Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hans

Użytkownik
  • Postów

    3 746
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Hans

  1. Hans

    powitanie;)))

    Witaj :) Mam podobne problemy do Twoich, wyjście gdzieś to problem, nie wiem w sumie co napisać, coś mi się miesza. Pozdrawiam.
  2. Hans

    Muzyka...

    Śmiech - Gintrowski [videoyoutube=TmrrczYf0X8][/videoyoutube]
  3. Hans

    nie lubię świąt!

    Ridllic ode mnie dla Ciebie http://www.wrzuta.pl/audio/jGTOytbeva/ A w sumie to te utwory wpadały mi zawsze ucho i się fajnie słuchało. Pozdrawiam.
  4. Hans

    nie lubię świąt!

    Nie lubię świąt, zawsze w domu na święta wojny były. Pozdrawiam.
  5. Hans

    Witajcie

    Witaj Fulma! Jaki jest powód strachu przed wizytą u psychologa/psychiatry? Pozdrawiam.
  6. Hans

    Przytulanki w offtopie.

    Mogę Cię przytulić o ile po truciźnie ze sweterka będzie fajna faza i będę mógł zabić potworka. Pozdrawiam.
  7. to też prawda.. mój nauczyciel z liceum też tak mówił.. śmiał się że ludzie po studiach a ksera obsługiwać nie potrafią itp. zero praktyki sama teoria.. i gadał że niektórzy po studiach idą jeszcze do technikum żeby czegoś się nauczyć, ale nie wiem czy to prawda bo nie znam takich osób! suzak my mieszkamy w Polsce tu nigdy nie będzie dobrze.. Do technikum? U nas to ludzie po technikum sobie raczej gorzej radzili niż po ogólniaku na początku (matma, fizyka, chemia). Nie jest dobrze, za to swojsko :) Polski system szkolnictwa to w zasadzie nie jest kulawy, on nie ma nóg. Pozdrawiam.
  8. Hans

    Prośba o bana dla suzak29.

    Całkiem bez odzienia? Pozdrawiam
  9. Czyli taki offtopowy offtop? :) Ja do jakiegoś roku wstecz myślałem, że jestem pozytywnie p********, ale teraz twierdzę, że byłem niebezpieczny i nieobliczalny hahaha, wchodzi we mnie najczęściej w nocy, na czerwono jarzą mi się oczy... Heh humor mam nawet dobry, ale jakieś przytępienie, to nie popiszę za wiele, bo piszę głupoty. Pozdrawiam.
  10. Hans

    żenada...

    Zdrada? To się podrapać, pod warunkiem, że traktujemy wierność jako silne swędzenie i niemożność podrapania się. Na poważnie dla mnie zdrajca/zdrajczyni=kolaborant i kary takie jak za okupacji. Idąc dalej, ktoś kto nas zdradza nie warty jest nerwów, rękoczynów, czegokolwiek. Pozdrawiam.
  11. Hans

    Muzyka...

    NAS - Akt łaski http://www.youtube.com/watch?v=lKYkJMbN7tA Nie łapie embedów? Jest jakiś ogranicznik co do liczby postów?
  12. Hans

    Depresja objawy

    Tzn. masz obawy przed uderzeniem drugiego człowieka? Gdy dochodzi do jakiegoś starcia, to drżą ręce, uginają się nogi? .Tomek Ci dobrze radzi, wysiłek fizyczny, sztuki walki, siłownia pozytywnie wpływają na różne sprawy. Ja np. wolałem dostać w pysk niż oddać komuś choćby złotówkę na początku LO, bo wiedziałem, że potem będę oddawał pieniądze stale i będę gnębiony, ale różni ludzie mają różne podejście. U mnie po mocnym urazie fizycznym i rozpoczęciu ćwiczenia sztuk walki+siłownia, to trochę za daleko poszło i sprawianie bólu dawało mi radość, co prawda mam to już za sobą, ale od roku depresja ehh ;/ Masz 15 lat, wszystko przed Tobą, o ile dobrze pamiętam to Saleta bardzo późno zaczął trenować kick-boxing Pozdrawiam.
  13. Hans

