Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wombwell00

Użytkownik
  • Postów

    199
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Wombwell00

  1. Wombwell00

    KONIEC

    Samobójstwo to juz ostateczność, wątpie czy kogos obchodzą jakies normy, obyczaje czy cokolwiek w tak radykalnym stanie, jedynie co mamy w glowach to swoj ból. Napisalem temat bo szukalem troche atencji, przeciez to widac na pierwszy rzut oka, pewnie sami wiecie, ze ludzie czesto gloryfikuja wlasne cierpienie i potem smierć jakby była czyms nieuniknionym. I ja tez taki jestem. Przepraszam za zawracanie wam glowy, nikt tu oprocz mnie nic nie zaradzi, oprocz slow pociechy. Czaem biore zycie zbyt powaznie ;d Wiecie co mozna zrobic z tym problemem mysli samobojczych? Nie chce terapii, nie mam kasy, wole poczytac cos ciekawszego i samemu dojsc do wnioskow. Dziękuje za wasze wsparcie
  2. Wombwell00

    KONIEC

    Nie mam juz szans, życie mnie przerosło, nie dam rady go unieść. Myśle coraz częściej o samobójstwie, malymi kroczkami od pół roku sie z tym oswajam, że będę musiał, prędzej czy później, i tak to zrobić. Życie nie jest dla mnie. Nie zniose juz tego dłużej. Nie ma dla mnie nadziei. Już stracilem znajomych, niedługo stracę studia, potem dziewczyne, zreszta i tak czuje się jakbym był sam. Jak mam sobie ulozyc zycie skoro boje sie wyjsc do ludzi, ostatecznoscia pozostaje zycie nieroba, pasozyta, albo za marną najnizsza krajową, super zycie. Nie wierze w psychiatrów, nie wierze w psychologow, nie wierze w leki, nie wierze że istnieje jakakolwiek pomoc. Zresztą nikogo o nią nie będę prosił, wole umrzec z resztka godnosci. Nie wytrzymam juz dluzej. Nic mnie juz nie dziwi, nic mnie juz nie cieszy, kazdy dzien taki sam, wypelniony zarciem, masturbacją, używkami i muzyką. Nie ma we mnie ani krzty woli życia, chce byc w depresji, bo nic poza nią nie znam, towarzyszy mi od zawsze i też na zawsze będzie. Zmarnowalem swoje dotychczasowe życie, straciłem młodość, czuje się jak starzec mimo tylko 20lat na karku. A czuje ze juz wszystko przezylem, jednoczesnie, że przegapiłem wszystko, nie wyciagalem takiej radosci jaką mogłem z rzeczy które mi się przytrafiały. A życie będzie coraz gorsze
  3. Marka zna tak naprawdę tylko Anna94, tylko ona ma z nim realny kontakt i moze ocenic jaki jest, dlatego darowałbym sobie takie skrajne opinie skoro nic o człowieku nie wiemy. Jak dla mnie chłopak ma ból istnienia, albo musi sie wygadac (jak kazdy filozof), albo po prostu szuka pomocy. Mało który facet powie wprost, że ma problem i nie wie co zrobic, ta męska duma w tym przeszkadza ;d Dlatego robi to w taki sposób. Osobiscie rozumiem chłopaka, sam mam takie przemyslenia, ale balansuje je tez tymi pozytywnymi. Niech szuka szczęścia, a potem się zabija, skoro juz nie ma nic do stracenia w czym problem ;d ?
