Skocz do zawartości
Nerwica.com

Becareful

Użytkownik
  • Postów

    95
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Becareful

  1. Chyba dużo jest tutaj wplecionych wątków, swoją drogą masz w nich słuszne uwagi. Rozumiem, że artykuł jest głównie o tematyce samobójstw. Temat jest dość złożony. Jednak jeśli zestawi się ostatni czas (pandemi, wojną w pobliżu, mediami, które nas zalewają codziennie fatalnymi wiadomściami), to fakt, że pomimo tego liczba samobójstw w Polsce spada - jest jakby jakimś szczęsciem i szokiem, w tym nieszczęsciu W 2014 roku było samobójstw ponad 6000, a w 2024 roku mniej nież 5000 (zakładam, że są to faktyczne liczby). To ogólnie dobry znak. Jeśli porównać się z innymi krajami, to też fatalanie nie wypadamy. A jeśli popatrzeć na inne kraje, to odnoszę wrażenie, że w tych krajach, w kótrych jest ciepły i słoneczny klimat, to samóbojstw jest mniej
  2. No to jaki wychodzi z tych badań poziom dopaminy?
  3. Chodzi o wierzenia szatniatyczne? Też za bardzo tego nie rozumiem, jednak wiara polega na wolnej woli i nikt do niczego nie przymusza, chcesz wierzysz w makaron - możesz wierzyc. A jak jakiemuś aniołowi się skręci w drugą stronę to też proszę bardzo
  4. To słuszne co napisałeś. Chyba każdy z nas widzi na portalach, w telewizji jak jest atakowany kościół, jak też ile problemów ma kościół wewnętrznie. Można sobie zadwać pytanie jak w tym uczestniczyć? Ostatnio w niedzielę było takie czytanie (Łk 9, 18-24) o kapłanach i arcykapłanach, akurat też było czytanie o Sodomie i gomorze (Rdz 19, 15-29). Jakby wynika z tych czytań opis sytacji i gotowa instrukcja - kapłani będą źle mówić, uczeni będą źle mówić, Ci co uwarzają się za wierzących - będą wilkami w owczej skórze, wszystko w koło będzie płoneło, od środka, od zepsucia włącznie kościołem. Tak jest i tak będzie. Rozwiązaniem na to jest nie oglądanie się za siebie, nie szukanie rozwiązania w tym kościele, w tej rzeczywistości, tylko pójście za Panem. Myślę, że może i widziałeś sceny w które trudno uwierzyć, ale wydaje mi się, że mogą nam się przytrafić jeszcze gorsze doświadczenia w najbliższej przyszłości. Dlatego trzeba umieć iść w ciemności, mieć przekonanie, że się ją przejdzie i raczej się nie bać. Z drugiej strony, mogą nam się przydarzyć bardzo dobre rzeczy, czego każdemu życzę
  5. Mały Misiu tak zapytam z ciekawości jak będzie wyglądał Twój jutrzejszy dzień? Dużo tutaj jest pisane o motywacji, czasami lepiej porozmawiać o lenistwie.
  6. Tak czytam ten wpis @Aea i nasuwa mi się takie pytanie, cytując klasyka, kto kłamie tu jak z nut? O co tu w ogóle chodzi? Co tu jest tak poplątane, że aż jest poczucie duszenia się, braku powietrza. Atomsfery szkodliwej. Stanu rozdwojenia, udawania, wręcz kłamstwa. Tak to powiem, tak uważam. Stan umysłu, stan stuacji jest wręcz przytłaczjący. Tak jakby coś nie zostało powiedziane wprost. Tak jakby coś trzeba było udwać, uzasadniać. Jak to czytam to mnie to gotuje. Jakby wrącz to było niedozniesienia. Więc zadaje pytanie jak w tym można funkcjonować? Jak można powiedzieć o kochającym tacie, a później, że pomiędzy ciągami to moje życie było normalne? Jak można powiedzieć, że dzięki mamie zawdzięczam to, że mam studia? W JAKI SPOSÓB? Dlatego, że robiła kanapki? Jeśli udajemy, że jesteśmy dziećmi to kupuje to. Studia wybrałaś, bo w zasadzie 'coś trzeba robić', ale w sumie w tym sensu brak. Ale wówczas tyle miałaś lat, że trzeba było pójść na studia. Więc tak samo można powiedzieć, że teraz masz tyle lat, że trzeba mieć dziecko. Temat brata zostawiam bez komentarza, ciężko mi się odnieść. Plus za to, że chodzi na terapie, pewnie minus za to, że ma wsparcie w domu takie jakie ma. Mimo wszystko to że porusza dzieciństwo raczej jest ok. W sumie ciekawi mi jego stwierdzenie - jak matka może nie pamiętać jak się jej dziecko bawiło. Czuje w Twoim wpisie jakby wszystko było rozmyte, jakoś "połączone". Jakby wszystko pływało. Jakby nie było odseparowania, autonomicznści, niezależności, wyodrębninienia, z brakiem swoich przestrzeni, bez granic. W zasadzie brat to ma 5 lat, a nie 35, trzeba się nim opiekować i martwić. Ja mam 6 lat więc mieszkam z mamą, a nie 28. Sorrki jeśli jakaś ironia w tym wpisie. Jak mam być szczery to Twój wpis wywołuje u mnie zdernerowowanie
