
Wombwell00
Użytkownik-
Postów
199 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Wombwell00
-
Jestem maturzysta (19lat), mam wakacje i mój zegar sie kompletnie rozregulował. Wstaje o 14, przed 4 nie ma szans bym w ogóle zasnął, jem praktycznie jeden duży posiłek dziennie, cały dzien nie mam energi na cokolwiek. Gdy probuje wstac wczesniej budze sie okropnie zmęczony, konczy sie zazwyczaj tak, ze ustawiam budzik za np. 30minut, a i tak budze sie 3 godziny po tym. Z drugiej strony, poloze sie spac wczesniej np. o 22-23 a i tak leze w lozku do 3-4 zanim zasne... mimo iz czuje ze jestem zmeczony. Brałem leki nasenne, ziołowe, bo nie chcialem sie na nic narazic, ale widze, ze bede musial siegnac po cos mocniejszego, bo nie dzialaja w ogole... macie jakies sposoby na regulacje swojego zegara?
-
Gonitwa myśli - jak sobie radzic ?!
Wombwell00 odpowiedział(a) na Wombwell00 temat w Pozostałe zaburzenia
Aha, czyli rozumiem, jesli napisze KOMPLETNE GŁUPOTY, ale nie obrazajac bezposrednio kogos innego to jest ok, tak? Użytkownik nie WNIÓSŁ NIC (nawet swoich wlasnych obserwacji) do tematu, dopiero po mojej interwencji to zrobił a i tak z wielką łaską. -
Gonitwa myśli - jak sobie radzic ?!
Wombwell00 odpowiedział(a) na Wombwell00 temat w Pozostałe zaburzenia
Dotkliwy cios, tak wiele mnie to obchodzi. Btw. nie dziala tu jakos moderacja, ktora stanowi nadrzedny organ w utrzymywaniu tutaj jakiejs kultury? -
Raz, polska mentalność - tutaj wszystko co 'inne' i wszystko co odbiega od normy jest z automatu karcone, jeszcze nie dojrzelismy do takich spraw Dwa, aktualna mentalnośc ludzi - wartości takie jak empatia i współczucie zanikają, w ich miejsce wchodzi zaspokajanie swojego ego, gdzie zawiera się dowartosciowanie się w taki sposób, pragnienie poczucia bycia lepszym. Trzy, ogólna ludzka głupota. Bądz jak kto woli, nieświadomość, mało kto prawdziwie myśli przed tym co mówi, każdemu wydaje się, że to niekrzywdzące, bo to przeciez nie przemoc fizyczna.
-
Gonitwa myśli - jak sobie radzic ?!
Wombwell00 odpowiedział(a) na Wombwell00 temat w Pozostałe zaburzenia
Jakbys sie czuła gdybys ja wszedl na twój temat i zaczął pisać nic-niewarte głupoty? Bo mniej wiecej tak potraktowalas mój temat za który czuje się odpowiedzialny. Prosta sprawa, nie masz nic do powiedzenia to nie piszesz postów. -
Mojej mamie właśnie zmarła siostra, boje sie, że może tego nie wytrzymać psychicznie. Moja mama ma 50lat, jest prostym człowiekiem, codziennie pracuje i dba żebym miał co jesc i w czym chodzic, moze niekoniecznie wie jak kochać, nie za bardzo potrafi wiązać się emocjonalnie (mam trójke rodzenstwa, wiem jak to w domu zawsze wygladalo), ale sie stara. Od ostatniego czasu gdy na jaw wyszla moja depresja (ja mam lat 19, rodzenstwo juz poza domem, wiec jestem sam) stara się mi się z tym uporać, raz lepiej, raz gorzej, nie potrafi ona praktycznie w ogóle zrozumieć mojej choroby, często w rozmowie poprostu płacze z bezsilności, nie wie co ma robić. Jak mówiłem - zwykły prosty człowiek z PRLu. Ostatni tydzien to juz w ogóle masa stresów, czesto rozmawialismy, duzo sobie wyrzucilismy nawzajem, strasznie przybiła ją moja sprawa, mówiła, że nie mogło pracować, bo caly czas myslala jak ma mi pomóc. A teraz jeszcze to... po prostu się boje, kobieta juz duzo wycierpiała. Jak mogę jej pomóc? Wyslac ja do psychologa? Co moge zrobić?
-
Sprawa pewnie prosta i banalna, ale w przyklejonych nie moge znalezc jednoznacznej odpowiedzi, wolalbym jednak skonfrontowac rozne opinie w jednej, konkretnej sprawie. Jak dokładnie działają leki? Chodzi jak napisalem o dzialnie psychologiczne. Słyszałem, że sa leki-zamulacze, które po prostu oslabiaja bodzce, mulą i wprowadzaja apatie, tak, ze ani nie dzieje się nic złego ani dobrego. Słyszałem, że są tez leki-rozweselacze, które podnoszą tam serotonine czy coś, bo raz ze organizm w depresji go nie wytwarza, dwa, że dobry nastrój pozwala jakos ruszyc z miejsca, wziac się do roboty. Sprawa, kiedy wiadomo, że dany pacjent ma brac leki? Skąd wiadomo, że bardziej mu to przeszkodzi w uzdrowieniu niz pomoze? Powiem na swoich przykładzie. Gdy byłem pierwszy raz u psychiatry dostalem asertin+fluanxol, leków w ogóle nie poczułem, jedynie efekt placebo, jak przyszły tak poszły. Potem inni psychiatra mi przypisał Citronil (Citalopranum), efekty jakies tam początkowo były+efekt placebo, ale w sumie to potem nie wydaje mi sie, żeby pomagały. Potem miałem nagły wzrost nastroju, głównym czynnikiem nie były tu leki, juz wtedy schodziłem, i dogadalem sie z psychiatra, że leki rzucam i próbuje bez nich. I tak zaczeły sie dla mnie wakacje (po maturach, takze koniec kwietnia) i żyłem sobie dobrze, tyle, że brakowało mi troche energii, ale nastroj w miare ok, moze przez odstresowanie się alkoholem, imprezami i podobnymi. Na początku czerwca miałem pewną nieciekawa sytuacje, automatycznie wrecz zacząłem w depresje wracać, potem do tego doszło pare innych kryzysów i nagle zdałem sobie sprawę, że umysłowo (myslami) wróciłem do deprechy, po prostu ją czułem, powróciły stare nawyki myslowe. Zamierzam znów zacząć chodzić do psychologa chociaz nie wiem czy to da cokolwiek, zawiodłem się na wcześniejszych i myślałem o powrocie do leków. Tyle, że boje się, że mnie właśnie zamulą i będę zombiakiem albo, że znowu dostane jakies feralne leki, po których nie bedzie mi dobrze i tylko się znów rozczaruje. Po prostu nie wiem czy to bedzie dla mnie dobre, bo uwazam znów problem za problem natury humanistycznej, nie biologicznej, mój poprzedni wzrost 'formy' miałem po przeczytaniu książki ('Potęga Teraźniejszości', przy okazji) i czułem się jak na ekstazie, którą notabene, wywowałem sam, bez pomocy leków. Nie wiem nic...
