-
Postów
12 850 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Korba
-
No i stało się. Zaczęłam obsesyjnie myśleć o tym, że on z wszystkimi (kobietami) rozmawia i żartuje, a mnie ignoruje. Oczywiście wyjaśniłam to sobie tym, iż jestem dla niego nudna. No w sumie... wiecznie smutna i poważna... Słyszałam jak gada z babkami z sekretariatu i nagle przestałam rozumieć, co czytam i piszę, nad czym pracuję, zaczęło mnie trzepać. Każdy jego śmiech wywoływał we mnie ból i zazdrość. Gdy mnie minął, wszedł do swojego pokoju i zamknął drzwi, to łzy mi same poleciały. Poszłam się wyryczeć do toalety, teraz siedzę z czerwonymi oczami. No i jak ja się zachowuję? Jak gówniara! To jak mam startować do faceta, który ma 45 lat, jest wybitnie inteligentny i jest szefem dużej firmy? Na co mam go złapać???? Na emocjonalną chwiejność i łzy????? No do kuuurwwwwyyyy nędzyyyyyy, to się nigdy nie uda. Nie mogę się zakochiwać, nie mogę kochać, nie mogę nikogo pragnąć, nie mogę, nie mogę nie mogę nie mogę nie mogę nie mogę nie mogę NIE MOGĘ
-
chyba będę musiała pozwolić sobie na chwilę słabości w pracy - żeby to ZOBACZYŁ. po prostu przestanę udawać. ale - skoro mam przestać udawać - to musiałabym się teraz rozbeczeć.
-
paradoksy, a możesz kazować W., żeby to zrobił......?
-
Ty jesteś równie wspaniała Basieńko, zapewniam Cię. Mogę się wypowiedzieć w temacie, bo znam Was oboje! Ja mam przeogromną ochotę się znowu dziś pociachać.
-
paradoksy, Basiu, nie idealizuj go.... Robisz to samo co ja. Ja nie wiem, czy w ogóle uczynię krok w stronę W., bo wydaje mi się, że ktoś taki jak On nie mógłby być z kimś takim jak ja. Że nie zasługuję na kogoś takiego. Z Markiem była identyczna sytuacja.
-
Chciałabym przykleić się do W. i powiedzieć "zabierz mnie ze sobą wszędzie". paradoksy, Basia, jesteś jak najbardziej w temacie. Wszyscy tu pragniemy opieki....
-
Z powyższych na razie to tylko przyzwolenie. Ona jest na etapie, że zaczęła się też dopatrywać w sobie objawów nerwicy...
-
Shadowmere, jestem w pracy, Haniu. Jest W., ale ciągle jest zajęty. A ja wymiękam w jego obecności. Z Moniką niedawno przeprowadziłam pierwszą normalną rozmowę od tamtego czasu. Ale tak przesunęłyśmy się tylko po moim samopoczuciu.
-
Vi., ja mam wielkie trudności z proszeniem o pomoc...
-
co ja mam zrobić z tym uczuciem wszechogarniającej pustki i z tą bolesną, kłującą tęsknotą...? znowu mi się chce beczeć, na litość Boską...
-
ufff.... jestem wredna..., wykorzystałam dzisiaj naszego firmowego kierowcę, żeby pojechał wymienić opony w moim prywatnym samochodzie.... głupio mi, muszę mu chyba jakąś flachę sprezentować.
-
magic, jak odpowiadasz na post któryś-tam wstecz, to racz go zacytować, bo nie wiadomo do czego się odnosisz..... [Dodane po edycji:] Potwierdzam. Asiu, Ciebie się nie da pominąć. A ja się domyślam, że Ty i tak sporo rzeczy zatrzymujesz dla siebie.
-
Jest multum wątków o bezsenności. Postanowiłam przynajmniej część z nich połączyć w jeden, bo co chwila ktoś zakłada nowy wątek "Bezsenność a to..." "Bezsenność a tamto..." - a ponieważ bezsenność jest tak powszechnym problemem, że przyda się na forum jeden duży wątek na ten temat.
-
paradoksy, tak Basiu, dokładnie TĘ....
