-
Postów
160 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Neśka
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 7
-
nie wiem dlaczego, ale w wyszukiwrce gg pisze, że nie ma użytkownika o takim numerze:)
-
Mój pierwszy poważny partner, z którym byłam 3 lata zdradzał mnie, jednak dowiedziałam się o tym juz po rozpadzie naszego związku. Nie było to ak tragiczne, bo ja odeszłam z innego powodu, nie wiedząc o zdradach, a prawda o jego postępowaniu wyszła na jaw, gdy zaczął prosic mnie bym wróciła. Nie chciałam z nim być, ale coś zabolało, jakieś takie upokorzenie, obniżenie poczucia własnej wartości. Wszystko odbiło się po drugim moim związku i teraz - w trzecim, gdy o wszytsko obwiniam siebie - bo jestem za brzydka, za gruba, za głupia, gorsza, nic nie warta. Obecny chłopak nie zdradza mnie, wiem, że jest wyjątkowym człowiekiem, a jednak żyję w cigłym strachu. Najgorsze sa koszmary senne, w których on mnie zdradza. Ostatni miał miejsce tej nocy. To jest chore, strasznie chore! Nie mogę z tym żyć! PRzez te sny czuję czasem nienawiść. To tak, jakbym przeżywała to naprawdę! Budzę sie z krzykiem, boli mnie serce, trzepię sie ze strachu. Moje życie to ciągła obawa o to, że ktoś mnie skrzywdzi. Niczego tak się nie boję, jak zdrady. Coś ze mną jest nie tak:(
-
witaj...oczywiście, że tutaj możesz mówić o tym, co czujesz i zapewne wiele osób Ci doadzi co robić... Ja jak zawsze chyba podaje swój przykład, bo w kwestii miłosnej już tyle przeżyłam, że nic mnie nie zdziwi:) Dam Ci jedna radę - nie myśl o tym, co było, przynajmniej sie staraj. Tkwiłam w czyms podobnym i pewnego dnia nagle nie wiem, jak to się sstało, ale powiedziałam dość. I nie było odwrotu... cierpiałam, cierpię, ale nie chcę tak żyć. Znalazłam miłość, ale boli to, że przezn poprzedni związek jestem nikim i nie mogę dać drugiej osobie tego, co bym chciała. Nie wierzyłam, że się zakocham ponownie, a jednak okazało się, że zakochałam się....pierwszy raz! I każdego dnia walczę, bo to jest walka...o moje zycie! Nieraz chcę z tym skończyć. Chodziliśmy razem do jednej klasy, zawsze mi mówią o jego "nowych", choc tego nie chcę. Chcę zapomniec o pewnych uczuciach, chcę uwierzyć w miłość, potrafić zaufać. To ciężkie, ale musi się kiedyś udać. I Tobie tez się uda!!!! Może to mało wiarygodne, ale czas jest niekiedy najlepszym lekarstwem! Pozdrawiam.
-
Wiecie co? Tak sobie myślę, że moja nerwica i depresja wynikła poniekąd własnie z sytuacji rodzinnej. Mój najstarszy brat jest ode mnie straszy o 18 lat . Ja byłam piąta, mam jeszcze siostrę młodsza o 2 lata i chyba tylko z nia miałam jakikolwiek kontakt. Ale pojawia się sprawa inna... strasza siostra bowiem jest autorytetem naszej rodziny, ja byłam wiecznie do niej porównywana, nawet w szkole mówiono do mnie jej imieniem... to była okropność! Ja chciałam być sobą i jak udało mi się odnaleźć swój świat zaczęto patrzeć na mnie jak na odludka, a gdy on się zawalił rok temu wszystko straciło sens.. Żyję z tym piętnem, który gdzieś tam w oddali pojawia się, gdy próbuje wykonać jakis"swój" krok...