  4. Odkąd jestem na studiach (juz bedzie pół roku) totalnie sie odizolowałem. Poszedłem za dziewczyną, do miasta gdzie mam praktycznie tylko ja + parę JEJ znajomych, bez niej nie miałbym już nikogo. Świadomie się w to wpakowałem, nie słuchalem rad rodziny czy kumpli (wszyscy w innych miastach), a teraz żałuje. Nie potrafie wybrac między starym życiem z kumplami a nowym z dziewczyną. Tęsknie za nimi, ale nie opuszcze swojej dziewczyny, bardzo się kochamy, głupio byłoby to tak kończyć. Jestem w potrzasku, totalnie się odizolowałem, nie wychodzę z domu, odrzucam mozliwosci poznania innych ludzi, bo jestem tak przywiązany do starego stylu życia. Znając życie dziewczyna i tak niedlugo mnie zostawi albo sam ją rzuce, bo nie bede mogl wytrzymac obwiniajac ją o to. Zegar tyka, życie leci, a ja się chce cofnąć. I jak tu życ panie premierze
  5. Nieprawidłowe przejście procesu socjalizacji, artystyczna, wrażliwa dusza... Wydaje mi się, że jestem skazany wręcz biologicznie, od urodzenia na depresje, jako osoba o takich predyspozycjach, ale moze sie myle?
  6. Wow, myslałem, że ten temat nie zyje jakos szczegolnie aktywnie ;o Siema, sam studiuje w Poznaniu i chciałbym sie wybrac kiedys z wami na piwo czy inne rzeczy ;d Widze, że przegapilem niedawne spotkanie, planowane sa jakies niedługo?
  7. Narkotyki to nie zabawa, zacznijmy od tego. Psychodeliki a grzyby to juz bardziej to ciezki temat. Sam brałem tylko cos jak LSD (dokladnie NBome) i przyznam, że mi pomogło, bo stracilem grunt pod nogami, czułem, że umieram, bylem przestraszony jak nigdy ale przez to spojrzalem na pewne rzeczy troche trzeźwiej i ulozylem troche rzeczy w glowie. Ale to nie tak hopsiup panowie. Brałem to miesiąc temu i dopiero teraz ta wiedza konczy sie 'integrowac', ze tak to nazwe. Desperacja desperacją, ale nie wchodzcie w takie substancje bez żadnej bazy w postaci wiedzy. Neurogroove.info, strona o trip reportach, mozecie zobaczyc jakie schizy mozna miec po roznych substancjach, proponuje się zapoznac z wybranymi, bardzo ciekawe rzeczy, pewnie was wciągnie Jest pewien fajny magazyn pt. "Trans-wizje" (w empiku znajdziecie), wychodzi co 2miechy chyba. Ogólem ze 100 stron poświęconych psychodelikom, kwas, ekstasy, grzyby, ayahuaska i podobne. Artykuły pisane przez naukowców, psychologów, antropologów, filozofów, artystów. W każdym numerze sa zawsze 2-3 obszerne artykuły o samym terapeutycznym działaniu takich substancji, szczególnie polecam, jezeli ktos chce wchodzic w takie rzeczy. Jesli miałbym cos osobiscie doradzic to albo sesje z mdma (ekstasy), ktore maja podobną OGROMNY potencjał terapeutyczny - mówi się, że jedna sesja z psychologiem to jak pół roku zwyklej terapii. Problem tylko czy potraficie to zalatwic i przekonac terapeute ;d Powodzenia.
  8. Jak w temacie. Po krótce: leków na depreche ogolnie nie stosuje, bralem wczesniej jakies ssri ale nie czulem poprawy wiec odrzucilem i od tej pory probuje jakos na wlasna reke sobie poradzic, uważam, że dobrze mi idzie. Staram się nie 'nakręcać' myślowo, łapać się gdy to robię, nie stresowac się i spokojnie do wszystkiego podchodzic, troche medytuje i duzo slucham muzyki. Z drugiej strony palę czasem zioło i bardzo sporadycznie (raz na miech i rzadziej) wezme cos mocniejszego Ale w sumie uwazam, że jakis lekki wspomagacz mógłby mi pomóć, mam problemy ze snem, a potem ze wstaniem, czasem jestem poddenerwowany bez powodu, przygnębiony i nie moge odczuwac przyjemnosci (anhedonia). Co polecacie? Znajdzie sie cos bez recepty skutecznego (i taniego ;d) czy jednak wizyta u psychiatry bedzie konieczna?
