Skocz do zawartości
Nerwica.com

123

Użytkownik
  • Postów

    110
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez 123

  1. Lubię wstawać rano, bo dzień jest taki... zupełnie inny : ) Uwielbiam spać w dzień, a szkoda, bo później w nocy nie śpię. Czyżby wszyscy poszli już spać?
  2. 123

    Mój dzisiejszy dzień

    taka_podobna, u mnie też do tego miejsca ; ) Niby zapowiadał się pozytywnie, ale był totalnie zwalony! Szkoda, że nie ma niczego dobrego do jedzenia...
  3. 123

    Wiara czyni cuda

    Nie, nie mam problemów z Kościołem, raczej z księżmi, jeśli można nazwać to problemem. Kościół był jednym z czynników doprowadzających mnie do perfekcjonizmu. "To nie Kościół stawia Tobie wygórowane wymagania, ale Ty sam je sobie stawiasz, bo wcześniej prawdopodobnie ktoś zbyt wiele od Ciebie wymagał." Nie będziecie święci, ale dążcie do tego :] Przynajmniej u mnie do czegoś takiego sprowadzała się nauka Kościoła, teraz jest podobnie, ale zobaczymy. Mam nadzieję, że po psychoterapii nie stracę tego perfekcjonizmu w niektórych aspektach życia, bo po prostu przyda mi się, także tutaj może być trochę problem ;P
  4. 123

    Witam

    Joł szoł! :)
  5. Przyzwyczaić się. Na pocieszenie mogę dodać, że w skrajnych sytuacjach nie czulibyśmy tego bólu
  6. 123

    Wakacje

    Ale supcio! Też chciałbym pójść do Chorwacji! Wybieram się w tym roku do Częstochowy, ale niestety kilka pierwszych dni mnie ominie. Trzymam za Ciebie kciuki, będzie dobrze! :)
  7. Jak zwykle najadłem się jak świnia i teraz zwijam się z bólu brzucha... W sumie, co to za różnica czy mnie boli brzuch z przejedzenia czy ze strachu na jedno wychodzi
  8. 123

    Mój dzisiejszy dzień

    Ale dzisiaj była piękna pogoda! O TAAAAK! No może trochę za gorąco było, ale super! Takiej pogody chciało mi się od dłuższego czasu : ) Pozytywnie.
  9. 123

    Wiara czyni cuda

    Szkoda, że my tych starań nie rozumiemy. Za dużo kościelnego perfekcjonizmu. Nie jest to jakiś zarzut, tylko po prostu piszę to z autopsji. Myślę, że gdyby nie nauka Kościoła, a raczej sposób jej przekazywania przez księży to tego perfekcjonizmu (w moim) przypadku byłoby mniej. Słuchanie, że człowiek ciągle musi zmieniać się na lepsze, pokonywać swoje słabości. Do tego to, że w wierze nie ma wakacji jak to jest w szkole czy pracy, sprawia, ze jest to dla mnie obowiązek do końca życia. Fakt, że w każdej religii tak jest, ale nie czuję tego, że Kościół zwalnia z obowiązków religijnych w różnych przypadkach. Zawsze jest jakiś haczyk. Ciągłe wymaganie, stawianie poprzeczki coraz wyżej; modlić się coraz lepiej, głębiej. Jak w pralce, która im dłużej pierze, tym wykonuje więcej obrotów na minutę, zero odpoczynku. A co do miłosierdzia Bożego to zamiast je czuć, patrzę na tę drugą stronę- konsekwencje za popełnione grzechy. Nie umiałem i nie umiem do tej pory rozeznać pewnych spraw światopoglądowych, potrzebuję poprowadzenia za rękę i niestety w Kościele to też przejawia się. Nie umiem żyć w sferze domysłów i samodzielnie wyciągać wniosków (to już mówię tak ogólnie) i powoli zaczynam wątpić w psychoterapię, bo psycholog nie powie mi wszystkiego, nie pokaże mi wszystkiego palcem, a jedynie naprowadzi, a obawiam się, że czasu może nie starczyć.
  10. Wyluzuuj : ) Tak, jak ewaryst7, pisze, przyczyn może być tysiące. Chociażby niekorzystna pogoda, zmęczenie, stres... Taaak, to napisałem ja, przyzwyczajony do niepodniecania się na widok kobiet
  11. 123

