Skocz do zawartości
Nerwica.com

halenore

Użytkownik
  • Postów

    4 867
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez halenore

  1. Dziś znowu ze strachem spoglądam w przyszłość.Co się ze mną stanie..?Jak ułożyć sobie tzw. życie?Terapia jest świetna.Możesz odkryć,co cię boli.Ja odkryłam,ale ta wiedza jest dla mnie bezużyteczna.Nie jestem w stanie zapomnieć,wyprzeć przeszłości z pamięci.Ona we mnie siedzi i toczy mnie jak rak... Heh.Rozkładanie na części pierwsze?Mam to Może to jest cena,jaką płaci się za intelekt...
  2. Tak.Chyba setaloft przestał być skuteczny.Zresztą chyba nigdy nie działał rewelacyjnie.Po fluoksetynie było naprawdę dobrze i to przez długi czas.Po setalofcie poprawiło się,ale już nie tak zdecydowanie. Co do waszych pytań: lekarz zapisał mi branie na noc.Setaloft też brałam na noc.Oczywiście lekarz proponował mi z efectinem coś nasennego,ale odmówiłam.Nie chcę brać leków nasennych.Spać na prochach,na kompletnym odjeździe...Na to będzie jeszcze czas,gdyby w przyszłościmój stan "spoważniał".Zresztą psychiatra stwierdził,że być może efectin będzie mnie trochę usypiał,bo podobno tak może się na początku dziać.No cóż poczekamy,zobaczymy.Jeżeli rzeczywiście efectin będzie mnie na noc pobudzał,skonsultuję się z lekarzem i pomyślimy o przerzuceniu przyjmowania na rano.
  3. Zawsze można wziąć dziekankę i przeczekać burzę.Studia medyczne-ciężki kawałek chleba,ale z twoim doświadczeniem masz możliwość stać się zaje....ym lekarzem.Też miałam chwile zwątpeinia na studiach,ale dokończyłam,pracę napisałam i obroniłam się.I sama siebie zaskoczyłam,że ja,chora na te świństwa,mogę tak sprawnie rzecz załatwić.3mam kciuki
  4. mm_ A możesz napisać coś więcej? Może na priva jak tu publicznie nie chcesz...
  5. Hej.Ja dopiero zaczynam z efectinem.Wcześniej brałam fluoxetynę,a ostatnio dość długo (ze 3 lata z małymi przerwami) setaloft.Zrobiłam 4-dobową przerwę po setalofcie i wchodzę na efectin.Nigdy nie bałam się brania leków,ale teraz zdaje się na rozum mi już tak siadło,że boję się wszystkiego tj. zespołu serotoninowego i skutków ubocznych.Generalnie staram się tłumaczyć sobie,że do tej pory moje reakcje na leki były bardzo dobre,czyli bez wielkich przebojów.Ale i tak mam stracha... Zastanawia mnie to,co piszecie o ciśnieniu.Że po efectinie skacze i jest w związku z tym nadpobudliwość.A ja cholera mam prikaz brać na noc i zastanawiam się czy nie będę w skutek tego "w nocy dęba stawać".Biorę pod uwagę fakt,że podwyższone ciśnienie może mieć związek nie tyle z efectinem,ile z lękiem,który na początku leczenia jest jeszcze bardzo aktywny.Czy ktoś z Was brał efectin na noc?
  6. Wstałam i mnie muli.Zjadłam trochę,po czym naszły mnie jakieś mdłości.Wieczorem biorę pierwszą dawkę Efectinu,mojego nowego leku.Podobno po nim może być nieprzyjemnie,czyli mdłości i wymioty.Tego boję się najbardziej: wymiotów.Jak zacznę rzygać na bank dostanę ataku paniki.I tak nonstop.Jak nie urok,to sraczka.Za przeproszeniem.I cały czas zastanawiam się czy dam radę wrócić do pracy.Tylko się pociąć... [Dodane po edycji:] Dziuta, NIE JESTEŚ NIEUDACZNIKIEM JESTEŚ WARTOŚCIOWĄ OSOBĄ Nie twoja to wina,że tak jest na rynku pracy.Przytulam cię na odległość.Muszę kogoś przytulić...