-
Nieświadomośc, 'głupota' ludzi - kiedy powstaje?
Wombwell00 odpowiedział(a) na Wombwell00 temat w Psychologia
No własnie mrzonka, dlatego byłem zdziwiony, że napisales ze mamy ją teraz ;d Dla mnie Utopia to hipotetycznie idealny świat, po prostu. -
Gonitwa myśli - jak sobie radzic ?!
Wombwell00 odpowiedział(a) na Wombwell00 temat w Pozostałe zaburzenia
Myslisz, że tego nie wiem? Skoro przeczytalas dyskusje od poczatku to powinnas miec jakis wzgląd na moją osobowość i psychologie mojej osoby. Wiem, że mam obsesje i wiem, że wpływa na to w znaczacy sposob poczucie winy. Wiem to wszystko. Jeżeli chcesz jakkolwiek pomoc to prosze tylko o jedno: nie traktuj mnie jak schowanego pod kołdrą 9-latka, ktory nie wie co się wokol niego dzieje. -
Nieświadomośc, 'głupota' ludzi - kiedy powstaje?
Wombwell00 odpowiedział(a) na Wombwell00 temat w Psychologia
Utopia teraz? Zupełnie nie zrozumiałem co masz na myśli. W moim mniemaniu aktualnie mamy lata świetle do Utopii, ale chyba oboje inaczej rozumiemy ten termin. -
Duzo ci raczej nie pomogę, chce ci tylko powiedzieć, że to nie jest pernamentne jak ci się może aktualnie wydawac. Ja ogólnie nie płakałem nigdy, no czasem jako dzieciak w poduszke, ale przy ludziach czy cos nigdy. Tez mnie to bolalo, ze nie potrafie z siebie tego wykrzesac. Gdy sytuacja wymagala placzu, zazwyczaj mi sie zbieralo na jakis szalenczy smiech, taki jak jakis joker, i myslalem, ze jestem po prostu zły. Niekrótko temu mialem bardzo przykra sytuacje, ogromnie sie zawiodlem na bliskich mi osobach i po prostu zaczalem beczec. Nie obchodzilo mnie, gdzie i kiedy, po prostu beczałem, jak nigdy wczesniej. Poczulem ogromna ulgę i aktualnie płacze coraz częściej ;D Głupia rzecz do bycia z niej szczesliwym, ale czuje, ze to jakos ukazuje mój postep. Nawet gdy pomysle o czyms bardzo pozytywnym czy cos to juz czuje mokre oczy. Co wiecej, jestem facetem, ale szczerze, w dupie to mam Keep going
-
Nieświadomośc, 'głupota' ludzi - kiedy powstaje?
Wombwell00 odpowiedział(a) na Wombwell00 temat w Psychologia
@Carlosbueno Masz racje, ale nie wziąłeś pewnego faktu pod uwagę: ludzie w wiekszosci to kretyni. Mądrośc nie ma nic wspólnego z pozycją społeczną, majątkiem, prestiżem, czy wykształceniem. Mądry może być człowiek żebrzący na ulicy, który na tyle poznał świat, że nie potrafi sobie wyobrażić życie w nim, ale nie ma odwagi na samobójstwo, bądz nie czuje takiej potrzeby. Żadne statusy tego nie określają @Kaczanov Wiem, że swoim zdaniem będę nieskromnym, wiem, że zapewne nikt z was nie przyjmie moich słów, ale uważam, że jestem człowiekiem takim jakim opisujesz. Jestem świadomy swoich wad, przepraszam za nie, tłumacze ludziom czemu zachowałem sie akurat tak a nie inaczej, jestem w pełni świadomy tego co ze soba reprezentuje, w czynach i słowach. Może aktualnie nie jest to 100% jak może sie wydawac z poprzedniego zdania, ale wiem, jaką droga podążam i do osiągnięcia tego dążę. Narazie jest to może 70%, tak zupełnie szczerze i wciąż rośnie. A teraz już cos zupełnie hardkorowego ode mnie: gdyby wszyscy ludzie byli tacy jak ja, mówiąc o stopniu rozwoju umysłu, świat byłby praktycznie pieprzoną UTOPIĄ z ręką na sercu mogę to przyznać. Napewno jest w tym jakis element wlasnego niedowartosciowania, jakiejs subiektywnosci, ale i tego jestem świadom -
Brak energii życiowej <--- Depresja Po prostu, nie mam na nic siły. To nie tak, że nie mam chęci czy jestem leniem, po prostu nie mam siły, nie mogę sie do niczego zmusic. Po krótce wyjasnie okolicznosci jak się znalazlem znów w takim stanie. Od marca małem hossę (wzrost), spowodowaną lekturą 'Potęgi Teraźniejszości' i zagłębieniem sie w duchowość. Zrobiłem ogromny postep jeżeli chodzi o samopoznanie i nabranie pewnosci siebie. Depresji praktycznie nie było, po raz pierwszy w życiu czułem, że chce żyć. Wstawałem rano przed 7 do szkoły i byłem szczęśliwy, że mogę coś zrobic, z uśmiechem przeżyć dzień. Miałem wiele energii na wszystko, wtedy akurat brakowało mi bardziej chęci, ale i tak byłem szczęśliwy móc cały dzień nic nie robić. Zaczeły się