  9. Zawsze miałem bujną wyobraźnie. Jako dziecko potrafilem biegac wokół dywanu godzinami wyobrazajac sobie ze uczestnicze w wojnie czy czyms takim, zatapiałem się w swoim świecie. Przeszło mi to, ale i tak wyobraznia pozostała. Gdy słucham muzyki wyobrazam sobie siebie na koncercie/scenie, traktuje wszystko bardzo emocjonalnie. Chyba z tego wzielo sie moje cale aktualne postrzeganie świata. Zawsze myślałem, że moje życie będzie niezwykłe, że będę robił co kocham, dostawal za to kase i bedzie sielanka. Ostatnio co raz bardziej uswiadamiam sobie jednak zwyczajnosc życia. I widze tylko jedno, marnosc. Marnosc nad marnosciami. Nic nie znaczymy, nic od nas nie zalezy, nie mamy celu ani sensu istnienia, jestesmy niczym. Nie moge sobie z tym poradzic. Świadomość, że ide na studia tylko po to by pozniej jakos powiazac koniec z końcem w nudnej, stresujacej pracy by wracac do domu do znienawidzonej żony i niewdzięcznych dzieci. Już pomijam problemy osobiste, finansowe, egzystencjalne. Zawsze tęskni się za tym co mineło. Z początkiem studiów tęskniłem za liceum, przedtem za gimnazjum, a najbardziej to tęsknie za byciem dzieckiem, za zabawą zołnierzykami i wychodzeniem z kumplami z osiedla. Ale to juz nigdy nie wroci, nigdy juz taki nie bede, nie poczuje tego piekna (chyba ze po kwasie, hehe). Zderzyłem sie z betonem, życie biegnie dalej a ja muszę razem z nim, mimo iż wolalbym nie. Ale dorosłośc wzywa, nie ma miejsca na wrazliwosc i slabosci, trzeba zapierdzielac w wyscigu, trzeba robic kase. A po co to? Tylko żeby przedluzyc sobie egzystencje, żeby móc dłużej tkwic w tej nicnieznaczącej grze
  10. Witajcie, od tego roku studiuje w Poznaniu i potrzebuje jakis namiarów na pomoc psychologiczną ;p Możecie polecić jakies grupy wsparcia, dobrych psychologów czy cos w ten deseń? Mieszkam na Wildzie jezeli ma to w czyms pomóc
  11. Cholera, dzieki za wasze rady, ale wciaz czuje ze to nie to czego potrzebuje. Boje się że gdy będę żyć tak jak większość Polaków czyt. wieczna praca, wieczny brak kasy, stresy, zgorzkniałość to stane sie jak moi rodzice, ktorzy wlasnie tak skonczyli. Wiem, ze bedzie to dla mnie bardzo szkodliwe, wiec szukam innych opcji. Aktualnie mysle o wyjezdzie za granice, zycie za najnizsza krajowa, ktora i tak tam pozwala na zwykle, bestresowe życie. Nie wiem czy mam inna opcje.
