Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pain

Użytkownik
  • Postów

    128
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Pain

  1. Śmierć. Wszędzie widzę i czuję śmierć. Niechby była moja... Wczoraj przeanalizowałam sobie dokładnie, co by się ze mną stało, gdyby mój ukochany popełnił samobójstwo. Nie wiem nawet, czy on zdaje sobie sprawę z tego jak mnie to przeraża, jak mnie to boli i że czasami boję się wstać, bo nie wiem, czy mi uwierzył, kiedy powtarzałam mu, że TAK, jest wspaniałym człowiekiem, i TAK, że kocham go ponad życie. Że go nigdy nie opuszczę i zrobię wszystko, aby pomóc mu powrócić do zdrowia. Ale wróćmy do mojego gdybania. Wyobraziłam sobie najpierw, że dzwonię, ale nie mogę się dodzwonić. Za dziesiątym telefonem bez odpowiedzi i dwudziestym sms-em bez żadnego odzewu dzwonię do jego matki lub ojca. Dowiaduję się, że nie żyje. Co potem? Czarna rozpacz, płacz, krzyki, autoagresja. W niewyobrażalnym bólu i cierpieniu wiję się po podłodze. Drapię panele aż do krwi. Matka wzywa pogotowie, usypiają mnie. Budzę się i dalej to samo. Kilka dni później jadę na pogrzeb. Niepojęty płacz i rozpacz nad grobem. Krzyki, wyzywanie rodziców ukochanego, że nigdy mu nie pomagali. A przede wszystkim obwinianie siebie, bo ja przecież wiedziałam o myślach samobójczych. Nie ignorowałam depresji tak jak matka, której coraz bardziej nienawidzę, że nie robi nic, aby ukochanemu pomóc. Obwiniam siebie, wyzywam od najgorszych, wołam go, chociaż już mnie nie usłyszy. Po powrocie do domu płacz, krzyki, koszmary. Przerażająca pustka. Rozdzierający ból w sercu i niemoc. Zniechęcenie do czegokolwiek. Głodzę się, udręczam najgorszymi myślami. Wracam na grób, leżę na kopcu ziemi godzinami i wołam. Kilka następnych dni spędzam na torturowaniu samej siebie - igły, żyletki, nożyczki, cyrkle, wszystko, co ostre i sprawiające ból. Chciałabym cierpieć męki. I cierpiałabym męki. Walenie głową w ścianę, wizyty u psychiatry, w szpitalu po zastrzyki uspokajające. Nic, tylko rozpacz, żal i pustka. A potem umieram. Nie mogę przecież żyć bez niego. Nie mogę znieść świadomości, że on leży zakopany pod ziemią i już go nie ma. Nie pocałuje mnie, nie przytuli. Nie będzie się ze mną kochał. Nie zobaczę jego uśmiechu. Nie usłyszę jak się śmieje. Stracę wszystko, co miało dla mnie sens. Życie staje się udręką. Wreszcie nie wytrzymuję, podcinam sobie żyły, chociaż uważam ten sposób za ohydny. Biorę wszystkie tabletki jakie mam pod ręką. I umieram, powoli, w bólach, mękach i rozpaczy. Przecież potem już mnie nic nie obchodzi. Moim ostatnim życzeniem? Pochowanie w tym samym grobie co ukochany. W tej samej trumnie. Jak w starożytności, kiedy kochankowie zasypiali na zawsze razem. Te wszystkie myśli są przerażające. Sama analiza sprawiła mi wiele bólu, ale teraz wiem, że nie mogę bez niego żyć. Że gdyby stało się coś złego, to sobie i jego rodzicom przede wszystkim bym nie wybaczyła. A żeby do tego nie doszło, muszę cierpieć za nas dwoje i walczyć za nas dwoje. Pojęcia nie macie, co ja robię. Załatwiam mu lekarza, który nie powinien go przyjmować. Jestem z nim i dla niego ZAWSZE, o każdej porze. Jestem gotowa zabrać go do siebie, załatwić mu inną szkołę. Moi rodzice traktowaliby go jak drugiego syna. Nie zaznałby tutaj więcej cierpienia. Konsultuję się z innymi co do doboru leków, rozmawiam ze znajomym psychiatrą z forum, obecnie rozważam konsultacje z psychologiem. Tak bardzo chcę mu pomóc...
  2. Dzisiaj po raz pierwszy w życiu...chcę zabić. Z premedytacją...
  3. Pain