-
Ja miałam już to po raz pierwszy mając powiedzmy 5 lat. Dobrze to pamiętam... Ale nie zgodzę się z tym, że nie jestem w stanie powiedzieć, co przydarzy się za chwilę... Wiem, ale to się niestety nie wydarza. To tak, jakby w momencie uświadomienia sobie, że to już było znika dalsza kolejność powtarzanych wydarzeń.... Zawsze zastanawiałam się, kiedy mi się to śniło. Tak, bo wydaje mi się, że to są moje sny... może to dziwne, ale tak jest..... A że każdego dnia tracę pamięć to nie jestem sobie w stanie przypomnieć, kiedy mi się coś "przyśniło". Czasem wydaje mi się, że nawet m mówiłam komuś, że coś mi się śniło, potem to się wydarza... Oczywiście to nie sa żadne jasnowidzenia, bo jedno nie ma nic wspólnego z drugim, dopóki nie wydarzy się coś, co niby kiedyś było.\ Ja chyba wariatką jestem....
-
Z tą pamięcią to u mnie normalne. I nie chodzi tylko o to, o czym myślałam przed chwilą, ale czuję, że wymazuje sie z mojej pamięci przeszłość. Poza tym nie jestem w staie zapamiętać sobie imon i nazwisk, choć po poznaniu jakiejś osoby 10 razy sobie w myślach powtórze i nawet jeśli pamiętam jakiś czas, to na przykład po tygodniu zapominam. Tak było na przykład z koleżanką, z którą chodziłam do przedszkola, szkoły - znam ją z imienia i nazwiska 10 lat. I przez ostatni rok nie pamiętałam jak ma na imię i skąd ją znam. Głupio na mnie patrzyła, gdy mówiłam jej przez "Pani" w sklepie.... okropieństwo! Xanax na mnie nie działa, lecytyny nie przełknę, bo się duszę, przy połykaniu tak wielgaśnych tabletek, a wszystko w płynie ma posmak lekko alkoholowy (wiem o tym, więc go czuję), a p łyku spirytusu mam godzinne drgawki. Ze mnie to dopiero dziwak!
-
Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''
Neśka odpowiedział(a) na anita27 temat w Depresja i CHAD
witaj... :) Ja juz dawno zauważyłam ,że składam się z dwóch róznych części, nienawidzących i nieakceptujących sie nawzajem. Walczyłam z tym, dopóki nie uświadomiłam sobie, jak bardzo to jest beznadziejne.... Po prostu podobnie jak Ty mimo, że mam jakieś cel to...nie chce mi się żyć? Zyć i nie żyć jednocześnie. Jedna część chce żyć, ale inaczej, druga nie chce, bo nie ma ochoty... Nie znam na to recepty...niestety -
Cieszę się razem z Tobą:):):):) I nawet ostatio zdałam sobie sprawę, że zrozumieć nas potrafi tylko ktoś, kto czuje to samo. Wtedy nie trzeba ukrywać, wstydzić się i usprawiedlwiać, że znowu coś nie wyszło... Dlatego bardzo dobrze, że znalazłaś kogoś, z kim razem wyjdziecie z tego! Jestem tego pewna! Pozdrawiam:)
-
Dysmorfofobia - Negatywny odbiór ciała w lustrzanym odbiciu
Neśka odpowiedział(a) na pitek temat w Pozostałe zaburzenia
Mam podobnie -czuję, że nie widze siebie. Po prostu nie mam kontaku z samą soba. Czuję się, jakby moja dusza nie byłoa w moim ciele, albo moje ciało miało obcą duszę. To okropne. Już dawno robiłam sobie takie "ćwiczenie" i od tej pory straram się unikać dłuższego kontaktu z lustem. -
No własnie - czaasami trzeba się wyżalić, bo to pomaga... Ja mam tak każdego wieczora. Wczoraj gadałam w duchu do księżyca i nie mogłam się doczekać, kiedy zasnę i zakończę to moje cierpienie.... Musimy wierzyć, że będzie dobrze, a tymczasem gadajmy i gadajmy, ale jeszcze więcej strajmy się robić... wszytsko doprowadzi nas do celu i wyzdrowienia, mam nadzieje:) Pozdrawiam wszytskich:) Dużo prezentów życzę!
