-
Postów
1 414 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Anna R.
-
Amy, jakoś powiało optymizmem Pewnie porobiło się zamieszanie, ale temat był martwy od dwóch lat, a teraz ożył, choć może nie nabrał właściwego kierunku. Ale gdybyśmy się go ściśle trzymali, to byłyby tu tylko same liczby
-
Moim zdaniem każda kobieta w wieku produkcyjnym i nie tylko powinna przeczytać książkę kanadyjskiej pisarki Margaret Atwood "Opowieść podręcznej". Powieść została sfilmowana przez Volkera Schlöndorffa w 1990 r. Ten, kto tę książkę przeczyta, nigdy w życiu jej nie zapomni. I mimo, ze niesie ze sobą bardzo ważne przesłanie, czyta się ją jednym tchem. Polecam z całego serca i życzę przyjemności z lektury oraz wielu konstruktywnych wniosków
-
Bodzio, zawsze miałeś takie libido, czy ci się podniosło po lekach? Jeżeli nadmierna ochota na sex naprawdę ci przeszkadza, to są leki na zmniejszenie popędu i trzeba by było wybrać się do seksuologa. Można tez zamiast wenlafaksyny zastosować innych antydepresant, działający hamująco na te sferę życia. Jest takich masa. Gdy masz natomiast wrażenie , ze nadmiernie podniosła ci się noradrenalina i sądzisz, ze twój stan graniczy z hipomanią, polecam wizytę u psychiatry. A póki co polecam pic ziółka na uspokojenie oraz uprawiać i sex i sport Pozdrowienia dla żony
-
KLOMIPRAMINA (Anafranil, Anafranil SR)
Anna R. odpowiedział(a) na mikolaj temat w Leki przeciwdepresyjne
Odstawiłam Anafranil po roku brania dawki maksymalnej. Bardzo mi pomógł, a zejściu z niego nie towarzyszyły żadne dolegliwości. -
A konkretnie? Jeśli chodzi o to zdanie, stanowi ono cytat z artykułu pani Wojdyłło, zatem jej prywatną opinie. Pytanie zatem należałoby kierować do niej. Przykro mi, ze nie zawsze jestem w stanie wszystkim natychmiast odpowiedzieć, wynika to z nieobecności w sieci i braku czasu. Jakkolwiek lubię się tu udzielać, nie stanowi to treści mojego życia Zabawnym jest zawsze dla mnie czytać oskarżenia o brak szczerości, bo moja pani psycholog stwierdziła, ze w kontaktach z ludźmi cierpię na "nadszczerośc" i chęć psychicznego obnażenia się, to ponoć taka paradoksalna reakcja obronna. Powiedziała, ze za każdym razem przeżuwam i wypluwam swoją dusze, co spotyka się przeważnie z wrogimi reakcjami lub przynajmniej niezrozumieniem. Dlaczego? Bo niemal każdy coś ukrywa, nawet przed sobą samym i nie może pojąc, jak można się tak wywnętrzać. Nie zamierzam z tym walczyć a nawet ciesze się, ze wiele kobiet dojdzie do wniosku, iż do ideału mi jednak daleko Nikogo nie znieważyłam, nie znieważam i znieważać nie zamierzam. Rozumiem, ze ktoś czytając czyjeś słowa może poczuć się dobrze lub całkiem niefajnie, ale jeśli obrażają nas cudze doświadczenia życiowe, to jest to cokolwiek dziwne. No a odpowiadanie na zarzuty: a bo ty... i tu dopowiedzmy sobie sami, nie jest dyskusją i w czymś takim udziału brać nie zamierzam. Przyznaje, ze poruszanie problemu Polak- Niemiec we wszelkich kontekstach jest sprawą kontrowersyjną, a o drzemiących w piersiach wężach świadczyć może przegrana pewnego polityka w wyborach prezydenckich dzięki rzekomemu dziadkowi w Wehrmachcie. Tu uznaje mój błąd i nie będę się więcej wypowiadać na ten temat. Nie znaczy to, ze moje zdanie się zmieniło- ja go po prostu w świeżo nabytej trosce o polskie odczucia w tym względzie, wyrażać już nie zamierzam. Jeśli pisząc prawdę i cały czas podkreślając słowo "Ja" (a wiec ja jestem przeciwko, ja byłam w takich a nie innych związkach, ja jestem z obecnego stanu rzeczy bardziej zadowolona) obrażam, to czym w takim razie są stwierdzenia: ty jesteś fałszywa, ty kłamiesz, manipulujesz i kręcisz, ty pomiatasz ludźmi i traktujesz ich z nazistowska wyższością oraz dodawaniu zarazem, ze wypraszamy sobie sugestie na swój temat (choć takie nie padły), bo są niesmaczne? Jestem tylko człowiekiem i jako brunetka tez mogę poczuć się osobiście urażona w mojej kobiecości, jeśli jakiś pan napisze, ze woli blondynki, bo są bardziej sexy i lepsze w łóżku. Jako kobieta mogę poczuć złość, urazę i niesmak, jeśli jakaś pani będzie opisywać swoje wielokrotne orgazmy,a ja nie mogę przeżyć choćby jednego. Ale co da mi moja uraza i oburzenie podszyte zawiścią i zazdrością? Do czego doprowadzi? Ze mężczyzna ten pokocha brunetki ? Ze poprawi się moje życie seksualne? Faceta mogę zmieszać z błotem za jego z mojego punktu widzenia krzywdzące racje, a kobietę nazwać dziwką. Czy jednak przez to poczuje się lepiej? Być może. Ale czy naprawdę mam walczyć o swoje dobre samopoczucie cudzym kosztem? Nie mam lat osiemnastu i na moje poglądy składają się nie dwa związki, ale lata doświadczeń. Ktoś może powiedzieć, ze to uprzedzenia- dla mnie to zdolność do uczenia się na błędach i wyciągania z nich wniosków. Co zrobić ma ktoś, kto cale życie szuka swojej polówki pomarańczy a znajduje banany lub jabłka? Oczywiście, jeśli jest kobietą, najpierw szuka winy w sobie, pragnie się zmienić- być lepszą. Lepszą kochanką, żoną, matką, pracownicą. A jeśli to nic nie daje? Jeżeli im bardziej się stara, tym bardziej dostaje po głowie? Ma walczyć z wiatrakami cale życie, usychać i gorzknieć? U ilu z nas, kobiet , nie raz i nie dwa przelatywały przez głowę myśli: jestem do niczego, ja się nie nadaje, nie jestem dość dobra, nie dam rady, ja tu nie pasuje, nie potrafię się odnaleźć? A gdy po latach samooskarżeń i terapii dojdziemy do wniosku, ze to jednak nie nasza wina? Ze urodziłyśmy się po prostu w niewłaściwym czasie i miejscu? Głęboko wierze, ze istnieją na świecie żyźniejsze łany- enklawy, gdzie poczujemy się wreszcie u siebie. Dobrze i bezpiecznie. Kochane i akceptowane. Szczęśliwe. Pozostaje tylko je odszukać, bo nasz dom może być wszędzie, nie tylko tam, gdzie się urodziłyśmy.
