Skocz do zawartości
Nerwica.com

coksinelka

Użytkownik
  • Postów

    334
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez coksinelka

  1. coksinelka

    X czy Y?

    slipki figi czy stringi?
  2. coksinelka

    X czy Y?

    laptop mądry/a czy ładny/a?
  3. Aniu, nie płacz. chyba że chcesz to powyjemy razem... dziś mi to pasuje jak ulał, choć właśnie jedzie do mnie przyjaciółka na ratunek. Dobrze mieć kogoś takiego. Choćby jedną osobę. ale jak cos to też jestem do dyspozycji.
  4. jakie to życie posrane. malo kto ma z górki. a jak już ma to i tak w końcu stoczy sie z niej w dół. o co chodzi w tym życiu? czy jesteśmy tu po to, zeby cierpieć i być nieszczęśliwymi? czy ktoś z Was to rozumie??? Aniu, przydałoby mi sie wielkie lanie. może wtedy wyszłyby mi ze łba durne, natrętne mysli
  5. Dean, nie chce żeby o zabrzmiało jak wywody "starej ciotki", ale spójrz prawdzie w oczy: masz dopiero 20 lat. ja w Twoim wieku... (hahaha). ale tak poważnie. fajnie, że dbasz o siebie. na pewno ktoś to zauważy i doceni. i będzie bardziej tego warta, niż ta o której tak rozmyślasz. niestety, niektóre kwestie musimy sobie w kółko powtarzać, żeby w to uwierzyć. może wypróbuj czy na Ciebie działa autosugestia?
  6. ja słowo o poddawaniu sie. wiesz Dean, tez mialam sie nie poddawac, ratowac swoje małżeństwo. nawet mówiłam mężowi, że sie nie poddaje, chcialam mu wybaczyc. ale prawda jest taka, że nikogo do niczego nie zmusisz. fajnie jeśli wiesz na czym stoisz, jeśli ta druga osoba wykłada kawe na ławę. ja bardzo długo żyłam w zawieszeniu: mąż mnie chce czy nie? późiej na chwilę chciał, później znowu nie chciał. a ja ciągle myślalam: to mój mąż, nie poddam sie. i co mi z tego przyszło? jeszcze większa rozpacz, bo okupowanana potężną walką, wysiłkiem i w efekcie poczuciem beznadzieii, że nawet tego nie jestem w stanie zrobić. a teraz nie mogę sie pozbierać . bo tak chciałam a nie wyszło. chyba lepiej dać sobie spokój od razu. bo później boli jeszcze bardziej.
  7. znowu przyszłam pojeczec. jak ja sie beznadziejnie czuje to tylko ja wiem. czuje sie i jestem beznadziejna. jak ktokolwiek moze ze mna wytrzymac? mąż mnie rzucił dla innej?? miał racje! bo jak wytrzymać z taką suką jak ja. czemu nic nie jestem warta? czemu? czemu kuuuuuuuuuurrrrr wwwwwwwwwwaaaaaaaaa
  8. ide sie pogapic w telewizor. zajme czymś mysli. moze mi zmuła minie, a może zmule sie bardziej... eh fajna fotka brokenwing. dobranocny tulas dla Ani:)
  9. ja to już nie wiem z czym wiązać mój stan... nigdy nie zastanawiałam się jak na mnie wpływa księżyc. i może lepiej niech tak zostanie bo jak za dużo wiem to źle na mnie wpływa Dzieki Aniu:)
  10. fajnie, że ci już lepiej Aniu (jak za bardzo sie spoufalam to sorki). ja kurde mam jakis zje bany dzien.i nawet nie wiem czemu. pograzam sie. ryczec mi sie chce bez przerwy. jak patrze na zakochane pary to szlag mnie trafia bo ja juz "leciwa" kobieta z przeszloscia. kto mnie zechce taka? i doluje sie ciagle ze juz wszystko zwiazane z miloscia mnie nie dotyczy. posrane to. sama sie pograzam, nie moge przejsc nad tym do porzadku dziennego... . po co ja w ogole o tym mysle? czy jak mysle to cos sie zmieni? gowno sie zmieni!! tylko sie zdoluje bardziej. jak to kur wa zakonczyc???? jaki chu jowy dzien...