wakacje, byłem dobrej myśli o nadchodzącej przyszłości (jestem maturzystą), miałem plan. Dwa tygodnie temu miałem niemiłą sytuacje z grupą swoich znajomych. Zachowali się w stosunku do mnie bardzo niemiło, o co ich bym nigdy nie podejrzewał. Wtedy zrozumiałem, że tak naprawde jestem sam (no oprocz mojej dziewczyny) i że znajomi to tylko jakies zaspokojenie pragnienia towarzystwa, że tak naprawdę nic mnie z nimi nie łączy. Wpadłem w ogromny wir mysli, znów miałem gonitwę, taką jak wcześniej. Były jeszcze przebłyski lepszego humoru, ale czułem, że to tylko chwilowe. W ciągu ostatnich dwóch tygodni miałem kolejne niemiłe sytuacje: powazna kłótnia z dziewczyną, kolejne konflikty ze znajomymi, poczulem, że nie jestem dla nich nic tak naprawdę wart. I tak do aktualnie wygląda. Nie potrafie sobie z tym poradzić. Mam ogromny spadek energi, budze się juz niejako 'wewnetrznie zmęczony', wiem, że na nic konstruktywnego sie dzis nie zmusze, a jak sie zmusze to zaleje mnie kolejna fala przygnębienia. Więc nie robie nic, siedze na kompie, słucham muzyki, jem, oglądam seriale, tkwie w takiej uśpionej apatii. Gdybym miał chociaz energię mógłbym jakos z tego wyjść, poradziłbym sobie, ale aktualnie nie jestem w stanie zrobic NIC. Znów wróciłem do punktu zero...
-
Nieświadomośc, 'głupota' ludzi - kiedy powstaje?
Wombwell00 odpowiedział(a) na Wombwell00 temat w Psychologia
Wiadomo, że nazywanie tak kogos ma wydzwiek subiektywny, kazdy indywidualnie to okresla. Dla mnie głupcami są ludzie zaślepieni swoim ego, dzialających jedynie dla jego zaspokojenia, bez krzty współczucia, empatii i altruizmu i wyobrazni w kwestii konsekwencji, skutków. Ludzie, którzy nie przyjmą nigdy zdania kogos innego, bo to oznaczało by dla nich porazke. Taka mentalnosc doprowadzila do świata, który mamy teraz, nikt chyba nie powie, że świat zmierza w dobra stronę. Ja sie od tego zamierzam odciąć i dlatego zagłębiłem sie w takie kwestie. Dla mnie już samo uświadomienie sobie, że nie trzeba uczestniczyc w takiej formie istnienia jest już wg mnie ogromnym krokiem w strone madrości. Osobiście ja nie wierze w ludzką równość, nie moge powiedziec, ze kazdy człowiek jest tyle samo wart. Wg mnie hierarchia to naturalny stan rzeczy, natura to pokazuje, a chyba nie ma nic bardziej doskonalego niz ona. -
Nieświadomośc, 'głupota' ludzi - kiedy powstaje?
Wombwell00 odpowiedział(a) na Wombwell00 temat w Psychologia
@Zujzuj Jak dla mnie troche przekombinowales tą całą kwestię. Raz z tą głupotą nierówną nieświadomości. To są terminy których nie można raczej jednojako wyjasnic, są bardziej złożone i wiadomo, że nie równają się temu samemu. Napisałem tak, bo lepszego słowa nie znalazłem. Każdy ma swoją interpretację głupoty i nieświadomości, ale chyba nie zaprzeczysz, że w wielu aspektach terminy te idealnie się łączą, a i interpretacje ludzi będą w wiekszości bardzo podobne. Nie wdawajmy się przesadnie w szczegóły. Cała ta kwestia ma wydzwiek czysto hipotetyczny, i tylko na tym mi od początku zależało. Jak to mówił Gombrowicz wszyscy żyjemy w pewnej 'formie' i odejsciem od tego jest jedynie inna 'forma'. No, ale chyba nie powiesz, że każda forma jest taka sama. Możemy żyć strachem, zakładając pancerne drzwi, kupując broń i widzieć wszędzie podstępy, mysląc tylko o własnej dupie, a równie dobrze możemy żyć w jednej harmonii, przepełnioną dobrem i miłością. Spójrz na to czysto hipotetycznie. Czy obie te formy znacza to samo? Która byłaby lepsza dla ludzkości? Na chłopski rozum, bez uciekania w często głuche psychologiczne gadki. Temat jest skomplikowany, tego nie neguje. Dla mnie problem stanowiło by to że byśmy pouczali przyszle pokolenia co jest złe, czego oni wedle tej teorii nie mogli by zaznac czyli prawdziwie poznac i samodzielnie wybrac dobra drogę. Potrzeba tu złotego środka, czegos pośredniego. Radykalizm zawsze jest zły, nalezy znaleźć coś pomiędzy. Po prostu jestem troche idealista, i próbuje przynajmniej teoretycznie jakos stworzyc lepsza rzeczywistość. Taka tam ciekawość, po prostu. -
Nieświadomośc, 'głupota' ludzi - kiedy powstaje?