  7. Zgadzam się.Poza tym czasem naprawdę lepiej być chorym na ciele,niż na duszy.I wiem to z własnego doświadczenia.Od dzieciństwa mam problemy natury otropedycznej.Był taki czas,że z tego właśnie powodu cierpiałam strasznie.Miałam problemy z chodzeniem,ból,krwawiące rany na stopach plus frustracja przy każdym zakupie obuwia.Z powodu stóp byłam operowana,a po tej operacji nie chodziłam przez blisko 4 miesiące.Ale dużo łatwiej było mi znosić te przeciwności,walczyć o powrót do zdrowia.Z moją nerwicą i depresją to już co innego.Codziennie jest mi tak ciężko z samą sobą,że pocieszenia w rodzaju "inni mają gorzej" chyba niespecjanie poprawiłyby mi nastrój.Zresztą poprawiać sobie nastrój tym,że inni mają gorzej to chyba mało humanistyczne podejście do życia...
  8. Palenie tego shitu z dopalaczy raczej twojego stanu nie poprawi...
  9. Przyszedł poniedziałek i przyszło gówno.Dostałam jakiegoś jakby odruchu wymiotnego,ale nie wymiotowałam.Ciągle mi się odbija i boję się,że będę rzygać.I wtedy dopiero zrobi się wesoło.Autosugestia?!Buhaha! Wczoraj przepracowałam z 6 godzin na tej niby autosugestii,ale ostatecznie nie mogłam wytrzymać,więc urwałam się do psychiatry.Dostałam nowy lek,bo z nienacka naszła mnie depresja Może nowe piguły pomogą.Niemniej jednak to chyba koniec mojej kariery na stażu.Czasem myślę,że może to dobrze.Będę szukać szczęścia gdzie indziej.W sumie i tak nie nadawałam się do tej roboty.Ale przychodzą też myśli,co dalej ku...a Mam fajnych rodziców,ale wiecznie żyć nie będą,więc jakoś się w tym życiu ustawić muszę.Zastanawiam się, ile jeszcze zniosę tych upadków,upokorzeń,podoszenia się z popiołów.I co teraz zrobić ze sobą?Nic już nie wiem.Nic...
  10. Pojutrze poniedziałek i już boję się,co będzie.Boję się tego poniedziałku.Jak niegdyś na etapie szkolnym.Przed poniedziałkiem aż mnie mdliło.Wtedy było łatwiej,jakoś ciągnęłam,dawałam radę.A teraz boję się,że nie dam rady.4 dzień kibluję w domu,bo jestem chora.I nie dość,że 3-dniowa przerwa z powodu choroby,to jeszcze ten poniedziałek.A czeka mnie w pracy intensywny tydzień.Boże!I jak ja to wszystko dźwignę?
  11. Ja cholera nie mam się na kim mścić.Żebym tak mogła zmaterializować obiekt swojej złości.Dobra.Może jednak mogę.Jestem zła na siebie! A ty?
  12. Mam nudności i zawroty głowy,ale to się dzieje od kilku miesięcy,a setaloft biorę dłużej.Zwaliłam te objawy na rzecz zaburzeń nerwicowych,a nie setloftu.Ale nie wiem.Może to i setaloft.W sumie zamierzam pójść do psychiatry i ewentualnie zmienić leki,bo zdaje się,że ten setloft o kant d... rozbić.Kiedyś brałam fluoksetynę i zdecydowanie lepiej się po niej czułam. Co do złości.Dziś jest złość,ale nie jest tak zawsze.Są momenty,gdy jest bardzo źle i wtedy też brakuje sił na jakiekolwiek złoszczenie się. Najgorzej jest teraz,bo zaczęłam pracę.Na studiach czy w szkole zawsze można było odpuścić sobie te kilka dni czy tygodni do momentu,dopóki nie dojdziesz do siebie.Teraz nie jest już tak prosto.W pracy musisz być i już.A jak cię nie ma,to cię nie ma,to cię zwalniają i już.
