Skocz do zawartości
Nerwica.com

123

Użytkownik
  • Postów

    110
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez 123

  1. Muszę przełożyć wizytę u mojego doktora, a tak na nią czekałem... Wszystko przez moje nieogarnianie. Aż mnie szlag trafia, bo naprawdę potrzebuję już wizyty u niego, a całe wakacje próbowałem się dostać. PCzy kiedykolwiek kończy się to moje wyje*anie na wszystko?
  2. 123

    masło maślane

    Miałem podobną sytuację, ale w gimnazjum. Jeszcze sam wtedy nie wiedziałem co i jak - nawet nie miałem w głowie takich seksualnych myśli. Jedynie jakieś tam filmy się oglądało i tyle. Niby wszyscy się śmiali ze mnie, bo byłem jednym z najlepszych uczniów w szkole i dodatkowo nie interesowałem się piłką nożną czy samochodami. Wolałem na przerwach posiedzieć z dziewczynami i z nimi o czymś pogadać. Śmiali się też z moich ambicji. Generalnie gnojenie. Zawsze zaprzeczałem kiedy wyzywali od pedałów czy ciot. Ale wiedziałem, że mają rację oraz to, że to gnojenie jest tylko chwilowe, bo przecież niedługo skończę szkołę i pójdę do liceum. Dostałem się do dobrego liceum i tam nie było takich sytuacji. Wiadomo czasami jakieś tam komentarze szły w moją stronę niekoniecznie pozytywne, ale zauważyłem, że Ci ludzie są mimo wszystko trochę bardziej inteligentni od tych z gimnazjum, którym wróżyłem przyszłość z dwójką dzieci i browarem pod sklepem co najmniej w tym samym czasie, kiedy ja dostanę się na studia. Nie myliłem się. Większość tych ludzi, którzy drwili czy coś takiego to byli po prostu ograniczonymi ludźmi. Bardzo niekorzystnie wpłynęło to na moją samoocenę i postrzeganie siebie. Jeśli "pan docent da" za kilka dni przepustkę na kolejny rok to zostanie mi niewiele do ukończenia studiów Przenoszenie ze szkoły może być trochę emocjonalnym szokiem, gdzie wchodzisz w środowisko ludzi, którzy znają się od roku - miałem podobne doświadczenie, kiedy musiałem mieć rok przerwy na studiach i zmieniłem całkowicie rocznik i grupę, ale z perspektywy czasu wydaje mi się, że warto było. Dlatego zachęcałbym Cię do zmiany szkoły. Niby wszędzie są ludzie ch*je, ale wydaje mi się, ze w tych "lepszych" szkołach jest mniej takich ludzi. Wszędzie spotka się ludzi nietolerancyjnych itp. ale nie popadnij w zamknięte koło i staraj się też zrozumieć to, że ktoś może czegoś nie pojmować. Skoro już Ci ludzie wchodzą na czat to daj sobie spokój z czatami, wiem że Cię nosi itp. ale naprawdę warto sobie na jakiś czas odpuścić albo chociaż wchodzić na różnych nickach i nie pisać wszystkim prawdy A jeśli porozmawiasz z mamą pewnie Ci pomoże. Sam miałem wsparcie jeżeli chodzi o edukację - bardzo dużo rodzicie (głównie mama) poświęcili na moją edukację i za to jestem im mega wdzięczny, ale jeśli chodzi o emocje nie spisali się. Jeśli czujesz, że mama jest Ci w stanie pomóc to porozmawiaj z nią na temat szkoły. A dobry facet to się znajdzie, kiedy sam pokochasz siebie (przynajmniej sam mam takie podejście ) tylko jak chcesz zmieniać szkołę to raczej pośpiesz się, bo to już w poniedziałek ;-) A jeszcze na początku września pewnie będą większe szanse niż później ;-)
  3. Sport to naprawdę dobre rozwiązanie. Już nawet nie mówię o takim wielkim wysiłku jak pójście na basen (a bo to trzeba strój przygotować i inne rzeczy, hajs, dojść tam), siłowania czy tenis - jeśli ma się na to siłę to naprawdę bardzo fajnie to działa, a kiedy nie chce mi się kombinować to fajnie mi się biega czy jeździ na rowerze. W sumie nie wymaga większego nakładu pracy ode mnie oprócz założenia odpowiednich butów i przygotowania muzyki albo wyjęcia roweru.
  4. 123

