tak czytam te posty i jestem przerażona co nasza psychika może z nami zrobić. ja też doświadczyłam mysli o śmierci ale to raczej był paniczny lęk przed śmiercią niż chęć skończenia ze sobą, choć w miarę leczenia i takie myśli się pojawiały. Widziałam u siebie sine usta i sine paznokcie i wydawało mi się, że już po mnie. To był pierwszy atak depresji w moim życiu. wyszłam z niej dzięki psychoterapii, na którą poszłam po roku od stwierdzenia choroby. drugi atak zaczął się podobnymi lękami: nie mogę oddychać, zaraz pewnie dostanę zawału serca i inne natrętne myśli dotyczące stanu mojego zdrowia. Znowu jestem na lekach, pod opieką psychiatry, która prowadziła mnie na oddziale nerwic i wybieram sie do psychologa.mam nadzieję że jeszcze bardziej będę umiała zrozumieć siebie.
a co do Twojej kwestii, bo trochę tak zeszłam na siebie, to myślę, że warto skorzystać z terapii. leki swoją drogą, ale klucz do sukcesu leży w zrozumieniu siebie i swoich problemów, co moim zdaniem daje tylko psychoterapia.
Linka, wiesz jaki to szmat czasu dwa miesiące,kiedy człowiek nie potrafi normalnie funkcjonować? wtedy szuka się środka, który zadziała od razu, żeby chociaż troche sobie ulżyć. ja też miałam zmieniane chyba ze trzy razy leki i w końcu trafiłam na ten, który przyjmowałam kiedyś i mi pomógł wtedy i od razu uwierzyłam, że pomoże mi teraz. i mam trochę wrażenie, że jeśli bardzo wierzymy w działanie leku,to ono rzeczywiści jest.
[Dodane po edycji:]
tak pisałam, pisałam i nie zauważyłam Twego nowego postu. Także mój jest troche "przeterminowany"