  11. CHOJRAKOWA wczoraj mnie pocieszałaś. byłam ci tak zajebiście wdzięczna: że odpisałaś, wsparłaś, wykazałaś się zdrowym rozsądkiem wobec mojej sytuacji... a dziś czytam Twoje posty i... jestem przerażona jak szybko wpadłaś w dół. co jest z nami, że potrafimy pocieszać innych a nie potrafimy wyleźć ze swego bagna?? tak mi przykro,ze się tak chu jowo czułaś (czujesz??).chociaż Cie w ogóle nie znam. ale widzę, że wy(forumowicze) juz się troche znacie a ja jakby włażę w wasz temat z butami. chciałabym żebyście nie omijali moich postów szerokim łukiem. jesli mozecie to dla mnie zrobic to bede wdzieczna:). tez sie czuje jak ufo... wszedzie
  12. dzięki chojrakowa. rzeczywiście tak jest. on mnie zdradził, a ja ciągle się obwiniam. przecież tyle rzeczy mogłam zrobić lepiej . poza tym moj prawie-były-mąż to taki typ, który zajebiście potrafił wpędzac mnie w poczucie winy. i nawet jak mnie zdradzil to mam wrazenie ze to moja wina a nie jego. sku rwiel. alez jestem na niego wsciekla. jak bym mogla to rzeczywiscie bym mu jaja urwała! niech by kur wa zaczął glową myśleć!!!!!
  13. az się dziwię, że dopiero odkryłam ten temat! w sam raz dla mnie!można się wyjęczeć i nikt nie uzna mnie za dziwoląga (mam nadzieje). czy nie macie wrazenie, ze tak naprawde to tylko my- nerwicowcy- jestesmy w stanie sie zrozumiec? ja w domu juz sie nie żale. udaje że wszystko jest w porzadku. a nic kur wa nie jest w porzadku! jestem tak spięta, że bolą mnie mięśnie, gniecie mnie w klatce, nie moge głęboko oddychać i co chwila mi sie wydaje, że bede miala zawał! zwariować można. a może już zwariowałam??? jestem juz strasznie zmeczona swoim stanem ale nie wydaje mi sie ze w najblizszym czasie cos sie zmieni. problemy mnie sobie "ulubiły". słowo do anwet. wiesz, strasznie mi przykro, że tak sie czujesz. bo doskonale Cie rozumiem. co prawda ja az w takim dole teraz nie jestem (może dzieki faszerowaniu sie prochami), ale moja sytuacja tez jest nie do pozazdroszczenia. pomyslalam nawet sobie ze wolalabym miec Twoje problemy. nie to ze uniżam ich ważność. wcale. tylko na tą chwilę wydaje mi sie ze masz łatwiej niz ja. ale jednoczesnie zwasze powtarzam, że nie przeżywamy problemów innych ludzi tylko swoje. i nasze wydają sie najgorsze. jestem o rok od ciebie starsza. owszem, skonczylam studia, pracuje, ale.. właśnie, zawsze musi byc ale... zawaliło mi sie życie osobiste. czeka mnie rozwód bo mąż wyciął mi numer pod nazwą "zdrada" (i to najbardziej okrutna z możliwych- o ile da sie to stopniowac) a ja wciaz nie moge sie z tym uporac. mam wrazenie jakby sie juz wszystko skonczylo. jakby juz nic mnie w zyciu dobrego nie czekalo. a najtrudniej mi uwierzyc, ze jeszcze spotkam kogos kogo pokocham i kto mnie pokocha... moje zycie małżeńskie wcale nie należało do udanych. i właśnie najbardziej nie mogę zrozumieć nad czym i nad kim ja rozpaczam? ale czuje sie cholernie upokożona. poniżona. poraniona. i nad sobą chyba rozpaczam najbardziej. to zycie jest tak popiepszone ze czasami nie mam na nie sil
  14. tak jak pisałam juz w swoim temacie "kobieta po przejsciach", ja jednak chcialabym wrocic do meza. SABINKO masz racje, tworzymy toksyczne zwiazki bo sami jestesmy toksyczni. ja jednak z calych sil nie chce juz taka byc. chce sie zmienic. musze sie zmienic! jesli sie nie zmienie, to naewt jesli nie wyjdzie mi pojednanie z moim mezem, to tez nie uda mi sie stworzyc innego zdrowego zwiazku w przyszlosci! nie chce taka byc! nie chce i nie bede! zrobie wszystko zeby to zmienic! i najwazniejsza jak mysle moja sentencja: nie wymagajmy zmian od innych, zacznijmy zmiany od siebie!