    Samotność

    Nie lubię zostawiać pytań bez odpowiedzi
  5. 123

    Samotność

    Leki zaczynają działać i w sumie jest mi wszystko jedno. Momentami odczuwam jakiś niepokój, ale raczej jest związany z tym, że mam niedługo poprawkę i nie wyrobię się z nauczeniem. Baa na pewno nie wyrobię się, ale postawiłem na tym już dawno krzyżyk. Teraz tylko w miarę chęci coś poczytam. A znajomym mówię, że uczę się, bo nie mam ochoty słuchać jak to bardzo się opierdzielam i znowu coś psuję albo żebym w końcu się wziął w garść i ogarnął. Dobrze jest mówić innym jak mają żyć ;-) Nic tylko mam ochotę wtedy takim ludziom przywalić w twarz. Generalnie pomimo jakiś tam życzliwych osób w otoczeniu, w ogóle nie czuję jakiejś bezinteresownej więzi tylko ciągle coś. Nie ma czego takiego opartego po prostu na samej obecności. Przez to ciągle czuję się obco w gronie przyjaciół. Tak na dobrą sprawę to nie umiem już za bardzo opowiadać o tym co czuję czy jak odbieram innych.
  6. 123

    Samotność

    Niby mówi się, że "nie liczy się ile razy upadasz, a to ile razy wstajesz". Fajnie brzmi, ale jak dla mnie to takie trochę pitu pitu, bo nie idzie tego wdrążyć do życia, a przynajmniej nie samemu. Jakbyś gdzieś znalazła źródło motywacji, chociażby do wstawania to poproszę o namiary - wystarczy odrobina :)
  7. 123

    Samotność

    Nie musi wiedzieć, żeby Cię ciągać - zresztą sama o tym piszesz :) Dobrze, że jest ktoś, kto Cię motywuje albo stoi z toporem ;-) Grunt, że coś działasz, czego osobiście zazdroszczę i jest ktoś spędzający z Tobą produktywnie czas.
  8. 123