Wombwell00 odpowiedział(a) na Wombwell00 temat w Psychologia
Czyli wnioskując z poprzednich postów: odpowiedzi na moje pytanie nie da sie jednoznacznie stwierdzic tak? Komplikuje mi to znacznie dalszą częśc rozkminy ;/ Osobiście również uwazam, że duża wiekszośc społeczeństwa (~90%) to kretyni. Pisząc to mam na myśli, że tylko 10% ze społeczeństwa (a nawet pewnie i mniej) wychodzi myslami poza przyjęty schemat, nie ten stricte narzucony, uwarunkowany myślami innych i tak dalej bla bla bla @Carlosbueno Z ta Afryką to wydaje mi sie, że jest troche inaczej. Kiedy my (biali ludzie) się rozwijalismy w kazdym aspekcie, czarni walczyli o jedzenie, nie mieli czasu na takie rzeczy. Zdominowalismy ich i jeszcze bardziej zagłębilismy ich mentalnośc w takiej formie. Chociaż prawdą jest, że mają niższe IQ, chociaz nikt chyba nie wie czy jest to aż takie ważne w kwesti nieswiadomosci. @Zujzuj Brawo, mozesz byc z siebie dumny. Na wiecej komentarza nie jestes wart. @Kaczanov Rozumiem twój punkt widzenia, w wiekszosci pokrywa się z moim. @@@@@@@@@@@@ Wracając do tematu. Chciałem tylko sie dowiedziec, czy można by było tak uwarunkowac ludzi by swoimi działaniami, zachowaniem, mentalnością mogli faktycznie prowadzić SAMI do tworzenia lepszego świata. Np. gdybysmy od małego pouczali dzieci w sprawie złudnego ego, niepoprawnosci konsumpcyjnego stylu życia i podobnych aspektów to czy oni sami mogli by to całkowicie przyjac i kontynuowac. Taka indoktrynacja, ale mająca głębszy cel, ciekawi mnie to, czy ludzie by to przyjeli ślepo czy sami by zrozumieli na czym to sie opiera, swiadomie dązać głębiej. Teoretycznie wszystko ładnie wygląda, ale nie biore pod uwagi w tym niedoskonałości ludzkiej, która ma tendencje prawie że naturalną do spaczania pięknych idei. Wystarczy spojrzec jak aktualnie wygląda polityka, wiara czy zwykłe podejscie do drugiego człowieka. Tylko czy odpowiedzialni są za to sami ludzie jako istoty, czy wlasnie te wszelakie uwarunkowania wplywaja na ich postawy. Cholera, ciekawi mnie to jak cholera. -
Gonitwa myśli - jak sobie radzic ?!
Wombwell00 odpowiedział(a) na Wombwell00 temat w Pozostałe zaburzenia
Miło, że przeczytałaś, szkoda tylko, że nie wniosłaś nic do tematu. Myśli na papierze? Ludzie, po chuj mi wasze nic nie znaczące, niezrozumiałe zdania? Sprezycuj co, jak i po co, bo nic z tego nie wynika. Nie, nic nie zapisuje. -
Nieświadomośc, 'głupota' ludzi - kiedy powstaje?
Wombwell00 odpowiedział(a) na Wombwell00 temat w Psychologia
Ciezko będzie wystandaryzowac tutaj to pojęcie, dla mnie jest to po prostu nieswiadomosc, czyli nie pelna swiadomosc wlasnych czynów (niewiedza wlasnych motywów, brak przewidywania konsekwencji), brak zdolnosci do konstruowania wniosków, do tego dochodzi ogromna kwestia władzy ego i wiele wiele podobnych, bardzo to rozległe. @Kaczanov Oj wątpie czy odnajde sie w pracach naukowych, interesuje mnie tylko ta konkretna kwestia, przynajmniej aktualnie. Buddyzmu chyba nie ma co tu mieszac, wydaje mi sie, że temat podchodzi stricte pod dziedzine psychologii. Czekam na dalsze odpowiedzi. -
Proste pytanie: na którym poziomie naszego istnienia kształtuje się nieświadomość zwana potocznie głupotą??? Mam rzecz do rozkminy i nie moge dojśc do sedna. Widze dwie możliwości 1 - przy narodzinach. Czyli nasza głupota jest wrodzona, czyli to oznacza u mnie (w mojej rozkminie, powiązanej z tą), że nie można, nawet teoretyczenie stworzyć dobrego systemu dla ludzi, próbować dojśc do Utopii 2 - jest nabyta, przez pewne zaniechanie, ustrój, system. Czyli, że głupi sie stajemy, przez niedoskonalosci jakie system nam serwuje. Czyli, że zmianą systemu, ustroju i wielu innych aspektów, będzie można dojsc do poziomu nadludzi, później prawie-utopii. Jak to jest? Mamy tu jakiegos psychologa?
-
Gonitwa myśli - jak sobie radzic ?!