    Wiara czyni cuda

    No to i ja dorzucę swoje trzy grosze. Kiedyś bardzo mi pomagała wiara, czego nie potrafiłem sobie wytłumaczyć albo nie chciałem tłumaczyłem sobie, że Bóg tak chce i jakoś mnie podtrzymywało to na duchu. Wiele razy miałem chwile słabości i jedynie zwykły rachunek mnie utrzymywał przy życiu, bowiem lepiej było cierpieć przez całe życie niż być potępionym na wieczność. Ostatnio bardzo krucho u mnie z religią, ale nie na tyle, żebym ten strach przed potępieniem przełamać, chociaż nieraz mam ochotę rzucić to wszystko i "ulżyć" sobie. W każdym razie coraz trudniej jest mi wybrać się do kościoła, nie modliłem się też dawno i nie chodzi mi tutaj o "odwaleniu" pacierza tylko takiej głębszej. W sumie wczoraj byłem na krótką chwilę w kościele prosić Boga o szybką i godną śmierć dla osoby, która męczyła się już ponad pół roku. Dzisiaj nad ranem zmarła. W zasadzie przez to, że zaprzestałem głębokiej praktyki, a nawet jakiejkolwiek, sprawiło, że codziennie o tym myślę. Wypadało by wybrać się do spowiedzi... I pomimo tych trudności oraz odstępstw wiara w moim życiu jest bardzo ważna, ale i tak nie bardzo lubię poruszać ten temat, jeśli wchodzi się na moje prywatne religijne terytorium ;P
  12. Posiadanie psa jest dużo bardziej skomplikowanie niż Ci się wydaje chociażby dlatego, że chcę wyprowadzić się z domu (oby to wyszło) i psa nie zabiorę ze sobą, a matka nie będzie zajmowała się z nim. Poza tym chęć posiadania psa, a posiadanie psa to dwie różne rzeczy. W rzeczywistości sobie marzę, żeby mieć, ale nigdy to marzenie nie ziści się, bo nie lubię zwierząt, a to dziwne, bo kiedyś naprawdę baaardzo lubiłem. W sumie psa mogę pogłaskać, ale od razu lecę do łazienki myć ręce, a dotknięte ubranie przez psa czy kota jest "skażone". Na dobranoc obejrzę jakiś ciekawy film. Życzę Wam dobrej nocy, a raczej miłej rozmowy :)
  13. No niezła sprawa Również wybrałbym się w ogóle na rower, ale zawsze gdy coś jest mi potrzebne to tego nie ma, mimo że było wcześniej. Żałuję, że nie mam psa, przynajmniej nie musiałbym być uzależniony od ludzi, żeby wyjść z domu. Jesteś młody, więc wszystko jest do nadrobienia i ułożenia! Będę trzymał kciuki :)
  14. Jeśli to Cię pocieszy to powiem, że ja praktycznie po każdych wakacjach żałuję, że nie zrobiłem niczego pożytecznego dla siebie. Siłownia, fajna sprawa, ale gdyby była pusta :] Wiem, że dużo można mówić, a nic nie robić, ale zapytam czy próbowałeś w jakiś sposób ustabilizować pory snu? Do tej pory borykam się z tym problemem, ale już odchylenia od normy są dużo mniejsze i ciągle nad tym pracuję ;D A masz jakąś osobę, z którą możesz gdzieś wyjść? Czy to nawet przed dom czy do sklepu- mi takie wypady (zwłaszcza wieczorem), bardzo pomagają, bo wracam do domu trochę zmęczony (dosyć rzadko podpity ) i bez większych oporów spać.
  15. Byłem w bardzo podobnej sytuacji, a wręcz identycznej! Także wiem, co czujesz. W moim przypadku wynikało i wynika to z tego, że nie umiem połączyć religii z życiem, które wg mnie jest zdecydowanie bardziej racjonalne niż wiara. Ciągle tak myślę. Teraz jestem na tzw. ciemnej stronie mocy i jest mi z tym źle. Doszedłem do wniosku, że żeby wprowadzić w życiu jakąś równowagę muszę nauczyć się myśleć. Rozróżniać rzeczy i przypisywać jest do odpowiedniej kategorii- "religia" lub "(racjonalne) życie", co wcale nie oznacza, że należy cokolwiek oceniać i dzielić na 'dobre' i 'złe'. Ostatnio na spotkaniu z psychologiem dowiedziałem się również, że to przekłada się nie tylko na sprawy duchowe, ale na wszystkie płaszczyzny życia, bo nie umiem pogodzić czy zrozumieć, że są różnice (czy to tam jeszcze, za bardzo nie pamiętam, bo niedosłyszałem, a już nie chciałem dopytywać się już po raz któryś tam z kolei) pomiędzy rozumem a sercem. Poza tym przez pewien czas interesowałem się tematyką piekielną, egzorcyzmami itp. Żeby mi ulżyło szedłem do spowiedzi i faktycznie nie bałem się, przez pewien czas, bowiem czułem, że im dalej od spowiedzi, tym jej moc słabsza. Za bardzo bierzesz do siebie wszystkie prawa religijne i to może też z tego wynikać. A swoją drogą miałem jakąś taką dziwną satysfakcję ze snów, w których śniło mi się piekło czy też, że zostaję na to skazany. Lubiłem też myśleć o tym, co zrobiłbym gdyby faktycznie doświadczył obecności szatana- czy oddałbym mu swoją duszę. Oczywiście wiedziałem, że to bez sensu cierpieć całą wieczność, ale fajnie było sobie w myślach widzieć jak szatan kogoś dręczy tylko dlatego, że zalazł mi za skórę. A, żeby tego wszystkiego było mało to myślałem, przez dłuższy czas, że będę księdzem (w sumie nic straconego ;P może w końcu poznam swoją orientację i konkretne stanowisko wobec Boga- haha). Ale jak już mówiłem to brak umiejętności połączenia religii z życiem codziennym i pewnego rodzaju rozgraniczenie tych spraw, a może też po części nierealne podejście do życia. Mam nadzieję, że niedługo Ci przejdzie i wszystko wróci do normy. :)
  16. Współczuję Ci. Mam nadzieję, że chociaż po części uda Ci się te wszystkie emocje ukoić, a przede wszystkim wyjść na prostą. Życzę Ci wielu życzliwych osób w życiu. Trzymam za Ciebie kciuki!
  17. 123