  12. Cześc, jestem Wojtek, mam prawie 20lat, aktualnie studiuje. Po krótce, szukam szczęścia. Próbuje zanalizowac wszystkie mozliwosci, opcje które moga mi zapewnic szczęście, zaznac troche spokoju i sobie żyć. Po prostu. Nie chce fajerwerków, nie chce pieniędzy, nie chce uczestniczyc w wyscigu szczurów. Chce sobie życ na uboczu. Ludzie dochodzą do tego stanu gdy mają 50lat, a ja dopiero 20 i już jestem mentalnie zgorzkniałym dziadem... Myślałem, że wyjadę z domu, na studia i zaczne 'od nowa'. Zacząłem mieszkac z dziewczyną, myślałem, że znajde nowych znajomych (starych zostawiłem dla dziewczyny, inne miasto, to był zresztą chyba błąd). I tak było, przez miesiąc. Czułem się uszczęśliwiony. Aktualnie, po dwóch miesiącach studiów (zacząłem we wrześniu) straciłem nadzieje na wszystko. Studia totalnie mnie zdołowały, nie poznałem nikogo wartościowego, ucze się nudnych rzeczy, wiem już teraz, że ich nie skończe. Nie że nie potrafie, po prostu nie chce. Męcze się na nich okropnie, do tego jestem samotny, brakuje pierwiastka towarzyskiego który jakos pozwalal mi 'przetrwac' liceum. Nauka to nie dla mnie, mimo iż jestem ponadprzeciętnie inteligentny. Z dziewczyną nam się układa, ale jestem stopuje mnie to w wielu innych rzeczach, ale jej nie rzuce, jednak ją kocham, ale skonczy sie to dla mnie chyba niewesoło. Krótko: życie realne mnie nie satysfakcjonuje, przez co uciekam w narkotyki, głównie trawa i psychodeliki. One mają jeszcze dla mnie jakis sens, życie ani zdrowie i tak nie są dla mnie wiele warte. Mam złudną nadzieję, że one jakos mnie naprostują/oświecą, tak jestem zdesperowany. Myślę o wyjezdzie za granice, gdzie nawet za najnizsza krajową można jakos normalnie wyzyć. No i fajnie, kwestia finansowa z głowy, ale będę tam jeszcze bardziej samotny niz kiedykolwiek, będę musiał w koncu wrócić do Polski. Ale nie kosztem mojej psychiki, która pewnie sporo ucierpi. Po prostu, straciłem nadzieję, już zadna opcja/mozliwosc nie pozwala mi patrzec na przyszlosc optymistycznie. Nie chce zostac stłamszony przez pracę, a znalezc taką która by mnie spełniała to wyczyn niesamowity, w Polsce to już w ogóle. Zupełnie się do tego nie nadaje, nie chce się nawet nadawac, bo boje sie (ba, wiem to), że skończe albo chory psychicznie albo jak moi rodzice, którzy pracy poświecili wszystko, kosztem siebie i własnej rodziny. Nie będę mógł żyć z czyms takim. Nic dla mnie nie ma sensu, chociaz to uczucie naturalne, każdy mądry człowiek dochodzi do tego wniosku, ale wiekszości udaje się z tym żyć, mnie to nie zaspokaja w zadnym stopniu. Nasilily mi się myśli samobójcze, stało się to moją fantazją, marzeniem. Ciekawe ile jeszcze sobie będę tak radził...
  13. Zdał sobie sprawę, że wszyscy jestesmy tymi 'śmieciami', żaden z nas się nie liczy, rodzimy się i umieramy, jestesmy nikim i niczym, pyłem wszechświata... ... a potem poszedł po jakies fajne dragi ;d
  14. Dziękuję za wasze uwagi, pomagają. Przyczyna tego ze tak mało czy nic nie robię wynikają też w wduzym stopniu z poczucia braku sensu ich robienie. Czuje ze niewazne co zrobie i tak stan rzeczy sie nie zmieni. Ze nic nie bedzie takie jakbym chcial, ze sam w tym kraju nie stworze sobie warunkow do bycia szczęśliwym