    Myśli samobójcze

    Nigdy się tu nie wypowiadałam z powodów stricte osobistych, ale Twój post poruszył mnie do głębi. Nawet nie mogę sobie wyobrazić jak się teraz czujesz. To straszne co ta choroba robi z człowiekiem. Ktoś, kto jest wspaniałym człowiekiem, nagle czuje się nikim. Ktoś, kto zawsze był towarzyski, nagle zostaje sam. Wiek nie gra tu żadnej roli. W swoim życiu mam tylko dwie osoby borykające się z depresją. Siebie i najbliższą mi osobę. Nawet przez myśl mi nie przechodzi, że mogłabym tę osobę stracić. Dalsze życie nie miałoby sensu. Mimo że Ty mówisz o dobrym koledze, a ja o istocie, której poświęciłam całe życie, to jednak doskonale rozumiem Twoje pytania. Też chciałabym wiedzieć dlaczego, skąd się to bierze i jak to możliwe. Czuję się teraz strasznie. Ostatnio zdiagnozowano mi zaburzenia depresyjno-lękowe i lęki niestety się nasilają. Boję się... Przeraźliwie się boję, że nie uda mi się pomóc ukochanej osobie. Na szczęście mam w sobie dość siły, by walczyć o nas oboje. I przysięgam przed całym tym forum, że wypruję sobie flaki, ale dopnę swego. Pomogę. MAGDULQA, niewyobrażalnie Ci współczuję i łączę się w bólu.
  4. Pain

    Czy to jest coś normalnego?