  13. Witam. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca,więc założyłam ten temat. Długo już żyję z tym choróbskiem,ale to w sumie nieważne.Miałam świetne 1,5 miesiąca.Naprawdę czułam,że rozkwitam.A teraz mam znowu nawrót okropnego nastroju i ciągłych obaw.Nie mam siły.Jest mi ciężko.Kolejny raz dołek.Powinnam teoretycznie przyzwyczaić się do tej sytuacji,ale jakoś nadal nie mogę.I nosi mnie!Czuję,że wzbiera we mnie straszna złość.Chce mi się wyć!Ze złości i z żalu,że mnie to badziewie dotknęło,że moje życie mogłoby wyglądać inaczej,gdyby nie lęki,somatyzacje,nerwice.Podobno trzeba nad sobą pracować,podobno to pomaga.Ja próbowałam i mi nie pomogło... [Dodane po edycji:] Aha.Nie napisałam nic o sobie.Tylko na powitanie taki wybuch emocji.Przepraszam. Mam 27 lat.Leczę się od 7 lat.Diagnoza:zaburzenia lękowe z somatyzacją.W grudniu skończyłam psychoterapię,która trwała prawie 3 latka.Od dłuższego czasu śmigam na setalofcie, a czasem doraźnie na afobamie.Chociaż ostatnio bardzo rzadko.Kilka miesięcy temu po przeczytanieu książki A.Klasen "Mój lęk,mój koszmar" przyjęłam postawę:"pozwólmy,aby lęk przez nas przepłynął".Nawet działa.Przynajmniej nie muszę truć się afobamem,po którym następnego dnia jestem jak skacowana.W zeszłym roku skończyłam studia,a 2,5 miesiąca temu zaczęłam pracować.Początek był koszmarny,potem było lepiej,a teraz znowu jest źle.Zatem życie na sinusoidzie.Czasem to akceptuję,ale z reguły nie.Do takiego stanu doprowadziły mi mnie do spółki dysfunkcyjna rodzina i charakterek perfekcjonistki,zbyt dorosłego dziecka i emocjonalnego nadwrażliwca. To chyba z grubsza tyle.Pozdrawiam.
  14. Cześć. Też byłam kedyś nie do zdarcia.Ciężko żyje się z myślą,że nia masz takiego powera jak kiedyś... Chyba zacznę tu pisać,bo brakuje mi miejsca i ludzi,z którymi mogłabym o przykrym doświadczaniu lęków pogadać.Nie jestem w "grupie poczatkującej",więc wymyślanie sobie nowych dolegliwości mam za sobą.Już na wszystko chorowałam Teraz jestem chyba na etapie złości na to,że irracjonalny lęk istnieje i że przytrafił się właśnie mnie.No może nie jest taki do końca irracjonalny.Kurde miałam świetne 1,5 miesiąca,a teraz znowu klapa.Ciężko żyje się z tymi nawrotami,a ja z ich powodu dostaję szału.Człowiek nie może dłużej pocieszyć się wolnością od lęku i dobrym nastrojem,bo zaraz coś cię walnie...
  15. Jakie jazdy?Zaczęło się od ciągłego poddenerwowania.Kilka razy miałam atak silnego lęku.Nie zawsze muszę brać uspokajacza,bo w niektórych sytuacjach porafię poradzić sobie bez tego.Mam ciągle sensacje żołądkowe i ciśnienie 170/110 przy lekko podwyższonym tętnie.Najpierw miałam duszności w pracy i w domu.Potem doszły straszne bóle pleców i ramion,a teraz na zakończenie okropnie boli mnie głowa,zęby i w zasadzie tak,jakby cała twarz mi dretwiała.Bardzo mało jem,bo mam tak zaciśniety żołądek,że po większej ilości zwyczajnie mnie mdli.Nie doszukuję się żadnych nowych chorób.Hipochondryczne historie już przerabiałam,więc nie ma co latać po lekarzach i sie ośmieszać.Wiem,że to kolejny atak nerwicy.Nie chcę rezygnować ze stażu,a ciężko pracowac w takim stanie...