-
Zadziwiające jest dla mnie w jakim kierunku potoczyła się powyższa wymiana zdań. Zaczęło się od niewinnych, aczkolwiek nietrafnych, sadząc po reakcji, żartów i urażonej męskości, a skończyło na niewybrednych docinkach z nazizmem w tle i znieważonej polskości Nie będę zatem wymieniać poglądów z kolegą N. z dwóch powodów: - Po pierwsze dyskusja musi mieć dla mnie pewien poziom z kulturą słowa i wypowiedzi włącznie. Jeśli ten poziom utraci, dyskusją być przestaje, a zatem branie w czym takim udziału jest niepoważne. - Po drugie polemika z reakcją osoby na coś, co nie zostało powiedziane, przypomina próby udowodnienia, ze nie jestem wielbłądem i z mojego punktu widzenia jest bezsensowna. Nawet, gdyby w napisanych przeze mnie tekstach pojawiły się stwierdzenia typu „Wszyscy Polacy są zakłamani i zaściankowi“ (a się naturalnie nie pojawiły- PRZYKŁAD,PRZYKŁAD!) to przypominam, ze jedynie jeden Żyd do drugiego może powiedzieć „Ty paskudny Żydzie!“ bez narażania się na krytykę za antysemityzm. Czytając zlepek większych i mniejszych radosnych podsumowań Namiestnika odczuwam głęboką ulgę, ze ja się juz w tym sosie gotować nie muszę. Na koniec dwie historie prawdziwe. Mój dziadek, którego kocham, szanuje i podziwiam mawiał“ Za Niemca życie było ciężkie, ale Ordnung musiał być. Jak przyszli Ruskie i komuniści porobiło się jeszcze gorzej“ Czy dziadek jest antypolski nie mnie to oceniać. Na pewno jest mądry i doświadczony przez życie oraz los. Po wyzwoleniu, kiedy już towary polskie pojawiły się w sklepach, poszedł sobie kupić koszule. Przyniósł do domu, rozłożył i co się okazało? Ze jeden rękaw był krotki, a drugi długi. Chciał wymienić, no bo jak nosić coś takiego? W sklepie niestety stwierdził, ze wszystkie koszule są identycznie uszyte. Dziadek wkurzony zapytał, na co komu takie buble? P czym ciepnął koszule na ladę i poszedł. Jeszcze tego samego dnia został aresztowany i spędził miesiąc w wiezieniu w Chełmie, gdzie maltretowaniem i straszeniem próbowano wybić mu z głowy i d…..y bezrozumne krytykanctwo. Może właśnie dlatego w ludziach pokolenia naszych dziadków i pradziadków nie ma nienawiści do niemieckich okupantów. Mieli oni okazje porównać czasy wojny i raczkującego socjalizmu, lub nawet stwierdzić, ze w zasadzie niewiele się różniły. Kto zna polską historie powojenną, zapewne wie, o czym mowie. Bo złe traktowanie przez najeźdźców to rzecz poniekąd naturalna, ale jak wytłumaczyć przemoc Polaków wobec swoich rodaków? Druga historia wydarzyła się tego lata. W naszym sadzie rośnie śliwa, pięknie tego roku obrodziła. Duże pachnące owoce dojrzewały sobie w słoneczku, a my cieszyliśmy się już na ciasto ze śliwkami i domowe przetwory. Mieliśmy ku temu podstawy, bo tu gdzie mieszkam, w niewielkiej ewangelickiej społeczności, własność to rzecz święta. Pełno jest sklepików bez sprzedawców, gdzie ludzie noga sobie kupić owoce, warzywa, jajka i inne rzeczy oferowane przez rolników. Wszystko jest poważone, stoi tablica z cenami i puszka na pieniądze. Są tez pola z dyniami, kapustą czy kwiatami. Bierzemy sobie, czego nam potrzeba i zostawiamy odpowiednią kwotę. Znajomi, którzy taki sklepik prowadzą, mówią, ze puszka zawsze się zgadza, a często jest w niej więcej, niż być powinno. Wracając do tematu: kiedy zdecydowaliśmy się zebrać śliwki, doznaliśmy szoku. Drzewko było całkowicie ogołocone, a ślady na trawie prowadziły do sąsiada. Poszłam wyjaśnić sprawę i zgadnijcie kogo spotkałam? Polskich robotników, pracujących przy chmielu. Nawet nie protestowali czy przepraszali, a jak usłyszałam: “Taaa, i w czym taki problem, wisiały, tośmy zjedli” trafił mnie jasny szlag. Zapowiedziałam, ze jeśli którykolwiek postawi nogę na naszej ziemi, to popamięta ruski miesiąc. Tu zapewne znowu narażę się na krytykę za antypolskość, bo zamiast się ciskać, powinnam im życzyć smacznego. Wnioski z moich opowieści niech każdy wyciągnie sobie sam, a jakichkolwiek podsumowań, krytyki lub generalizowania świadomie unikam. Pozdrawiam wszystkich, którzy dobrnęli do końca i jeśli choć jedną osobę moje słowa skłonią do zastanowienia nie w stylu: myśli inaczej, wiec to podła nazistka, będę wdzięczna.
