-
Postów
12 850 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Korba
-
brałam kiedyś. nie wiem czy moja obecna psycho mi przepisze :/ nienawidzę ciepłego mleka. sam zapach wywołuje we mnie odruch wymiotny. no i chyba nie jestem już na etapie, gdy nie pomaga ciepłe mleko i liczenie owiec.........
-
tja niektórzy pracują, niektórzy się lenią...
-
tak masz twardego penisa?
-
a to moja difenbachia. dostałam od ją chrzestnego w wiadrze z wodą, gdy miała 2 liście i wypuszczała korzenie. wyrósł piękny korzeń, zasadziłam, urosła do sufitu, jeszcze w starym mieszkaniu - budownictwie przedwojennym, wysokim. zrobiło się ciężko, bo liście, wielkie i piękne rosły coraz wyżej, a ja przeniosłam się do bloku. przewiozłam ją taką wielką, doznała urazów podczas jazdy i wtedy postanowiłam zaryzykować. była za wysoka, a pień (naprawdę jak na roślinę doniczkową to pień) łysy. nożem do tapet uciełam ją. przecięłam "pień". i od nowa włożyłam do wiadra z wodą. bałam się strasznie że padnie. ale wypuściła poważny korzeń. zasadziłam ją do donicy i stanowi mój pride and joy: [Dodane po edycji:] linka, a żyworódka nie pomaga czasem w bpd?
-
hmmmmmmmm, o ile mi wiadomo, a wiadomo - to podtlenek azotu świetnie "rozwesela" samochody
-
-asia-, biorę...., ale ostatnio nic nie działa... w żadnych dawkach. palę, ale nie kopcę dużo.
-
otóż jestem. specyficznie zgadzasz się ze stwierdzeniem, że szczęście to stan ducha a nie cel do osiągnięcia?
-
nie jestem. stałam się........ a Ty?
-
Do Tatki. A Ty zdajesz sobie sprawę, że tu często chory rozmawia z chorym.........? Jeden chory może drugiemu choremu niezłego syfu narobić. Tu jest więcej chorych osób, a nie tylko jedna, której akurat bronisz.... Wiem, że jedno zdanie użytkownika nr 1, może doprowadzić użytkownika nr 2 np. do działań autoagresywnych.... Jakoś trzeba nad tym zapanować, a przynajmniej się starać. Nie wydaje mi się, aby ktoś z funkcyjnych kierował się złą wolą albo chęcią wywyższania.... Czasem naprawdę nie jest lekko. Ktoś musi tego pilnować, chociaż sam jest zwichrowany. Zapożyczę motto medyczne: po pierwsze - nie szkodzić.
-
nie wiem kto ma szanse na normalne życie. ale chciałabym mieć tylko nerwicę. potrafisz zasnąć odrazu przyłożywszy głowę do poduszki? PS. Trzymam kota w bloku (konkretnie w mieszkaniu). Jestem barbarzyńcą
-
Zamarłam. Ja też. Jestem przesiąknięta goryczą. Mroczną goryczą. Wszyscy mi umierają, albo odchodzą. I to w nietuzinkowy sposób. Ileż można tego oglądać?????? Dzisiaj zatrwożyła mnie myśl, że kiedyś Bessi umrze. Jak można jednocześnie tak nienawidzić śmierci (umierania) i tak bardzo jej pragnąć? Dziewczyny, dzięki.
-
w pracy było całkiem przyjemnie. zabrałam się o tej 11.00 za pracę, a tu odwiedziła mnie przyjaciółka z Wrocławia. wypiłyśmy litry caffe late i wypaliły paczkę papierosów u mojego szefa Wojtka w gabinecie. potem z kolei przyszła asystenta zarządu i obgadałyśmy awanturę z moim -ex. i tak minął mi dzień, a potem nieomal zapomniałam odebrać auta z myjni - zapomniałam, że je tam zostawiłam i że zamykają o 17. teraz siedzę w domku, wyczesawszy mojego kota z adhd, który mnie przy tym pogryzł i podrapał (komponuje się z resztą wzorów). no i teraz się zadręczam. rzecz jasna. na wszelkie możliwe sposoby. pewnie znów nie zasnę. czuję że wpadłam w sidła totalnej bezsenności. ogólnie dupa, co tu ściemniać.
-
paradoksy, Basiu, dzięki :) Myślałam, że mam przezroczystą czcionkę :*
-
dziś odwiedziła mnie przyjaciółka z Wrocławia i zadała to samo pytanie. confusing.... a ja mam już ochotę się cała poszatkować.
-
8 i 11 kwietnia nikt mi jeszcze nie umarł. terminy są wolne.
-
o kurcze...
-
myślę o zniknięciu stąd.
-
Twoje poczucie empatii jest ujmujące. Dzięki. Poczułam się dużo lepiej Nie. Nie choduję. Jakie miasto na świecie najbardziej chciałbyś zobaczyć?
-
Ojciec.... mimo 13 lat przeżytych przy nim stał się już dla mnie kimś abstrakcyjnym. Taką jakąś postacią z książki, baśni. Czasem mam wrażenie, że w ogóle nie istniał, a tych 13 lat nie było. Urodziłam się mając 13 lat, dnia 7 kwietnia 1989 roku.
-
to raczej pytanie nie do mnie, więc nie odpowiem dlaczego mnie wszyscy ignorują?
-
Jest coraz lepiej. Zasnęłam o 6 rano! O 7 zadzwonił budzik. Do godziny 9.00 go przestawiałam co chwilę. Pomijając fakt, że byłam nieprzytomna, to oczywiście dostałam ataku paniki i obłąkańczo myślałam jakby tu wymigać się z pójścia do pracy, bo w środku coś krzyczało "nie dam rady, nie dam rady". Dotarłam o 11.00 Z awantury z zeszłego tygodnia z moim exem wyszłam zwycięsko - w sensie służbowym. Stanęło na moim. Natomiast słowa, które padły z obu stron - jego spokojne, otoczone aurą kultury, przemycające ciosy i szpile, moje ostre i bezpośrednie. Nie ma go teraz przez tydzień. Nie wiem, czy to wróci do normalności. Może przyjaźń po romansie naprawdę na dłuższą metę się nie udaje. Bo nasze awantury są cykliczne. Czuję się okropnie. Zmęczona, kratka na ręce szczypie, mimo że aż tak mocno się wczoraj nie poraniłam to jednak... Jestem zepsuta i tak zawsze będzie. Rezygnuję z walki o miłość. Jak ktoś taki jak ja może się otworzyć do mężczyzny, którego podziwia i szanuje? Zaczynam akceptować ten stan. I myśl o tym, że kiedyś podczas waniennych mixów tabletkowo-alkoholowo-cięciowych się przekręce.
-
Shadowmere, ja, wyciągnę Cię i sama tam wejdę!
-
Rozmowa z kwiatami to podstawa! Jutro wkleję jeszcze kilka fotek moich "podopiecznych"
-
ja jestem całkiem nieśpiąca, po 40mg cloranxenu oraz 10mg nitrazepamu