    Samotność

    Zazdroszczę osoby, która wyciąga Cię gdzieś ;-) Ja pomimo uświadomienia kilku osób o swojej chorobie nie mam od nich takiego wsparcia poza słowami "będzie dobrze", "ułoży się" albo "dasz sobie radę". W niczym to nie pomaga, a jedynie utwierdza w tym, że naprawdę nie ma co na ludzi liczyć i w pewnym momencie człowiek zostaje sam i musi sam się z pewnymi rzeczami uporać, zatem w takim razie po co pchać się w związki ;-) Na Twoim miejscu, o ile dysponujesz czasem, poszedłbym na jakiś kurs językowy - fajna atmosfera
  9. I po kilku latach wracam na to forum. Tyle żalu to opowiedzenia, czuję taką potrzebę, ale nie potrafię!
  10. A ja mam pytanie odnośnie terapii, czy podjęcie terapii i skupienie się na niej przez jakiś czas na różnego rodzaju używkach może mi formalnie nabruźcić w papierach? Boję się, że poddając się terapii, nie będę mógł kontynuować swoich medycznych studiów... Mam tego szukać w egulaminie studiów czy może w jakiś ustawach? Fakt, że w innym województwie mam terapię, a w innym studiuję działa chyba na moją korzyść? Mam po prostu wielkie obawy...
  11. ch*jowo, jeszcze kilka takich dni i to się skończy już niebawem ^^
  12. O to i ja, jako że dawno tutaj nie wchodziłem to sobie pojęczę, bowiem znajomych nie chcę obarczać swoimi problemami, zresztą nie chcę, żeby wiedzieli... Przynajmniej nie teraz, lepiej po fakcie. Już nie wiem, co mam myśleć, czuć... Zawsze studia były dla mnie priorytetem, ale w tym roku niestety depresja wzięła górę i niestety mam rok w plecy. Nie wiem też czy depresja nie jest tylko wymówką, ale przynajmniej mógłbym się wybrać do specjalisty to by mi leki jakieś przepisał, a nie podjąć leczenie i na własną rękę je zakończyć czy też podejmować leczenie na własną rękę- głupota, a niby taki inteligentny jestem. Przez to, że zawalił mi się grunt pod stopami (studia) nabrałem wielkiego dystansu do wszystkiego, miałem duży, ale zdecydowanie teraz mam większy i teraz nie patrzę na samobójstwo jako na ucieczkę od problemów, a bardziej... No właśnie, trudno to opisać, ale bardziej jako coś pozytywnego i bardziej optymistycznie podchodzę do tego. Nie jak do definitywnego końca, czy jako zwieńczenia wielkiej tragedii- jak już wspomniałem trudno to opisać słowami, ale w myśli mam obraz bardziej z uśmiechem na twarzy niż zapłakanej osoby, nie wiem czy rozumiecie o co mi chodzi ;-) Chociaż może to byłaby trochę ucieczka, bo teraz szukanie pracy, kombinowanie jak tu zarobić na poprawę przedmiotu, jeszcze jakieś inne zaległe zaliczenia, poczucie bycia gorszym od rodzeństwa i innych ludzi, przyznanie się do porażki, bo od zawsze dobrze mi w edukacji szło, a tu bach niezaliczenie i rok w plecy, długi i brak pieniędzy, wstrzymanie kredytu studenckiego, te jebane zarzuty w moją stronę, że przez poprawki musiałem płacić za dojazdy do uczelni i mieszkanie, a i tak ujebałem to, gdzie rodzeństwo nie mogło przeze mnie użyć wakacji, odrzucenie przez ojca, a raczej jego niezdolność do akceptacji mnie, nie tyle utrata przyjaciół, co konieczność dzielenia się nimi z innymi, o i jeszcze chęć, ale brak możliwości znalezienia sobie kogoś, a do tego brak zdecydowania i konflikt pragnień co do płci drugiej połówki... A może mam nasrane we łbie. No to akurat nie podlega dyskusji ;-) No i takie tam różne. Jebane życie w niepewności... Chyba chirurgia nie jest dla mnie- i to też jest wkurwiające! Miłej nocy ^^
  13. Ogólnie to jest lek uspokajający. Często pacjentom, którzy są zestresowani operacją u mnie w szpitalu podawało się ją, a po operacji jako działała nasennie. Z doświadczenia wiem, że ma skutki uboczne. Pomaga w zasypianiu, ale następnego dnia miewam tępe bóle głowy tzn. ciężka głowa, prawie jak na kacu i 0 możliwości jakiegokolwiek myślenia, i bez przeciwbólowych nie byłem w stanie dużo zrobić, zresztą ogólne takie zmęczenie marazm wręcz.
  14. 123

    Jak się uczyć?