-
Namiestniku, wszystko co piszesz w poście powyżej jest zakręcone jak stado pędzących imadeł Jak chcesz, to sobie przemyśl, o co ci tym razem mogło chodzić, ale to już beze mnie. Ja tylko dodam tyle, ze powiedziałeś dosłownie iż: traktuję ludzi z nazistowską wyższością, kłamię, oszukuję, odwracam kota ogonem, jestem fałszywa, kręcę, motam i stosuje manipulację. W tym momencie dyskusja merytoryczną być przestała i choć niczego z tych rzeczy nie biorę osobiście, wymiana poglądów z tobą na jakiekolwiek tematy jest skończona. Nie dyskutujesz, tylko piszesz cokolwiek, byle dużo. Ja idę zatem spać, a ty się produkuj, jeśli taka twoja wola.
-
[quote name="kotecek" Anna R mam pytanko' date=' biore własnie fluoksetyne pod nazwą bioxetin pond miesiac a własciwie to juz półtora miesiąca i nie wiedze żadnej poprawy,natrectwa sa nadal, a depresja sie tylko pogłebia. Nie wiem co robic, czy poczekac jeszcze troche na dzłałanie tych leków czy zmienic na anafranil? Bo ileż sie mozna tak długo z tym meczyć [/quote] Kotecek, a jaką dawkę bierzesz? Fluoksetyna powoli się rozkręca, ale jeśli po 10 tygodniach na dawce maksymalnej nie ma choćby cienia poprawy, to ja bym zmieniała lub dodała inny lek.
-
Chyba nie muszę dodawać, ze twoja szklanka jest moim zdaniem w połowie pełna Magdaleno
-
http://www.nerwica.com/post253071.html#p253071 To jest temat o seksie Piotrze i więcej zaśmiecać go nie będę, bo szanuje regulamin. Jeśli masz w sobie takie parcie na dyskusje, zapraszam do tematu powyżej.
-
Czy ja tam napisałem, że to moja opinia? (Podkreślenie moje) Podobnie w poprzednim stwierdzeniu, że Twój nowy naród to naziści i ludobójcy. Oczywiście w potocznym stwierdzeniu tak by było. Te zdania nie są moją opinią, a przytoczyłem je w ten sam sposób co Ty opinie o Polakach. Dokładnie tak jak rozróżniałaś, że niby Ty przytaczasz inne a nie swoje. Pod którymi się nie podpisujesz. ROZUMIESZ? Tu nie chodziło o samą treść tylko czy jest to dla Ciebie obojętne - cokolwiek tam by nie było napisane, ale w tan sposób. Próbowałaś wmówić, że te opinie o Polakach które pisałaś to nie Twoje i nawet pokazywałaś kilka zdań jako przykłady. Pamiętasz? Teraz już czytając moje zdania (napisane tylko jako tester Twojej wrażliwości a nie jako to co sądzę), traktujesz je jako MOJE opinie. A nie jako jakieś tam. Widzisz teraz całą fałszywość Twojej poprzedniej wypowiedzi - to wycofywanie się rakiem? Oj nieładnie Aniu tak tu wszystkich robić w balona. Jak się komuś powiedziało coś niemiłego to może lepiej nie szachrajować już, że to niby się tego nie powiedziało tylko opinia. Ten test który oblałaś miał służyć sprawdzeniu czy stosujesz te same reguły do tego co czytasz i piszesz. I oblałaś. W sumie to dobrze - bo znaczy, że przynajmniej czytając rozumiesz to prawidłowo. Tylko albo pisząc nie wiesz co piszesz, albo masz taki sposób wycofywania się z tego co pisałaś wcześniej. Jak masz tak udawać, że nie pisałaś tego co pisałaś to już lepiej nic nie pisać. Więcej szczerości Aniu, mniej kręcenia! Piotrze, dajże w końcu spokój, bo oboje dostaniemy osta od Rida, tym razem w stu procentach slusznie. Jesteś naprawdę niekonsekwentny, raz po raz piszesz, ze dla ciebie to koniec dyskusji, ja spolegliwie się zgadzam i kiedy zakańczam temat, ty zaczynasz od nowa jak katarynka. Odpowiedziałam na twoje pytania, ale moje odpowiedzi w żaden raz ci nie pasują. Za to przepraszać już nie będę. Jakoś nie lubię cytować przedmówców, co nie znaczy, ze nie wypowiedziałam się w każdej poruszonej przez ciebie kwestii. Stawanie na głowie było żartem Namiestniku, szkoda, ze dla ciebie niezrozumiałym. Co do cytatów, to ich nie zignorowałam, a potwierdziłam dobitnie, ze wszystkie podtrzymuje i nadal się z nimi zgadzam. Czy to, ze się nie wycofuje świadczy o tym, ze nie potrafię jasno myśleć? Wiec jeszcze raz powtórzę: wszystkie wypowiedziane przeze mnie zdania uważam