-
Postów
876 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Mizer
-
darek- śpij, śpij :) ale pamiętaj- jutro wstajemy szukać szczęścia :) J a dzisiaj przebiłam sama siebie, czuję się nieodpowiedzialna i głupia. Mało-inteligentna. o! Piotrek- biorę Cię na studniówkę. jak zadeklarujesz jeszcze przynoszenie szklanki co jakiś czas, tanczenie i rozumienie, że: spać mi się chce, polej wódki, przynieś kawę, zabierz ciasto oznacza: łapie mnie nerw- to będzie super XD
-
Byłam na weselu. Zdaniem gości, jak to mi mama mówiła i ciotki itd.- wygladałam na owym weselu NAJLADNIEJ XD żadna ciotka w pierwszym rzucie mnie nie mogła poznać, nawet własny ojciec mnie nie poznał pod kościołem. A młodsze gówniarstwo- bracie cioteczni lat 13- mówili: co to za laska tam stoi? XD I to z tych fajnych. Z tych gorszych to to, że cały czas miałam wrażenie, że zamęczałam swoją osobe towarzyszącą, która przyjechała dzień przed pociągiem z Wro, nie umiała tańczyć, była zmeczona, na dodatek dla niego jestem widocznie bezmózgą osobą, którą da się rozgryźć po pierwszych pół godziny. >_< Lubię go bardzo, ale jakoś tak mnie rani jego podejście do mnie, mało się znamy, on sobie pogardza coś czuję, ja się chowam w skorupie i mówię to co chce ktoś usłyszeć. Zdenerwowana... Przynajmniej wyglądałam, dobrze czuć się ze swoim mózgiem raczej nie czułam. Cały czas przypomina mi się, co zrobiłam źle. Duma mnie boli, bo nie wyszło tak jak mnie stać.. Nie umiem się otworzyć, nawet nie ze względów bezpieczeństwa, ale tego, że sprzyjałam i latałam nad nim jak mogłam, bo czułam się w powinności- dosłownie ścigaliśmy się ktokomu szklankę pezyniesie... Mam nadzieje, że to schiz pijacki.
-
Powtórka- Mama przetworzyła, stwierdziła, że obum nam niczego nie brakuje. zjadłam b. jezu, ale mi sie nic nie chce
-
Ashley- już jesteśmy pogodzone :) ja nie jestem pamiętliwa. Piotrek- hoho XD dzienki. Mama wysłuchała siostry, potem siedziałam u mamy dwie godziny i na siłę upchnęłam bolącą kwestię. Mama przetworzyła, stwierdziła, że obum nam niczego nie rakuje. Pogadała z Martą. I wzruszone i przeproszone (ja musiałam pierwsza)nadal się kochamy. The End. dzięki za wsparcie, jutro idę na wesele- dwa perseny, bo bedę transmitowac przez telefon dojazd osoby towarzyszącej z Wrocławia.