  7. Co Ci się przydarzyło? Rozmowy o traumie - Oprah Winfrey i Bruce Perry Jest to książka kompletna, powiedział bym „alfa i omega”. Kompletna recepta jeśli chodzi o zdrowienie
  8. Hej, wypałniłem ankietę, mam nadzieję, że ten przypadek się do czegoś przyda Natomiast odnośnie do samej tematyki pracy i badania, to według mnie jest to strzał w dziesiątkę. Znalezienie eweuntalnych powiązań pomiędzy dzieciństwem a tworzeniem relacji romantycznych to wg mnie jest przyszłość. To pomoże w leczeniu mas ludzkich z nerwic i depresji. Dodam z przekonaniem, że problem będzie narastał patrząc po tym jak relacje zaczynają być płytkie, jakie wartości są serwowane młodym osobą. Sama w sobie więź z drugim człowiek jest uzdrawiająca. Jeżeli jest jeszcze dążenie w niej do zdrowej miłości, w tym do oddania się drugiej osobie, to wręcz samo w sobie może stanowić poczucie sensu. Takie poczucie więzi umożliwia znoszenie ewentualnych rożnych cierpień występujących naszej dordze. Jak i samo w sobie jest wewnętrznym poczuciem szczęścia, a stąd blisko do radości, spokoju i śmiechu. Śmiech z kolei leczy nerwice. Trochę tak jest, że zaczniemy na nowo odkrywać koło. To wszystko jak zdrowe relacje, małżeństwo, rodzina było już opisywane w historii. Niemniej jednak potrzeba 2 - 3 pokoleń, żeby do tego wrócić
  9. To że terapia nie pomaga, to pewnie czasem jest faktem. Natomiast być może dzięki terapi nasz stan się nie pogarsza, następuje stabilizacja. Co mimo wszystko można nazwać poprawą (jeśli tendencja była, że coraz gorzej się czujemy). Najlepiej, wg mnie, czymś się zająć. Nie trwać w chorobie bo to może ją nasilać, można wpadać w pułapkę pesymizmu. Przykładowo można pomyśleć - chodzę na terapię nic mi nie pomaga, nic mi nie daje i jest beznadziejnie. Nie nadaję się do niczego. Można za to robić to co się chce i na co pozwala zdrowie. Można pracować nawet starając się maksymalnie walczyć ze sobą. Przypadkowo walczyć z koniecznością wstawania rano. Można rano chodzić na roraty, można zarobić i kupić dobry rower, żeby sobie jeździć. Można budować modele zdalnie sterowane i przy okazji mieć kontakt z ludźmi o różnych zajawkach. Można zrobić kartę wędkarska i odpoczywać nad wodą, po dni pełnym walki. Można robić różne rzeczy, chodzić po górach, szlakach. Wyjechać do innego miasta na odpoczynek. Czasami trudno jest zrobić pierwszy krok, czasami pomimo jakiś aktywności - nic nam się nie polepszy. Natomiast warto jest walczyć i mieć nadzieję. Po jakimś czasie w sumie można podsumować, że da się funkcjonować i w sumie moje życie jakoś nie odbiega od innych zdrowych ludzi. Pewnie po drodze zaliczy się kilka fakapów, ale łatwo je naprostować jak maszyna rozpędzona. Po drodze też można kogoś poznać, co nada wszystkiemu większy sens
  10. Jest całkowicie nienormalne robić sobie dobrze tak samemu i wspomagać się tym gadżetami, no pewnie można, ale jak się po tym można czuć? No nie wiem.. Być może są lepsze metody na rozładowanie się
  11. A jak się całujesz to też usta spirytusem przecierasz?
  12. @Andrzej L dzięki że się podzieliłeś swoją historią wagową, inspiruje mnie do dalszego działania Mogę polecić aplikację do liczenia kalorii, fajna sprawa. Czy pomaga w walce ze słodyczami? Chyba nie, ale w walce z wagą mi pomaga Ja oduczyłem się słodyczy po wizytach u dentysty
  13. Becareful

