Skocz do zawartości
Nerwica.com

Anna94

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Anna94

  1. Witam ponownie. Moniko, bardzo dziękuję Ci za Twoją długą odpowiedź. Problem z kolegą właśnie jest taki, że on nie uważa tego za "cudowne panaceum", ale... No właśnie "ale", nie wiem dokładnie jak to powiedzieć, bo zresztą nie siedzę w jego mózgu, ale mówi, że wszystko, co dotychczas robił mu się znudziło i choć równie dobrze mógłby sobie żyć, to równie dobrze mógłby umrzeć. Coraz bardziej mi się zdaje, że on ma rację... To znaczy, nie mam depresji, mam przyjaciół, rodzinę, psa, od roku uczę się grać na pianinie, jestem zadowolona z życia, ale myśl, że on ma rację i życie nie ma sensu coraz bardziej wydaje mi się prawdziwa i mnie to przygnębia. Próbowałam mu wytłumaczyć, że skoro świat jest bez sensu, to nie ma sensu sensu też się tak martwić, tylko trzeba cieszyć się życiem, ale on mówił, że skoro świat jest bez sensu, to cieszyć się życiem też nie ma sensu i tak w kółko. Ten zwrot "coś nie ma sensu, bo świat nie ma sensu" powtarza jak mantrę... On twierdzi, że nie ma żadnego problemu. Ja mu nie wierzę, wiem, że coś jest nie tak, ale on się upiera, zresztą nigdy nie widziałam, żeby płakał. Owszem, czasem chodzi smutny, ale to jak my wszyscy... On twierdzi, że skoro świat nie ma sensu, to życie jego bliskich też nie ma sensu, i tak umrą i tak dalej, zresztą mówi, że "nie będzie niczyim niewolnikiem" Spróbuję mu powiedzieć, że tak naprawdę niczym nie różni się oprócz "normalnej" osoby w depresji, że ma problem, że powinien dalej żyć, żeby się nad tym zastanowił, ale nie wiem, czy to coś da ... Co do testu Becka, to sam się kiedyś "chwalił", że miał 13 punktów. Mówił, że mu to odpowiada, bo "czuje się dobrze" i "to z nami jest gorzej, bo żyjemy w złudzeniu". Zresztą ta depresja do niego nie pasuje, on ma o sobie bardzo wysokie mniemanie, mówił, że "nigdy nie czuł się winny", itd. Informowanie wychowawcy nic nie da, bo jak tylko skończył 18 lat, to wysłał pismo do dyrektora, że żadnych informacji o jego nauce i o nim nie można przesyłać rodzicom, wysłał jakiś paragraf z konstytucji i oni to zaakceptowali. Zresztą, jego rodzice i tak go mają w... W domu zjawia się tylko czasami, mieszka raczej u znajomych. Co do mnie to po prostu ja nie potrafię "się chronić", muszę mu jakoś pomóc, nawet jeśli to ma się odbić na mnie, po prostu muszę... Pomyślałam kiedyś, że może lepiej po prostu się nie mieszać, może niech się zabije i tyle, ale ta myśl mnie przeraża, on jest moim bliskim przyjacielem, chciałabym by żył nadal, byśmy mogli rozmawiać, spotykać się...... Nic już nie wiem, sama mam mętlik w głowie, nie wiem, co dalej z tym robić, nie potrafię się po prostu przestać tym przejmować, a nie mam się do kogo zwrócić z pomocą, wszyscy mówią, że albo mu przejdzie, albo że to nie ich sprawa....
  2. Ale dlaczego miałby mną manipulować? :/ Myślisz, że mu się podobam? Bo on takie rzeczy innym też mówił.
  3. A nie pomyślałeś, że może ona po prostu "uległa chwili", a teraz bardzo tego żałuje, czuje się głupio i źle i wyrzuca sobie to, co zrobiła? Nie znam jej oczywiście, więc nie wiem, czy tak jest naprawdę, ale może warto podejść do tego bardziej ze zrozumieniem?
  4. Cześć! Nazywam się Ania, mam 19 lat i od razu uprzedzam, że jeżeli ktoś zamierza się śmiać z mojej sytuacji, to niech lepiej nic nie pisze, bo nie mam siły denerwować się przez jakiegoś kretyna, któremu obojętne jest to, co mogę czuć... Chodzę do klasy maturalnej z Markiem, moim przyjacielem, którego bardzo lubię, może nawet kocham... Sama nie wiem. On jest fantastycznym, inteligentnym i oczytanym człowiekiem. Zawsze był pesymistą, ale nie takim, że np. ma jakiś test z polskiego i twierdzi, że obleje. Jemu chodzi o pesymizm "egzystencjalny" (to jego określenie). Wszystko byłoby ok, ale od niedawna (ok. miesiąca) zaczął rozmawiać ze mną o samobójstwie. Mówi, że życie ludzkie nie ma sensu, bo jest krótkie, a świat nieskończony, że wobec tego "każdy wybór jest równowartościowy" (cytat Marka) i równie dobrze może się zabić. Potem mówił, że życie przestało go bawić, jest nudne, więc "nie ma sensu dalej tego ciagnac" (cytat Marka). Mówi, że umieranie musi być fajnym doświadczeniem i chce je poznać. Dla mnie to jest przerażające! Strasznie się o niego boję... Nie wiem, co robić, dlatego proszę o waszą pomoc... Wiem, że żadne argumenty typu "Życie jest piękne, będziesz miał piękną żonę i dzieci" mu nie pomogą, bo on łatwo zbije to jakimś cholernie przekonywującym argumentem, że aż Tobie się zrobi smutno od tego. Co ja mam mu więc powiedzieć? Jego chyba mogą tylko przekonać argumenty "filozoficzne", ale jak próbuję jakieś mu przedstawić, to zawsze je zbija. Czy ktoś z was ma jakieś dobre argumenty? Najlepiej jakbyście podali jakichś pisarzy lub badania. A może powinnam zadzwonić na policję/do szpitala? Tylko się boję, że oni powiedzą coś typu "Skoro on racjonalnie wybiera samobojstwo, to nie możemy nic zrobić, bo on nie jest chory psychicznie"?????? Albo że zamkną go w psychiatryku i coś mu zrobią, słyszałam różne historie. A może jeszcze coś innego powinnam zrobić?? Proszę, pomóżcie, martwię się o niego, jest moim jedynym takim przyjacielem, któremu mogę zaufać i zwierzyć się ze swoich problemów, bez niego będę sama jak palec i nie wiem, co dalej :( . Jeszcze raz proszę o nieśmianie się z tego, wiem, że to "przypadek nietypowy" i nie wiem, czy w ogóle to do dobrego działu dałam... Całusy! Ania
×