Wombwell00 odpowiedział(a) na Wombwell00 temat w Pozostałe zaburzenia
Dobra, porozmawiajmy. Po pierwsze, co mi się nie podoba w twoich postac - od razu oceniasz. Napisałem coś, szukasz jak najgorszej strony, jak najgorszego wydzwięku i to przedstawiasz. Dlaczego nie możesz chociaz pozwolić sobie na pogląd, że pisze to nie przez pryzmat emocji czy gniewu, ale przez pryzmat własnych obserwacji, możnaby rzec bezosobowych i bezuczuciowych? Wez poprawkę też, pisząc coś tak nie mam na myśli czarnego czy białego, tylko jakiś bliski im odcień szarości, bo wiadomo, że emocje i podobne zawsze mają wpływ na takie rzeczy, staram się jednak pisać coś z 'boku'. ""Ciężko będzie mi dojść do czegokolwiek, nie zdołam Ci przedstawić wszystkiego bo wtedy byś na pewno się przekonał że mam rację" - masz dużo w tym racji, ale nie moge się z tym całkowicie zgodzić. Ty widzisz tylko moje posty, pare złączonych literek. Ja widze ludzi, charaktery, psychologie, motywy i wiele innych podobnych. Nie wydaje mi się, żebyś miał więcej pola obserwacji w tym niż ja. "Teraz podstawowa zasada komunikacji:" - nie mogę się zgodzić, z tego by wynikało, że WSZYSTKO by można było wyczytac z naszego zachowania. Pewnie i mozna, ale do tego potrzeba umiejętności, nieznanych zwykłych szarakom. Przez 8lat miałem depresje i nikt tego nie zauwazył, prosze, żywy dowód. Znajomośc pomiędzy mną a tymi ludzmi ogranicza się do wychodzenia wieczorami, do baru czy na imprezy, w czysto zabawowej formie, nie ma tu miejsca powazniejsze poznanie siebie, moge z pewnoscia powiedziec ze w zaden sposób nie manifestowalem swojej niecheci do tych ludzi, bo jednak mimo tego, całkiem ich lubię. Musze lubic, bo nie mam innej grupy do towarzystwa. Sytuacje przedstawiłem ci całą, bez koloryzowania, bez naginania. Więcej nic tam nie było. Ci ludzie nie mogli miec zadnych racjonalnych intencji, zadziałał u nich zwykły instynkt i alkohol. Chcieli dramat - stworzyli go. Dlaczego nie chcesz mi uwierzyć? "Mimo, że każdy z Twoich postów jest przepełniony mechanizmami obronnymi ego." - powiem tak. Odszedłem od ego w duzo wiekszym stopniu niż wiekszosc ludzkosci bedzie kiedykolwiek w stanie, a przynajmniej do tego zmierzam. Prowadzimy dyskusje, ty piszesz swoje poglądy i argumenty, ja swoje. Może pewne rzeczy widze inaczej niż ty, ale ty zamiast cokolwiek wytlumaczyc, oceniasz. Stawiasz mnie w fakcie dokonanym, nawet niekonkretnie argumentując, ani nie pisząc jak mógłby ewentualnie sobie z tym poradzisz. Co mi po czyms takim? Nie zrozumieliśmy się co do kwestii 'gry'. Dla mnie było to działanie wg narzuconych przez ich zasad, a ty napisałeś cos zupełnie odwrotnego. W tej mojej grze nie ma równości, oni z automatu uznali się za wyzszych. Dystans do siebie mam - równiez wiekszy niz wielu ludzi stac, ale i on ma swoje granice, jestem wrazliwy, nie dane mi jest dojsc do pelnej postawy stoickiej. Dla mnie miara ludzi nie jest wykształcenie, prestiz czy majątek. Liczy się tylko to co ma się w głowie, o to mi cały czas chodzi. Nie jestesmy swoimi samochodami, pieniedzmi czy pracą (fight club ). I jak narazie ciężko mi znalezc kogokolwiek kto swoim rozumowaniem wychodzi poza schemat, potrafi rozumować głębiej. Takich ludzi, znajomych mi, mogę policzyc na palcach. Dziele ludzi na lepszych i gorszych, wciaz nie wiem co widzisz w tym złego. Nawet Bóg to zrobił, czyniąc ludzi ponad zwierzętami. @@@@@@@@@@@ Naprawde uwazasz ze zrobimy na forum wizyte u psychologa? Naprawde myslisz, że masz jakiekolwiek szanse cos tu zdziałać? To tylko forum, nie wiem jak chcesz na mnie wpłynąć, nie wiem jak na kogokolwiek z poziomu forum można głębiej wpłynąć, tak jak ty próbujesz. -
Gonitwa myśli - jak sobie radzic ?!
Wombwell00 odpowiedział(a) na Wombwell00 temat w Pozostałe zaburzenia
Ciężko nam będzie dojsc do czegokolwiek w tej dyskusji, nie zdołam ci przedstawic kazdego szczegoliku piszac na forum, to po prostu niewykonalne. Uważam sie za lepszego, ale nigdzie nie napisałem, że wykrzykuje to całego miastu udowadniając innym, że są gorsi. To nie wydostaje się poza głowę, napewno nie tak drastycznie jak mi się wydaje to rozumiesz. Przyznaje, mam w głowie bardzo pokręcone myśli, ale staram się, żeby poza nią się nie wydostawały. Nie atakuje ludzi ani fizycznie ani psychicznie, chyba, że mam coś głębszego na celu, cos chce komus pokazac na zasadzie pewnych jego niedoskonalosci. Nigdy nie jest to złośliwe ublizanie, brzydzi mnie takie zachowanie, mogę rzucic nawet kamieniem. Co do tego współodpowiedzialnosci... z tego wynikałoby, że jeżeli żona zacznie się bronic przez mężem który ją bije to jest odpowiedzialna za to co on jej zrobi... wygląda to uczciwie? Zostalem zaatakowany, naturalna reakcją jest obrona, prawda? Co do tego Buddy... sam przyjąłeś właśnie, że jestem imbecylem, niejako narzucając mi swój pogląd na moje zachowanie. Dla mnie co to stawia już w tej sytuacji wyżej to chociażby to że byłem świadomy tego co robie, oni chyba niezbyt, nie potrafiąc mi wytłumaczyc swoich intencji. Mieli inne cele niz ochrona swojego ego? Przedstaw prosze. Wg ciebie powinnienem zacząć grać w ich 'grę', obrajac wszystko w zart i tego podobne. Dla mnie to ponizenie samego siebie, degradacja swojej osoby, dlaczego mam grac w tak głupią grę jezeli mnie nie bawi? Jestem świadom równiez tego, że obiektywizm w ocenie własnej nie istnieje, mówiac tak mam na myśli największą doze obiektywizmu na jaka mnie stac, a uwazam, stac mnie na wiele. Nie wiem dlaczego tak negujesz to, że równośc jest pojęciem bardzo