    Myśli samobójcze

    Gdyby to było łatwe, coś w stylu naciśnięcia guzika, wyciągnięcia baterii, to podejrzewam, że zrobiłbym to już dawno, znacznie wcześniej, niż zacząłem mieć problemy z psychiką. Nie ma się co oszukiwać, świat nie jest cudowny, życie nie jest piękne, najwięcej zależy od naszego spojrzenia na to wszystko, na próbach wydarcia życiu pięknych chwil... Nie miałem wpływu na swe narodziny, więc chociaż powinienem mieć wpływ na swoją śmierć Pozdrawiam.
  14. Hans

    cześć... szukam siebie

    A możesz poprosić kogoś bliskiego, żeby z Tobą poszedł do specjalisty? U mnie w kontaktach psychiatrami/psychologami najgorszy był pierwszy raz, jak się już człowiek przełamie to każdy następny staje się łatwiejszy, ja mam raczej problem z dotarciem do niego niż z samą obawą przed wizytą. Pozdrawiam.
  15. Kazik poprzez swoje teksty ma bardzo dobre podejście do otaczającego świata, to mi się podoba, odpowiednie dla mnie rytmy :) Mnie niedawno naszło na Klaus'a Doldinger'a - Das Boot, nie wiem, jeden utwór, a jakoś mi zapadł w pamięć. Postaram się napisać. I niestety poznali z nocą... Im wystarczy, że słyszą o zamordowaniu matki nazwanym aktem łaski ("Akt łaski" NAS), na mnie taka muzyka ma pozytywny wpływ, zresztą słucham jej nie od dziś. Pozdrawiam.
  16. Moi stwórcy twierdzą, że działającej na psychikę negatywnie = Nagły Atak Spawacza, Kult/Kazik, Dr, Hackenbush, Feindflug, poza tym jakieś stare kawałki, ogólnie lubiane i słuchane, w zasadzie wszystko co po wpadnięciu w ucho mi się spodoba, od disco polo (raczej dla śmiechu, choć już nie teraz) po metal, reagge, punk. Pozdrawiam.
  17. Wiele zależy od dnia, są dni, że mnie totalnie wszystko drażni i chciałbym, żeby mnie nie było, wtedy jedynie gadanie np. z matką o jakiejś totalnej głupocie wywołuje uśmiech na mojej twarzy, są też takie dni, gdzie cieszy mnie zjedzony w pełni obiad, ciekawy film, słuchanie muzyki, którą lubię, zabawa z psem, czytanie o czymś co mnie interesuje w gazecie, zrobienie czegokolwiek w domu, byleby tylko nie myśleć o wszystkim. Czyli są takie rzeczy, ale niestety to jest jakoś tak chwilowo, potem następuje stan zobojętnienia, szczerze, to nie wiem jak to opisać. Natomiast jeśli chodzi o leki - Effectin ma na mnie dobre działanie, ale cóż, nie zadbałem o to rok temu, kiedy po krótkim okresie przyjmowania było naprawdę dobrze no i teraz działa nie wiem, jakoś słabiej. Pozdrawiam.
  18. Akurat wręcz przeciwnie, poprawiłyście mi humor, gdy się czyta o podobnych problemach, gdy można z kimś o tym porozmawiać, to dla mnie jest już mały sukces, że mogę zrobić coś czego wcześniej nie mogłem, porozmawiać o problemie, dostrzec to, że jednak nie jestem sam, kogoś poza psychiatrą, który robi to nazwijmy "z urzędu". Do specjalisty jeszcze mniej więcej do jesieni dałbym radę iść, tzn. tak jak pisałem, byłem, ale wtedy niechęć wynikała z samej urazy do czegoś takiego jak chora psychika itd. po prostu bałem się przypięcia łatki człowieka niezrównoważonego i w sumie dlatego przed wakacjami nie podjąłem leczenie, teraz już się sam ze sobą pogodziłem chcę się leczyć, dziś dzwoniłem i mam termin na