za prawdziwe i nie znajduje w nich niczego, co by mogło obrazić kogokolwiek. Jakkolwiek do wypowiedzi zachęcił mnie artykuł pani Wojdyłło, to raczej się z nią zgadzam. Zdania przykładowe były zaś tylko figurami retorycznymi, aby ukazać ci różnicę pomiędzy oskarżaniem, obrażaniem, wyrażaniem opinii i prezentowaniem własnego zdania. Po raz enty usprawiedliwiać się nie zamierzam, gdyż i tak nie przyjmujesz tego do wiadomości. Wymienionych przeze mnie wad nie toleruje, tolerować nie zamierzam i jestem przeciwko nim zarówno w wydaniu polskim, jak i niemieckim, amerykańskim czy innym. Jeszcze raz poradzę ci, żebyś w tej kwestii poskarżył się modom lub adminom, jeśli czujesz się osobiście sponiewierany. Poza tym Piotrusiu mnie naprawdę nie interesuje, jak mnie postrzegasz, a bardziej szczera już być nie mogę. Wiec zwroty typu "fałszywy" i "kręcenie" zachowaj dla siebie. Widzisz twoje argumenty się skończyły,a wraz z nimi postawa gentelmana. Teraz zaczęło się szachrajstwo, oblane egzaminy i robienie userów w balona. Jeśli pragniesz dyskusji, to dyskutuj fair bez obrażania oponentów. Ja w przeciwieństwie do ciebie obdarzam dyskutantów szacunkiem i nie uważam ich za fałszywych krętaczy, robiących innych w bambuko. Emocji w moich wypowiedziach jest tyle co nic, a co kogo zaślepia i nie pozwala racjonalnie myśleć, rozstrzygnij sam w swoim sumieniu. Z harcerskim pozdrowieniem "Aids dla każdego!" Twoja forumowa koleżanka [Dodane po edycji:] Magda, nie czytałam wszystkich twoich postów, ale te, które wpadły mi w oko były zaskakująco dojrzale i trafne, jak na osobę tak młodą, jak ty. Zaraz będzie, ze sobie słodzimy, ale ja również szanuje otwartość, szczerość i własne zdanie, które potrafisz obronić. Wiesz co mi się szczególnie spodobało? "Ja mam cele, marzenia są dla mięczaków" Pozdrawiam i oby tak dalej [Dodane po edycji:] No, no nieładnie Namiestniku. Zamiast argumentów niesmaczne osobiste wycieczki. Chyba oceniłam cie nieco na wyrost
-
Poniewaz w temacie o seksie wywiązała się dyskusja, która nie powinna mieć tam miejsca i wywołała spore kontrowersje, zapraszam do przeczytania fragmentów artykułu znanego i uznanego doktora psychologii, pani Ewy Woydyłło "Uśmiech, który zmienia wszystko" i wyrażenia swojej opinii na ten temat. Artykuł nie krytykuje wad ani przywar Polaków, tylko podkreśla rolę optymizmu w życiu nas wszystkich. " Wiele osób twierdzi, ze Polak-optymista to sprzeczność sama w sobie. I coś jest na rzeczy, skoro z badan psychologicznych wynika, ze narzekamy i marudzimy wprawdzie mniej niż kiedyś, ale wciąż więcej od innych nacji. Moda na optymizm, jak wiele innych idei ,przyszła do nas z Ameryki. Rozmawiamy o nim prywatnie i dyskutujemy w mediach, co skwapliwsi pilnie uczą się go stosować w chwilach frustracji i porażek. Nie brak tez krytyków optymizmu, jako obcej naleciałości lub wręcz przejawu antypatriotycznego wynarodowienia. Uściślijmy wiec, cóż to takiego ten optymizm. Psycholodzy określają tym słowem zdolność człowieka do dobrej oceny widoków na przyszłość- w sprawach dużych i małych. Pesymizm jest odwrotnością optymizmu, czyli nawykiem zlej oceny zarówno samej sytuacji, jak i jej prawdopodobnych skutków. Różnice te łatwo sprawdzić odpowiadając na pytanie: "Czy szklanka jest w połowie pełna, czy tez pusta?" Optymista spojrzy i zatrze z uśmiechem ręce:"O jeszcze pół zostało!" Pesymista dozna zawodu, ponieważ pomyśli :" O, zostało tylko pół!" Rożnica niby niewielka, a przecież znacząca, bo optymista cale swoje życie postrzega jako szklankę do polowy pełną, cieszy się wiec tym, co ma, idzie do przodu i korzysta z życia, ile się da. Pesymista patrzy na swoje życie, jako szklankę w połowie pustą, a myślenie o tym, czego mu brak, co bezpowrotnie w życiu utracił lub co go ominęło, musi przyprawiać o smutek, rozczarowanie i złość. Ostatnio, miedzy dzięki innymi czterem książkom