    To smutne, co piszesz o rodzicach. Rozumiem, co przeżywasz, bo sama też mam problemy z rodzicami. Moje relacje z nimi są na poziomie znajomych, nie rodziny, a ostatnio na wizycie u psychologa przyznałam, że nawet ich nie kocham. Nigdy nie okazywali mi miłości, a obchodziło i nadal obchodzi ich tylko to, jak się uczę. Wiedzą, że choruję, ale mają to gdzieś. Ostatnio w rozmowie z chłopakiem mówiłam coś o skończeniu ze sobą i jestem pewna, że ojciec to słyszał. Wcale nie zareagował. Sam jest nerwowy i strasznie marudzi. Kłóci się z matką, a ja muszę tego słuchać. Czasami wcale się do siebie nie odzywają. Po ich relacjach widzę, że ja nie chcę tak skończyć. Jestem w szczęśliwym związku z chłopakiem młodszym od siebie o trzy lata. I wiem, że z nim chcę spędzić całe swoje życie. Mimo że rodzice nie pokazali mi jak kochać, ja potrafię okazywać miłość mojemu ukochanemu. Nie wyobrażam sobie, bym miała traktować go tak, ja czasem moja matka traktuje ojca.. Jestem mniej więcej w Twoim wieku (20 lat) i też mam problemy z relacjami z ludźmi. Mam fobię społeczną, która trochę mnie już męczy. Z depresją walczę od kilku miesięcy. Myślę, że powinnaś udać się do psychologa. Jeśli się rozpłaczesz, to nic się nie stanie. To normalne i dla psychologa nie będzie to przeszkodą w udzieleniu Ci pomocy. Jako specjalista zadecyduje, czy powinnaś odwiedzić lekarza. Ja także na wszystko reagowałam płaczem. Odkąd biorę leki płaczę rzadziej. Gdybyś potrzebowała rozmowy, zawsze możesz zwrócić się do ludzi z forum. W razie czego chętnie z Tobą porozmawiam per gadu. Uważam, że ludzie z podobnymi problemami powinni się trzymać razem. Pozdrawiam.
  5. Zdarza mi się, że pojawiają się takie myśli. Boję się śmierci, zawsze tak było. Z tego powodu nie potrafię zaakceptować katolickiej wiary, bo w niej mowa o tym, że śmierci nie można się bać. Mnie przeraża myśl, że będę stara, a potem umrę, będę leżeć w piachu.. A najgorsza myśl to to, że nic mnie po tym nie czeka, a jeśli już, to coś na kształt piekła. Strasznie mnie te myśli denerwują, bo potrafię popłakać się, że kiedyś będzie koniec. I chociaż mam myśli samobójcze, to jednak śmierci się boję. Przeraża mnie też myśl o tym, że mój ukochany też kiedyś umrze, że będę chować babcie, ciotki, wujków.. Czasami to ponad moje siły i wymiękam..
  6. Bardzo mi miło, że doceniłaś moje słowa. Doskonale Cię rozumiem, depresja u ukochanej osoby boli bardziej niż własne niedomagania. Ja tak mam, moja depresja spada na dalszy plan, kiedy widzę, że mój chłopak czuje się gorzej. Ostatnio powiedział mi, że nie chce mnie widzieć, bo nie zniósłby rozstania ze mną. My też niestety mieszkamy na razie daleko od siebie, więc widzimy się rzadko. Kiedy jesteśmy razem, ukochany rozchmurza się i wtedy czuję się szczęśliwa. I chociaż bardzo go potrzebowałam, zrozumiałam, że nie mogę się z nim zobaczyć, żeby bardziej nie cierpiał. Tak, wierzę w miłość. Wierzę, że uczucia są w stanie pokonać nawet największe trudności. Nasz związek pokonał ich już tyle, że tym bardziej wierzę, że dzięki mojemu uporowi uda mi się mu pomóc. Mój chłopak wie, że zrobię dla niego absolutnie wszystko. Nigdy nie myślałam o tym, żeby go z tym zostawić. Im bardziej się ode mnie oddalał, tym bardziej o niego walczyłam. Wiedziałam, że nie robi tego specjalnie. Że choroba źle za niego myśli. Zawsze i nieprzerwanie będę go wspierać. Dzięki niemu moje życie nabiera kolorów. Więc powtarzam, dla miłości warto walczyć. Pozdrawiam i życzę powodzenia.
  7. Pokładam się po ziemi z bólu. Wyję jak pies, wszyscy to słyszą, nikt nie reaguje. Ten ból jest ogromny. Fizyczny. Oczy mam zapuchnięte. Głowa mnie boli. Trzęsę się. Leki gówno dają mimo zwiększonej dawki. Ja już nie mam sił.. Chłopak nie chce mnie widzieć. A przy tym wszystkim pojawiają się u mnie objawy wczesnej ciąży, w którą podobno nie mogłam zajść.
