Mic43
Użytkownik-
Postów
1 046 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Mic43
-
No to chodliwy temat, więc pewnie i naukowcy się w końcu tyn zajęli. Ja się absolutnie zgadzam z @Programista @Prof. Miodec Ogólnie ciężko, żeby sensownie zajmować się udowadnianiem nieistnienia czegoś, bo potencjalnie nieistniejących rzeczy jest nieskończoność, ogranicza nas tutaj tylko wyobraźnia. To, że nie da się udowodnić nieistnienia krasnoludków, pegazów, sierotki Marysi, smoków itp. nie oznacza przecież, że mamy w owe byty wierzyć? Dlatego, żeby przyjąć za sensowne istnienie czegoś, potrzeba trochę więcej niż brak możliwości udowodnienia owego czegoś nieistnienia. Ta zasada oszczędności ontologicznej ma już swój początek bodajże u Ockhama, czyli średniowiecze Wyobrażacie sobie świat, gdzie każdy może wymyślić sobie dowolne byty i twierdzić, że skoro nie da się udowodnić, że owe byty nie istnieją, to inni są zobowiązani traktować je poważnie? Xd Trochę by się chaos zrobił.
-
Nie, nie lubię konsol, PC master race xd. Jaki rodzaj gier komputerowych najbardziej lubisz?
-
Nie. Po co żyjesz?
-
Pisałem o empatii jako o przesłance do przyjęcia autentyczności intencji terapeutów, przynajmniej niektórych. Ja z kolei uważam empatię i współczucie za jedną z najważniejszych i najbardziej pożądanych cech u ludzi. Co do zwierząt, to ich uczucia i przeżycia różnią się od ludzkich, ale nie jest to różnica jakościowa. Z resztą inne będzie odczuwanie szympansa, krowy, kota, a inne ślimaka czy muchy.
-
Nie, twoja mama mi mówiła.
-
Hmm, większość terapeutów, z którymi miałem do czynienia, w mojej opinii nie udawało empatii. Tzn oczywiście, można w tą wątpić, ale podobnie można wątpić w empatię dowolnej bliskiej nam osoby. Też mam problemy z uwierzeniem w autentyczność dobrych intencji innych i zawsze podczas terapii bardzo długo schodzi zanim komuś zaufam,a po drodze zawsze jest sporo konfliktów, mojego buntu, złości itp. Ja widziałem na twarzach terapeutów prawdziwe emocje, np. gdy nie mogłem powstrzymać płaczu na sesji, po rozpadzie 7 letniego związku. Albo wtedy gdy w połowie sesji wkurwiony wychodziłem z gabinetu, a babka przejęta wybiegała z gabinetu za mną. Albo gdy mówiłem, że się odjebię po sesji, to wyczuwałem szczerość, gdy terapeutka, na następnej sesji mówiła, że się martwiła o mnie. Nie miałem poczucia, że terapeuci są guru (chociaż doskwierała mi niesymetryczność tej relacji) , często wchodziłem z nimi w polemikę, dyskusje, okazywałem złość. Pamiętam, że część sesji nagrywałem, a potem odsłuchiwałem. Zawsze byłem zdziwiony tym, jaki jestem na tych nagraniach nieprzyjemny, jaki atakujący; a terapeutki, nie zniechęcając się, całkiem normalnym tonem robiły swoje. Byłem wręcz w szoku, bo na sesjach wydawało mi się, że jest odwrotnie.
-
Tak jest, zwiedzałem kiedyś ten szpital, co prawda w dzień, ale też było specyficznie. W sumie dziwnym trafem jakieś tam duchy i inne niewyjaśnione zjawiska dzieją się właśnie w nocy, kiedy człowiek najmniej widzi i najbardziej może sobie dopowiadać.