    Jest źle

    A po co się tym wszystkim przejmować? Fajnie, że tworzysz muzykę można się tak uzewnętrzniać
  14. Becareful

    Jest źle

    Dobra, kichał to michał @Michu95 zapuść bita, wrzuć jakiegoś traka czy jak to się mówi
  15. Becareful

    Jest źle

    Raczej potrzbujesz pomocy specjalistycznej. Może lepiej na chwilę zejśc na ławkę, odpocząć, a potem wrócić do gry
  16. Becareful

    Jest źle

    Ogólnie to napisałeś, że miewasz myśli samobójcze i chęci okaleczenia się. Można przez to rozumieć, że w czymś nie możesz wytrzymać, coś jest bardzo obciążające, wyniszczające. Podajesz, że sytuacja w domu jest męcząca, że w zasadzie jest tak jak na wojnie. Między rodzicami się nie układa, a ten Twój własny kąt w postaci pokoju jest w remoncie. Jakby to sobie wyobrażając, to jedno wynika z drugiego. Sytuacja w domu po prostu Ci niszczy. Na szczęście Ty, jak i rodzice jesteście osobami dorosłymi. Opisujesz, że panuje u Ciebie chaos. Tak ogólnie ale też i w leczeniu, lekach. Wydaje mi się, że najlepiej jest zacząć od „poukładania” swojego życia. Uporządkowania go, w tedy może ten chaos być mniejszy. Mówisz o swojej hobby / pracy nad muzyką, może to być dobry kierunek dla samorozwoju. Pewnie da się zweryfikować na ile rzeczywiste jest to zajęcie. Kwestia pewnie znalezienia odpowiedniej osoby. Masz pewnie różne uzależnia, od nikotyny, pewnie jeszcze od czegoś. To jest niestety normalne w takich stanach. Jest to niszczące, ale da się z takich mechanizmów wychodzić lub je ograniczać. Szpitale i leki raczej mają nam służyć niż być naszym wrogiem. Współczuję jak masz traumy z jednym i drugim. Niestety w takich przeżyciach jakie mamy, przez to jakie mamy doświadczenia, musimy z pewnymi niedogodnościami żyć. Możemy mieć świadomość, że nie raz przyjdą gorsze momenty, gorsze okresy w życiu, nawroty itd. Jedynie to w jakimś stopniu można się do tego przygotować. Cierpisz na bezsenność, ale „odsypiasz w dzień”, jednocześnie biorąc silne leki na bezsenność. Nie jestem lekarzem ale mam wrażenie, że coś tu nie gra.
  17. Becareful

