Skocz do zawartości
Nerwica.com

coksinelka

Użytkownik
  • Postów

    334
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez coksinelka

  1. Lupa, mam wrażenie, że powinnaś dać sobie spokój z tym facetem. Z tego, co piszesz, on w ogóle ciebie nie szanuje. nie możesz pozwalać na takie traktowanie!!! nie, nie i jeszcze raz nie!! zresztą sama widzisz, jak to na Ciebie wpływa! Przecież to Cię niszczy! ja zakończyłam zwiazek, który mnie wykańczał. To nie jest łatwe. I teraz też nie jest mi łatwo. Zastanawiam się czy dobrze zrobiłam. ale tego pewnie nigdy sie nie dowiem, no chyba że odnajde w swoim życiu szczęście, zwiążę się z kimś wartościowym. Tyle, że trudno mi uwierzyć, że na tym świecie są porządni faceci. I z góry przepraszam za te słowa tych facetów, którzy się za takich uważają. To tylko moja bardzo subiektywna opinia.
  2. jeśli chodzi o mnie to Twoje wnioski są totalnie bezzasadne, a wręcz obraźliwe. Przed ślubem byłam z mężem ponad cztery lata i nie kierowałam się ani urodą ani seksem ani kasą bo z tych wszystkich rzeczy to może tylko w łóżku mój mąż sobie radził, jednak nie jestem na tyle płytka, żeby to był decydujący argument. To była tzw. MIŁOść. Zakochani, zapatrzeni w siebie. Początkowo wydawało się, że wszystkie różnice pokonamy miłością, ale w końcu wygrały różnice. Wieczne kłótnie, płacz, ciche dni- po prostu jedna wielka udręka. A co do drugiego wniosku: kiedy poznałam swego męża nie byłam jeszcze chora. Właściwie po pewnych analizach dochodze do wniosku, że w dużej mierze ten związek przyczynił się do mojej choroby bo wraz z nim runął cały świat moich wartości i zasad, które były bardzo ważne w moim życiu. Chyba nawet nazbyt ważne, bo przez to właśnie popadłam w depresję- nie umiałam sobie poradzić z faktem, że złamałam zasady i przekreśliłam wartości. także widzisz Człowieku Nerwico, nie zawsze wszystko jest tak proste, jak się wydaje. I myślę, że nie powinieneś wkładać wszystkich do "jednego worka".
  3. ta cała miłość to chyba jedna wielka ściema. dziś jest, a jutro ludzi nic już nie łączy poza bolesnymi wspomnieniami. Mój związek nie rozpadł się przez chorobę, może źle to ujęłam ale też myślę, że na mnie choroba wpłynęła na tyle, że mój mąż nie miał ochoty już z tym walczyć. Byłam nieznośna, sama ze sobą źle się czułam, nie mówiąc już o byciu z drugim człowiekiem. w ogóle ta cała historia z moim mężem jest bardzo świeża- rozstaliśmy się lekko ponad2miesiące temu. Wszyscy powtarzają, że to nie koniec świata, jestem młoda, ładna itp. jeszcze wszystko może sie ułożyć, ale kiedy człowiek żyje przytłoczony depresją, nic nie wydaje się proste.
  4. tak czytam te posty i jestem przerażona co nasza psychika może z nami zrobić. ja też doświadczyłam mysli o śmierci ale to raczej był paniczny lęk przed śmiercią niż chęć skończenia ze sobą, choć w miarę leczenia i takie myśli się pojawiały. Widziałam u siebie sine usta i sine paznokcie i wydawało mi się, że już po mnie. To był pierwszy atak depresji w moim życiu. wyszłam z niej dzięki psychoterapii, na którą poszłam po roku od stwierdzenia choroby. drugi atak zaczął się podobnymi lękami: nie mogę oddychać, zaraz pewnie dostanę zawału serca i inne natrętne myśli dotyczące stanu mojego zdrowia. Znowu jestem na lekach, pod opieką psychiatry, która prowadziła mnie na oddziale nerwic i wybieram sie do psychologa.mam nadzieję że jeszcze bardziej będę umiała zrozumieć siebie. a co do Twojej kwestii, bo trochę tak zeszłam na siebie, to myślę, że warto skorzystać z terapii. leki swoją drogą, ale klucz do sukcesu leży w zrozumieniu siebie i swoich problemów, co moim zdaniem daje tylko psychoterapia. Linka, wiesz jaki to szmat czasu dwa miesiące,kiedy człowiek nie potrafi normalnie funkcjonować? wtedy szuka się środka, który zadziała od razu, żeby chociaż troche sobie ulżyć. ja też miałam zmieniane chyba ze trzy razy leki i w końcu trafiłam na ten, który przyjmowałam kiedyś i mi pomógł wtedy i od razu uwierzyłam, że pomoże mi teraz. i mam trochę wrażenie, że jeśli bardzo wierzymy w działanie leku,to ono rzeczywiści jest. [Dodane po edycji:] tak pisałam, pisałam i nie zauważyłam Twego nowego postu. Także mój jest troche "przeterminowany"
  5. hop, hop! czy jest jeszcze ktoś kto zagląda do tego tematu? ja też żyłam w toksycznym związku. ale tak prawde mówiąc to sama byłam troche toksyczna i w znacznej mierze potęgowałam chore stosunki w moim małżeństwie. Bardzo chciałabym się zmienić. pracować nad sobą, żeby nigdy więcej nie krzywdzić nikogo tak, jak krzywdziłam męża. No i jeszcze, żeby mnie też nikt więcej nie krzywdził tak, jak on.
  6. coksinelka