-
Ojej, ale moja sprawa kilometra na forum złapała. Piotrek : Jasne, że tak, ale nauczyłam się trzymać tyłek na własnym terenie i korzystać ze wsparcia w formie wspólnego przebywania i szacunku. I nie jest to tak, że wylewam wiecznie lawinę żalów. dyskusja zawsze się zmienia w kłótnie, bo: kiedy się wypowiadasz i dochodzisz do sedna to albo Ci przerwie i powie, że nie chce rozmawiać, albo przyjdzie matka i zarządzi koniec kłótni, macie się w dupę pocałować i wszyscy się kochają. ostatnio nie ma wcale. Traktuje jak gówniarę, na którą się tupnie, a nie człowieka z mózgiem. Denerwuje mnie to przede wszystkim. Praktykowałam nie strzepienie nerwów, pomaga przy pierdołach, ale kiedy kończę ostrą dyskusję, to potem cały czas słyszę radość osoby, która wepchnęła we mnie winę, a moje powody zostały nadal nie uzmysłowione. Teraz muszę znosić jej świętojebliwego focha. Bo z osobą, która nakrzyczała > się nie rozmawia, ona nie ma powodów, jej jedyny powód to agresja, tak? mama mnie prześwidrowała, że jak zostanę samotna to mam się nie dziwić. Zawsze to z obcymi miałam problem. Jedno mija, drugie się wali, takie życie. Dziękuje i przepraszam. Nie powinnam, ale grunt, że coś mogłam z siebie upuścić w momencie kiedy jestem szatanem wcielonym i 'ze mną sie nie gada'
-
Nie, Piotruś. Teraz całą rodzinę nastawiła przeciwko mnie. O skutek uboczny kłótni, bo odwaliłam burzę. I nie chcą mnie słuchać. Nie rozumie matka relacji ja-moja siostra. Ja jestem świnią. Teraz we mnie to wetkinie i będzie powtarzać ilekroć jej się uwidzi. W nerwach nie mogę rozsądnie myśleć- jak każdy, tylko że mnie wyjątkowo łatwo urazić. Ma problemy, zbyłam ją parę razy po domowemu, bo wszczęła temat ostatniej kłótni. Ja odpowiedziałam jej cytatem: "rób jak uważasz". jestem winna. Ale nie całości. Nie chodzi mi o to kto ma racje, tylko jak się wzajemnie zrozumieć- nasza dewiza od dawna, każdy ma głos, każdy ma powód. Kiedy odbierają jednemu głos, a matka się wtrąca i ucisza, bo nie lubi kłótni to zrozumienie nie jest możliwe. btw. nie proszę o wsparcie. chowam się z problemem jak mogę, czasem się wyżalę, ale to nie w moim stylu. Tu chodzi o moją osobę, która ryczy w poduszkę nie chce nikogo w to mieszać, a ktos się tym przejmuje i tak
-
Piotrek- no fakt, przeszło mi, zabić się nie zabiję. dogryzę jej. A z tym liczeniem na siebie, proszę, odczepcie się, bo to mój problem od samego urodzenia, mam widocznie trochę inaczej umeblowane pod kopułą niż Wy. A z nie-liczenia na rodzinę wyrosłam, nie jestem zbuntowaną trzynastolatką, że spakuję się, ucieknę i powiem, że nikt mnie nie kocha. Po to w końcu mam rodzinę, jeżeli ktoś w niej jest w stanie powiedzieć coś takiego, to sam się o to połamie i prędzej czy później będzie żałował. dzięki Darek. mam w tym swoją winę, ale denerwuje mnie po prostu jak ona się oczyszcza i cały burdel zwala oczywiście na mnie. Od 0 do 13 roku zycia byłam i tak przez nią odpychana jak cielak, po wyjściu ze szpitala zaczęła mnie wreszcie traktować jak człowieka a nie kulę u nogi. Teraz widocznie tendencja jej wróciła. Ale ona sama jest słaba.
-
darek- ehe, ona ma zawsze racje. sprawa będzie się ciągnęła tygodniami, a ja nie mam czasu się dołować. Myślę, że przesadziła. Jeżeli na prawde czeka aż tylko się ode mnie uwolni To ja wtym momencie stanę zdesperowana i pierwszy raz nie będę widziała jakiegokolwiek wyjścia.
-
Zatyczana. Chce mi się strzelić w łeb. I to nie bez powodu. Pokłóciłam się z siostrą. Dlaczego? Bo ona tylko przychodzi, pruje jape, traktuje jak gówno GóWNO co się między nogami plącze. jest starsza o rok, ale ona sama potwierdza, że odpoczęła psychicznie ode mnie, że chce się wynieść, perfidnie wykorzystuje to, że jest jedyną podporą bezpieczeństwa. Ja tak na nią liczyłam... Nie mogę nawet dojść do głosu, bo jestem "sku**wielem", bo się drę, denerwuję. Ale ja nie umiem reagować inaczej jak ktoś mnie depczre po czym strzela focha, że nie rozmawia i nie słucha. Zostaję sama z pier**lnym poczuciem winy, które we mnie wpiera, bo to ja jestem nerwowa, ja się drę. Powinnam się zamknąć i latać na kolanach za złotogłowym uosobieniem klasy i pokoju, który ma zawsze POWOD, żeby na mnie się wyżywać- drąc- mówiąc-odpychając. Mam ochotę się zabić!