    Dużo zależy od tego jaki to jest materiał. Jeżeli są to jakiegoś typu procesy, ich mechanizmy to najlepiej sobie to wszystko dobrze rozrysować/rozpisać. Dla nie tylko wzrokowców polecam kolorowe zakreślacze, notatki wyglądają estetyczniej i łatwiej się z nich uczy. Grunt, żeby mieć to wszystko uporządkowane. A jeśli to to typowa pamięciówa tzn. zapamiętać jakieś wartości dobrym sposobem jest zapisanie ich na kartce i powieszeniem ich przed biurkiem. Mnie dobrze się uczy również nauka na głos, udaję, że tłumaczę coś komuś mniej pojętnemu. System notatek jest jak najbardziej czasochłonny i jeśli mam więcej czasu lub chcę się czegoś naprawdę dobrze nauczyć to tylko notatki. Też jeśli mam dużo różnych materiałów to zbieram to w jedną całość w notatkach. Co do pory to najlepiej jest się uczyć rano ok. 10 oraz wieczorem 19-21 wtedy nasz mózg pracuje z większą wydajnością. Jeszcze nie wiem z czym to jest związane (może chodzi tutaj o szybkość metabolizmu cukrów i zmiany w ciągu dnia), ale niebawem się tego dowiem Najgorszej się uczy w porze obiadowej. Ja zawsze mam kryzys między 13 a 14 i nic tylko się przespać na kilka godzin albo mocna kawa. Ważny jest odpowiedni poziom cukru. Mój wieczorny zestaw to tabliczka czekolady (milka jest najlepsza) i burn, i jadę ;-) A teraz trochę rzeczywistości-> totalnie nie chce mi się uczyć, chociaż moje studia stoją pod znakiem zapytania. Z każdą zmarnowaną godziną nie chce mi się uczyć. Każdy tydzień będzie coraz gorszy, a sesja? Sesja to naprawdę wakacje w porównaniu z całym semestrem. Jestem w takiej sytuacji przez to, że przez 2 czy 3 tygodnie leżałem w łóżku chodząc jedynie na zajęcia. Później do nauki było trudno się zmotywować. Nadal jest ciężko. Jedynie co mnie motywuje to to, że nie chcę tych studiów teraz kończyć. Są za bardzo zaje*iste. Ponadto ostatnio znalazłem dobry filmik: Trzymam za Was wszystkich kciuki! Damy radę! Zawsze gdy mówię, że wysram swoje zęby i wypruje flaki, żeby tylko zostać na tych studiach dostaje powera. Najgorsze w nauce to jest pierwsze 15-30 min. jak się złapie flooow to trzeba siedzieć na dupie ile można! Pozdroo! I trzymajcie też za mnie kciuki od wtorku do piątku mam kolosy ^^
  15. Może to pewnego rodzaju odpowiedź organizmu i "przyzwyczajenie się" do niskiego stężenie serotoniny i/lub dopaminy?! Nie wiem, ale mam to samo. Jeszcze kilka godzin temu wydawało mi się, że jednak będzie dobrze, a tu chooj wszystko strzelił i nie jest. Nie będzie dopóki nic z tym nie zrobię. Nie pozostaje nic innego jak tylko podjąć leczenie, a jeśli już w nim jesteś to starać się dotrzymać tego. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że (przynajmniej w moim przypadku) nie mam tego z kim przeżywać. Nie mogę komuś tak totalnie otworzyć moje doszczętnie zepsute i chore wnętrze, nawet sobie. A najgorsze w tym wszystkim jest co? Ludzie :] Są oni potrzebni do wyzdrowienia, a jednocześnie w wielu przypadkach wprowadzają nas w stan depresyjny. Najbardziej mnie wku*wia to, że ludzie szufladkują. Ostatnio wydawało mi się, że udało mi się dojrzeć i trochę spoważnieć, rozwinąć wewnętrznie, kiedy słyszę od ludzi, że nic się nie zmieniłem, a nawet cofam się i jestem infantylny jak zawsze i się cieszą ku*wa. Nienawidzę czegoś takiego! A ciężka praca nad sobą, chyba mnie przerasta.
  16. Twardy na zewnątrz, miękki w środku. Ku*wa! Niby chcę, a nie mogę kogoś dopuścić do środka! Ciągłe myślenie aaaaaa!! Zapaliłbym... Nie chce mi się iść od psychologa, a tym bardziej psychiatry. A telefony zawsze padają wtedy kiedy (nie) trzeba ;-)