    Hej.

    hej Lenka. Ja też jestem nowa na forum i zwyczajnie chcę Ci powiedzieć CZEść. Myślę, że ludzie tutaj naprawdę mogą udzielić wsparcia. I prawde mówiąc sama na to liczę. Trzymaj się.
  7. dzięki za miłe powitanie. Fajnie, że ktoś zauważył moją obecność. Niestety mam skłonności do "czarnowidzctwa", poza tym bardzo niską samoocenę, choć wielu ludzi powtarza, jak jestem wartościowa i prawde mówiąc zastanawiałam się, czy ktoś w ogóle zechce sie do mnie odezwać. Dzięki:)
  8. Nenaja jesteś straszliwie dzielną kobietą! a poza tym musisz straszliwie kochać swego faceta. tak myślę czy ja umiałabym tak się poświęcić dla mego męża (z którym bądź co bądź przechodzę teraz poważny kryzys, może nawet ostatni w naszym małżeństwie). i nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. jestem pełna uznania, że masz w sobie tyle siły.powodzenia
  9. Cześć Wszystkim. jestem "świeżak: na tym forum i nie bardzo umiem się na nim połapac ale mam nadzieję, że jacyś forumowicze zechcą pogadać . mam depresję. znowu, bo już byłam wyleczona.ale odezwała się kiedy moje życie przestało byc takie ułożone.na szczęście nie z taką siłą jak poprzednio, bo w porę odczytałam pierwsze symptomy. mam problemy małżeńskie (nie wiem czy jest tu ktoś z podobnymi doświadczeniami??). właściwie dwa miesiące temu rozstałam się z mężem. ale mój zły stan zaczął się wcześniej, kiedy nasz związek coraz bardziej chylił się ku upadkowi. kiedyś mój mąż powiedział, że jak jeszcze raz zachoruję na depresję to tego nie zniesie. pierwszy raz był przy mnie i mi pomagał, tyle że wtedy nie był mężem. wychodzi na to, że rzeczywiście tego nie zniósł. jestem pod opieką wspaniałej doktor psychiatrii i dzisiaj zapisałam się dodatkowo do ośrodka terapeutycznego na pierwsza wizytę. do psychologa.obawiam się tego troche, bo nie wiem czy osoba do której mam iść okaże mi równe zainteresowanie i życzliwość,co psychiatra.ale wiem też że bardzo potrzebuję odnaleźć źródło moich problemów.bez tego nie będę umiała nic zmienić w moim życiu a bardzo chcę wreszcie czuć się szczęśliwa. Tylko tyle.A może jednak aż tyle...
×