-
Zrozumienie przez partnera
Neśka odpowiedział(a) na michal33 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Ja na siłę musze tłumaczyć po 100 razy, co mi jest, ale on niewiele z tego rozumie. Dla niego to chyba jakaś bujda, ale przestałam już wymagać zrozumienia. Staram się odbudować swoją godność i nie myśleć o tym, że jestem z kimś, kto może mnie pogrążyć. To boli, ale boli jeszcze bardziej fakt że bezoowocnie prosze o pomoc i że widzę ten wzrok, po którym najchętniej strzeliła sobie w łeb i ochrzaniła Pana Boga za to, że mnie stworzył.... Wiem, że nie mogę liczyć na taką pomoc, jakiej pragnę. Uczę się byc chyba egoistką w tej dziedzinie, bo straram się nie rozczulac nad tym, że znowu to ja jestem ta zła, że krzywdzę go prośbą o pomoc i moimi chorymi tekstami i napadami złości. Jestem samotna w związku pod tym względem. -
Ja podobnie nastawiam się na cąłkowitą zmianę mojego życia... Rzucając studia i toksycznego chłopaka, myślałam, że już nigdy do tego nie powrócę....że wróce do własnego mista i będę robić to, co chce. JEdnym słowem mówiąc, było jeszcze gorzej, a wszytsko ograniczało się do warunku: jeżeli to się stanie, to będzie tamto. G**** prawda. Nic nie wyszło z moich zmian, więc musze zapomnieć o tym, co było i zacząc żyć całkiem inaczej.. Ciężko bowiem ze złym nastawieniem po porażkach, więc lepiej zacząć coś, co ma puste konto i wierzyć, że gdy odzyskamy pewność siebie, to i dawna radość powróci....
-
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
Neśka odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Nie chcę zakładać nowego wątku, więc piszę tutaj...mam nadzieję, że autorka się nie obrazi:) To, co mi się przydarzyło to napewno objaw nerwicy, ale mimo kłucia serca od jakiegoś czasu, to co stało się ze mną wczoraj w nocy przeszło wszytsko, co dotychczas mnie spotkało! . Nie wytłumaczę tego bólu!!!! Trwało to około 3,5 godziny od 21. Co dziwne, miałam udany dzień, pojechałam do szkoły, kompletnie się nie denerwowałam. Chciałam się pouczyć, usiadłam sobie na łóżku i zaczęło sie. Najpierw dziwne pokłuwanie w mostku, coś podobnego, jak ma się chore płuca. Zaczęło narastać. Serce bolało jak diabli i dwie ręce miałam odrętwiałe, dłonie trzęsły mi się makabrycznie. Nie mogłam leżeć, bo bolało mnie bardziej, zasnąć nie mogłam, choć tak bardzo pragnęłam... Melisa i środki uspokające nie pomogły. Nie było strachu przed śmiercią, choć nawet sobie pomyślałam, że dobrze by było, żeby tylko przestało boleć. Zaczęły mnie boleć na dodatek zęby i cała tchawica!! Pytanie moje...co to było do jasnej cholery!!!! To przeszłło wszelakie mdlenia, zawroty głowy, drgwki, walenie serca... To bół straszny ból! Tak jakby na żywc ktoś wyrywał mi serce z wszytskim dookoła! Zasnęłam po kilkugodzinnej męczarni, bo nafaszerwoałam się środkami przeciwbólowymi. -
Zuzka też mi się tak wydaje.... że najważniejsza w życiu jest ta druga osoba, to jaka ona jest. Bo nie oszukujmy się, że ważne żeby obok nas był ktokolwiek - ważne, żeby dzięki niemu nasze życie było bardziej kolorowe. Powiem Ci szczerze, że ja już od kilku lat nastawiałam się tak na żyie, by "iść własną drogą" w dorosłości. Poszlam na odpowiednie studia, po których liczyłam na konkretny zawód, wiedziałam, że muszę zacząć sobie cos doroabiać, bo w rodzinie u mnie cienko z pieniędzmi. Przyszedł moment kiedy potrzebowałam wsparcia hcłopka, rodziny - oni odwrócili się ode mnie, bo potrzebowałam go pierwszy raz. Osattanio wyznałam prawdę o mojej przeszłości mojemu teraźniejszemu chłopakowi, powiedziałam też, na co liczę w związku, który ma przetrwać. On nigdy nie ma mi nic do powiedzenia, woli milczeć, nawet, gdy go o co coś pytam, nie ma zdania. Też miał ciężkie życie, ale mu się poszczęściło dopiero rok temu, bo przypadkiem znalazł dobra pracę, poszedł na drugie studia. On jest już dorosły, powinien miec już rodzinę tak naprawdę. W życiu nie można chyba mieć wszytskiego. Cieszę się, że niektórzy są szczęśliwi, chciałabym choć raz poczuć, że to moje życie też jest choć trochę warte.
