Skocz do zawartości
Nerwica.com

Eve

Użytkownik
  • Postów

    171
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Eve

  1. a dziś znowu było do dupy na ćwiczeniach! znowu to samo! znowu znowu znowu! co zacznę ćwiczyc, to opadam z sił, mięśnie bolą, że mało się nie rozerwą, głowa boli, sucho w ustach, oblewam się zimnym potem.. a ja kocham taniec i nie mogę tańczyc!
  2. w sumie trudno powiedzieć, co u mnie jest powodem. dziś przy ćwiczeniu myślałam, że zdechnę, tak mnie wszystko bolało, czułam się po prosty wykończona, ale nie zmęczona mięśniowo, tylko bezsilna i wymęczona.. a teraz, chociaż zmęczona 'mięśniowo' (chodziłam dziś dużo), nie mam już tego uczucia, mam powera. trudno powiedziec, co jest powodem. wiem, że wczoraj nie wypiłam mojego magnezu i multiwitaminy, a dziś tak. naprawdę dziwne. nie chcę tego! a nikt nie potrafi mi pomóc..
  3. ja dziś jestem zdołowana moim życiem i sobą samą, bo jak ktoś nas zdradzi, to nie jest tak nieprzyjemne, gdy zdradzamy sami siebie, i to codziennie...
  4. Eve