rozsławionego adwokata optymizmu Martina.E. Seligmana fala optymizmu dotarła do półek księgarskich i z nich zaczyna powoli spływać na czytelników. Nie sadzę jednak, by wraz z nią miała u nas prędko nadejść era optymizmu w relacjach miedzy bliskimi czy w stosunkach społecznych. Bronimy się dzielnie, podtrzymując swe narodowe upodobania do narzekania i biadolenia, a zwłaszcza do obwiniania innych. Jak Rejtan rzucamy się przez próg, przez który mielibyśmy dopuścić do siebie pozytywne myślenie, poczucie humoru, pogodne nastawienie lub odpuszczenie naszym winowajcom. Niczym lwy (hieny? żmije? osy?) wolimy spozierać złowrogo spode łba upatrując w każdym bliźnim wroga. Wspominamy klęski, upadki i niepowodzenia, pomniki stawiamy oszukanym lub nieudacznikom, nie zaś zwycięzcom. Nic wiec dziwnego, ze w życiu codziennym łatwiej nam dostrzegać w sobie i innych wady niż zalety i z góry zakładać, ze nam się nie uda. A kiedy ktoś zacznie przekonywać o wyższości optymizmu nad pesymizmem, wielu z nas w ogóle nie może pojąć, o co naprawdę chodzi. Niektórzy uważają, ze osławiony optymizm Amerykanów jest fikcją, bo polega na fasadowym, służbowym uśmiechu pod którym niechybnie musi się kryć ludzka mizeria i wrogość. Zakładają, ze tam również wszyscy naprawdę cierpią, tylko udają z promiennym uśmiechem, ze jest okey. Obcy nam kulturowo tamtejszy optymizm uważamy za sztuczny, nieszczery i wymuszony. Wyśmiewamy się z wypowiadanych automatycznie pogodnych formułek, by ze złością -ale szczerze- mówić, ze jest okropnie i będzie jeszcze gorzej. Do głowy nam nie przychodzi, ze optymizm jest wyrazem wiary w siebie i poczucia własnej wartości, a także tolerancji i zaufania do innych. Oczywiście najlepiej, aby nasz uśmiech nie był sztuczny i przyklejony, tylko naturalny i wypływający z pogodnego światopoglądu. Martin E.Seligman zbadał sprawę dogłębnie i stwierdził, ze optymizmu można się nauczyć. Tylko po co to robić? –choćby dlatego, ze wiąże się on z wiarą w sens i porządek świata. Daje nadzieję, odwagę i siłę do pokonywania przeciwności. A poczucie kontroli nad własnym życiem to cecha ludzi wolnych, dojrzałych i ufnych. Nie brak jednak w naszym społeczeństwie jednostek sfrustrowanych, którym osoby uśmiechnięte i pogodne wydaja się podejrzanie nienaturalne. Nastawienie niezrozumiale, bo przecież pozytywne myślenie wpływa korzystnie na nastrój i samopoczucie, ale także wzmacnia odporność na wszelkie dolegliwości. Optymiści, nawet gdy dotknie ich ciężka choroba, szybciej zdrowieją. Są mniej podatni na załamania i depresje, maja więcej energii, potrzebnej do przezwyciężania kryzysów i napięć. Krótko mówiąc są bardziej wytrzymali emocjonalnie i fizycznie. Dłużej żyją. I co najważniejsze żyją pogodniej i radośniej, a przy okazji innym z nimi żyje się bardziej przyjemnie. Optymizm to pozytywna selekcja własnych doznań, jak również apetyt na życie. Pesymiści są śmiertelnie poważni, bliscy paranoi w sprawach dotyczących ich samych. Optymistom zaś korona z głowy nie spada, gdy im coś nie wyjdzie. Myślą wtedy: "Spróbuję znowu, tylko bardziej się przyłożę, bo sprawa okazała się trudniejsza, niż mi się wydawało. Albo:Trudno, tym razem mi się nie udało, zajmę się wiec na razie czymś innym". Optymiści działają, pesymiści roztrząsają porażki. Wędrują wiec przez życie nastawiając się z góry na niepowodzenia. A przecież zgodnie z zasadą samospełniających się przepowiedni bezwiednie dążymy do tego, o czym jesteśmy przekonani, ze się wydarzy. Optymiści do sukcesów, pesymiści do porażek. Jednym i drugim sprawdza się to, w co wierzą. Jak wiec zostać optymistą? Po pierwsze otaczajmy się pogodnymi ludźmi. Po drugie, zajmujmy się tym, co lubimy.Po trzecie przypominajmy sobie jak najczęściej o tym, za co możemy być wdzięczni. Optymista powie, ze mu się to uda, pesymista natomiast, ze nie. Wybór należy do każdego z nas. Dokonajmy go trafnie."