-
Taaaa, jesteśmy aż zanadto magiczni. Nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie hipnotyczne wpatrywanie się w gwiazdy jest normą a rozczulanie się to już maskara. Nie tylko nad innymi, ale nad sobą także. Problem w tym, że innym potrafiłoby się pomóc, a sobie nie, bo własne argumenty do nas nie trafiają. A beksa ze mnie straszna, wzrusza mnie muzyka i obrazy, czasami nie wiem dlaczego.
-
Mi się wydaje pokahontaz, że choć Lusi ma rację to jest jedna rzecz, która nas dzieli. Mam 20 lat i starsze rodzeństwo, chłopaka, znajomych... Dzieli nas coć co zwie się różnić pokoleniową. Dziś żyje się trochę szybciej, "nasz" świat jest pełen schematów, którch nieraz nie chcemy. Wydaje mi się, że tak jest z dorosłością. Dziś mając 20 lat i np. nie robiąc nic jest się człowiekiem trochę gorszej kategorii. NAjlepiej studiować i pracować jednocześnie, by dokładnie po studiach założyć rodzinę. Wystarczy popatrzyć na to, że szukając porządnej pracy, często od 20-latków wymaga się kilkuletniego doświadczenia! To świat się zmienia! Dorosłość to podobno przeskoczenia dołka z wymówkami i stanie się całkowicie odpowiedzialnym człowiekiem. Ja narazie walczę z ieodpowiedzialnością, bo moj pęd do dorosłości się zatrzymał, gdy rzuciłam studia przez deprechę, od roku nie wychodzę z domu i ciągle słyszę, że wzięłabym się w końcu do roboty. A ja na studia chcę w przyszłym roku, chcę się jeszcze młodością cieszyć, ale muszę na to sama np. zarobić, bo "jestem dorosła". Świat zabiera nam dzieciństwo! Zabiera naiwne spojrzenie, nieraz marzenia! Niew ątpie, że są ludzie, których nie ruszysz niczym i twardo stoją po stronie własnego "ja", jak Lusi. Ale teraz każdego dnia jest coraz gorzej i obawiam się, że ludzi, którym brzydnie szybka dorosłość jest coraz więcej... Pozdrawiam serdecznie:)
-
hehe....mój też i "fucy" na mnie, ale coż....
-
Cieszę się, że Ci się udało. Podobno tak jest, że miłosć czyni cuda...potrafi też czynić spustoszenie. Ja nauczyłam się nie uzależniać swojego szczęścia od chłopaka, bo kilka razy w życiu przejechałam się na tym i potem było gorzej. To dopiero pesymizm! Ale Tobie życzę powodzenia!!!! Dobrze, że miłość istnieje, bo czasem myślę, że to tylko sfera bajek;)
-
"Wkręcanie się" czyli nie wszyscy maja depresję
Neśka odpowiedział(a) na nieuzasadniony temat w Depresja i CHAD
Wszyscy macie rację.... Dziś pojęcie depresja to raczej uogólnienie chwilowego dołka psychicznego, a nie choroby.... Sama widzę, mówiąc, że jestem chora, jak reaguje na mnie mój chłopak... bo dla niego to mały kryzys który minie, który każdy kiedyś ma. No i faktem jest, że ludzie mają skłonnosć do hipochondrii...szkoda, że wśród tego całego zamieszania nikt nie widzi prawdy... -
Dziękuję bardzo... :* Ja mam królika, więc chyba przeniosę go do pokoju i będę sobie do niego paplać ile wlezie...
