Skocz do zawartości
Nerwica.com

Becareful

Użytkownik
  • Postów

    91
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Becareful

  1. Może spróbuj do tego wrócić, nawet na siłe Poniżej jeden z moich modeli. Nie no generalnie jestem za terapiami, tymi farmakologicznymi i psychologicznymi. Fakt, nick bierze się z cechu charakteru / mojej tendencji bycia ostrożnym czy lękliwym.
  2. @modelarz jasne, że tutaj podajemy tylko swoje opinie. Każdy może mieć swoją, odmienną, a i fizycznie różne mogą być systuacje. Jednym po czymś jest lepiej, a drugim gorzej. Do końca też nie wiadomo jaki byłby Twój stan jeśli nie brał byś leków. Natomiast jakby osoby czasami w porę brały leki, rodziny mogłby znaczenie lepiej funkcjonować. Myślę, że masz trochę życia w sobie. Chętnie bym przeczytał dłuższą wypowiedź Może pandemi miała wpływ na pogłębienie leków, potem leki i dołek, z którego jakoś ciężko wyjść? PS. Ogólnie nie o tym ten wątek, choć pośrednio ciągle jesteśmy w temacie. Czy wykonujesz jakieś modele? Stąd ten nick modelarz?
  3. @modelarz możesz rozwinąć swoją wypowiedz? Tzn leki nie do końca przyniosły zamierzone efekty?
  4. Wiem, że jest Ci ciężko. Wiem jaki to stan. Tak pracować, tak wracać.... Może tak być, że terapia nic nie daje... ale co z tego że tak napiszemy.. co da przyznanie faktycznej racji, nie wiem jak pocieszać nie lejąc ściemy
  5. Może tu jest problem Olej lęki i rób to co chcesz, jakby ich nie było. Rób dopóki się nie przewrócisz, jak to mówią, albo wygrana albo szpital Nie stawiaj sobie na terapii żadnych celów i już, jak chcesz być smutna to bądź. Jeśli cele są za duże - trudno, skup się na mniejszysz rzeczach.
  6. Na początku Mikołaj dziwnie brzmi, ale tak w sumie po czasie nawet spoko mi się kojarzy z Przygodami Mikołajka Mi się podobają imiona standardowe i z tego co wiem, są dalej ogólnie popularne typu Miłosz, Szymon, Krzysztof, Kuba, Tomasz, Paweł.. Znam osoby o takich imieninach i dobrze mi się kojarzą
  7. To prawda. Nie wiem co się z nami stało, że oceniamy ludzi przez majątek, stanowisko, wykształcenie... pewnie żyjemy w takich wartościach - wpajanych w szkole, w kapitalizmie. Gdzieś po drodze zgubiliśmy człowieczeństwo Być może człowiek błądzi.
  8. To słowo "gdyby" ma lekko inny sens, niż w przysłowiu "gdyby babcia miała wąsy..". To "co by było gdyby" u niektórych z nas, otwiera czy pokazuje pewne bóle, pewne przeżycia, pewne właśnie te rzeczy, które są nasze i które mogą boleć. Coś co w jakimś sensie i stopniu na nas wpływa. Chyba nikt na to pytanie nie odpowiedział, typu gdybym miał milion złotych to bym kupił samolot, a raczej zaczynamy mówić o sobie i swojej przeszłości. Zawsze można odpowiedzieć, np. co by było gdybym poleciał sobie na tygodniowe zwiedzanie Londynu? Ja uważam, że mam pełne prawo i to jest mój wybór bycia smutnym, przygnębionym. Jeśli tylko chcę. Nie czuje, że muszę od tego uciekać, zakładać maski szczęścia. Pisać kawały czy oglądać memy. Choć oczywiście, przy ewentualnym grzebaniu w przeszłości obyśmy nie zapomnieli o teraźniejszości i przyszłyości
  9. Czasem może się okazać, że to co w danym czasie wybraliśmy, bo wydawało się, że jest dla nas najlepsze, po czasie okazuje się, że faktycznie było najlepsze i wyszło na dobre. Więc ja bym nie zakładał, że wszystkie nasze wybory są złe. Natomiast kurde, trochę mnie to boli co piszesz @Barbecue Dotykasz bardzo ciężkiego i przykrego tematu. Ja go interpretuje po swojemu. Dużo bólu to wnosi. Z perspektywy czasu patrzę na swoją mamę, która z ojcem miała i ma mega ciężko. Jeszcze trójkę dzieci na głowie. Jakby życie potoczyło się w pewnym czasie inaczej, być może wyglądałoby wszystko inaczej. Najbliższym i mi się też dostało. Te pewne decyzje powodują 'nieodwracalne zmiany'. Jakoś nie mogę się w to zagłębić, bo nie chcę Nie jestem gotowy jeszcze spojrzeć na rodzinę świadomie, za dużo cierpnia mi to wnosi Mam chęć powiedzieć mamie, że jest mi po prostu przykro..
  10. Piszę z takim tematem, hipotetycznym, a mianowicie "Co by było gdyby..." Czy Twoje życie mogłoby się inaczej potoczyć, jeśli coś by się nie zadziało, coś się nie wydarzyło, gdyby coś wyglądałoby inaczej niż faktycznie było, to czy mógłbyś być w teraz innym miejscu. Inspiracją tematu była zasłyszana historia osoby, która dobrze radziła sobie na studiach architektonicznych, jednak ze względów finansowych musiała porzucić studia. Pracuje aktualnie na produkcji, a mogła mieć szanowany i dobry zawód. Wydawać się może, że jeśli wówczas otrzymałaby wsparcie od np. rodziców, studia te ukończyłaby. Myślę, że może być więcej tego typu sytuacji w naszych życiach, a zastanawiam się czy odpowiednie zadziałanie w pewnym czasie mogłoby też zdrowotnie pomóc. Osobiście uważam, że gdybym nie został sam po wyprowadzce z domu, mógłbym mieć większe poczucie bezpieczeństwa, tym samym mniej stresu. Łatwiej byłoby przejść przez codzienność, a tak to wówczas zaczęły się i rozszerzały lęki. Zapraszam do dyskusji
  11. Zrobienie (i zjedzenie) łódeczek cukiniowych
  12. Udane spotkanie z @betelgeuse Pierwsze koty za płoty. Co prawda nie w górach czy na łonie natury, ale kawka też może być #JedziemyDalej
  13. Jak co to przy Babińskim jest dobre KFC, jeżeli to ma znaczenie..
  14. Tak btw rozumiem, że jesteś łącznie już ok. 10 lat na terapii?
  15. Dzisiaj radość sprawiały pyszne czereśnie
  16. Becareful