-
cześć Wam.\ zaniedbuję czytywanie fora i pouczaniami słowami na niedzielę... Słońce mi wypala oczy dosłownie, jestem taka zimowa > tym samym nic mi się krótkomówiąc nie chce. Ale obiecuję poprawę, absolutnie. ja byłam dzisiaj w szpitalu moim psychiatrycznym; tylko weszłam- ołowiowa atmosfera przycisnęła mnie do podłogi, normalnie byłam wystraszona i zaniepokojona, a pacjenci patrzyli na mnie jakbym przyleciała z Marsa... raczej- z Ziemi do psychiatryka i się panoszyła tym, że jestem ubrana a oni jeszcze w pidżamach. Byłam tam dwa razy, ale tam jest świat, pt. wyrażaj co czujesz- rozumiemy, wyrażaj, nawet to co najgorsze. Dosiadł się do mnie w barze jak czekałam na tatę jakiś chłopak. Próbowałam rozkręcić rozmowę, znaczy- interesowałam się, to, że braliśmy i bierzemy te same leki, o psychozach, o szpitalu i obiadach w nim... Pamiętam, że powiedział potem tak z wyrzutem- No i to wszystko czego chciałaś się o mnie dowiedzieć. Sam się przysiadł, troszke zawiesił- powiedziałam- nie przeszkadzam? on: nie będę Cię przecież wyganiać. Ja: jak co to rozumiem. on : Nic nie rozumiesz. I inne. Nawaliłam. nie chciałam zdołować a pewnie zdołowałam. Boję się zadawać z takimi ludźmi, bo nie wiek jak robić, żeby ich nie ranić, wiem jak się czują poniekąd, czytaja między wersami, czuję się uwięziona- a to są moi- ale czuję się z nimi fatalnie...
-
la karnite piłam/ miała liście mate trochę i działała
-
Justynka- przejdzie. ja to się boję takich stanów, bo wyżywam się na rodzinie, a potem muszę latać i przepraszać. Poza tym mi odbija i mogłabym odwalić cokolwiek się da. Ash- jak mówisz, że pomaga to sama się napiję, ale zanim woda w czajniku zawrze, to ja pół kuchni wybiję. No i... nie usypia to?
-
Róża Eee, jakby nie przeżywał oznaczałoby, że mu nie zalezy Piotrek (spod jawora)- ona i tak będzie podlewać kaca poweselnego. Niech żyje żyje nam!, do matury wytrzeźwieje.
-
Mojej siostrze będę musiała pół litra siłą dolać doustnie na majówke u kolegi, tak w ramach uspokojenia.. ACH, LUDZIE XD!! Po maturach odzyskam swoją prywatną siostrę!!!!
-
Problemy ze snem ( senność, bezsenność, sny itd. itp...)
Mizer odpowiedział(a) na Kachur temat w Pozostałe zaburzenia
Kochanie!!!!!! czym się przejmujesz... serialnie. ja wstałam o 5 rano z przyjaciółką na rower. Byłam nie wyspana a jako jedyna się nie denerwowałam... Stres sobie poradzi bez Ciebie, Ty zrób bez stresu i nie przejmuj się, ze bez niego się nic nie uda. Utnij sobie kąpiel jakąś. Skatuj się porządnie sportowo. Obejrzyj film z rodziną fajny, wciągnij się, zapomnij, nie wierć... Nie bierz środków nasennych ani uspakajających, bedziesz przymulona. Oderwij myśli. Koniecznie. Absolutnie. I powodzenia testy są łatwe. -
Przenosi mi zaraze na ludzi, ale się skutecznie opieram./ jestem rasowym imprezowiczem i włóczydupkiem. w szkole mam przejebane Od podstawówki... jeszcze trzy klasy zaliczyłam XD
-
ja tam w zime latałam na swoją łąkę.