  15. Szczerze zawsze tak było. Depresje mam od 10-11 roku życia (teraz 19), przez wiele lat nie leczoną, nie pamiętam zbytnio jaki byłem wczesniej. Zawsze szybko traciłem zapał, utwierdzilem mnie w przekonaniu, że nie jestem nic wart, że nic nie osiagne, że jestem nikim. Do tego kompleksy, branie wszystkiego do serca, bycie kozłem ofiarnym. Nieodpowiednia sytuacja w rodzinie i pełno innych rzeczy. Co tu duzo mówic, nic konkretnego a raczej kulminacja masy różnych czynników... Nie pomógł żaden psycholog, leki też nie, odstawiłem, staram sobie radzic z życiem sam
  16. Nie potrafie MYŚLEĆ o niczym co wymagałoby ode mnie wiecej, niz codzienne czynności, poświęcenia. Działa to na zasadzie takiej, że gdy jestem smutny (wszelkie negatywne stany) to nie jestem w stanie się niczego podjąć a gdy szczęśliwy to znów boje się to zepsuć i absorbuje się wyłącznie przyjemnymi, hedonistycznymi czynnościami, robie to co mnie uszczęśliwia po prostu. Każde zabranie się za coś trudniejszego odrazu uwalnia potok negatywnych myśli, strach, paraliż, panika. Po prostu nie mogę. Miałem sprzedac wzmacniacz gitarowy 3 miesiące temu, wystarczylo by tylko porobic zdjecia, sklecic pare zdan i wystawic w necie - 30 minut roboty, ale ja nie potrafie. Czekam aż wyjade z domu zeby się nic nie przejmowac - najwygodniejsza dla mojej psychiki opcja, Chciałem grac w jakims bandzie - wystarczylo by dac ogloszenia do neta czy w uczelni - ni ch*ja ze tak powiem, nie zabiore sie za to. Nawet przestalem sie klocic, dyskutowac z ludzmi - wszystko tłumacze sobie tym, że sa za głupi i maja zbyt wąskie umysły by zrozumiec cokolwiek co mówie, inaczej włącza mi się agresja, tak silna, żebym ich pozabijał. I przy tym wszystkim potrafie byc 'szczęśliwy' co mozna zinterpretowac jako spokój rodem z zen, to mi jakos wychodzi (czasem). Nawet gdybym staral sie zyc chwilą, co jest podstawą tej filozofii w sumie, to bym robił to co teraz, niewymagające czynnosci ktore by mnie uszczesliwialy. Narazie to działa, ale nie wyobrazam sobie tego gdy bede musial zdawac pierwsze egzaminy, isc na jakies kursy, znalazc pracę i utrzymac rodzine. Po prostu nie widze żadnej przyszlosci dla siebie - to mnie zabija.
  17. Wombwell00

    [Zielona Góra]

    Równiez jestem z Zielonej Góry, przynajmniej narazie dopóki nie studiuje (Poznań). Co teraz?
  18. Jak można NAM pomóc?! Myślę sobie, czy te wszystkie psychologiczne jak i psychiatryczne metody, czy to terapie czy farmakologia, moga coś realnie zmienić, a nie tylko uśpić/zamaskować nasze stany. Jak ma nam prawdziwie pomóc taki psycholog? Z paroma miałem przyjemnośc (nawet z takimi za 80zł/h, istne zdzierstwo), i żaden nic mi ciekawego nie przekazał, było to bardziej w stylu banalnego 'wszystko będzie dobrze' czy 'nie przejmuj się' powiedziane w bardziej wzniosłym, obszerniejszym, naukowym stylu. Co to ma być?! Jak ma to realnie komukolwiek pomóc? Bardziej nic psycholog, którego zapłaciłem (a w sumie rodzice) łącznie z 1500zł, pomogła mi książka która kupiła mi dziewczyna za 40zł... pierd*le. Zupełnie tego nie rozumiem. A leki? Brałem 4 rodzaje, również nic, jakbym placebo brał, i tak to zreszta tez działało. Jak one mają pomóc? Wprowadzają nas w stan zmęczenia, nudności, totalnej apatii, zupełnego odcięcia od świata i mają sprawic, że bedzie nam lepiej ?! Wybaczcie, totalnie się w tym pogubiłem, próbuje łapać sie wszystkiego, czegokolwiek co chociaż da mi nadzieje, której nie widze. Mógłby ktoś to naprostować?