  15. wiecie co. niczego obecnie tak nie pragne, jak tego zebysmy znowu byli razem z mezem. analizowalam wszystko, zastanawialam sie,myslalam i doszlam do wniosku ze nadal bardzo mi na nim zalezy.ze chce sie zmienic, pracowac nad soba zeby nam wyszlo.tyle ze nie wiem czy on jeszcze zechce. naprawde bylam trudna zona. czy myslicie ze to chore z mojej strony ze tesknie za nim? nie wiem juz co o tym wszystkim myslec. jedno tylko wiem na pewno: czy bede z nim czy nie, musze sie zmienic!
  16. spokojnie, wyjdziesz z tego. tez mialam lęki i balam sie byc sama w domu. Tez bylam w szpitalu ale na oddziale nerwic a nie oddziale psychiatrycznym. Przeszlam terapie i zcaelo mi sie po niej stopniowo poprawiac. Teraz jak znowu mnie dopadl ostry dol porozstaniu z mezem to moja psychiatra rozwazala skierowanie mnie do szpitala ale stwierdzila ze w moim przypadku oddzial psychiatryczny nic nie da a odzialu nerwic juz u nas nie ma. Ale mysle sobie, ze jesli masz takie silne mysli samobojcze to powinienes skorzystac z leczenia szpitalnego. chociaz nie spodziewja sie ze w szpitalu bedzie cudownie. podejrzewam ze bedziesz strasznie tesknil i wszystko cie bedzie dolowac, zwlaszcza ze na psychiatrycznym są różne przypadki. z kolei plusem jest to ze bedziesz mial stałą opiekę, będą pewnie próbować dobrać Ci odpowiednie leki w odpowiednich dawkach i pewnie w koncu Twoj stan sie poprawi. Ale na to musisz troche poczekac. Jestem pewna, ze nikomu na tym forum nie poprawilo sie na "pstryknięcie palców". Taki już nasz los, ale trzymaj się. Naprawdę będzie dobrze! cierpliwości (wiem, ze o nią cholernie trudno )
  17. do takajakas aż mi sie pytanie nasuwa... czy jak ktoś ma 30 lub jest lekko przed nią jak ja to już "nic" nie jest przed nim? no to dół . ale ja tez kiedys miałam 18 i myslałam, że trzydziestolatki są już u schyłku wieku. Także wszystko rozumiem . Niestety czasu nie da się zatrzymać to i ciebie kiedys ta 30 dopadnie
  18. czemu to życie takie posrane?????????????????
  19. hej Matt. jak sie trzymasz po tych kilku minionych dniach? nie spodziewaj sie cudu (niestety). Walka z nerwicą jest długa i żmudna, nie da się jej pokonać jedna czy kilkoma dawkami leku. Trzeba czasu, czasu i czasu. Znałam kiedyś ludzi którzy walczyli z nerwicą sześć i więcej lat. Mnie udało sie szybciej ale znowu wróciła. Widocznie my nerwicowcy jesteśmy już skazani na życie z nią, zawsze znajdzie jakąś furtkę, żeby znowu zdominować nasze życie. ale trzymaj się Matt. ja też się postaram bo i u mnie nie jestzbyt różowo
  20. o raju! jesteś klasycznym przykładem totalnie zaniżonej samooceny! i nie prawda że nikt tego nie przeczyta bo ja przeczytałam . W CAŁOŚCI!! Tak sie zastanawiam ile czasu potrzebowales zeby sie pozbierac po rozstaniu. jak dlugo trzeba czekac zeby przestac miec wyrzuty sumienia i skonczyc pograzanie sie w rozpaczy? ja jestem nadal na tym etapie. od ponad dwóch miesięcy i zastanawiam się czy to się kiedykolwiek skończy, bo mam wrażenie że całe życie będę już w takim bezdennym dole . wczoraj miałam cholerny kryzys. Wyłam chyba z trzy godziny, oczy mi zapuchły i jeszcze dziś mnie pieką. Jak z tego wyleźć? mam dość.