-
doniczka55, czy miałabyś coś przeciwko temu, gdybym zmieniła tytuł Twojego wątku na np. "strach o najbliższych"? Chodzi mi o to, aby osoby chcące napisać w przyszłości o podobnym problemie mógł z łatwością odnaleźć podobny wątek.
-
Moja Bessi rozwaliła przedwczoraj ciężką drewnianą rzeźbę z Afryki.... Miała ona niestabilną podstawę, kicia sobie wskoczyła na nią, rzeźba się rozkiwała i j e b.... rozwaliła się na dwie części.
-
Shadowmere, tak, i to nasze pisanie scenariuszy... jakikolwiek w naszej ocenie zgrzyt powoduję lawinę straszliwych domysłów, jedno słówko potrafi doprowadzić do rozpaczy. mimo, iż tyle czasu byłam zablokowana, to wewnątrz mnie krzyczałam "kochaj mnie". teraz to już nie jest tak całkiem wewnątrz. i nie jest to tylko "kochaj mnie", ale "uratuj mnie", "zaopiekuj się mną". nieraz jak przechodzi koło mnie W., jak rozmawiamy, mam ochotę to wykrzyczeć. no i ryczeć mi się chce, jak to piszę.
-
Basiu, a masz też tak, że myślisz "coś mi tu śmierdzi" "jest za fajnie" "coś się za tym kryje"....? [Dodane po edycji:] ja przespałam normalnie 2 ostatnie noce z rzędu. jestem w tym wniebowzięta. ale odrazu sobie myślę, że zaraz to minie, uodpornię się na kolejny lek. potem się uodpornię na wszystkie leki świata i nie zasnę do końca życia...
-
Pasuje jak ulał. Z tymże - moje wysiłki, by uniknąć porzucenia sprawiają, że jestem bez przerwy porzucana. Koło się zamyka. Chcę się zbliżyć, by się oddalić, zbliżyć, oddalić, zbliżyć, oddalić.... Euforia, rozpacz, miłość, nienawiść.....
-
ja właśnie nic, tylko przejmuje się pierdołami niepotrzebnie... niby wszystko ok, ale taka rozedrgana jestem. czegoś się boję, ale nie wiem, czego.
-
No i se wykrakałam. Człowiek chciałby być wszędzie i wszystko robić dobrze... Chce mi się beczeć
-
Nie chcę jeszcze zimy, bo nie mam wymienionych opon i same stare buty na zimę, dlatego wciąż chodzę w butach nie-zimowych. Oprócz tego, że się wyspałam porządnie (przespałam całą noc) od x czasu, to calusieńki dzień byłam zajęta i zapracowana i świetnie mi szło. Przykrym akcentem dnia było ignorowanie i nieodzywanie się do Marka, ale cóż tak bywa. Przykra była również moja dentystka, która mnie ochrzaniła, że po raz drugi odwołuję wizytę... Cholera, to ja na niej zarabiam, czy ona na mnie? Ludziom to się w głowach przewraca... Za to przyjemne było to, że miałam okazję odwieźć po pracy do domu W. - niestety był z kolegą A poza tym cały czas, choć czuję się nieźle, coś we mnie drży z obawy przed tym, że coś mnie może wytrącić z równowagi. Że znowu spadnę w dół. W sobotę znowu mam iść na imprezę - urodziny koleżanki. Zastanawiam się, czy iść.... Boję się, że znowu narobię siary......
-
magic, byłeś prawie wszędzie, ale nikt nie uczyni cudu, jeśli Ty w to nie włożysz swojej ciężkiej pracy, ogromnego wysiłku, nie wystarczy pójść do kogoś i powiedzieć "pomóż mi", trzeba jeszcze powiedzieć "dam z siebie wszystko". Dałeś z siebie wszystko? Bo widzę że wrzucasz nam tutaj tylko swoje poczucie bezsensu i napiętnowania, a chyba nie o to tutaj chodzi....
-
a jak mi już przestanie ufać? nie powierzy mi już ważnych zadań?
-
no właśnie, chyba będę musiała się pozbyć difenbachii choć za nią się jeszcze nie brała.