Skocz do zawartości
Nerwica.com

Reptile

Użytkownik
  • Postów

    84
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Reptile

  1. Nie, to facet ma za nią latać, błagać i ją zdobywać. Za dużo telenoweli się naoglądałaś Która z was chce uległego faceta? No która? Piwa nie piję, więc nie wiem po co o tym wspominasz. Kazimiera Suka robi wam wodę z mózgu
  2. Daj spokój, naprawdę musisz specjalnie iść na oddział dzienny, żeby posłuchać treningu autogennego i porobić napinanie i rozluźnianie mięśni? Przecież możesz to wszystko ściągnać za free z neta i wgrać do telefonu komórkowego i sobie słuchać na słuchawkach w którym miejscu chcesz (w autobusie, w pracy, w domu).
  3. Mam dokładnie to samo.Szczególnie od kiery zacząłem odstawiać benzo. A znowu nie zacznę tego brać, bo będzie coraz trudniej odstawić. W dodatku wszystko toczy się u mnie nie tak jak powinno i to tylko nasila objawy...
  4. Reptile ile ty masz lat że tak myślisz ?? Bo twój wywód to naprawdę jest miałki bez obrazy oczywiście Ale jak ktoś chce dowieść że dziewczyny są "pojebane" ?? No to powodzenia . Ja z własnych skromnych 25 letnich doświadczeń powiem Ci że tak nie jest. A przynajmniej napewno nie różnią się tak bardzo od nas. Mam 4 siostry, miałem dziewczynę (mam do niej trochę żalu ale powiedzieć że jest pojebana ??) i mam/miałem koleżanki, na powodzenie nigdy nie narzekałem (więc może tu leży problem ) i naprawdę nie wiem do czego pijesz ?? Pozdrawiam G A odnośnie sponsoringu to jest to oczywiste pójście na łatwizne i nikt mnie nie przekona że jest inaczej (no może poza jakimiś ekstremalnymi przypadkami). Ale każdy ma swoją moralność i nie mi ją oceniać. Więc nie pochwalam ale i nie ganię. 23. I już od pewnego czasu dałem sobie spokój z tym wszystkim. Nic nie robię na siłę. To dziewczyna ma o mnie walczyć, a nie ja o nią. A skoro żadnej na mnie nie zależy, to do niczego nie zmuszam. Nie mam najmniejszej ochoty poznawać nowych dziewczyn, ani nie czekam aż "to samo przyjdzie". Może tak ma być w moim przypadku. Skoro tak ma być, to niech tak będzie. Nic z tym nie zrobię. Staram się znaleźć pozytywne strony bycia bez partnerki. Może i na początku będę to sobie wmawiać, ale wyjdzie na dobre, bo zawsze jest w tym jakaś racja. Np. że nie muszę znosić marudzenia i niewdzięczności ze strony kobiety. Może kiedyś myślałem inaczej, ale skoro tak się toczą moje losy, to ok, mogę być bez dziewczyny
  5. No i mamy panowie odpowiedź dlaczego wielu z nas nie udaje się poderwać kobiety. Pozdrawiam.
  6. A ilu już chłopakom odmówiłaś związku? Trzeba było nie odmawiać, jak Cię podrywał fajny z charakteru i fajny z wyglądu facet.
  7. Dziewczyny są pojebane, wiem co mówię, jeśli nie wierzycie, to znajdę wam na to mnóstwo dowodów, wystarczy tylko nawiązać kolejny szereg znajomości z nowymi dziewczynami i nagrywać co się da (kamera, dyktafonem) albo powklejać rozmowy z gg. Powiem tak, dziewczyny jak są młode to kurwa wybrzydzają jak się da, ale jak już się zestarzeją i dochodzą do 40-stki to nagle stają się normalne i same szukają facetów i to w dodatku młodszych od siebie. Ile jest takich związków że 40-latka z 20-latkiem się pierdoli po kątach, to można by wymieniać i wymieniać. Dlaczego wielu facetów nie może znaleźć dziewczyny? Nikt nie zna tej odpowiedzi. Niby wszystko robią dobrze, nie są zbyt mili, nie przekupują kobiet, ale zawsze, ale to zawsze kobiecie coś nagle zacznie odbijać i całą znajomość chuj strzeli. Ponoć są to kobiece testy i należy pokazać, że ma się to w dupie, ale wielu różnych dziwactw ze strony kobiet nie da się wytłumaczyć i na pewno nie nazwałbym tego testami. A wszyscy co teraz biorą młodo ślub i są szczęśliwi z tego powodu, to ich szczęście nie będzie trwało długo, ich żony po urodzeniu dzieci podadzą swoich mężów o alimenty, zaczną się awanturować i czepiać i tyle pozostanie ze szczęścia panów młodych.
  8. No niestety efekty widać po pół roku, ale bardzo polecam tę terapie. Ona naprawdę potrafi kontrolować procesy fizjologiczne, właśnie na nią czekam. Mój psychiatra powiedział, że jak przepisywał tę terapie pacjentom to efekty były bardzo pozytywne. Jest to bardzo bezpieczny i skuteczny sposób, lecz potrzeba cierpliwości i wiary No to powiedz, czego mogę się spodziewać na kolejnych wizytach? Bo do tej pory w kółko słyszę że mam oddychać w odpowiedni sposób. Powiedz mi również, czy dostanę jakieś nowe metody oprócz wspaniałego oddychania?