    Wakacje

    Miałem takie super plany na wakacje. Pojechał na spotkanie młodych do Wołczyna (nie wypaliło), chciałem iść na pielgrzymkę do Częstochowy (chyba też nie wypali, bo nie będę miał jasnej sytuacji odnośnie dostania się na studia), chciałem pojechać do Berlina (uwielbiam to miasto) albo gdzieś za granicę autostopem, żeby zrobić coś innego, posmakować nowości w życiu. Na razie wyszło na to, że 0 wyjazdów za mną i przede mną. Trzeba było lepiej maturę napisać i dostać się za pierwszą turą, a nie czekać na ostatnią listę... A nie, nie. Mam gdzieś tam sobie ubzdurane, że muszę pojechać na jakieś spotkanie młodych gdzieś tam za Białą Podlaską, ale znając życie i moje chęci nie wypali. Także całe 5 miesięcy wakacji w domu.
  18. Kiedy np. wracam się po coś do domu, bo w pośpiechu zapomniałem czegoś i wracając się muszę dotykać klamek drzwi (mieszkam w bloku...). Gdy z braku czasu nie zdążę umyć rąk to cały dzień mam zwalony... Niby można odwrócić moją uwagę poprzez zagadanie czy coś, ale później to wraca. I później wszystko, czego dotykałem muszę wyczyścić. Nie potrafię sobie przetłumaczyć, że to tylko zwykły brud... W sumie nie zwykły, bo tyle osób dotykało klamki czy czegoś innego. W każdym razie nie potrafię sobie wytłumaczyć dlaczego muszę mieć czyste ręce i wszystko inne.
  19. Dołączam się do prośby. Prawdopodobnie będę tam studiował i będę musiał stracić bardzo dobrego psychologa, który teraz prowadzi moją psychoterapię. A piszę o tym teraz, bo widzę z jakim refleksem pojawiają się tutaj odpowiedzi
  20. 123