    zdrowy egoizm

    jak dla mnie zdrowy egoizm to życie w zgodzie ze sobą, szacunek do siebie, taka jakby pełnia. zły egoizm wynika z pustki
  5. małgorzata77, miałam badany cukier. ech. ja już nic nie wiem. wolałabym chyba, żeby to było coś w ukł nerwowym - ale niegroznego i uleczalnego (i przy okazji skończyłaby się moja nadwrażliwośc emocjonalna), niż męczyc sie z tym na terapii
  6. Badziak, pewnie, heh, wobec moich dolegliwości robię wszystko, co się da. może nie jem samych warzyw i owoców, ale nie jem fast foodów, do tego codziennie witaminki. ale to jest jeszcze dziwne, bo piję dużo, a megaczęsto chce mi się pic
  7. byłam już u tylu lekarzy... ale np. u neurologa nie. ale u mnie jest taki problem, że mieszkam z rodzicami, bo jestem niepełnoletnia i zawsze jest afera, jak chcę iśc do jakiegos lekarza, drą się na mnie i gadają w kółko że mam hipochondrię a nie rozumieją, że ja naprawdę tak się czuję. aha, po wysiłku nie mogę się skoncentrowac. na wf poczułam się zle i facio mówił, żebym wobec tego liczyła punkty, to nie mogłam wywnioskowac, dla której drużyny jest punkt, po prostu nie mogłam myślec... a to była siatkówka, więc byłoby dla mnie oczywiste dla której drużyny jest punkt...
  8. teraz jestem na etapie stwardnienia rozsianego... bo na serio jak tak patrze to od 2 lat mam objawy... chociaż to może pasowac do miliona innych chorób...
  9. pisałam już chyba na forum o tym, ale nie w oddzielnym temacie. otóż, jestem prawie że niezdolna do wysiłku. gdy zacznę cwiczyc, czuję kołatanie serca, nagłą suchosć w ustach, megabóle mięsni, zawroty głowy... owszem, mogę cwiczyć, ale tylko trochę. w porównaniu do moich rówieśników to jest nic. po wejściu na drugie piętro miękną mi nogi podczas gdy wielu ludzi pokonuje ten odcinek biegiem. zaczęło się to 2 lata temu i postępowało. teraz jest już trochę lepiej. czuję się od jakiegoś czasu silna, ale wystarczy chwila wycilku i znowu to samo. a za chwilę znowu mogę chwilkę powiczyć. byłam na wieluuu badaniach, w szpitalach, itp. badania w porządku, tylka astma, ale słaba, w zasadzie nie wiedziałabym o tym, gdyby nie badania. w sumei to naprawdę nic albo prawie nic nie zostało z chorób somatycznych. dodam, że byłam na próbie wysiłkowej rok temu i czułam się strasznie, w głowie mi się kręciło, a wg lekarza, który patrzył na przyrządy, do których byłam podłączona, wszystko było ok, serce nie było zmęczone. więc może to jakiś psychiczny sabotaż?
  10. mi się chce jeść jak się zdenerwuję lub doświadczam przykrych emocji....
  11. małaMI25, może mi łatwo mówić, sama momentami strasznie użalam się od sobą... ale na pewno jak już mówiła chojrakowa, masz dużo pozytywnych cech! a jeśli coś Ci się w sobie nie podoba no to postaraj się to zmienić np. cwicz, jeśli twierdzisz, że ważysz za duzo. co do problemów osobowych to chyba najlepszym rozwiązaniem jest terapia co do scenariusza życia to w dużym stopniu piszemy go sami
  12. czuję się strasznie! czuję sie beznadziejna, głupia, nikomu niepotrzebna.. patrzę na niektóre laski, które znam - śliczne, pewne siebie, mają 'to coś', a ich życie jest pasmem sukcesów - osobistych i nie tylko, i trzęsie mnie - a dlaczego nie ja taka jestem? wiem, wiem, każdy decyduje o swoim życiu, ale czasem to się nie da. jestem beznadziejna, w domu trudno, nienawidzę swojej szkoły, trudno mi się tam z kimkolwiek dogadać... czuję się strasznie... czemu nie mogę byc taka jak ona i miec takiego życia? u nich zawsze razem ekipa, wielkie przyjaźnie, miłości, imprezy, pełnia życia ogólnie, a ja co?
  13. moich też... niestety, nadwrażliwa jestem strasznie a to tylko utrudnia, ja plusów takiej sytuacji nie widzę
  14. Niesia, tak, ja też rozkładam się na kawałeczki, nie potrafię sobie z tym poradzić.. zastanawiam się, czemu ja nie mogę być twarda, czemu nie mogę tego wszystkiego olać w cholerę, a przynajmniej przejąć się tym 100 razy mniej... bo takie coś mnie wykańcza. to są tak wielkie uczucia, że nie potrafię sobie nic wytłumaczyć, racjonalne argumenty nie działają, chciałabym jednynie zniknąć. i tak przez jakiś czas, zależy - czasem samo przejdzie, przestanę się tym przejmowac, albo znajdę rozwiązanie. i znowu okres wyżu. i potem znowu bach! - i żyć się nie chce. swoją drogą, ciekawie to musi wyglądać - załóżmy 2 tygodnie jestem laską skaczącą pod niebiosa, czuję, że mam cały świat u swoich stóp, wszystko jest cudowne, piękne itp, czuję się silna i zdrowa na psychice, a kolejne 2 tygodnie chodzę jak półżywa, bo tak się czymś przejęłam. -- 29 mar 2011, 19:47 -- małaMI25, dokładnie tak! to co ktoś zrobił mi i to co ja zrobiłam komuś - chocby nie wiadomo jakie to pierdoły były lub nawet przypadkowe zdarzenia
  15. a ja polecam 'Uciekinierka z San Benito' - Llorens Chufo. Akcja dzieje się w średniowiecznej Hiszpanii - kocham takie klimaty! A poza tym książki Joanne Harris - to dopiero magia!
  16. no więc tak.. naprawdę duuużo tego było. w sezonie dawniejszym - ptasia grypa. za każdym razem, gdy piję zjednej butelki - sepsa (w końcu przestałam się dzielić i pić od innych, żeby nie bac się potem), SM, borelioza, różne raki... oprócz tego często kłuje mnie w sercu
