Skocz do zawartości
Nerwica.com

lenka-o0

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia lenka-o0

  1. Cześć Wam. Przybywam pochwalić się moim dokonaniem. Po 2 miechach wybierania się do psychiatry, w końcu poszłam do mojej pani doktor, umówiłam się na terapię, może w końcu zacznie mi się układać
  2. A ja jestem teraz ślepa, byłam u okulisty, miałam krople powiększające źrenice i mam dosyć tego, że kiepsko widzę. Na szczęście ogólnie wzrok już mi się wyregulował i ostatecznie powiedziano, że nie muszę witać się ze szkłami z czego jestem zadowolona, chociaż dziwię się, czemu siedzenie przy komputerze sprawia mi aż taką trudność. Jestem na profilu informatycznym, więc sporo czasu spędzam przed monitorem, a moje oczy już po godzinie są wykończone ;/ Poza tym alergia mnie wykończyła, siedziałam do południa zawinięta w kołdrę z duża ilością chusteczek przy sobie;|
  3. fail, nie jadam mięsa za bardzo o.O
  4. Też mam ochotę na grilla, lubię ciepły, przypieczony chleb;)
  5. Nie należę do osób kreatywnych i nazbyt wygadanych, więc niczego nowego nie wymyślę. Cieszę się, że w końcu kończy się ta żałoba narodowa, strasznie przygnębiające. Dzisiaj widziałam radiowozy i karawan, niemiły nastrój znów się włączył:|
  6. Witam, witam, mogę się Wam wtrącić do rozmowy? Tak sobie czytam powoli to forum i naszła mnie w końcu ochota na jakąś rozmowę:|
  7. lenka-o0

    Witam

    Hej Też jestem tu nowa, nie umiem doradzać, ale mogę powiedzieć, co wiem. Ludzie znajdujący się w szpitalu psychiatrycznym po próbach lub po prostu w złym stanie emocjonalnym/psychicznym są doprawdy normalni ! Chodziłam z nimi do szkoły, spędzałam z nimi popołudnia, chociaż byłam na oddziale dziennym, czyli spałam w domu a nie w szpitalu. Może Ci się wydawać, że są bardziej stabilni emocjonalnie od Ciebie, bo większość z nich jest na lekach, które zmieniają człowieka nawet w potulną, cichą, miłą istotę, do której zwykle było im daleko. Ja też mam problem z kontaktami, głośno mówię, że mam wszystkich 'gdzieś' i ich zdanie, chociaż tak naprawdę nie jest. Każde słowo, które usłyszę od kogoś na swój temat długo rozpamiętuję, potrafię przez zwykłe lekkomyślne 'powinnaś się leczyć' od osoby, która nie wie o mojej chorobie, płakać parę nocy, a przy niej i tak się zaśmieję. Nienawidzę tłumów, kilku par oczu patrzących na mnie. Jestem osobą wierzącą, ale boję się spowiedzi i komunii, byłam dzisiaj pierwszy raz od 3 msc i prawie zemdlałam, byłam cała mokra, nie mogłam złapać tchu. ;/ Otwórz się na ludzi, nie zamykaj się w sobie, znajdź (chociaż może masz) kogoś, komu zaufasz i będziesz mówić o wszystkim, co Cię boli i co Ci przeszkadza. Tak jest łatwiej, a najbardziej pomocna jest świadomość, że możesz do kogoś się przytulić i po prostu pomilczeć.
  8. lenka-o0

    Hej.