    Mój dzisiejszy dzień

    Dziwny dzień. Jakiś taki bardziej pozytywny. Koncert pianistyczny też swoje zrobił- trochę mnie znużył ale przy okazji trochę odprężył. Jutro zapowiada się dużo bardziej pozytywnie dzień-> idę do neurochirurga i spełnię marzenie siostrzenicy (w piątek miała urodziny 6 urodziny i podczas zdmuchiwania świeczek nie myślała o jakiś super zabawkach, duży pieniądzach, tylko żebym ją gdzieś zabrał na dłuuugi spaaacer :) ale to dziecko jest kochane i podtrzymuje mnie na duchu).
  21. Od kiedy pamiętam chciałem zobaczyć wielki kanion. Do tego skok ze spadochronie i na bungee, nurkowanie przy wielkiej rafie koralowej i to było by na tyle z tych takich realnych. Z tych mniej rzeczywistych to mieć czarne włosy Chciałbym też być bardzo dobrym lekarzem... Chciałbym... Chciałbym... Chciałbym... W zasadzie to tylko jednego- szczęścia.
  22. Śmierć nie jest żadnym wyjściem- to ucieczka. Myślę, ze każdy to słyszał, ale taka jest prawda. Boisz się stawić czoła tym wszystkim wymaganiom- może po prostu za dużo na siebie bierzesz? Łatwo mi mówić... Jedynie co mogę powiedzieć to to, że naprawdę nie warto popełniać takiego błędu. Stracisz najcenniejszą rzecz na świecie- siebie. Głowa do góry! Będzie lepiej. Trzymam za Ciebie kciuki! Dasz radę
  23. Przypuszczam, że kiedy już dojdzie do spotkania z tą dziewczyną, o której piszesz, nie będzie tak jakbyś się spodziewał i nie wiem czy po prostu nie zrezygnujesz. Poza tym czytałem tę dyskusję i mam wrażenie, że piszesz o jakimś konkursie na jak najszybsze przestanie bycie prawiczkiem. To nie jest konkurs. Na każdego przyjdzie pora. Rozumiem, że już długo czekasz, ale pisałeś, że nie pomaga Ci, żadna psychoterapia, a może po prostu boisz się wyleczyć, że nie będziesz miał żadnej wymówki, gdyby nie udało Ci się z żadną dziewczyną? A tak na marginesie seks z prostytutką to świetna okazja na załapanie jakiejś choroby wenerycznej ; )
  24. 123

    Salvete!

    Witam! Myślałem, że zarejestruję się i ograniczę się tylko do czytania postów, a jednak. Coś mnie skłoniło, żeby napisać. Witam raz jeszcze! Od kiedy pamiętam mam bardzo niską samoocenę, chociaż było kilka dni w życiu, kiedy czułem się pewniej (to były piękne dni). Może przyczyniło się do tego liceum, bo dojeżdżałem do szkoły i byłem tam sam (przez rok; chociaż właśnie o to mi chodziło, żeby spróbować samodzielności i przeżyć pewną przygodę) albo przez ludzi, którzy do niej chodzili, bowiem było to jedno z "najlepszych" liceów w szkole. Może w związku z tym, że zacząłem dojrzewać, a może w związku z tym, że czułem się osamotniony w nowej szkole... bla, bla, bla. Aż w trzeciej klasie, pod koniec pierwszego semestru coś we mnie pękło. Zaczęły się napady gniewu, agresji, otępienie. Temu wszystkiemu towarzyszyły różnego rodzaju stresory: maturą i to, żeby zdać ją jak najlepiej, żeby dostać się na upragnione studia, do których sam nie byłem bardzo przekonany; problemy rodzinne- w styczniu odszedł ojciec. Akurat to ostatnie jest plusem, bo nigdy nie lubiłem swojego ojca i nie mogłem doczekać się aż zacznę studia i nie będę go widywał. A w związku z moimi żadnymi relacjami z ojcem i pewnymi "grzeszkami" zacząłem mieć problemy ze sferą seksualną. Próbowałem szukać ucieczki u Boga, co pozwoliło mi Go tak naprawdę poznać i cieszę się, że szukałem drogi do Niego, ale teraz już nie potrafię i to mnie też dobija. Poczucie osamotnienia, w duchu perfekcjonista, a w praktyce leń też zrobiły swoje. Właściwie to nie umiem określić, podać nazwy choroby, która mi dolega. Podjąłem kroki do pracy nad sobą. Ale droga była długa. Przez rok czy 1,5 "swój" ksiądz i rozmowy z nim oraz spowiedź u niego. To on skierował mnie to psychologa, a ten z kolei do drugiego. Wkurzało mnie to, ale cóż. Chciałem sobie pomóc. Te ostatni psycholog kilka miesięcy przed maturą nie ucieszył mnie mnie, kiedy powiedział, że teraz nie będzie brał na siebie odpowiedzialności za podjęcie psychoterapii, bo mogę się jeszcze bardziej załamać. Więc co miałem zrobić jak nie pójść do psychiatry po farmakologię? Niestety przepisała mi rexetin i nie wiedziałem, że tak usypiająco będzie na mnie dział. Zasypiałem do szkoły i nie chcieli mnie klasyfikować za frekwencję, a raczej jej brak na kilku przedmiotach. Ale jakoś liceum ukończyłem, maturę w miarę dobrze zdałem, chociaż nie jestem za bardzo zadowolony, ale myślę, że na dostanie się na studia wystarczy, ale pewnie dopiero pod koniec lipca okaże się czy dostałem się. Jestem w trakcie psychoterapii, do której musiałem trochę czekać- nie dość, że do matury, to po maturze psychologa nie było miesiąc w związku z chorobą. Ech... To ciągłe czekanie.
×