piątek, na wstępną rozmowę z psychiatrą i psychologiem, tzn. jeden psychiatra z Lenartowicza w Krakowie dał mi adresy i po takim jakby wstępnym wywiadzie po prostu dopasował poradnie do rodzaju zaburzenia i chyba tym razem zdecyduję się tam wybrać, jestem wręcz pewny, że muszę to zrobić, z tym, że ciężko trochę się doprowadzić do stanu używalności, ale może drobnymi krokami do piątku się pozbieram. Dziękuję, dziękuję za odpisanie, nie wiem za w sumie niewiele, a dla mnie to wiele, nigdy się tak przed kimś obcym nie otwarłem jak tu dzisiaj tym pierwszym postem. Wybaczcie jeśli coś mieszam, ale z pamięcią lekko nie tak u mnie obecnie i jakieś tysiące myśli w jednej chwili przechodzą przez głowę. Pozdrawiam.
  19. @llaux może Cię to pocieszy, to nie było mądre, bo nie jestem mądry, ale połączyłem antydepresanty z duuuużą dawką atropiny i skopolaminy i niewiele mi się w sensie fizycznym stało, być może jeszcze coś na wierzch wyjdzie. Ja bym się takiego połączenia nie bał. Pozdrawiam.
  20. Dragi są już na boku i będą, przeszło mi to, co mnie dawniej nękało z aktywną nienawiścią do świata, a po dragach robiłem się skrajnie niebezpieczny, dla siebie, otoczenia, i to po wszystkich, nie wiem, dziwne działanie, dlatego tego nie chcę. Mogę sobie tym narobić jeszcze gorszych problemów. Pogodziłem się z tym, pogodziłem się z psychologami, psychiatrami, jednak nie mam siły samodzielnie tam jechać, nie wiem, do niedawna miałem, ale wtedy z kolei jakoś nie miałem przekonania do leczenia, teraz bym chciał, a nie mogę, dawniej bym się z takiego człowieka śmiał, wątpiłbym, że takie coś jest możliwe, mówili, że to depresja+zaburzenia osobowości, jedyny plus póki co, to dzięki temu w jakim się stanie znalazłem, wyzbyłem się uprzedzeń... Pozdrawiam.
  21. Witam Forumowiczów. Jestem tutaj nowy, choć na Wasze Forum natrafiłem w sieci już jakieś kilka miesięcy temu, jednakże nigdy nie spodziewałem się, że będę chciał tu coś napisać. Być może w akcie desperacji robię to co teraz, czyli napisze o tym co mi się przytrafiło - po prostu chcę o tym opowiedzieć, nie z myślą, żeby mi to pomogło, czy przyniosło jakąś ulgę, po prostu mam na to w tej chwili ochotę, więc wolę to zrobić, niż nad tym pomyśleć i dać sobie spokój z pisaniem tutaj. W moim życiu w zasadzie wszystko było w porządku, poza wykrytym zespołem Barlowa i związanymi z tym w okresie dojrzewania kilkoma problemami - drżenie rąk przy nerwach, nadmierna potliwość czasami itd. Nic nie zapowiadało tego, co miało przyjść potem. Nie wiem, czy to ma jakiś sens, czy znaczenie, ale dość wcześnie zerwałem z wiarą, bogiem, uznałem, że to kłamstwo i nie jest mi do niczego potrzebne. Pierwsze problemy zaczęły się na początku liceum, miało to związek z wymuszeniem rozbójniczym, które skończyło się złamanym nosem i lekką traumą, ale to szybko minęło i przeszło jakoś tak bokiem. Wyniki w nauce nie były wtedy zadowalające, raz z lenistwa, dwa z jakiegoś głupiego szczeniackiego buntu, który wtedy we mnie tkwił. W 2 klasie LO, na tydzień przed Wielkanocą stałem sobie na przystanku pełnym ludzi, z drugiej strony na przystanku stał policjant, strażnik miejski i