  17. ech, ja już nie daję rady! nie mam siły przeżywać niewielkiej sytuacji jako tragedii życiowej! z tym że takowa wg mojej głowy dzieje się przeciętnie co 2 tygodnie... teraz znowu mnie trafiło 100 razy mocniej niż na zdrowy rozum przystało(który to moment szczerości ze sobą przydzedł później). dziwne, mijają dni, dzieją się różne rzeczy, przykrości, sprawy, a ja jestem silna i dobrze sobie radzę, a raz na jakiś czas jak mnie nie trafi... najgorsze są momenty budzenia się ze snu rano albo z drzemki - kiedy nagle docierają do mnie te uczucia, a ja nie pamiętam jeszcze, skąd się wzięły...
  18. Guzik, kochana, nie trać nadziei na pewno coś znajdziesz w pobliżu - jak nie tu, to tam. na pewno się ułoży. ja też będę dojeżdżac na swoją w czerwcu. jak tak czytam, to jest żałosć, jak w niektórych miejscach kuleje pomoc 'dla duszy'
  19. 2Proof, Twój post podnosi mnie to na duchu tylko u mnie jest problem finansowy, dojazdowy, itp. udało mi się wycyganić terapię mniej więcej w czerwcu. tylko pozostaje szukanie dobrego i skutecznego psychoterapeuty. chodzisz teraz na jakąś terapię? (mogę napisać na pw?)
  20. nieee, czego jak czego, ale niedowagi to ja nie mam ;D waże 53 kilo przy wzroście 168, nie jestem chuda, tylko szczupła. no i lubię jeśc xD właśnie zdjadłam 6 pierogów. a Ty, rutka, miałaś niedowagę, tak? hmm no cóż, ja mam wyniki wszystkie dobre... tylko astmę mam zdiagnozowaną. eech, ja już nie wiem, co mi jest.. i kurde tłumaczyć ludziom jak krowie na rowie, że chociaż badania są dobre, to ja się ŹLE czuję. -- 21 mar 2011, 19:26 -- no i co się działo (i dzieje jeszcze) koło 18? jestem poddenerwowana, a jak. tradycji stało się zadosc. a ok 12 w szkole myślałam, że zasnę na ławce. i nic sobie nie wciskam (moja rodzina tylko o tym potrafi mówić), bo działo się tak wiele razy
  21. znaczy tak... to trwa tak z 2 lata. razem z nasileniami właśnie tej nadwrażliwości itp. która była zawsze ale od 2 lat jest.. ech. gorzej. może to i dojrzewanie, ale wątpię, bo nie wiem czy w czasie dojrzewania przy byle wysiłku czy stresie serce łomocze jak szalone, bolą mięśnie i wszystko. a wg badań mam siłę.. tzn miałam taką próbę wysiłkową rok temu - chodziłam po bieżni podłączona do elektrod i już nie mogłam, w głowie kręciło mi się niesamowicie, a wg lekarza miałam siłę. była też taka sytuacja rok temu, że po dużym stresie (bardzo dużym, straszne zawroty głowy, kołatanie, słabość przy nim się pojawiały) przez następnych kilka dni czułam takie zmęczenie, że czułam się tak jakby... 'odłączona' od swojego ciała. po cichu liczę, że to są objawy psychosomatyczne - bo kocham taniec (ale nie tańczyłam nigdy tak profesjonalnie), a co zacznę cwiczyc, to po kilku minutach mięśnie odmawiają mi posłuszeństwa. ale wystarczy chwila, a znowu chwilę mogę tańczyć i tak w kółko. a że mam trochę problemów ze sobą, bardzo chciałabym, żeby to było na tle psychiki i się z tego wyleczyć na psychoterapii. co do książek, to czyta czasem psychologiczne, dla mnie nr 1 jest '6 filarów poczucia własnej wartości' N. Brandena. właśnie zostały mi 2 albo 3 tygodnie jego programu dokańczania zdań i dużo mi to dało, polecam.
  22. tak... ja też tego nigdy nie usłyszę, a nawet jeśli jest 'obiecana poprawa', to i tak zaraz będzie to samo. już się nauczyłam tego, już w to nie wierzę. co do mojej matki, ona nigdy mnie nie przeprosi, bo twierdzi, że nie ma za co i że 'wymyślam i za dobrze mam, inni sobie radzą, każdy coś tam ma'... aż mnie k*rwica bierze, jak słyszę takie słowa. nigdy nie umiała mnie przeprosić za nic. i wg niej i mojej babci (tutaj też mnie krew zalewa!) rodzic może obrazić dziecko ('matka to jest matka!!' ), a dziecko nie może się odwdzięczyc pięknym za nadobne, tylko po to, żeby udowodnic rodzicowi, jak to wygląda. i wgl np. na religii takie pierdy słyszę, że to żałość jest
  23. najpierw pojadę do psychoterapeuty i zobaczymy, co on powie, jak co, to może by przetłumaczył niektórym... bo to by było dopiero, jakbym powiedziała w domu, że chcę iśc do psychiatry -.-' (strasznie mnie to wkurza, jak można mieć tam zamknięty umysł?!) psychologa przeżyją, bo na jednej miniterapii już byłam, a raczej na takim ogarnięciu się. ale, rutka, nie wiem czy wiesz lub czy pamiętasz (w moim poprzednim temacie o tym pisałam), dopiero w czerwcu pojadę, bo an razie kiepsko z funduszami. tak, tak, 'weź się w garść' -.-' . jakbym kurde potrafiła, to bym się w garść wzięła, ale tak jak mówisz, takie coś jest tak głęboko w nas, że samemu raczej nie da się rady. często słyszę 'och, jaka ty jesteś wesoła, jaka z ciebie optymistka..' - może i tak, na zewnątrz, ale wewnątrz chce mi się krzyczec i płakać, ale tak to w sobie stłumiłam, że już nawet tego nie czuję za bardzo. czuję się, jakbym nie miała własnego ja. aha, i jeszcze jeden objaw, bardzo dziwny (byłam na dziesiątkach badań i nic nie wykazało). otóż, w określonych porach różnie się czuję. około 12 jestem ospała i kręci mi się w głowie, ok. 18 jestem poddenerwowana, a ok. 12 w nocy jest naprawdę dziwnie, jest takie hiperpoddenerwowanie..
  24. więc tak.. wszyscy mówią, że jestem twarda, ale ja uważam, że nie jestem. taaak, boję się iść do psychiatry nieco, ale nabardziej psychotropów - mam wrażenie, że po tym będę jak warzywo i że to mi nie pomoże, tylko przytłumi objawy.. no i ze mną to jest tak, że zależy jak leży, tzn. że generalnie jest znośnie - jestem przytłumiona, jak we mgle, i z tego powodu nieszczęśliwa, ale żyję. mam swoje sprawy, zainteresowania itp. ale jak coś mnie trafi, jak ktoś mi zrobi przykrośc czy coś sobie wcisnę, to jest okropnie.. a że tak zapytam, rutka, jakie masz/miałaś zaburzenie?
  25. a da się z tego całkiem wyjść? PS. nie chcę psychotropów
×