    Jest źle

    Hehe nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że chcesz zwrócić na siebie uwagę Ile masz lat? Zachowując się jak dziecko raczej nic sensownego w odpowiedzi nie dostaniesz
  18. Hej, zastanawiam się, czy czas pracy może mieć wpyływ na samopoczucie? Jeżeli możecie, to napiszcie swoje doświadczenia. Ogólnie wiem, że mi nie służy praca w 100% zdalna. Wiem, że po czasie mało zrobię, nie zmotywuje się. Natomiast pracę teraz mam fajną, lecz sama praca i dojazdy / powroty z niej zajmują mi średnio 10 godzin dziennie. Owszem, znaduje czas po pracy na różne obowiązki i aktywności. Niemniej jednak odnoszę wrażenie, że praca pochłania dużą część mojego tygodnia. Ogólnie jest na etapie, w którym nie mam potrzeby się fokusować na punkcie pracy. Dlatego zastanawiam się nad pracą hybrydową - maks 1 / 2 dni z domu. Uważam, że taki sposób pracy pomagałby mi w samoregulacji - dobrze mi w domu. Dom jest miejsce gdzie się ładuję. Stąd taka praca mogłaby mi pomagać w ogólnym funkcjonowaniu.
  19. Jeżeli to nie problem to możesz pisać bardziej konkretne, w tedy jaśniej byłoby zrozumieć co Ci się przydarzyło. Pewnie pogodzenie się i zaakceptowanie, to pierwszy krok do zmiany. To byłoby takie pozbycie się poczucia winy.
  20. Uważam, że jedna wizyta może mieć sens. Czasem różne rzeczy dzieją się od tego "jednego razu" Generalnie pierwsze słyszę o asystencie zdorwienienia, jednak wg mojej opinii jest to bardzo dobra sprawa. Nawet mogłoby to się sprawdzić jako zajęcie dorywcze dla chętnych i przeszkolonych osób.
  21. Człowiek potrafi znajdować sobie stresy Udaru i wylewu na pewno nie masz, a resztę sprawdzi neurolog
  22. @Naatalia to co piszemy to są raczej takie informacje zwrotne, które owszem mogą być błędne, ale też warto je rozważyć. Czasami pomaga jak ktoś popatrzy z boku na nas, bo sami możemy czegoś nie dostrzec. Ogólnie rację masz w tym co mówisz, nie znamy Cię, nie wiemy jaki był powód rozpoczęcia Twojej terapii, jak stan przed, w trakcie i z czym się zmagasz. Forum nigdy nie będzie w stanie pomóc, jednak może nakierować, zasugerować. Wg mnie zakończenia terapii są ważne, a czasami są jej najważniejszą częścią. Po to się chodzi na terapię, aby m. in. zobaczyć w jaki sposób tworzysz relacje z innymi, a tak naprawdę, jeśli masz depresję, co w tworzeniu relacji jest nie tak. Z tego co mówisz, to terapeuta dosyć dobrze nawiązuje Tobą kontakt, potrafi sprawić, że zaczynasz mu ufać (poprzez luźne rozmowy). Za pewne ta relacja robi się mimo wszystko bliższa. Jednak no właśnie - chcesz ją przerwać. W takim momencie. Zaczynasz stwierdzać, że w sumie to terapeuta się nie zna, stosuje jakieś techniki które sobie przeczytał w książce. W sumie to go już nie szanujesz, on nic ciekawego już nie powie, to stara twojej czasu w być w tym kontakcie. Mimo wszystko jeszcze zastanowił bym się co tu jest grane
  23. @Naatalia chyba nic innego Ci nie pozostaje jak opisać tą ostatnią sesję, no chyba że chcesz nas trzymać w napięciu
×