  16. Witajcie.Jestem tu nowa.Piszę do Was,bo może tu znajdę jakąś poradę.Brałam antydepresanty.Dalej biorę.Zaburzenia lękowe leczę od 7 lat.Przeszłam też prawie 3-letnią psychoterapię.Dużo się o sobie dowiedziałam,ale w moim przypadku to chyba za mało.Z tą wiedzą trzeba umieć coś zrobić,a ja chyba nie potrafię.Ostatnio dostałam się na staż.Miejsce jest bardzo spokojne,ale ja mam non-stop jazdy.Od 1 kwietnia schudłam ze 3 kg z nerwów.Nie mogę jeść,a jak coś zjem to zaraz spotkanie z wc,nie mogę spać,nie mogę normalnie funkcjonować.Nie chcę się poddać,bo mam prawie 27 lat.Trzeba zacząć na siebie zarabiać i jakoś układać sobie życie.Przed studiami pracowałam rok czasu w bardzo ciężkim miejscu,praca stokroć gorsza niż obecna i mimo choroby (bo byłam już wtedy zdiagnozowana) dawałam sobie świetnie radę.A teraz po 5 latach studiów jest bardzo źle.Nie potrafię zrozumieć dlaczego tak się dzieje.W tym czasie przeszłam terapię,więć powinno byc lepiej,a jest gorzej.Nie chcę rezygnować i zamknąć się w czterech ścianach.Zresztą wiem,że jak zrezygnuję to wcale mi lepiej nie będzie.Poza tym obawiam się,że jak teraz zrezygnuję,będę rezygnowac zawsze i nigdy nie podjemę żadnej pracy...
  17. halenore

    Nerwica a praca

    Witajcie.Jestem tu nowa.Piszę do Was,bo może tu znajdę jakąś poradę.Brałam antydepresanty.Dalej biorę.Zaburzenia lękowe leczę od 7 lat.Przeszłam też prawie 3-letnią psychoterapię.Dużo się o sobie dowiedziałam,ale w moim przypadku to chyba za mało.Z tą wiedzą trzeba umieć coś zrobić,a ja chyba nie potrafię.Ostatnio dostałam się na staż.Miejsce jest bardzo spokojne,ale ja mam non-stop jazdy.Od 1 kwietnia schudłam ze 3 kg z nerwów.Nie mogę jeść,a jak coś zjem to zaraz spotkanie z wc,nie mogę spać,nie mogę normalnie funkcjonować.Nie chcę się poddać,bo mam prawie 27 lat.Trzeba zacząć na siebie zarabiać i jakoś układać sobie życie.Przed studiami pracowałam rok czasu w bardzo ciężkim miejscu,praca stokroć gorsza niż obecna i mimo choroby (bo byłam już wtedy zdiagnozowana) dawałam sobie świetnie radę.A teraz po 5 latach studiów jest bardzo źle.Nie potrafię zrozumieć dlaczego tak się dzieje.W tym czasie przeszłam terapię,więć powinno byc lepiej,a jest gorzej.Nie chcę rezygnować i zamknąć się w czterech ścianach.Zresztą wiem,że jak zrezygnuję to wcale mi lepiej nie będzie.Poza tym obawiam się,że jak teraz zrezygnuję,będę rezygnowac zawsze i nigdy nie podjemę żadnej pracy... Może ktoś z Was może mi coś doradzić...Chyba przejdę się do lekarza w celu wymiany leków.
×