-
Ale co to znaczy zdrowieje? Jakby miało wyglądać sprawdzenie czy ktoś jest zdrowy czy nie? Definicja zdrowia, szczególnie psychicznego, jest dosyć śliska. Nie wiem czy jest jakiś mocny konsensus w tej sprawie? Ale skąd taka informacja? W sensie czy masz jakieś konkretne dane na ten temat, że, powiedzmy, badania nad psychoterapią mają dużo mniejszy procent pokrycia badaniami weryfikującymi niż przykładowo biologia, medycyna, czy chemia?
-
Wkurwiony. Ludzie mnie wkurwiają, nigdy nie są tacy, jak być powinni. Jakbym nie miał potrzeb socjalizacji, przynależności, bliskości i seksu to bym był szczęśliwszym człowiekiem.
-
Ja nie mam owej idealnej wizji siebie, zdaje mi się. Już od dawna. Kiedyś bardzo się starałem być idealny w sprawach moralności, zapewne duża w tym rola mojego zaangażowania w kościół katolicki. Choć może to nie do końca prawda z tym ja idealnym. Myślę, że teraz moim ideałem jest nie popełnianie błędów, bycie zawsze racjonalnym. Co niestety z konieczności musi prowadzić do dewaluacji niektórych emocji. Myślę, że jestem autentyczny (przynajmniej przed sobą), ale wcale nie czuję się szczęśliwy.
-
O, to ciekawe. Dlaczego nie będzie weryfikowane? Nie do końca - tylko przy założeniu, że wszystkie badania poddane metananalizie były fałszywe, wtedy można mieć taką pewność. Jedno fałszywe badanie może nie wpłynąć na wniósł z metanalizy, jeśli ta dotyczyła dostatecznie wielu badań
-
Ile masz lat, jeśli mogę, że tyle tego Ci zdążyli wykryć?
-
Masz raka?
-
Ha, wiedziałem, że tak się skończy ta dyskusja Aż sam się sobie dziwię, że trochę nie chce mi się angażować Ale chyba za duży tłum się tu zrobił. Mamy już stronnictwa i obozy oraz przyglądających się z boku obserwatorów. IMO niech ktoś zalinkuje te badania skuteczności terapii, kiedyś sam miałem się wziąć za ich analizę. Byłoby coś produktywnego, bo tak to można się bez końca obrzucać. Ja trochę Przemka rozumiem, kiedyś jak byłem mega zły na terapeutów, z różnych powodów, to miałem plan zapisywać się na terapie tylko po to, żeby udowadniać owym terapeutom ich ignorancje.
-
To było półżartem, wyluzuj.
-
Srakcjonizm? Pierwsze słyszę. Może grzeczniej, he?
-
Oj, konsumpcjonizm wleciał
-
Mi a chlebku bananowym chyba zawsze wychodzi zakalec, ale i tak żre to.
-
No ja raczej chciałem żeby moja śmierć się na coś przydała, myślałem o jakimś samobójczyni ataku, na jakiegoś bogatego, bezdusznego kapitalistę. Albo byś w pory narobił ze strachu
-
Ktoś to w ogóle czyta?
-
To bardziej do @mrNobody07
-
Dajcie już spokój chłopakowi! Ja umiem lutować, ale chyba już jestem młodsze pokolenie, nie wiem kiedy to się stało xd
-
Tak jak pisałem, w mojej opinii, przy aktualnym poziomie wiedzy na temat funkcjonowania mózgu nie możemy oczekiwać od jakiejkolwiek psychoterapii tego samego poziomu weryfikowalności jej twierdzeń, co nauk szczegółowych, czy nawet psychologii jako takiej. To znaczy możemy, ale wtedy trzebaby w ogóle odpuścić sobie próbę pomocy komukolwiek z problemami psychicznymi. Notabene, moim zdaniem w pewnym stopniu to samo można powiedzieć o samej psychiatrii, bo w ogóle pojęcie 'zdrowia' jest problematyczne i w pewnym sensie uznaniowe.