złudnym. Ludzie nie są równi, jeden dostaje nagrode nobla inni odbiera zasiłek w zusie. Jeden człowiek może zdziałać coś cudownego, inny potrafi tylko machac łopatą. Jeden może sukcesywnie rządzić państwem, drugi ledwo co potrafi zadbac o siebie. To nie jest innosc, tak pewnie zaraz powiesz, to stopien ewolucji, rozwoju człowieka. "Na razie jeszcze nie zaakceptowałeś, że jego źródłem jest to, co sądzisz na swój temat, więc trudno zrobić krok do przodu." Myslisz, że tego nie wiem? Może zmienmy sedno tematu i zastanowmy sie jak zmienic samoocene, co? @ Jeszcze jedno bo zapomniałem. Jakby się uprzec znalazlo by sie MASĘ jakis moich psychicznych zawirowan i odstepstw. Wiesz dlaczego nie stworzylem tematu dla kazdego z nich? Bo nie uwazam, ze sa az tak powazne zeby wymagaly interwencji kogos z zewnatrz. Stworzylem temat stricte pod gonitwe myśli co uwazam za swoj najwiekszy problem aktualnie, z ktorych sam nie jestem sobie w stanie poradzic. Naprawde uwazasz, ze nasza dyskusja gdziekolwiek nas zaprowadzi w tym? -
Pochodze z dużej rodziny, jestem najmłodszy z 4 potomstwa moich rodziców, brat i dwie siostry. Mimo tego, co powinno pozytywnie wpływać na relacje rodzinne u nas one praktycznie nie istnieją. Nie ma tu wiekszej krzty miłości. Rodzice dla mnie to, tak brutalnie ująć, zwykły bankomat. Kiedyś pieniądze dostawałem prawie zawsze kiedy potrzebowałem (wiadomo, chodzi o rozsadne sumy, a nie tysiace złotych), a teraz gdy pieniędzy zaczyna brakować (zmiana interesu, strata pracy itp.) już sam nie wiem co mnie z nimi jeszcze łączy. Z rodzeństwa dogaduje się jeszcze jakos z bratem (ja 19, on 25 lat), tutaj w miare są jakies braterskie relacje, które można uznac za normalne. Z siostrami (21,23) kontakt mam minimalny, jedna siostra siedzi od roku w niemczech, przyjezdza na swieta, druga widuje w domu okazyjnie, dzwonimy do siebie tylko jezeli jest jakas konkretna sprawa, na ogól związana z pieniedzmi. Wracając do problemu, ja jestem zupełnie inny niż reszta mojej rodziny. Zacznijmy od tego, że od 11 roku życia mam depresje, co smieszniejsze, nikt z rodziny nawet tego nie zauwazyl, wyszlo na jaw gdy zostawilem kartke z data wizyty u psychologa, mama myslal zreszta, ze zrobilem cos zlego, ze 'wyslali' mnie do psychologa. Przechodząc na rodziców, mimo, że ich mam, całe życie czułem się sierota, coś jak kopciuszek z macochą w bajce. Moja mama to kobieta twardo stapająca po ziemii, pracowita, ulozona, nerwowa i impulsywna, czasem mówila mi straszne rzeczy (albo ja je tak po prostu rozumialem) ale nie przeprosila mnie ani razu. Ojciec to taki typowy polski tata: pracuje, nie wie do ktorej klasy dziecko chodzi ani nawet kiedy ma urodziny. Mimo to tez potrafil ublizyc, zawsze musialo byc tak jak on chce, nie ma znaczenia co. Nigdy od nich milosci nie poczułem, nigdy nie poczulem, ze sa ze mnie dumni, zawsze myslalem, ze jestem niechcianym dzieckiem, tak mi sie wydawalo. Nigdy nie moglem na nich liczyc, nigdy nie przychodzilem do nich z problemami, po prostu, bylem zdany sam na siebie. Wszystkie moje problemy zaczynaly sie w domu, zwlaszcza te psychologiczne. Wiele razy sobie fantazjowałem, że uciekne z domu, że zakoncze z nimi kontakt, bede zyc na wlasna rękę, ale szkody które mi spowodowali nie dawaly mi na to szans, byłem niezaradny, słaby, ciągle przestraszony. Potem, gdy juz moja choroba wyszla na jaw, pare rzeczy sie zmienilo. Zyskalem troche kontaktu z mamą, chociaz wciaz sie spieramy, z ojcem nic sie nie zmieniło, ale mimo to wiele aspektów zostało takich samych, wciąż mam wobec tego wszystkiego mieszane uczucia. Po prostu nie wiem co powinnienem zrobic z ta sprawą, co o niej mysleć. Z jednej strony wiem, że moi rodzice są niedoskonali (takie ladniejsze slowo, niz 'glupi'), sami nie wiedza jak okazywac uczucia, jak moga pomoc, i czesto te ich 'pomoce' tylko jeszcze bardziej mnie pograżają, zupełnie nie potrafią mnie zrozumieć. Dla mamy powinnienem isc do roboty, a nie 'pasozytowac', ale nie wie, ze aktualnie nie jestem zdatny nawet jej szukac, bo to oznacza próbe, a dla mnie najczesciej próba=porazka, i mimo iz nad tym pracuje, oni nieswiadomie niszcza moje postepy. O ojcu juz nie wspomne. Czesto mi ubliza, ze niby zartem, ale nie widzi, ze tylko dla niego jest smieszny. Kiedys odwozil moja dziewczyne i zagadal jej jaki jestem i ze powinna mnie rzucic, tez tak niby zartem, ale co za ojciec tak robi?! Nie potrafie tego zrozumiec. Wnioskując, wydawaloby sie, ze skoro sa dla mnie tak destrukcyjni powinnienem się jakos ich pozbyc, usunac ze swojego otoczenia. Z ojcem nawet bym sie nie zastanawial, ale jednak troche (choc i tez niewiele) zalezy mi na mamie, albo po prostu sie boje, sam nie wiem. Niby ona próbuje mi jakos pomóc, ale jak dla mnie jest to znikome, chociaz jej sie wydaje, ze robi dla mnie jak najwiecej. Po prostu nie wiem dalej co robic. Nie wiem nawet czy isc na studia, taki jestem rozdarty. Poszedlbym, ale caly czas slysze, ze za gowniane studia mi nie beda placic, tak czy siak sa to kolejne jakies zobowiazania wobec nich, bede musial nadal na nich polegac. Do tego jesli nie pojde na studia, no to robota, tyle ze wtedy juz nie bede mogl wrocic na garnuszek, zreszta nie chcialbym, byloby to bezsensu, a czy jestem w stanie jako 19-latek sam zadbac o siebie? Wszystko mi mówi, że nie. Dodam jeszcze, że ewentualna robota to rozstanie z dziewczyną, kobieta mojego życia, kolejna kłoda pod nogi w ulozeniu sobie życia. Już nawet nie wiem o co was proszę, po prostu napiszcie co myslicie.
