Skocz do zawartości
Nerwica.com

Martuchao

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Martuchao

  1. Martuchao

    nerwica mija!

    Popieram.Nie bierzcie tabletek.To najwieksza glupota i w dodatku uzaleznia.jestesmy mlodzi- a gdzie mysli o przyszlosci moze o jakichs dzieciach Lepsze i zdrowsze jest np bieganie-oczyszcza mysli i poprawia kondycje
  2. Martuchao

    Witam

    Nie przejmuj sie! Osobiscie odradzam wizyty u psychiatry.Ja bylam takze-po 15-stu minutach stwierdzil ze mam depresje lekowa i przypisal psychotropy.naszczescie nie zaczelam ich brac-terapia miala trwac pol roku a na takim czasie nigdy sie nie konczy-organizm sie uzaleznia.Polecam za to rozmowy z psychologiem.Jesli masz bliska osobe wyplacz sie kiedy tylko masz ochote i powiedz co xie dreczy.czasem pomaga.Ja troszke tez biegalam i jezdzilam na rowerze-zeby zajac sie czyms.Trzyma kciuki z nas wszystkich.Pozdrawiam
  3. Wydaje mi sie ze w wiekszosci przypadkow rozpoczyna sie od jakiegos kryzysu lub sytuacji rodzinnej.zdana bylam na siebie bo rodzice nocami pracoali a ja musialam zajac sie mlodszym rodzenstwem. Czesto w nocy krzyczalam, ale psycholog twierdzi ze to bardziej spowdowane bylo strachem niz jest to teraz odzwierciedleniem tego co sie ze mna dzieje. W domu jak to w domu zdazaly sie klutnie, ojciec czasem potrafil(jak wypil)udezyc mame a my nie mielismy nigdy nic do powiedzenia. i tak wszystko "gniezdzilam" w sobie. Pozniej ich stosunki sie poprawily. Zblizala sie matura-Ja mialam wyniesc sie po niej do warszawy-tam zaczac studia i zamieszkac z chlopakiem z ktorym bylam 2,5roku-niestety on zrobil mi numer. I tak zostralam na lodzie. Przed matura bez perspektywy na przyszle miesiace a wlasciwie na zycie. Minely juz trzy lata.Studiuje w Szczecinie. Dopiero niedawno uswiadomilam sie ze przyczyna moich atakow a wlasciwie zarodkiem tego wszystkiego jest ta utracona milosc. Dodatkowo to ze musialam sie zmagac z nowym otoczeniem(choc nie nalee do niesmialych).I stalo sie. Ostatnia sesje musialam przeniesc na wrzesien-niestety organizm nie wytrzymal.Lezalam w lozku,objawy typowo zawalowe.bol w klatce w plecach, dusznosci, slabosci, walenie serca. Zaczelam bac sie spac, plakalam z bezsilnosci,w wakacje wszystko nieco ustalo(widocznie mniej napedzajacych ta machine stresow).Teraz jednak znow wraca.Bylam wczeniej u psychiatry, ktory przypisaql mi leki-nie bralam ich gdyzterapia miala trwac pol roku-a wydaje mi sie bezsensowne trucie wlasnego rganizmu.W wakacje zaczelam biegac jezdzic na rowerze-wszystko zeby nie myslec i zeby nie zostawac sama-bo wtedy sie balam.Do tej poruy boje suie ze moge miec zawal ze moge umrzec>Ale mam dobiero 21 lat-to raczej nie ozliwe.Tym bardziej ze kardiolog powiedzial ze serce jest zdrowe. Bardzo wiele pomogl mi obecny chlopak-byl ze mna w trudnych dla mnie hwilach!Dniem i noca(gdy rodzice wyjechali za granice) mimo to dalej to powraca. Probuje wmawiac sobie wiele rzeczy-np jestem zdrowa, silna nic mi nie bedzie , dam rade.Ciekawe czy pomoze.Siadalam na forum bo caly dzien sie zle czulam. a teraz prosze-zajelam swoj czas i jest lepiej.Rodzina naieraz mowi ze ja to sobie wmawiam-ale przeciez to zadna frajda.OJJJJ. Podaje moj nr gg 9350675, podzielcie sie poradami.Jak sie tego w koncu pozbyc!!!
×