    Usuwanie konta

    Ooo ale szkoda, że opuszczasz pokład. Chyba byłeś jedną ze zdrowszych osób na forum. Ruch odważny i myślę, że dobry. Za długie pozostawanie w pewnych miejscach / sytuacjach może nie budować. Coś się musi zakończyć, żeby coś nowego się zaczeło
  17. Hej, bardzo przykro się to czyta, to czego doświadczyłeś w swym życiu Współczuję, jakby nic nie jest w stanie tego wynagrodzić. Z jednej strony jesteś osobą bardzo pokrzywdzoną, z drugiej bohaterską. Jak się o tym czyta to się chce płakać. Opisywałeś może swoją historię / życiorys tak szczegółowo? Natomiast to co mi się rzuca w oczy, to wg mnie Twój system obronny. Jakby w każdym psychologu widzisz wroga. Kogoś kogo chciałbyś rozliczyć za swoją pracę. Tak jakby psycholog Cię krzywidził i specjalnie robił Ci na złość nie pomagając. Mam wrażenie, jakbyś wszystko wiedział najlepiej. Znał na każde pytanie odpowiedź. Podajesz przykłady, gdzie z jednej strony jesteś miły dla psychologa, z drugiej jakbys uważał, że się nie zna, nie potrafi postawić diagnozy, źle leczy. Jakbyś o wszystko musiał walczyć. Udowadniać, że potrafisz, że umiesz. Jakbyś miał przekonanie, że nikt w Ciebie nie wierzy i chce dla Ciebie gorzej. Odnośnie opinii, to wydaje mi się, że taką wydaje lekarz. Jak jesteś niezdolony do pracy, to pewnie wówczas tą opinią jest L4 i leczenie. Jak nie pomaga to może szpital. Dalej pewnie lekarz orzecznik. Nie wiem czy zawarłeś umowę z psychologiem? Jeżeli ktoś obiecał, że wyjdziesz zdrowy w określonym czasie, itp. to w sumie można rozliczać.
  18. Hejka, jeśli byłby ktoś chętny na wyjzad do Zakopanego w trybie: jeden dzień spacer w górach, a drugi jakiś chill to zapraszam do kontaktu Oferta skierowana do osób głównie z Krakowa, ale też mile widziany ktoś z Warszawy / Wrocławia / Rzeszowa / Katowic i okolic... Genralnie nie musi to być wyjazd do Zakopanego, może być miasto, itp. tak aby każdy czuł się dobrze, bezpiecznie i komfortowo. Kwestia do ustalenia, fajnie byłby się spotykać raz w miesiącu. Tematy przewodnie to przede wszystkim nie związane z psychologią i schorzeniami Spotkanie wolałbym, aby miało charatker lajtowy Wszelkie propozycje mile widziane. Proszę o kontakt na Priv lub w tym temacie. Najchętniej chciałbym, aby było łącznie 3 - 5 osób. Proponuję na początek utworzenie grupy na messenger / whastapp, a potem spotkanie na Meet, żyby się poznać i jak będzie git, to ustalenie wyjazdu / spotkania
  19. Problem główny był taki, że po pracy wracałem "zmęczony". Taki nie do życia, a czasami właśnie życie zaczyna się po pracy. Mówiła mi jedna osoba w pracy, że jak ja taki będę wracał do domu, to mnie dziewczyna zostawi. Po czasie to stwierdzenie, akurat było prorocze. Sam też czułem, że za bardzo nie może tak być, że takie życie w dalszej perspektywie nie ma za bardzo sensu. Ja byłem wykończony, więc za bardzo nie planowałem do przodu, tylko raczej była walka o każdy dzień. Pomimo tego, chciałem w tej pracy wytrzymać jak najdłużej, a dokładniej do zakończenia pewnego zadania. I ten jakby sukces osiągnąłem. Też nie chciałem się łatwo poddwać. Zakładałem, że im dłużej wytrzymam tym może coś się zmieni na lepsze, bo też na sobą pracowałem. Więc też jest to jakiś sukces, że w jednej pracy pracowałem prawie 4 lat. A również udało się wiele wypracować. Dużo się zmieniło dzięki zmianą w sobie. Pomimo tego, że zaczynało mi się lepiej pracować, to pewne rzeczy zaszły, więc aktualnie szukam nowej pracy / nowego zajęcia, być