widzę, że tu jest coraz więcej klimatów pt "z wami nie jest tak źle jak ze mną".... masakra.....
chodzę do pracy, bo już mi zagrozili, że mnie wyleją, a mnie NIKT nie utrzyma, pod most pójdę mieszkać i wtedy tym bardziej będę chciała umrzeć. chodzę do pracy ostatnim wysiłkiem woli, czasem wymiotuję rano, przeżywam lęki, w pracy mam biegunki, muszę sięgać po benzo, wracam do domu, padam na łóżko jak dętka, ponieważ wszystkie siły wyczerpałam w pracy, a i tak jestem w pracy do niczego i tak z dnia na dzień jestem z mniejszym zapasem sił i mniejszą wolą do życia i boję się, że skończę na bruku. ale nie mam prawa mieć deprechy ani złego stanu, bo potrafię się doczołgać do pracy i miewam uczucia wyższe.
nie no...., to się już nie da.