-
Wszystko to prawda i cala prawda Piotrze. Potwierdzam i nie zaprzeczam. Podoba mi się tu, gdzie obecnie żyję. Do Polski wracać nie mam zamiaru. Po wielu nieudanych próbach zdecydowałam się szukać szczęścia gdzie indziej i je znalazłam. Wszystkim samotnym paniom, nie mogącym znaleźć partnera, polecam szukanie go za granicą, bo świat jest wielki. Potępiam zdecydowanie nietolerancję, fanatyzm et cetera. Zawsze będę to robić, bo uważam taką postawę za niesłuszną, niezależnie od tego, kto takie poglądy wyraża. Piszę tez często prawdę, która boli i boleć powinna. Nie zrezygnuje z tego za żadną cenę, bo taka już ze mnie idealistyczna realistka Tylko, gdzie w tym wszystkim obrażanie kogokolwiek , bo mimo szczerych chęci nie mogę się go doszukać. Gdzie napisałam, ze wszyscy Polacy to frustraci i nieudacznicy? Naprawdę nigdzie. Chyba istotnie, jak sam stwierdziłeś, jesteś na tym punkcie przewrażliwiony. Mam swoje poglądy na pewne sprawy, ale ma we mnie złości i nienawiści, nie znaczy to jednak, ze muszę uważać, ze cały świat jest cacy. I mimo, ze nie jestem katoliczką odpuściłam winy: rodzicom, którzy mnie maltretowali; mężowi, który zdradzał, kłamał i oszukiwał; partnerom, którzy próbowali mnie wykorzystać. Jestem im wszystkim głęboko wdzięczna, bo uczynili mnie silną oraz odporną i dzięki nim jestem tu, gdzie zawsze być pragnęłam. I choćbyś stawał na namiestnikowej głowie, nie nauczysz starego psa służyć. Nie przekonasz zatem prawie 40-letniej baby do czegoś, do czego ona sama nie ma przekonania Nie odczuwam wcale twoich postów jako ataków i co chwila chcę zakończyć ten temat, ale ty wciąż drążysz Piotrze , zatem odpowiadam, ale się nie tłumaczę. Zasadniczo stwierdzenia, ze Niemcy to naziści i ludobójcy nie robią na mnie żadnego wrażenia, są istotnie neutralne i nie będę z tym polemizować. Wiesz dlaczego? Bo to przeszłość, przeżyta i pogrzebana. Ja wiem jedynie, ze żyję w kraju, który do dziś płaci odszkodowania, w stolicy za pieniądze podatników buduje monumentalne pomniki Żydom, sfinansował renowację obozu na Majdanku (są tablice, jeśli nie wierzysz) i w którym za publiczną pochwałę faszyzmu lub hitlerowskie pozdrowienie idzie się do więzienia na dwa lata. Nie ma dnia, aby w telewizji nie pokazywali okrucieństw wojny i przestępstw narodu niemieckiego przeciwko ludzkości. Oni sami nie pozwalają sobie na zapomnienie. Wzbudza to we mnie szacunek, ot tak po prostu. Naruszyłam twoje granice? Nie miałam takiego zamiaru i powiedziałam już raz, ze mi przykro, iż niektórzy poczuli się urażeni. Ale nie zamierzam nieustannie bić się w piersi, abyś poczuł się lepiej. Co do moich motywów opuszczenia kraju, to są takie lub inne i twoje zdanie na ten temat ani mnie ziębi ani grzeje. A obywatelstwo, paszport i przywileje dostaje się dopiero po ośmiu latach małżeństwa (nie mówiąc już o tym, ze członkowie Unii mogą teraz żyć i mieszkać, gdzie chcą), wiec jakiekolwiek nadużycia są raczej wykluczone. Naprawdę się cieszę, ze uznałeś tę dyskusję za zakończoną- proponowałam to zresztą już przedtem, bo nudzimy userów, spragnionych pikantnych wypowiedzi o seksie. Tet, 300 razy na dzień nie dałabym rady, bo chyba by mnie to zabiło Przy dwunastym poczułam przeraźliwy ból w głowie i trzeba było wezwać pogotowie. A co się wstydu najadłam, to nie wspomnę Także kobitki bez przesady, bo może się to naprawdę źle skończyć
-
Opinie można przytaczać rożne, a własne zdanie to niejako opinia wypracowana i poparta osobistym (często dobrym, a nie tylko złym) doświadczeniem. Z niczego się nie wycofuje (w pełni podpisując się pod każdym słowem) i nie obwiniam o nic 100% populacji, ale gdybyś nie patrzył uparcie w jednym kierunku, zauważyłbyś, ze przedstawiam moje pozytywne zdanie na temat Niemców jako mężów i partnerów, a nie negatywne na temat Polaków. Jednym słowem nie krytyka a pozytyw. Jeszcze raz proszę uprzejmie o przykłady, w których kogokolwiek obrażam lub oskarżam. Jeśli takie zdania znajdziesz, to zgłoś je niezwłocznie moderatorom. Wtedy przeproszę i posypie publicznie głowę popiołem. Nie mam teraz czasu na net, jak go znajdę, założę temat, w którym możesz te dyskusje kontynuować, jeśli masz ochotę, bo jak już pisałam- tutaj nie miejsce na to.