może bardzo zbliżonego do poprzedniej pracy w swym profilu zawodowym. Zadałem sobie pytanie - albo pozostać w tym czym byłem, hm w pewnym sensie środowisku, które mnie obciąża. Albo spróbować czegoś - w zasadzie nie wiem czego, ale czegoś co mogłby dać jakąś szansę dla mnie - na normalne funkcjonowanie. Wstałem, strzeliłem pięścią w stół, powiedziałem dość ! Idziemy stąd ! Potem się obudziełem Wiem, że mam jeszcze jakiś problem. Dużo problemów już naprawiłem, ale jest jakiś główny i najgorsze jest to, że na razie nie wiem z czym walcze. Jakoś nie mogę odnaleźć błędu i go naprawić. Być może właśnie to jest ten główny problem - brak akceptacji siebie, własnego życia, własnego ja, poczucia stałej wartości, braku konieczności potrzeby napięcia, narwów, stresu, żeby funkcjonować, przyjęcia tego co jest. Działam na terapii, terapetkę mam świetną. To jest akurat coś co mi się poszczęściło. Wybitna osoba, z którą współdziałam.
  20. Hahah no właśnie ja też mam wrażenie, że jesteś ode mnie starsza z 10 lat Może po jakimś kontekście wpisów, ale czemu to nie wiem Ja jestem chwilę przed przed trzydziestką. Chciałem sprawdzić czy co jakieś kilka lat będę robił sobie pauzy i zaczynał życie od nowa, mam podejrzenie, że być może to jakieś błędne koło
  21. Przerwę raczej mam na luzie. Głównie mam przerwę od pracy tym samym od kontaktów... z ludźmi.. Ogólnie nikt mi presji nie robi, tylko jedna najbliższa mi osoba. Robi to lekko nieświadomie, no ale nikt nie ma obowiązku rozumienia syndromów, itp. więc na to nie mam wpływu. ps. Ile masz tak mnie więcej lat? jeśli mogę wiedzieć
  22. Hej, jakbym czytał o sobie... nawet nie wiedziałem, że ktoś może przeżywać tak świat jak ja i spotykać się z w zasadzie z takimi samymi sytuacjami. Ja miałem tak samo z pracą... to był chyba największy mój problem. Również na etacie koniec końców nie wytrzymałem, a okres na nim spędzony to istne szaleństwo. Z tą koniecznością robienia więcej i więcej, rozwijania się, które nigdy nie będzie na wystarczającym stopniu w miarę sobie poradziłem. To stwierdzenie w zasadzenie nieobecności w życiu, tylko ciągłe podążaniem za jakimś tzw. levelem - strasznie jest to u mnie obecnie - nie potrafię się tego pozbyć. Nie potrafię jakby normlanie żyć. Ja również, pewnie z barku już siły i chęci ciągnięcia 'tego wszystkiego' dalej zrobiłem sobie postój / pauzę. Podobnie pojawiło mi się zdezorientowanie. Pytania nawet kim jestem. Czy jest coś mojego. Itd. Jakbym nie istniał. Jakbym był tym wcześniejszym pędem, zaabsorbowaniem pracą, byciem nieobecnym, byciem - gdzieś. Podczas pauzy stwierdzam, że jakby mnie nie ma. Z jednej strony, żeby funkcjonować potrzebuję lęku, stresu, konieczności podnoszenia umiejętności, bycia na polu bitwy, z drugiej strony to wszystko wykańcza.
  23. Zastanawiam się czy aby na pewno w naszym dzieciństwie było aż tak złe. Myślę, że z jednej strony tak. z tego co wiem lata 90 cechowały się generalnie mówiąc pijaństwem. Tak je pamiętam, różniły się z tym co jest teraz. Teraz np. nie widzę lokali typowo piwiarni w małych miasteczkach, a pamiętam że bywało ich kilka. Gdzie sobie przychodzili na piwko i działali.. Z drugiej strony, żeby nie było też tak, że świat odbieram swoimi oczami. Bo pamiętam, że wówczas organizowane były urodziny dzieci znajomych huczne jak te dzisiaj, a nawet bardziej. Bo dzieci chyba bardziej dawały w kości. Były rodziny poukładane, niealkoholowe i generalnie fajnie się u nich spędzało czas.
×