pies - nagle poczułem z tyłu głowy silny ból, co się okazało - jakiś naćpany typ krążył po przystanku z klamką w ręku i zaczepiał ludzi - trafiło na mnie, po pierwszym uderzeniu nogi się pode mną ugięły, usiadł na mnie i zaczął na oślep okładać tą klamką, udało mi się oswobodzić i uciec, przy kompletnym braku reakcji na całe zdarzenie ludzi i policji. Dotarłem po 4 godzinach do szpitala, do którego normalnie idzie się 15 minut - efekt - założone 7 szwów, lewa część twarzy w zasadzie cała w krwiakach, urwany kawałek ucha, z tyłu głowy dziura taka, że mogłem tam wsadzić mały palec, byłem zalany krwią aż po majtki, w zasadzie cała górna garderoba była we krwi. Po tym wydarzeniu bałem się, bałem się wyjść na ulicę, bałem się grupki ludzi, bałem się przejść przez miasto, rodzice wmawiali mi, że to jest moja wina, że ja ściągam na siebie takie wypadki, czyli mówili mi nie dosłownie, że jestem do ****. Poskutkowało to tym, że wziąłem się za siebie, a w zasadzie zdarzenie to odmieniło resztę mojego życia w bardzo dużym stopniu - 2klasa LO ukończona z poprawiającymi się wynikami, uprawianie sportów walki, siłownia, bieganie, rower - wszystko, żeby poprawić swój zewnętrzny wizerunek, nabrać siły, pewności siebie. Idąc do 3 klasy LO zmieniłem profil, już byłem pewny, że nie chcę zdawać matury z matmy i iść na kierunek stricte związany z matmą. W między czasie od wiosny do września nabrałem siły, masy (ok 15 kg bez dopalaczy), pewności siebie, poprawiła się koncentracja itd. Rodzice jesienią załatwili jakaś pogadankę z psychologiem, nie wiem ile to dało, w każdym razie zacząłem przeistaczać się z ofiary w kata, poznałem dość szemrane towarzystwo, bardzo podobał mi się udział w bójkach, zadawanie jakiegokolwiek bólu, robienie czegoś złego dla czerpania satysfakcji z tego czynu. 3 klasa LO - ukończona z bardzo dobrymi wynikami, następnie 4, co prawda nie dostałem się na takie studia na jakie chciałem się dostać, ale udało mi się to po roku studiowania czegoś innego. W między czasie pojawiła się dziewczyna, taka powiedzmy pierwsza poważna miłość, na stałe, ze zobowiązaniami, krzywo patrzyła na moich kumpli, na siłkę itd, do tego była chorobliwie zazdrosna, czym ja się niestety od niej zaraziłem. Po zmianie kierunku, po początkowych problemach na pierwszym roku, wszystko zaczęło się układać, myślałem o ukończeniu studiów, pracy, rodzinie, czyli o wszystkim tym o czym seryjnie wyprodukowany egzemplarz ludzki myśleć powinien. Niestety na 3. roku, czyli 07/08 pojawił się problem braku czasu, dla dziewczyny, dla przyjemności itd. Ona zaczęła coraz bardziej się oddalać, a gwóźdź do trumny wbiła przerwa świąteczna sprzed roku, gdzie dnia 2 stycznia br. poczułem, że nic nie ma sensu, a ja dalej w zasadzie nie mam po co żyć - był psychiatra, był Effectin, który mi wtedy bardzo pomógł i czułem się po nim bardzo dobrze, niestety poprzez zaniedbanie z mojej strony, trochę też z winy rodziców (bo ja do lekarza raczej unikam) - dostałem tańszy "zamiennik" - Coaxil - który zupełnie na mnie nie działał - pojawiły się problemy w nauce, pogłębiły się problemy w domu, które zawsze były dość poważne, na wiosnę rozstałem się ze swoją dziewczyną - w sumie to uważam, że to była jedna z lepszych rzeczy, jaka mnie spotkała, bo panienka była totalnie sterowana przez swoją matkę, nie chciała się uczyć, nie mieliśmy już o czym gadać no i tak jak reszta jej rodziny postanowiła wyjechać za granicę do pracy fizycznej, wmawiając mi, że to ja ją rzuciłem, bo w sumie od 1,5 roku (a byliśmy w sumie 3 lata) byłem z nią tylko dla sexu i to jest prawda. 