczywiste.. Mam problemy z plecami i karkiem - tak jakby coś mi z tyłu naciskało... Stwierdziłam, że nie będę się faszerować lekami, bo nie chcę i nawet za bardzo nie stać mnie na to. Jak sobie z tym poradzić? Co może pomóc? Od zawsze staram się wcinać magnez, jakieś witamy, piję duzo ziołowych herbat... Nawet kawa nie jest w stanie postawić mnie na nogi - po niej wręcz bym jeszcze bardziej spała.. Jak sobie pomóc? Czy ma ktoś jakieś sposoby na tą słabość?
-
hehe:) po jednych widać, po innych nie:) ja zawsze robię się czerowna na szyi i dekolcie (masakrycznie czerwona), dłońmi mi rzuca, zaczynam sie jąkać i, gdy ktoś pyta co jestem taka zburaczona .... zawsze mówię, że mi za gorąco!!! w domu jem i śpię na zmianę, we wszytsko kopie i niech mnie tylko ktoś denerwuje jeszcze bardziej....
-
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
Neśka odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Mam podobnie jak Ty:) Mam huśtawki nastrojów i wtedy np. nie ponaje siebie i swojego chwilowego optymizmu. Ale więcej mam "dołów" i tych wrednych myśli o skończeniu z tym wszystkim:) Ale staram się powtarzać sobie, że tam wcale "to" nie musi się skończyć, że to nie zakończy cierpienia, że będzie jeszcze gorzej... Bo to co się z nami dzieje to problem raczej duszy, a ona jest nieśmiertelna;) (tak myślę). Ta myśl może albo dobić albo dać siłę do kolejnej próby walki... Ale niestety kwestia unicestwienia siebie powraca jak bumerang. Dlatego głowa do góry, śledź forum, rozmawiaj z ludźmi tutaj, bo nie możemy się poddać! Popatrz ilu nas jest, nie jesteśmy same!!! Ja myślałam jeszcze niedawno, że jestem jedynym wybrykiem natury, a okazało się, że nie tylko ja tak mam... Jakbyś chciała pogadać, pisz na priv:):):) -
Strach przed stratą miłości/odrzuceniem
Neśka odpowiedział(a) na Ina temat w Problemy w związkach i w rodzinie
dziękuje i wzajemnie oczywiście Meskalinko;) No i oczywiście życzę tego Inie:) Damy radę, prawda? No, więc pora brać się do dzieła:):):) -
Strach przed stratą miłości/odrzuceniem
Neśka odpowiedział(a) na Ina temat w Problemy w związkach i w rodzinie
no właśnie:) ja czuję, że trochę zrobiłam to po raz czwarty:) -
Strach przed stratą miłości/odrzuceniem
Neśka odpowiedział(a) na Ina temat w Problemy w związkach i w rodzinie
A ja także doradzam zajęcie się czymś. Bardzo boimy się odrzucenia, gdy osoba z którą jesteśmy jest albo Ta jedyną z jaką mamy styczność, albo gdy jesteśmy od niej jakoś uzależnione. Zauważyłam to teraz, gdy jestem w nowym związku i mój chłopak ma "swoje" życie, a mi pozostało "nic" po poprzednim. Przeanalizowałam to sobie, wszytskie poprzednie 3 związki i doszłam do wniosku, że gdy miałam co robić w życiu, miałam jakieś własne wartości, cele i priorytety znałam swoją wartość i wiedziałam, że cokolwiek by się nie stało zawsze zasługuję na coś lepszego. Ja staram się znaleźć swoje miejsce, choć z ta depresją i nerwicą jest cholernie trudno, ale wiem, że tylko to jest w stanie mnie uratować. Nie żaden mężczyzna, nie ktoś inny, tylko ja sama. Fajnie jest polegać na innych ludziach, ale prawde mówiąc to moje życie i nauczyło mnie ono jednego - nie warto uzależniać się od innych, tym bardziej od mężczyzn z którymi się jest, bo to niszczy... To taka nutka feminizmu Pozdrawiam. -
No ja tam jestem już "ścia" nie naście hehe:) Irenko zgadam się z Tobą, że ludzie to ludzie, każdy jest inny i że to nie przeszkadza mieć jakiś znajomych.... Pisałaś, że Twoje dzieci nie mają z tym problemów, choć przeprowadziły się z miasta na wieś...i wyglądają i zachowują sie inaczej. Może jestem w błędzie, ale wydaje mi się, że zawsze na wsiach ludzie z wiasta byli postrzebani jako Ci lepsi i większość dzieciaków garnęła do nich..Mogę się mylić:) No, ale to o czym Ty piszesz moim zdaniem nijak ma się do tego, o co nam chodzi. Bo co innego jest być człowiekiem mieszczącym się w normie (Boże, jak to brzmi), a co innego całkowita indywidualnością w swoim gronie. A dla mnie osobiście to nie kwestia wyglądu, sposobu ubierania się, a zainteresowań, poglądów i podejścia do życia. Czasami tylko, gdy ma się dość, to chce się to zamaskować poprzez ubiór i wygląd, bo dzisiaj znaczna część młodzieży przez to postrzega drugą osobę. Tu chodzi nie tylko o to, o czym Ty piszesz... Aczkolwiek dużo zależy tez od tego, jakich ludzi się spotyka:)
-
galopująca dwudziecha (ale to leci.....)
-
A ja sobie słowa "ideał" nie znoszę.... Kochałam się w błękitnookoich blondynach, jestem z ciemnym, czarnookim brunetem. Nie lubie mięśniaków, ale raczej szczupłych, lecz wysportowanych:) Wbrew wszelkim naukowym wywodom nie zwracam uwagi na wygląd nawet, gdy kogoś mijam na ulicy nie spojrzałabym na "niby" przystojniaka. Atrakcyjny dla mnie jest ten, od którego powieje czymś niesamowitym;) , czymś czego nie widać. Ale tak czy tak pociągają mnie faceci z pasją, indywidualiści, nieprzeciętniacy (czytaj-napewno nie tacy, dla którcy piwo, piłka nożna i kobiety - to koniec ich zainteresowań). Lubie mężczyzn wrażliwych i dobrodusznych (naprawdę!!!), ale i zdecydowanych, gdy trzeba. Poza tym ambitnych i upartych. Taki jest właśnie mój mężczyzna:)
-
Jestem jak najbardziej za:)
-
Moje włoski biedne..... Jak byłam "młoda" miałam długie, lekko kręcone włosy. Z czasem je skracałam, skracałam, ale raczej zawsze były długie/ półdługie. Raz zachciało mi się obciąć tak jak siostra i wyszłam na głowie...z paziem!!! Płakanie, kompleksy, walenie głową w ścianę i ....zapuszczanie. Poszłam do fryzjera, by podciął końcówki i zrobił mi .......znów pazia!!! Moja załamka trwała z 3 lata. Teraz nie dam fryzjerowi obciąć nawet kilku cm - mama podcina mi końcówki w domu:) Zmian się boję. A włosy im dłuże, tym bardziej zniszczone, bo przez te moje problemy i stres, złe odżywianie itd. itp jak można mieć ładne włosy???? Ale nie obetnę! Oj nie! Zresztą zaraz są takie same - czy długie, czy krótkie:) A czesać je muszę co chwilę, bo tylko "rozczesane" jakoś wyglądają i to na 10 minut przy bezwietrznej pogodzie
-
U mnie syf na maksa..... pewnie położe się między wszytskim i zasnę - na tym skończe ten piękny, jesienny dzionek.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 3 z 7