-
Pochodze z dużej rodziny, jestem najmłodszy z 4 potomstwa moich rodziców, brat i dwie siostry. Mimo tego, co powinno pozytywnie wpływać na relacje rodzinne u nas one praktycznie nie istnieją. Nie ma tu wiekszej krzty miłości. Rodzice dla mnie to, tak brutalnie ująć, zwykły bankomat. Kiedyś pieniądze dostawałem prawie zawsze kiedy potrzebowałem (wiadomo, chodzi o rozsadne sumy, a nie tysiace złotych), a teraz gdy pieniędzy zaczyna brakować (zmiana interesu, strata pracy itp.) już sam nie wiem co mnie z nimi jeszcze łączy. Z rodzeństwa dogaduje się jeszcze jakos z bratem (ja 19, on 25 lat), tutaj w miare są jakies braterskie relacje, które można uznac za normalne. Z siostrami (21,23) kontakt mam minimalny, jedna siostra siedzi od roku w niemczech, przyjezdza na swieta, druga widuje w domu okazyjnie, dzwonimy do siebie tylko jezeli jest jakas konkretna sprawa, na ogól związana z pieniedzmi. Wracając do problemu, ja jestem zupełnie inny niż reszta mojej rodziny. Zacznijmy od tego, że od 11 roku życia mam depresje, co smieszniejsze, nikt z rodziny nawet tego nie zauwazyl, wyszlo na jaw gdy zostawilem kartke z data wizyty u psychologa, mama myslal zreszta, ze zrobilem cos zlego, ze 'wyslali' mnie do psychologa. Przechodząc na rodziców, mimo, że ich mam, całe życie czułem się sierota, coś jak kopciuszek z macochą w bajce. Moja mama to kobieta twardo stapająca po ziemii, pracowita, ulozona, nerwowa i impulsywna, czasem mówila mi straszne rzeczy (albo ja je tak po prostu rozumialem) ale nie przeprosila mnie ani razu. Ojciec to taki typowy polski tata: pracuje, nie wie do ktorej klasy dziecko chodzi ani nawet kiedy ma urodziny. Mimo to tez potrafil ublizyc, zawsze musialo byc tak jak on chce, nie ma znaczenia co. Nigdy od nich milosci nie poczułem, nigdy nie poczulem, ze sa ze mnie dumni, zawsze myslalem, ze jestem niechcianym dzieckiem, tak mi sie wydawalo. Nigdy nie moglem na nich liczyc, nigdy nie przychodzilem do nich z problemami, po prostu, bylem zdany sam na siebie. Wszystkie moje problemy zaczynaly sie w domu, zwlaszcza te psychologiczne. Wiele razy sobie fantazjowałem, że uciekne z domu, że zakoncze z nimi kontakt, bede zyc na wlasna rękę, ale szkody które mi spowodowali nie dawaly mi na to szans, byłem niezaradny, słaby, ciągle przestraszony. Potem, gdy juz moja choroba wyszla na jaw, pare rzeczy sie zmienilo. Zyskalem troche kontaktu z mamą, chociaz wciaz sie spieramy, z ojcem nic sie nie zmieniło, ale mimo to wiele aspektów zostało takich samych, wciąż mam wobec tego wszystkiego mieszane uczucia. Po prostu nie wiem co powinnienem zrobic z ta sprawą, co o niej mysleć. Z jednej strony wiem, że moi rodzice są niedoskonali (takie ladniejsze slowo, niz 'glupi'), sami nie wiedza jak okazywac uczucia, jak moga pomoc, i czesto te ich 'pomoce' tylko jeszcze bardziej mnie pograżają, zupełnie nie potrafią mnie zrozumieć. Dla mamy powinnienem isc do roboty, a nie 'pasozytowac', ale nie wie, ze aktualnie nie jestem zdatny nawet jej szukac, bo to oznacza próbe, a dla mnie najczesciej próba=porazka, i mimo iz nad tym pracuje, oni nieswiadomie niszcza moje postepy. O ojcu juz nie wspomne. Czesto mi ubliza, ze niby zartem, ale nie widzi, ze tylko dla niego jest smieszny. Kiedys odwozil moja dziewczyne i zagadal jej jaki jestem i ze powinna mnie rzucic, tez tak niby zartem, ale co za ojciec tak robi?! Nie potrafie tego zrozumiec. Wnioskując, wydawaloby sie, ze skoro sa dla mnie tak destrukcyjni powinnienem się jakos ich pozbyc, usunac ze swojego otoczenia. Z ojcem nawet bym sie nie zastanawial, ale jednak troche (choc i tez niewiele) zalezy mi na mamie, albo po prostu sie boje, sam nie wiem. Niby ona próbuje mi jakos pomóc, ale jak dla mnie jest to znikome, chociaz jej sie wydaje, ze robi dla mnie jak najwiecej. Po prostu nie wiem dalej co robic. Nie wiem nawet czy isc na studia, taki jestem rozdarty. Poszedlbym, ale caly czas slysze, ze za gowniane studia mi nie beda placic, tak czy siak sa to kolejne jakies zobowiazania wobec nich, bede musial nadal na nich polegac. Do tego jesli nie pojde na studia, no to robota, tyle ze wtedy juz nie bede mogl wrocic na garnuszek, zreszta nie chcialbym, byloby to bezsensu, a czy jestem w stanie jako 19-latek sam zadbac o siebie? Wszystko mi mówi, że nie. Dodam jeszcze, że ewentualna robota to rozstanie z dziewczyną, kobieta mojego życia, kolejna kłoda pod nogi w ulozeniu sobie życia. Już nawet nie wiem o co was proszę, po prostu napiszcie co myslicie.
