Wiola, słabo. Dawno nie widziałam. Pamiętam Robina Williamsa i zawsze doskonałą Glenn Close. Natomiast tego typu filmów, jak i książek nie lubię. Są to nieśpieszne opowieści o zwykłych ludziach, którzy przechodzą różne etapy życiowego wtajemniczenia. Dzieciństwo (czesto z traumą), dorastanie, seksualność i na końcu uduchowienie pt."Znalazłem własną drogę". Pamiętam innym film na podstawie powieści Irvinga "Reguamin tłoczni win", u nas to szło pod 'fantastycznie' przetłumaczonym tytułem "Wbrew regułom". Pamiętam ten film bardzo dobrze, ale głównie dzięki aktorom. Powalił mnie zwłaszcza powracający wtedy do poważnego grania Michael Caine.