  8. Mój pesymizm wziął się stąd, że uznałam w końcu, że umarłam za życia. Cierpię tak niewyobrażalnie mocno, że to przeradza się już w ból fizyczny. Od płaczu boli mnie głowa. Kolejną tabletkę wzięłam kwadrans wcześniej. Może zjem ich dostatecznie dużo, by zdechnąć? Wszystko mnie boli, strasznie boli. Zamiast egzaminów mam poprawki, nie mam sił, by się uczyć, ciągle tylko płaczę albo bez celu gapię się w sufit. Jestem beznadziejna i wiem, że skończę jako ofiara losu. Być może w trumnie, której nie otworzą, aby nie pokazywać zmasakrowanego ciała marnej dwudziestolatki, która całe życie była dla wszystkich miła i pomocna, a w zamian od losu dostawała kopa w cztery litery.
  9. Najgorszy dzień w moim życiu. Ale zaraz! Jutro przecież będzie jeszcze gorzej!
  10. Już nawet wstawanie z łóżka nie ma sensu. Umarłam za życia. Teraz tylko garść tabletek i zasnąć na zawsze. Czuję, że taki koniec był mi pisany. Czuję ból nie do zniesienia i cierpię podwójnie, bo wiem, że ranię tym swojego chłopaka. Nigdy na niego nie zasługiwałam. Zawsze byłam zerem. Boże, jak bardzo mnie boli..
  11. Przez własną głupotę mogę być teraz w ciąży.. Czy może być gorzej?
  12. Twoja rodzina wygląda na odrobinę dysfunkcyjną. Ja wychowałam się w podobnej, u mnie w domu rodzice też nigdy nie okazywali sobie uczuć i ciągle się kłócili. Teraz też się kłócą, a ja pomimo 20 lat na karku nadal muszę z nimi mieszkać. Mnie również nigdy nie okazywali uczuć. Przez to wszystko, przez swoje zamknięcie na świat podobne do Twojego (też jestem nieskażona alkoholem i narkotykami), które wynika z tego, że jestem aż za dobrym człowiekiem, nabawiłam się fobii społecznej, która obecnie niszczy mi życie. Mój chłopak, który też ma 17 lat, też nie wyniósł z domu nic dobrego i jestem przekonana, że to w dużej mierze rzutowało na jego życie. Uważam, że nie powinieneś się wstydzić i pójść do psychologa, który mógłby Ci pomóc. Mógłby Ci pomóc zrozumieć samego siebie.. Musisz koniecznie zejść z drogi, która z czasem zaprowadziłaby Cię ku depresji, tak jak mnie i mojego chłopaka. Pozwól sobie pomóc.. Jeśli chory ludzie z tego forum radzą Ci się udać do specjalisty, to wierz mi, że warto to zrobić.
  13. Moim zdaniem wszystko zależy od pary. Jeśli ludzie bardzo się kochają, nie idą na łatwiznę. Mój chłopak też ma depresję (tak jak i ja) i niestety pamiętam jeszcze te czasy, kiedy stawał się apatyczny i nawet ze mną nie chciał mieć do czynienia. Ale ja wiedziałam, że w głębi serca chce, bym przy nim była. I byłam! Otrzymał ode mnie tyle wsparcia, że podjął leczenie, dopuścił mnie do siebie i pozwolił sobie pomagać. Wystarczy być cierpliwym, wierzyć, że się uda i wtedy żadna myśl o rozstaniu nie przychodzi do głowy. Ja ani razu nie myślałam, żeby rozstać się z moim chłopakiem, ponieważ bardzo go kocham - nad życie, nad wszystko. Wiedziałam, że to choroba, nawet wtedy, gdy nie było diagnozy. Bo nie wierzyłam, że tak wielka miłość może się wypalić ot tak sobie. Naprawdę trzeba być silnym. Mój chłopak w końcu zrozumiał, że to, co robi, nie ma sensu, bo przecież mnie kocha. Chociaż oboje jesteśmy chorzy i mamy czasem gorsze dni, to mimo wszystko jesteśmy szczęśliwi. Nie wyobrażamy sobie życia bez siebie. O miłość trzeba walczyć, a jeśli naprawdę się czegoś pragnie, to wygrywa się ze wszystkimi przeciwnościami.
  14. Zatem współczuję. Nie wiem jak to jest nie zaliczyć egzaminu, bo przed chorobą uczyłam się dobrze. Teraz wszystko się zmieniło i nie potrafię już się uczyć. Nie umiem się skupić. Wszystko mnie rozprasza. Boję się, że po tej sesji się załamię. Jeszcze bardziej boję się tego, że zmarnuję dwa lata, bo nie dam rady zdać poprawek. Ta sesja będzie katorgą..
  15. Znowu ta sama beznadzieja. Boję się jeździć na uczelnię, coraz bardziej boję się ludzi mało sobie znanych, a na dodatek sesja za pasem, kiedy ja na niczym nie potrafię się skupić. Moim światełkiem w tunelu jest tylko i wyłącznie mój chłopak...
  16. Pain

