Przypomina mi się dzieciństwo i biwaki. To był dobry czas...chyba nauczono mnie tam przetrwania. Samemu trzeba było złowić lub nazbierać grzybów, chodzenie po wodę ze źródła. Zbieranie chrustu na ognisko w nocy. Spanie na twardym, higiena na marnym poziomie. Powrót po 2 tygodniach i doprowadzenie się do normalności wymagał trochę ale wspomnienia są. Teraz dzieciaki mają all inclusive.