  17. Kurde! Nie chce mi się NIC! Kompletny brak motywacji do jakiegokolwiek działania! Nie mogę pozwolić sobie na to na tych studiach, bo za bardzo chciałem być na nich, a nawet i te już mi nie przynoszą takiej satysfakcji jak kiedyś! Do specjalisty nie chcę iść, bo "nie mam czasu", poza tym boję się, że mogą mnie "upupić" i znaleźć jakąś jednostkę chorobową, która uniemożliwi mi dalsze studiowanie! Popadanie ze skrajności w skrajność. Jeszcze te jebane wątpliwości co do preferencji! Mam wielką ochotę wygadać się i nawet podejmuję ku temu kroki, ale po krótkiej chwili stwierdzam, że nie jestem w stanie otworzyć się na maksa. Niby wszystko, co potrzebne mam (no pieniędzy mogłoby być trochę więcej, żebym nie musiał dosłownie na każdym kroku liczyć się z GROSZEM!, a i tak zawsze za mało). Wszystko mam i nasrane we łbie teeż. Powinienem przestać myśleć o wszystkim i zacząć żyć, ale łatwo mówić. Cała rzeczywistość jest taka, jaką sobie wymyślimy, a myślę, że jest zła, a wiem, że taka nie jest. Z tego konfliktu, ostatnio swędziało mnie serce i wiedziałem, że jedynie ukoi ten ból nóż, ale nie mogłem się ruszyć przez 2 godziny, bo chyba świadomie nie ruszałem się, bo wiedziałem, że jeśli wstanę to to zrobię. Relacje międzyludzkie nie są ważne. Najpierw ktoś jest, później kogoś nie ma. Ciągła wymiana ludzi. Jak cykl Krebsa, z tymże bez regeneracji pewnych ogniw! Powinienem mieć na imię "problem", bo to ja dla siebie nim jestem! A tego problemu raczej nie wykluczę, muszę nauczyć się z nim żyć. No Ku***wa! NO!
  18. Ka_Po, GRATULUJĘ! Mam nadzieję, że będzie już teraz coraz lepiej! :) Moim dzisiejszym sukcesem było nieumartwianie się nad sprawą, która mnie w pewien sposób poruszyła. W końcu zrozumiałem, że nie jestem najważniejszy, tylko ważny, co wiąże się z tym, że będą ważniejsi, ale i tak jestem ważny. No.
  19. Mojej w ogóle pierwszej wizyty u psychologa za bardzo nie pamiętam... Chociaż. Wtedy jeszcze byłem z ojcem i za bardzo bałem powiedzieć się psychologowi, że to właśnie on stanowi dla mnie największy problem, nawet wstydziłem się przyznać później będąc sam na sam z psycholożką. Zresztą po kilku wizytach zrezygnowałem z niej, kiedy powiedziała mi, że gdy wychodzę z gabinetu to jest padnięta i tak zmęczona, ze nie daje rady, bo tak męczy ją moje gadanie. Niedawno dopiero wziąłem się za siebie. Znalazłem (po długich poszukiwaniach)... Właściwie to trafiłem do niego, super psychologa. Po prostu umie do mnie dotrzeć. Ale niestety, ledwo co zacząłem z nim psychoterapię, a może zajść konieczność zmiany psychologa. Jeśli dostanę się na studia do innego miasta, a jest duże prawdopodobieństwo, że będę musiał zmienić miasto. Ubolewam wielce nad tym i nie wiem czy trafię na tak świetnego psychologa, a co najważniejsze przyjmuje bezpłatnie :) Gdybym znalazł psychologa nawet za 30 zł (co graniczy z cudem) nie poszedłbym. Nie stać mnie na to. A jeśli zmienię miasto to jeszcze dochodzą opłaty za mieszkanie i w ogóle. Nie wiem jak dożyję do grudnia, kiedy to mogę dostać pierwszą wypłatę z kredytu studenckiego...
  20. Seks jest tylko jedną z wielu dziedzin naszego życia i na wszystko przychodzi pora. Nie zawsze warto robić to, na co ma się ochotę. Czasami lepiej jest poczekać, bo wtedy to lepiej smakuje. Ciekawi mnie mnie czy podjąłeś już jakąś decyzję.
  21. Właśnie wróciłem z imprezy trochę podchmielony Ale tego mi trzeba było- spić się do utraty świadomości i zrobić z siebie idiotę... Ach, wracają wspomnienia z licealnych imprez
  22. 123

    Alice Miller

    Dokładnie o to samo mi chodziło :) Z tym czytaniem i posłuchaniem miałem na myśli, że niektórzy potrzebują tego, żeby zacząć dążyć do własnej filozofii, poglądów etc.
  23. 123

    Skojarzenia

    kumam - kminek
  24. 123

    Alice Miller

    LucidMan, zgadzam się z Tobą, ale żeby dojść do takiego przekonania niektórzy muszą trochę poczytać, posłuchać. Dobrze, że nie lubię czytać, bo tak to przełamałbym się i przeczytał chociaż jedną książkę. Tak z ciekawości. Zresztą takie książki przesiąknięte są totalną generalizacją, można wyciągnąć z nich coś dla siebie, ale to nie jest tak bardzo wartościowe. Zresztą zauważyłem, że jeśli do czegoś dojdę sam to potrafię bronić swojego stanowiska, a czytając cudze poglądy już nie idzie mi tak dobrze. To tak wg mnie.
×