    Witam. Czytam to forum od jakiegoś czasu i w końcu zdecydowałam się zarejestrować i coś napisać. Mam 17 lat chodzę do pierwszej klasy liceum i mam nerwicę. Mimo wieku przeżyłam przez nią sporo i chcę się jak najbardziej odizolować od tej choroby. Zawsze byłam osobą pełną energii nie zauważyłam jednak, kiedy ta dobra, rozpierająca mnie radość zmieniła się w agresję i bunt przed życiem. W podstawówce zawsze czułam się odrzucona, takie 'brzydkie kaczątko', malutka, odstawałam ciągle od reszty. W gimnazjum dość często obiekt kpin- małe, wredne, można się pośmiać. Nikt nie zwracał uwagi, że to boli. Wtedy też zaczęły się pierwsze ataki migreny, wściekłości, łez, brak chęci do życia, trzęsły mi się ręce. Wszyscy naokoło uważali to za objaw dojrzewania. Miałam nadzieję, że zamknę ten etap za sobą oddzielając się od takich ludzi idąc do dobrego liceum, gdzie nie będzie ludzi 'z czarnym poczuciem humoru'. Starałam się całą trzecią klasę o oceny, egzamin był dla mnie ogromnym stresem, ciągła migrena nie dawała mi spokoju. Wszystko jednak poszło okey, dostałam się, gdzie chciałam. Przed wakacjami poznałam fajnego chłopaka, było nam razem całkiem dobrze, dopóki nie poszłam do LO. Zaczęły się ciągłe wyrzuty o brak czasu dla niego, o spotykanie się z nowymi znajomymi. Zaczęłam brać ziołowe leki uspokajające, ciągle się trzęsłam, byłam bardziej wybuchowa i płaczliwa. Musiałam skończyć ten związek, nie żałowałam jednak tego za bardzo. Przy okazji opuścili mnie dawni znajomi, przyjaciółka znalazła sobie nowych znajomych 'na poziomie', cała reszta paczki też się ode mnie odwróciła. Nie miałam już nikogo i dopiero wtedy zaczęłam mieć wszystkiego dosyć. Wracałam do domu i płakałam, bałam się samotności, samotnych spacerów, samotnych powrotów do domu, samotnego błąkania się po szkolnych korytarzach. Wszystko mnie przerażało. Przyszedł dzień, kiedy świat zawalił mi się na głowę, teraz wiem, że to był po prostu atak nerwicy. Nie wytrzymałam, chciałam ze sobą skończyć, wylądowałam w szpitalu na toksykologii. Była tam okropna pani psycholog, zraziła mnie do wszystkiego, chciała mnie zamknąć w szpitalu na ostrej psychiatrii. Jednak rodzice postanowili, że szkoła się o niczym nie dowie, a ja zostałam zapisana do psychologa i psychiatry na miesiąc później. Pierwsze wizyty były dla mnie okropne, wracałam do domu i wściekałam się na cały świat za to, że żyję, potem było lepiej. Psychiatra poleciła mi na ferie tydzień w oddziale otwartym w szpitali neuropsychiatrycznym, po długim wahaniu zgodziłam się. Bałam się spotkania z nowymi ludźmi, po pierwszym dniu nie chciałam wrócić do domu, chodziłam, płakałam, czułam się jak kompletne dno społeczne. Wszystko zaczęło mi być obojętne, w szpitalu powiedziano, żebym przeniosła się do nich na stałe, poddałam się, zostałam. W moim liceum miałam chłopaka, który był mi dużą podporą, jednak nie umiałam powiedzieć mu o chorobie, nikt o tym nie wiedział. Kiedy miałam opuścić swoją szkołę, było mi obojętne już, czy on też się odwróci, jednak został i chyba tylko dzięki niemu teraz jakoś żyję. Dał mi siłę, żeby zacząć się uśmiechać i wrócić w miarę do siebie. W szpitalu byłam miesiąc, potem postanowiłam, że dokończę naukę w swoim liceum. Porozmawiałam z wychowawcą, opowiedziałam mu, co się ze mną działo i nadal dzieje, pomógł mi pojawić się z powrotem w klasie, strasznie to wszystko przeżywałam. Przepraszam, że tyle się rozpisałam, ale chciałam to w końcu z siebie wyrzucić, mam nadzieję, że jest to w miarę składne.
×