    Jak mam się zachować?

    The Joker, uważaj, żebyś i Ty czasem nie zachorował. Musisz być silny dla siebie i dla Twojej dziewczyny. Ona Cię teraz potrzebuje bardziej niż kiedykolwiek. W chorobie jest tak, że nic się nie chce, nie ma się sił, ciągle się narzeka i jest się czasami chłodnym nawet wobec ukochanej osoby. Ale jak będziesz uparty, jak zrozumiesz chorobę, jak będziesz ją wspierał z całych sił, ona zacznie dostrzegać sens leczenia się. Leki bierze krótko, jeszcze nie czas na poprawę, na nią musicie trochę zaczekać. Może one dadzą jej kopa i zachce jej się walczyć. Ty wyciągaj ją z dołka nawet za uszy, wiedz, że Ci się opłaci. Kochasz ją, na pewno ona kocha Ciebie. Zależy Ci na niej, prawda? Na razie musisz uzbroić się w cierpliwość, wysuwać coraz to nowe argumenty, aby podjęła się wizyty u psychologa. Kiedy jej się polepszy, to i Ty poczujesz się lepiej. Ale uważaj na siebie, nie daj się ponurym myślom, znajdź w sobie optymizm, wyglądaj lepszej przyszłości. Związek dwojga chorych osób byłby dla Was ciężki. Do takiego trzeba nieograniczonej niczym miłości, pełnej poświęcenia i samych pozytywnych uczuć. Ja w takim związku jestem i naprawdę jestem szczęśliwa. Spełniona. Zadam ponownie pytanie, które nie zyskało jeszcze odpowiedzi. Ile macie lat? To ważne, naprawdę. Każdy inaczej się zachowuje w chorobie, wiek też czasem gra tu istotną rolę. Jeśli będzie Ci łatwiej, kiedy ktoś otworzy się pierwszy, to powiem, że ja mam lat 20, a mój chłopak to najcudowniejszy siedemnastolatek na świecie. Pozdrawiam i trzymam kciuki, Angie vel Pain.
  17. Coraz częściej myślę o śmierci. Nawiedza mnie w snach, w których z zimną krwią morduję ludzi (nawet dzieci), a także na jawie, kiedy, dla przykładu, jadę autobusem i mam myśli, że zaraz się rozbijemy. Zaczęłam się jej bać, bo wiem, że za wszelką cenę muszę żyć. To chyba dobrze, że tak uważam, ale nie chcę mieć tych myśli, że za chwilę kopnę w kalendarz.. A tym bardziej nie chcę w snach mordować dzieci
  18. Pain

    Myśli samobójcze

    Gringo, pytasz jak wyglądają moje stany psychotyczne. Miewam omamy czuciowe i wzrokowe. Od ponad miesiąca biorę na to leki i jak na razie jest lepiej.
  19. Dawkę zwiększam z tego względu, że dotychczasowe 20mg nie przyniosło żadnych rezultatów. A leki biorę od mniej więcej półtora miesiąca. Przez najbliższy tydzień mam brać po półtorej tabletki, czyli 30mg, potem będzie to 40mg. Lekarka mówi, że po tym powinnam poczuć się lepiej, jeśli nie będzie zmiany na lepsze, to czeka mnie zmiana leków.
  20. Ja też chwilowo biorę Arketis, to samo co Paro. Dzisiaj lekarka zwiększyła mi dawkę do 40 mg. Czy przy zwiększaniu dawki zdarzają się jakieś dolegliwości? Co do alkoholu, to ja przy Arketisie wypiłam na Sylwestra lampkę szampana. Czułam się dziwnie, ale nie pijana. Ale to może dlatego, że zawsze miałam słabą tolerancję na alkohol..
  21. Pain

    Myśli samobójcze

    Zapisz się do psychiatry, Edytko, on na pewno Ci pomoże. Przepisze Ci leki, żebyś już tak często o tym nie myślała. W poradni na pewno znajdziesz jakieś ulotki o depresji, zabierz je dla mamy, jak dowie się więcej, to może zrozumie. Tutaj zrozumieją Cię wszyscy. Jeśli potrzebujesz rozmowy, podam Ci moje gadu. Edytko, w naszej chorobie musimy być silne, choćby nie wiem jak bardzo wydawało się to nam bezsensowne.
  22. Pain