  21. Receptor, daj sobie czas. Masz rację, że jak przyjaźń jest prawdziwa to przetrwa, tyle, że trzeba się zastanowić, czy chce się ją wystawiać na taką próbę. życie nie jest takie proste, że jak się czegoś nie chce, to się tego nie robi i już. czasami po prostu trzeba się do czegoś zmusić, choć nie wiem czy kwestia spotkań międzyludzkich mieści się w tym zakresie, bo jakim jesteś towarzystwem, jeśli w danej chwili nie masz ochoty na bycie z ludźmi. i Ty źle się czujesz i pewnie ci, z którymi jesteś też, chyba, że tak doskonale potrafisz grać rolę zadowolonego człowieka i duszy towarzystwa, nawet jeśli nie masz na to ochoty.
  22. widzisz Człowieku Nerwico, że z takiego postu nie da się dokładnie wyczytać co "autor miał na myśli" . Zadziwi Cie mój przypadek, ale mój mąż naprawdę nie zaimponował mi urodą. Nie zwracałam w ogóle na niego uwagi, to on był mną zafascynowany (oczywiście chodzi o fizyczne aspekty). Dopiero, gdy go poznałam, a zaczęło sie tak, że przegadaliśmy ze sobą cała noc, zauważyłam w nim jakieś "piękno", ale wewnętrzne. Uroda nie miała dla mnie znaczenia, zewnętrznie nie podobał mi się za szczególnie. I mówi się, że uroda przemija, a to co w środku zostaje... U mego męża właśnie to co było fajne w jego wnętrzu przeminęło,a uroda nadal jest taka sama. Wiem, że w dużej mierze to ja przyczyniłam się do tej zmiany i mam o to do siebie żal, ale już za późno. Może inna kobieta da mu szczęście i będzie taka, jaką on by chciał żeby była jego partnerka. ja nie umiałam.
  23. mam wrażenie, że dziś wielu ludzi przeżywa podobne problemy. Związki są coraz bardziej nietrwałe, a rozwody nie są już tak potepiane społecznie jak kiedyś. po prostu łatwiej jest rzucić wszystko w cholere niż o to walczyć. i ja też tego doświadczyłam. przestało mi się chcieć starać, dbać o swoje małżeństwo a postawa męża totalnie mnie dołowała. Ryczałam prawie co wieczór, aż w końcu powiedziałąm sobie: dość!! ile można?? a co lepsze, ja powiedziałam mu, że chcę się z nim rozstać, bo już nie widzę sensu tego małżeństwa, a on (jak to facet) zdziwiony, przecież wszystko jest między nami w porządku! szlag mnie trafia jak myślę o tym wszystkim. na prawde chciałabym wierzyć, że jeszcze mi się życie ułoży, ale wiem że to nie takie proste. Zresztą już Twój przykład o tym świadczy: rozwód, później znowu rozstanie. ja strasznie bym chciała ustabilizować swoje życie, nie wiem czy zniosłabym jeszcze więcej takich przeżyć, jakie miałam do tej pory . Tobie i sobie też życze powodzenia :)
  24. ja nigdy czegoś takiego nie przechodziłam, choć czasem nie mam ochoty na kontakt z ludźmi. myślę, że tak Ci się po prostu objawia nerwica. Pewnie jest wiele takich objawów, których nie mają wszyscy. W końcu każdy człowiek jest inny.Ta choroba to w ogóle jedna wielka zagadka. Nie przejmuj się, to pewnie minie. Trzymam kciuki.
  25. Mat, trzymaj się! To tylko Twoja psychika wariuje! Poza tym wszystko z Tobą w porządku!Jestem pewna że nic Ci nie zagraża! Ale jeśli tak źle się czujesz, to na pewno warto, żebyś poszukał wsparcia na żywo.Obecnośc drugiej osoby dużo daje. Ze mną tak było, kiedy miałam lęki. Teraz na szczęście już ich nie mam. Trzymaj się!! na pewno wszystko wróci do normy!!
×