-
Namiestniku, rozumiem cie, szanuję i prywatnie lubię. I sądzę, ze jeśli dostrzeżesz subtelną różnicę w formułowaniu poglądów, to może odrobinkę się zreflektujesz: "Jestem przeciwko fanatyzmowi i hipokryzji"- wyrażenie własnego zdania "Polacy to hipokryci i fanatycy"- wyrażenie opinii/krytyki "Wszyscy Polacy są fanatyczni i pełni hipokryzji"- oskarżenie "Aleks, ty hipokrytko i fanatyczko!"- obraza Teraz przepatrz posty i powiedz uczciwie, w którym momencie obrażam, oskarżam lub krytykuje? Wszystkie wypowiedzi zostały podane przykładowo i nie wyrażają mojego zdania na temat Polaków, Aleks, ani próby uwłaczenia komukolwiek w jakimkolwiek względzie. Aleks i spółka: sposób w jaki traktujecie Magdę (piękna, wiec zapewne głupia) jest nie fair oraz nie na miejscu i mój pogląd na te sprawę ze słodzeniem nie ma nic wspólnego. Przykro mi, ze czujecie się osobiście obrażeni moim pozytywnym nastawieniem do innej nacji, ale pozostanę przy swoim zdaniu. Poglądów swoich uzasadniać nie muszę, ale wyjaśnię dla jasności w temacie, ze staram się żyć i działać zgodnie z nimi. Powód jest prosty: mam córkę i muszę być dla niej wzorem do naśladowania. Wychowuje ją dając dobry przykład i aż milo popatrzeć, jakie to przynosi efekty. Kasia ma transseksualną przyjaciółkę (Ronja czuje się chłopakiem, ubiera i zachowuje jak chłopak) i uczy się tolerancji w sposób praktyczny. Już teraz wie (a ma dopiero 10 lat), ze człowiek może mieć np. rożną orientacje seksualną i nikt nie jest przez to gorszy od innych. W naszej rodzinie stawiamy na szczerość i powtarzamy: jeśli kogoś nie lubisz i się z nim nie zgadzasz, nie udawaj, ze jest inaczej. Poniewaz samo mówienie dziecku, jak powinno się zachowywać nic nie daje, jeśli rodzice nie wyznają pewnych ideałów i wartości, staram się postępować według zasad, jaki jej wpajam. Nie zamierzam tez zbawiać całej ludzkości, co z takim upodobaniem zarzuca mi Aleks, wystarczy bowiem, ze moja Kasia pójdzie w życiu w odpowiednim kierunku i mam nadzieje, dokona właściwych i wartościowych wyborów. Moja córka uczyniła mnie zatem lepszym człowiekiem i zawsze będę jej za to głęboko wdzięczna. Tym podsumowaniem przerywam dyskusje, która jest tu nie na miejscu i przyznaje, ze do pewnych wypowiedzi zainspirowała mnie doktor psychologii pani Ewa Woydyllo, której poglądy przedstawię w odrębnym temacie, aby nie zaśmiecać forum. I tak się tylko zastanawiam, czy gdybym zachwalała kobietom małżeństwo ze Szwajcarem, reakcje byłyby podobne?
-
Pewnie ma to swoje uzasadnienie w psychologii Aleks, to był żart po prostu. W końcu, jakkolwiek nasze choroby nie są poważne, to nie tylko nimi żyjemy. Nie celuje w zakładaniu tematów o podobnej treści i jako ex powinnaś to wiedzieć, ale jeśli coś mi się nie podoba, to tego nie ukrywam. Emanuje z ciebie dziś agresja i negatywne nastawienie, może nieco luzu i poczucia humoru by się przydało? Jeśli zaś po prostu pragniesz się spierać dla samej przyjemności krytykowania innych, to niestety nie znajdziesz we mnie partnerki. Zycze dystansu i miłego dnia. Mimo wszystko
-
Aleks, wiem co napisałam. Dokładnie to, ze Niemcy są dobrymi partnerami i/lub mężami i ze bardzo mi się tutaj podoba. Oraz, ze związki z partnerami własnej nacji przetestowałam kilkakrotnie i na więcej nie mam ochoty. Zaprzeczeń tu nie widzę, a do roli Mojżesza się nie poczuwam. Nie tłumaczę się ani nie usprawiedliwiam, a jedynie wyrażam własne zdanie i dyskutuje, do czego mam prawo, bo jest to forum dyskusyjne. Za wszystkie wypowiedziane przeze mnie słowa ponoszę tez pełną odpowiedzialność. Mam również świadomość, ze nie wszyscy muszą się ze mną zgadzać i cieszy mnie to zawsze, bo podnosi wartość merytoryczną dyskusji. Jakichkolwiek zarzutów w stylu "ośmieszasz się" nie będę zatem komentować wcale. Jak napisała Musierowicz: "Mniej złości, więcej miłości" Pozdrawiam serdecznie AO
-
Bo zastępcze problemy są o wiele ciekawsze niż rzeczywiste
-
Mnie pomogły fluoksetyna i klomipramina. Anafranil był najskuteczniejszy na objawy somatyczne. Nasze doświadczenia jednak nie na wiele ci się zdadzą, bo o ile pamiętam nie tolerujesz leków działających na serotoninę. Próbuj wiec zastosować jakieś z pozostałych grup lub o innym mechanizmie działania. Psychiatra na pewno ustawi ci odpowiednie leczenie. A jak tam agonisci? Lepiej czy gorzej? Może te objawy wystąpiły po ropinirolu?