-
Nazwa tematu może troche niedokładna, ciężko mi jednak jakos to lepiej ująć. Męczy mnie pare rzeczy, czysto teoretycznych, z dziedziny psychologii, wiem, że sam odpowiedzi nie znajde, stąd temat na tym forum. Słyszałem kiedyś opinie, że nie ma granic, jeżeli chodzi o zmianę człowieka w psychologii. Że człowiek wrażliwy, dobry, uduchowiony może stać się (oczywiscie z uplywem czasu) człowiekiem bezdusznym, egoistycznym, złym, na zasadzie kontrakstów. Tak powiedział, mi pewien psycholog, że nawet Hitler był wrażliwym artystom, a potem kim sie stał wiemy wszyscy. Z tego by wynikało, że nic nie jest przesądzone jeżeli chodzi o człowieka, że sam może być kim zechce, granica byłaby tu tylko granica wyobraźni, że żadne przeżycia nie muszą o nas decydować i takie tam podobne. Mógłby ktoś się do tego odnieść? Chyba dobrze wytlumaczyłem co mam na myśli. Druga sprawa, zresztą powiązana z poprzednią. Wiele ludzi tłumaczy się pewnymi swoimi niedoskonałościami, że to przez rodzinę, jakies osobiste przezycie i takie tam. Np. moja kolezanka tlumaczyla tak swojego chłopaka, że w rodzinie nikt go nie nauczyl jak traktowac kobiety i dlatego teraz tak mu z tym 'kiepsko' idzie. Oczywiscie przypadków takich i podobnych jest mnóstwo. Zadziwia mnie to strasznie, bo jak dla mnie taka partykularna sprawa jak np. właśnie traktowanie kobiet można wynieść z wszystkiego, telewizji, filmów, wszystkiego. Podam przykład własny. W mojej rodzinie nie było nigdy miłości, nie było uścisków, nie było całusów, nie było nic z tych rzeczy. Mimo duzej rodziny (mam 3 rodzenstwa), nie ma u nas scislych więzi, ostatnio siostra wyjezdzala i mam chciala zebym ja przytulil, czulem sie gorzej niz jakbym przytulal nieznajomego czy menela. Nie rozmawiamy nigdy powaznie, rozmowy czesto ograniczaly sie do zwyklego "Co tam w szkole? A dobrze", koniec. Mimo to, wydaje mi się, że potrafie kochać jak nikt inny. Jestem w związku w kobietą od roku, planujemy ślub w jakiejs tam przyszłości, mówie jej co chwila, że ją kocham, cały czas ją dotykam, troszcze i reszta tych spraw, mimo iż sam nigdy tego nie zaznałem. Miłości nigdzie oprócz ekranu telewizora nie widziałem, a mimo to potrafie ją czuć i okazywać. Jak to możliwe?!
-
Gonitwa myśli - jak sobie radzic ?!
Wombwell00 odpowiedział(a) na Wombwell00 temat w Pozostałe zaburzenia
@Szybka Zmiana Rozumiem twój punkt widzenia, i go szanuje, jednak oceniasz jedynie na podstawie 2-3 postów które napisałem, automatycznie szukasz w nich jakich konfliktow natury psychologicznej i podobnych, ja jednak znam siebie całe życie, znam swoje doświadczenia, znam swoje wady i zalety i tak dalej i tak dalej. Ale ok, wytłumacze ci jak to wyglada u mnie. Syndrom dwóch osobowosci - masz tu racje, mam cos takiego, pewna pozostałośc po dawnych czasach. Przez lata dominowała natura 'gorsza' co mnie nie zaprowadzilo nigdzie, aktualnie dominuje ta 'lepsza' i robie postępy jak nigdy wczesniej. Jednak nie jest to czyste intuicyjne zalozenie ("Jestem lepszy i nara") tylko potrafie to niejako udowodnic rozumowo. Wytlumaczenie tego zajelo by wiele czasu, na forum nie ma co tego poruszac. Przyjmij, że moge miec tu racje, nie oceniajac. Wiem, że takie założenie równiez jest błedne, ale dla mnie jest aktualnie 'mniejszym złem'. Staram sie jednak pracować na to by to zbalansowac, moze kiedys mi się uda. Przedstawie ci kłótnie w skrócie jak wyglądała, ocen sam czy się myle. Zostałem zaatakowany (pierw psychicznie, potem i fizycznie) przez trójke znajomych którzy byli pijani (chyba + dla mnie, co?), żadne argumenty do nich nie docierały, gdy skrytykowalem ich punkt widzenia, zostalem zaatakowany rowniez i fizycznie, po czym sie oddalilem, bo uznalem, ze klotnia nie ma sensu, kiedy dochodzi do argumentów siły. Punktem zapalnym całego zajścia było to, że kolega (inni niz ci pozostali) wsiadl po samochodu po pijaku, a ja by go asekurowac wsiadlem za nim, co zostalo odczytane jako 'wtorowanie', bycie jakims nasladowcą, cokolwiek. Sorry, nie widze tu nigdzie mojej winy, moze ty ją widzisz. Spójrz na to z mojej strony, ZAWSZE staram się uzywac stosownych argumentów, nigdy nie uciekam do argumentu siły i innych drastycznych, staram się też nie powoływać na złudne subiektywne wrazenia i emocje. I mimo takiego modelu zachowania, czysto rozumowego, przystepnego dla kazdego człowieka, który chociaz odrobine myśli nie potrafie dojsc do porozumienia w wielu sprawach z ludzmi, którzy na piedestale stawiają swoje ego, a nie prawdę. Dlatego też uważam się za lepszego w wielu aspektach, tak podpowiada zwykły obiektywizm. Gdzie się myle? Idąc dalej, widzisz, zagłębiamy się w problem, a rozwiązania wciąż nie ma. Takim sposobem zaczynamy uogólniac pewne rzeczy, dochodzac do niczego. To ma sens moze u psychologa, nie na rozmowie na forum. Dziękuje, że wytykasz mi pewne rzeczy, rozumiem, tylko prosiłbym o pewne argumentacje i wnioski. Mówisz, że zrobiłem sobie krzywdę... i co? Gdzie ta krzywda?