    Myśli samobójcze

    Edytko, ja mam 20 lat, cierpię na depresję i mam lekkie stany psychotyczne, choruję też na fobię społeczną i coraz częściej pojawiają się symptomy nerwicy lękowej. Mój chłopak ma 17 lat i również cierpi na depresję. Choroba nie patrzy na to, ile masz lat. Zagarnia każdego, kto jest podatny. Czasami przychodzi ten czas, kiedy sami nie dajemy sobie rady. Wtedy trzeba szukać pomocy lekarza. Masz tutaj wiele osób, które Cię zrozumieją. Nawet ze mną możesz pogadać, jeśli chcesz się wyżalić. Musisz też wiedzieć, że zdrowym osobom ciężko jest zrozumieć nasze problemy, dlatego Twój przyjaciel mógł nie wiedzieć, co Ci powiedzieć. Poszukaj dla siebie psychiatry i nie zwlekaj z wizytą. Myśli samobójcze to już nie przelewki, a Ty potrzebujesz pomocy.
  23. Pain

    Myśli samobójcze

    Kochana, psychiatra i psycholog. Tyle mogę Ci powiedzieć. Bez leków i dobrej terapii będzie tylko gorzej. Ja też mam takie myśli, teraz, gdy czuję się coraz gorzej i gorzej, to jest ich więcej. Ale ja ich nie chcę, właśnie jadę dziś do lekarza. Śmierć nie jest dobrym rozwiązaniem. Według mnie jest ucieczką. A żyć zawsze warto. Zawsze znajdzie się coś lub ktoś, dzięki czemu chce się żyć. Dla mnie ostatnią deską ratunku jest tekst mojej koleżanki: 'Jeśli nie masz po co żyć, żyj na złość sobie i innym'.
  24. Dlaczego jest tak, że jak jestem z chłopakiem, to nie dzieje się nic złego, a jak tylko się rozstaniemy, to wszystko znowu powraca? Po raz kolejny z mojej winy mój chłopak źle się czuje. A ja nic nie zrobiłam! Jest tak, bo on się o mnie boi. Tylko jak go zapewnić, że mnie nic się nie stanie, bo za bardzo go kocham, aby skrzywdzić go jakąś swoją chorobą czy czymkolwiek innym? Cholera, nie chcę, żeby przeze mnie czuł się gorzej. Przez to i ja cierpię, ale to akurat nic. Bo ja mogę, on nie może. Nie zasługuje na to.. Dlaczego zawsze coś spieprzę? [Dodane po edycji:] Tak sobie myślę, że ja przetrwam wszystko. Bo muszę dbać o ukochanego. Tylko co mogę dla niego zrobić? Zapisałam go do lekarza, to poszedł, ale jako niepełnoletni musi teraz troszkę zaczekać na kolejną wizytę. Wspieram go całą sobą, robię wszystko, aby czuł się ze mną dobrze. Jak najczęściej jestem przy nim, choć wypruwam sobie flaki, aby zawsze mieć na bilet. Nie doświadcza ze mną niczego złego, jest szczęśliwy. Ale jego choroba strasznie mnie martwi. Nieważne jak ja się czuję, bo ja dam sobie radę dla niego. Tylko jak mu pomagać. Błagam, doradźcie mi co robić..
  25. Pain

    Natręctwa myśli...

    Nie mogę pozbyć się myśli, że coś jest nie tak. Nieważne co, ja i tak zawsze myślę, że coś musiało się stać bądź dopiero się stanie. A wszystko przez to, że jestem taka beznadziejna. Najczęściej myślę o tym, czy mój chłopak nadal mnie chce. Wynajduję powody, dla których miałabym na niego nie zasługiwać. Wszystko jest oczywiście bzdurą i ja jestem tego świadoma. Tylko, że tych myśli jest coraz więcej. Samobójczych też, chociaż one mnie nie martwią, bo nic sobie sama nie zrobię. Mogę umrzeć z innych powodów - tej myśli też nie mogę się pozbyć...
×