  19. Też zapytam o pare rzeczy jeżeli można Z tego co rozumiem wedle was 'pokonanie' depresji nie wiążę się z podejmowaniu aktywnych działać przeciwstawienia depresji i tego podobnych tylko bardziej 'poddaniu' się (przyjęcia jej) jej działaniu? Idąc dalej, pytanie czy to 'poddanie' prowadzi jedynie do akceptacji depresji i nauczeniu sie z nią żyć czy aktualnie prowadzi do jej powolnego rozpuszczania i zaniku? Troche wydaje mi się, że jeżeli nie będziemy z nią walczyc i biernie przyjmować i jak to napisałeś nie robic niczego co jest z nami sprzeczne to skonczymy wszyscy w łóżkach, bez ochoty ani siły na życie. Dobrze mi się wydaje? Rozumiem, branie jakichkolwiek leków jest sprzeczne z waszą polityką odnośnie depresji (i podobnych) tak? Wydaje mi się, że w ciężkich stanach depresyjnych bez leków praktycznie nie da się obejść, ale ja nie jestem lekarzem. Jak to u was wygląda?
  20. Nie wiem za bardzo jak zdefiniowac twój problem. Znalazłeś bratnią duszę, i piszesz, że to problem... może źle zrozumiałem albo sam nie wiesz co chciałeś przedstawić. Przemyśl to Ta bratnia dusza to dziewczyna, do ktorej czujesz coś więcej? Jeżeli tak, to trafiłeś los na loterii, znajdując taką osobę. Nie spierdol tego, tak po krótce ;p
  21. Z popularnych polecam Coldplay - naukowo stwierdzono, że ich muzyka usypia i uspokaja ;p Szczegolnie polecam utwór Strawberry Swing, kojący jak cholera. A tak to polecam muzykę klasyczną: Bacha, Mozarta, czy polskiego Chopina, na mnie dzialaja
  22. Nie wziąłeś pod uwagę, że dla wielu tym wyjściem jest skok z mostu
  23. Z człowiekiem nierozumnym nie ma co dyskutować. Przykry, smutny fakt. Możesz wrócić do swojego pełnego ekscesów życia.
  24. Rozumiem znasz mnie, że wydajesz takie osądy ? Po raz kolejny oklaski na stojąco, nigdy nie pomyslałbym, że bede toczył z kimkolwiek taką 'dyskusje' (ledwo mozna zreszta ja tak nazwac) na forum gdzie od ludzi oczekuje sie zrozumienia, współczucia i pomocy. Brawo, jestes dobrym człowiekiem, zreszta i tak pewnie innego osądu nigdy nie przyjmiesz, ale to juz inna sprawa. "Każdy ma prawo wejść na Twój watek i przeczytać, napisać komentarz." = naprawdę? Dobra, od teraz na jakimkolwiek temacie na tym forum będe wklejał przepisy na naleśniki, przeciez nikogo nie urazam co? Mam swoje zdanie nt. tych nalesników i mam prawo pisac o tym gdzie chcę, prawda? Dziekuje za oświecenie, naprawdę myslalem, że forum zastąpi mi psychologa, że pare literek napisanych przez czlowieka po drugiej stronie monitora odmieni moje życie... powiedz to ludziom z działu 'depresja', tam będziesz miała o wiele wiecej 'takich' do przyuczania. Prosze, idz im 'pomóc'. Szczęśliwego lotu.
  25. Pudło. To nie ma wiekszego związku ani z asertywnością, ani z wymądrzaniem. Czuje się odpowiedzialny za swój temat, to wszystko. Gdyby wszyscy tak robili świat byłby troche lepszym miejscem. Właśnie zrobiłaś to samo - poniżyłaś mnie, dowartosciowując siebie i klasyfikując swoją osobę wyżej niż moją. Bardzo dojrzałe, pogratulować. Łyknij sobie jeszcze prozacu albo skocz z Golden Gate-a. 1700 postow w 3 miesiące...hmm, prawie 20 postów DZIENNIE, pewnie tez dlatego czujesz sie lepsza, co ?
×