Prawie 2 lata temu zakończyłm swój zwiazek.
Zwiazek ktory mial byc tym na calym zycie.
Padaly miedzy namie takie slowa, takie wyznania - prawdziwa milosc.
Jednoczesnie ciagle cos bylo nie tak, a to zle sie ubieram , a to wlosy nie takie, a to nie mam ambicji.
Ciagle cos. On Pan idealny. I tak go traktowalam.
Robiilam wszystko jak on chcial,kiedy on chcial.
Po 1,5 roku zostawil mnie jak popsuta zabawke.
Ja nie moge dojsc do siebie.
Ciagle mysle, zaluje, placze.
I uwazam ze jestem beznadziejna skoro on mnie nie chcial