oj, może mój borderline nie jest takim cięęęężkim zaburzeniem, a w ogóle to ja sobie je wymyśliłam, bo nie mam prawdziwych problemów, jak NIEKTÓRZY. odsetek samobójstw wśród borderów jest równie wysoka, bo na to z.o. zwykle leki nie przynoszą skutków, a terapia jest ciężka i długotrwała - niewielu dociera do jej końca z sukcesem.
ale cóż, pojęczałam sobie ja, z moją pracą (o cholera, tylko gdzie ona jest, skoro ja jestem na oddziale?).
chce mi się umrzeć i jak będę chciała to to zrobię tak, że nikt o tym nie wiedział. i co? to jęczenie? kozactwo? zwracanie na siebie uwagi?
gówno mnie to obchodzi, co inni o tym myślą, jednego chojraka na forum styknie, tylko ja wiem, co się dzieje w moim umyśle i emocjach i jest to moje wewnętrzne piekiełko, o którym nie wszyscy mają wyobrażenie.
więc proszę, bez wyliczanek, przechwałek, licytacji i GRZECZNIE I Z SZACUNKIEM DO SIEBIE.