-
Wiecie co Wam powiem? Hobby w życiu to ja mam aż za dużo. Wbrew pozorom to ja miałabym co robić, gdybym tylko miała siłę. Ciągle zmieniam coś we własnym pokoju,ale to nic nie daje. Tak, jakby nie chiało mi się oddychać, a jednocześnie czuję wielką potrzebę życia. Wczoraj nie mogłam zasnąć - rzedko mi się to zdarza, bo głównie cały czas śpię. Miałam przy boku swojego ukochanego, który wtulał się we mnie, słyszałam chrapanie własnego taty z pokoju obok (ostatnio jest dosyć powaznie chory) i pomyślałam...że mogę ich przecież stracić. Że życie nas zaskakuje i choć czasem nie rusza mną wiele rzeczy, to przecież chciałąbym być jeszcze szczęśliwa.... Tak strasznie się w nocy bałam...walenie serca itd. W duchu dziękowałam Bogu za to, że mam ręce i nogi, rodziców, mężczyznę, który mnie kocha. Chociaż nieraz sprawiamy sobie przykrość, to tej nocy byłam taka wdzięczna za to wszystko.... Zobaczymy, co będzie dzisiaj.... Pozdrawiam Was kochani...:*
-
Dziękuję śliczni8e za wsparcie.... :* Z tym lękiem jest najgorzej, bo jeśli dam mu upust, to źle mi z tym, jeśli nie to rozywa mnie od środka. Tak jakby nigdy nie było dobrego wyjścia.... Za Ciebie tez trzymam kciuki...
-
Dziś doszło do mnie, jak bardzo TO się pogłębia. Zawsze nie mogłam wstać z łóżka, bo coś mnie w nim trzymało - to poczucie beznadziei, które każdy z forum zna... Ostatnio jest inaczej...śpię i wstając wywracam się. Zawroty głowy, jak nigdy wcześniej - jak po ciężkiej poijawie. Trzęsące się ręce, totalna słabość. Psychika przerzuciła wszystko na ciało. Ostatnio nawet wymioty, gorączka i całkowita niezdolność fizyczna do czegokolwiek. DOŚĆ MAM TEGO! Tyle razy próbowałam, ale muszę jeszcze raz! Nie wiem jak, ale muszę. Moje pomysły na życie dawno się przedawniły, ale nie mogę tak żyć. Nie daję rady. Podejmuje to cholerne wyzwanie raz jeszcze. Dobrze, że wiem, że nie jestem sama... Trzymajcie za mnie kciuki, błagam!!!!
-
A ja tu będę rekordzistką i powiem, że mam 5 rodzeństwa... Nerwica, depresja itd. nie zależy od tego, czy jest sie jedynakiem, a od indywidualnych predyspozycji tj. wrażliwości. Mimo licznej rodziny, czuję się samotna i nie mam oparcia w nikim, bo każdy żyje swoim życiem. Mimo więzi z sobą jesteśmy sobie obcy.
-
Maiev u mnie sytuacja wygląda podobonie i przez to jestem taka samotna.... Stałam się zazdrosna, bo czuję, że niewiele jestem warta, że ja nie potrafiłabym wzbudzić w kimś zazdrości, że jestem takim nikim, że nawet nie ma być o co zazdrosnym. Zachowuje się, jak zazdrośnia dlatego, że boli mnie to, że jestem właśnie takim niczym. To tak cholernie głupie.... Wszelkie sceny, jakie robię doprowadzają mnie po fakcie do palpitacji serca, czuję się jeszcze głupsza. Potem nikt nie rozumie moich trzęsących się rąk i nawet mój facet sp[ytał mnie dzisiaj:"co Ci się tak ręcę trzepią przy obieraniu tych ziemniaków"? Nie potrafię sobie poradzić z tym okorpmnym uczuciem, który wraz z wieloma innymi zabuja mnie każdego dnia, az zatlucze na amen.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 7