3-go roku nie udało mi się ukończyć, wziąłem dziekankę, postanowiłem poszukać pomocy u psychiatry, psychologa itd. Nie mogłem się pogodzić z myślą, że jestem chory, że ta choroba dotyczy mojej psychiki, czy, że coś z psychiką jest nie tak. Cóż, było leczenie farmakologiczne, była terapia, przerwana, były zmiany lekarza i tak się to ciągnęło, na początku jak krew z nosa, potem już z dnia na dzień, zapadałem się w tym coraz bardziej, pojawiły się papierosy, w wakacje narkotyki - brane w ilościach dużych, jak na człowieka, który nigdy nie miał z nimi kontaktu. W końcu jesienią tego roku z domu zacząłem wychodzić tylko po fajki, spaliłem w zasadzie wszystkie mosty łączące mnie ze znajomymi - zrobiłem to celowo, sam nie wiem po co. Po drodze pojawił się jeszcze lek Seronil - po którym miałem regularną fazę - chodziłem godzinami po lesie bez celu... W tej chwili jestem wrakiem człowieka, którym byłem kiedyś, schudłem przez rok o jakieś 30 kg, zaczęły mi wypadać włosy, nie dbam o higienę, nie mam ochoty na kontakty z nikim, nie widzę w niczym sensu, po prostu chciałbym, żeby mnie nie było, psychiatrzy mówili, że możliwe, że winę za ten stan ponosi ojciec - bardzo toksyczny człowiek, który w 5 klasie mnie pobiłem, a które pobiłem ja w wieku 19 lat i potem miałem z nim jeszcze jakieś potyczki, mógłbym ot tym długo pisać, ale nie wiem, czy jest sens. Na ten wtorek, miałem umówioną wizytę, do psychologa, potem do psychiatry, do nowej przychodni, aby podjąć psychoterapię, pogodziłem się z myślą, że jest coś nie tak ze mną, że chcę się leczyć, że nie odpowiada mi taki stan rzeczy - nihilizm, nic nie robienie jest fajne przez jakiś czas, ale potem już nie jest. Niestety wyjazd do którego przygotowywałem się długo, zepsuła moja matką, wywołując karczemną awanturę w poniedziałkowy wieczór - nie pojechałem nigdzie, nie rozmawiam z nikim od poniedziałku, przytłoczyły mnie moje myśli, jest mi tak źle, jak jeszcze mi chyba źle nie było i najgorsze wydaje się być to, że nie potrafię się "wyłączyć" i przestać istnieć. Dziękuję, że istnieje to Forum, że mogłem to tu napisać, że mogłem to z siebie wylać, pewnie w tym co pisałem, motam się i plącze, ale czuję, że mój mózg działa o 1/2 gorzej niż przed rokiem i zdecydowanie nie jestem tym samym człowiekiem, jakim byłem kiedyś...nie wiem szczerze mówiąc po co to robię, nie wiem sam. Pozdrawiam.
  22. Witam, kiedyś mieszkałem w Trzebini, aktualnie w podkrzeszowickiej wiosce :) Pozdrawiam.
  23. Witam. Dzięki za informację, u mnie ten zespół zdiagnozowano tuż po urodzeniu, natomiast kłopoty z psychiką zaczęły się stosunkowo niedawno, w zasadzie nic mi nie pomaga, może te dwie sprawy mają jakiś związek... Pozdrawiam.
×