-
Choćby w tym, ze krytykuje Polaków Namiestniczku, ja jestem przeciwko pewnym ludzkim przywarom, niezależnie od tego, kto je posiada: Polak, Niemiec, Żyd czy Chińczyk, kobieta czy mężczyzna. Nie narzekam na nie, za to staram się z nimi walczyć na rożnych polach, przeciwstawiając np. optymizm pesymizmowi. Takie moje małe hobby Do dyskusji zaś niezbędne są argumenty, które marudzeniem nie są w żadnej mierze. Znasz powiedzenie: uderz w stół, a nożyce się odezwą? Właśnie się odezwały W moim postach nie używam nigdy słów "Polacy" a ludzie, współobywatele itp. Zważ na to, ze moimi współobywatelami są Niemcy przecież. Ale rozumiem, dlaczego niewłaściwie odczytałeś moje słowa, bo dla ciebie temat innych mężczyzn jest zapewne drażliwy. I na koniec: kompleksów na szczęście nie posiadam żadnych, a szklanka jest dla mnie zawsze w połowie pełna. Pozdrawiam
-
Ludzie, a czy nie widzicie, ze ta Ester, czy jak jej tam osiągnęła swój cel? Doszło do przepychanek słownych, w których parę osób powiedziało sobie kilka przykrych rzeczy, bo zostało do tego sprowokowanych przez podpuszczenia tej panny. Normalnie nie ma tutaj wypominania ile razy, jak, gdzie i z kim. Jakoś nieprzyjemnie czyta się teraz ten temat Co powiecie na następującą propozycje: nie karmić trolli? Mam nadzieje, ze wszyscy do spółki mnie teraz nie okrzyczą
-
Nie mam wrażenia, ze lekarka panikuje, a jedynie, ze nie mówi ci wszystkiego. Żaden psychiatra czy tez neurolog nie stwierdzi jednoznacznie, ze leki przeciwdepresyjne lub stabilizatory mogły spowodować ataki drgawkowe lub ewentualna padaczkę. Tego się po prostu nigdy nie robi Karolajna, bo takie stwierdzenie stanowi pewną podstawę do odszkodowania. Wiem, jest to niesprawiedliwe i brutalne, ale tak już jest. Ja tez nie jestem lekarzem, ale zrobiłabym nieco inaczej. Zejście z sertraliny jest bezwzględnie słuszną decyzją, a w razie pogorszenia się samopoczucia można zawsze wprowadzić inne leki. Natomiast co do lamotriginy to moim zdaniem zamiast zwiększać, korzystniejsze byłoby może zastąpienie jej innym normotymikiem. Podkreślam jednak, ze jest to tylko moja prywatna opinia. [Dodane po edycji:] Jeśli nadal masz wątpliwości i nie ufasz swojemu lekarzowi, skonsultuj się jeszcze z innymi specjalistami. Na pewno będzie to dużo lepsze rozwiązanie niż nasze forumowe opinie.
-
No właśnie tu się mylisz Namiestniku Nie marudzę nieustannie, ze polscy mężczyźni są źli, ale skoro uważasz, ze nie raz o tym pisałam, to poproszę jakiś cytacik i przykłady tego narzekania W gruncie rzeczy niewiele mnie oni interesują, naprawdę nie na tyle, żeby łamać sobie nad nimi głowę. Dokładnie taką postawę, jaką opisujesz, miałam na myśli: człowiek szczęśliwy to rzecz podejrzana, a zatem na pewno nieprawdziwa. Wiec trzeba go nawrócić i naprowadzić choćby silą na te jedyną słuszną drogę, którą idą pozostali. Niestety lub właśnie "stety" nigdy nie pragnęłam podążać ze stadem i szukałam zawsze własnych rozwiązań. Faktem jest natomiast, ze nasi zachodni sąsiedzi bardziej mi odpowiadają pod względem mentalnym i nie widzę w tym nic złego. Rzecz jasna, ze każda nacja posiada swoje wady i zalety, a ja staram się przybliżyć kobietom te ostatnie. Nie muszę zatem roztrząsać tego, czy czuje się Polką , bo to dla mnie sprawa oczywista: jestem nią i kwita. Ale ze źle pojętego patriotyzmu nie będę się rzucać na polski rynek matrymonialny. Nikim tez nie pogardzam ze względu na pochodzenie, a zmiany, których dokonałam w swoim życiu, wynikały z naturalnej i przyrodzonej każdej istocie potrzeby bycia szczęśliwym i spełnionym. Jak dla mnie jest wiec teraz wystarczająco pięknie, zatem stwierdzę optymistycznie, ze pozytywów mam dosyć i o więcej nie będę zabiegać, bo zgrzeszę Co do narzekania, to nie forum miałam na myśli, bo ludzie tu szukają pomocy oraz wsparcia i z utyskiwaniem nie ma to nic wspólnego. Sądzę, iż jest to na tyle oczywiste, że nie muszę nikomu tego klarować.
-
Namiestniku, w żadnym poście nie obrażam polskiego narodu ani polskich mężczyzn w szczególności. Ja tam na nich nie narzekam, bo nie mam z nimi nic do czynienia, wiec to niejako już nie moja broszka. Zauważyłeś może, ze wcale nie marudzę ani nie biadolę? Ja tylko pisze, ze gdzie indziej tez może być fajnie, a nawet jeszcze fajniej. Nasi współobywatele są pogrążeni często w takim pesymizmie i użalaniu się nad sobą, ze oświadczenie kogoś, ze mu dobrze i jest szczęśliwy przyjmują z niedowierzaniem, nieufnością, a czasami nawet ze złością i pogardą. Nie myślałeś nigdy o tym, dlaczego tak się dzieje? Nie zamierzam przepraszać, ze żyję, ani usprawiedliwiać swoich wyborów, bo jestem z nich w 200% zadowolona. Naprawdę, więcej tego seksu, radości i miłości by się przydało wam wszystkim, czego szczerze i z całego serca życzę.
-
Związek po zdradzie ze strony kobiety - czy to możliwe?
Anna R. odpowiedział(a) na temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Magda, to właśnie miałam na myśli. Jeśli dojdzie do jakiegoś jednorazowego głupiego wyskoku, którego wstydzimy się i z całego serca żałujemy, pojawia się strach przed utratą. Czasami dopiero wtedy kobiety są w stanie docenić partnera i jakość związku. I żeby była jasność w temacie, jestem zdecydowanie przeciwna opowiadaniu o naszym błędzie mężczyźnie, bo nie każdy ma tak wyrozumiałego chłopaka jak Magdalena. Przegryźć w sobie, wyciągnąć wnioski na przyszłość, zapomnieć i żyć dalej, to najrozsądniejsze, co możemy w takiej sytuacji uczynić.