-
moja siostra zdaje i coś czuję, że przezywam to bardziej niz przeżywać będę. Zaobserwowaliście emigracje maturalne w otoczeniu? Prawie każdy sie wyprowadza do babci/do cioci, bo tam spokój
-
Fatalne... czasy drugiej klasy.. Ludzie, kurna, jak to jest, że szkoła dosadnie może komuś spitolić życie, nawet osobie otwortej, uśmiechniętej... zrobi z niej marmolade ze żwirem! I nie deklaruję fobii społecznej. prędzej fobię szkolną zadeklaruję XD dzień po dniu mija, a ja czuję, że życie mi się kończy, te młodości, tere fere, wszystko mnie minęło. Kurde..
-
bezpiecznie? w domu. to jest absolut bezpiecz. potem miejsce, gdzie raz na długi czas łapie mnie trząs: wszystko oprócz szkoły. Osoba gwarantująca absolut bezpieczeństwa: 1.moja siostra 2.moja mama Osoby drugoplanowe: reszta domowej rodziny, dwie przyjaciółki. Trzecioplanowe: reszta znajomych. W zasadzie pieprzy mi się we łbie jak rozmawiam z ludźmi, którzy wyrządzili mi krzywdę kiedyś. I jak włącza mi się: podejżliwy- jestem uczulona na zdradę, nie nawidzę jak coś się dzieje za moimi plecami. Jak coś takiego zaczyna się dziać, to każdego człowieka bez wyjątku zaczynam osądzać o zdradę- wiecie o jaką chodzi- taką, że ja się nie spodziewam, a ktoś rujnuje mi wszystko i zaczepia na ulicy, wyzywa, że widzi mi wymalowane na twarzy wszystkie myśli i uczucia, horror. Niemożliwe to jest. Całe szczęście, że sobie to uświadomiłam. Aha- bezpieczeństwo zazwyczaj ma gwarant, jeżeli jest ze mną osoba jakaś z wyżej wymienionych. Daje mi poczucie stabilizacji w myślach i jest szczera.
-
eee.. aha. Wszystkie pornole mają pogrzane. A mi Aleksander przypadł do gustu właśnie ze względu na wątek owy :] Poczułam nagle niewyidealizowane środowisko bez plastikowych cycków niestety Ja mam tatę, ale trudno nam się porozumieć, wolę dla niego grać synka, żeby nie czuć się zranioną :P
-
Niektórzy moi znajomi z kręgu homo.. są przeciwko adopcji. Ale jak dla mnie pomysł z adopcją jest od d**y strony, powtarzam. Skoro wywalczyli i czuję się dobrze to chwała im za to, społeczeństwu nic się z tego powodu nie stało. No nie jest to zwyczajny widok. Obnosić się czynnie ze swoimi uczuciami - w atmosferze prywatnej, w każdym przypadku tak wypada. Ale w momencie kiedy owy gej wyjdzie na ulicę i na każdym przystanku dostaje burakiem w głowę i kopa za to, że jest jaki jest to dla mnie przesada i woła o pomstę.
-
A ja zyję i mam się dobrze, dół przeszedł i cieszę się teraźniejszością. "Jutro zaczyna się dzisisaj" XP Słucham sobie Tomka Marsa i mi się gęba cieszy- nie ma to jak walnięty słuchacz + walnięte piosenki
-
które? Jeżeli chodzi o mnie jestem absolutnie przeciwko adopcjom homoseksualnym. To jest zbyt ryzykowne. Natomiast legalizacja?- czemu nie? jak ktoś haruje na wspólny rachunek, potem śmierć lub szpital.. nawet odwiedzić nie można. Nijak się to ma do polskiej rodziny, ale formalnie byłoby to po prostu dużo wygodniejsze.