  9. To jest niestety utopia, bądźmy realistami.
  10. W moim mieście znalezienie pracy graniczy z cudem. Jest dla mnie jedna praca, bo znajomy jest tam szefem. Jest to praca w automyjni samochodowej. Zarobki dobre, ale praca męcząca i niewygodna. Od 8 rano do 19. Tylko pół godziny przerwy i dalej szoruj blachy. Teraz jest zimno na dworze, a ja często się przeziębiam i będzie mi tam źle. Jak myłem kiedyś swój samochód, to zawsze się zgrzewałem i pociłem, ale to było lato. W zimie takie coś będzie się kończyć przeziębieniem. parę dni temu znów dopadło mnie zapalenie oskrzeli, o tak po prostu, chodzę w kurtce i czapce, grzeję się a i tak łapię przeziębienia. A w automyjni to bym miał non stop choroby jedna za drugą. Na wiosnę może tam pójdę. Ale to dla mnie trochę brudna robota, mam większe ambicje i kwalifikacje. Chciałbym pracować jako jakiś kierowca, np. rozwoziciel pizzy, ale w pośredniaku wszystkie ogłoszenia z pracą piszą, że szukają kierowców z kategorią D, C, albo C+E a na kategorię B nie ma ani jednego ogłoszenia! Nie che mi się robić jeszcze dodatkowego prawa jazdy na autobus albo na tira, wystarczy mi, że mam już na samochód osobowy. Póki co jedyna normalność i rozrywka, to jeżdżenie moim autem z kumplami po mieście i zaczepianie dziewczyn hehe, ale paliwo drogie po pierwsze, a po drugie nie ma gdzie jeździć po naszej mieścinie... A zresztą w pracy ja patrzę w pierwszej kolejności na ludzi jacy tam są, potem dopiero na zajęcie jakie tam jest. No pracuja tam paru chłopaków w moim wieku, ale nie wiem czy są OK. Może tez są prymitywami i tez nie ma z nimi o czym gadać... w dodatku nie pracują tam żadne dziewczyny, więc nudno jest... Dobrym rozwiązaniem byłaby przeprowadzka do większego miasta, bo tam w blokach mieszka dużo młodzieży i nie odczujesz ani braku pracy, ani powalonej rodziny A szanse są, bo rodzice pomimo swoich paranoi jednak chcą dla mnie dobrze, zbierają kasę na mieszkanie dla mnie... ale ja im nie wierzę... black horse dzięki za przeczytanie i za odpowiedź, pozdro
  11. Co to jest przytulanie? Jakie to uczucie? Nie mam z tym doświadczeń. Ktoś kto ma, niech opisze... A co to jest miłość? Ja naprawdę nie znam tego uczucia
  12. No jeśli jej rodzina okaże się jeszcze gorsza od mojej, to wtedy będę się martwił. A jest ogromna szansa, że jej rodzina będzie wspaniała i będę mógł ją pokochać bardziej, niż swoją biologiczną, ale nienormalną rodzinę. Wolę obcą, ale NORMALNĄ rodzinę. Uśmiechnięci, przyjaźnie nastawieni ludzie, to moje marzenie. Niestety, ale to prawda! Normalką są marzenia o grubych pieniądzach, o sławie itd. ale dla mnie największym marzeniem jest normalna rodzina!
  13. Mam 23 lata, mieszkam z rodzicami. Właściwie to tylko z matką, bo ojciec wyprowadził się od nas kilka lat temu i teraz mieszka z kochanką. Wredna baba, nie lubi naszej rodziny, mnie też. Zawsze jak u nich byłem, to ta kobieta rzucała pod moim adresem przeróżne plugastwa, bzdury i totalnie urojone oskarżenia. Z resztą to nie ja byłem powodem ich awantur, bo ona non stop się z nim awanturuje. Pewnie dlatego ojciec przychodzi później do nas agresywny, pod wpływem tej baby. Wkurzyła go, więc wyżywa się na nas. Bardzo często gada jakieś nie logiczne rzeczy. np. ostatnio mówił mi "idź zawołaj swoją siostrę", a siostra akurat szła do mojego pokoju i weszła, a ojciec wtedy wydarł się na nią "Po co tu przyszłaś idź sobie!" i po chwili do mnie "po co ta suka tutaj przyszła??" Żal... Matka ciągle ma jakieś pretensje, ciągle wszystkich stresuje, zawsze robi z igły widły i wielką katastrofę, np. żąda ode mnie, żebym przyniósł węgiel z piwnicy, a ja do niej za chwilę, bo chcę najpierw zjeść obiad, a ona natrętnie mi powtarzała "chodź teraz, no chodź!!! chodź, teraz, bo potem będzie za późno" to ja się wkurzyłem, walnąłem z całej siły pięścią w stół i krzyknąłem "K...a, chodź, idziemy!!! Idziemy!!!" i poszliśmy, bez obiadu przyniosłem ten węgiel, żeby się matka zamknęła. Poza tym matka ciągle mnie obwinia np. "dlaczego nie zaszliśmy do tego sklepu?? tam xxx były tańsze o 10 gr", i robi z tego awanturę, krzyczy na mnie, ciągle wypomina "dlaczego nie.... no i co teraz zrobimy!" Takich sytuacji mam codziennie cały ogrom. Siostra czasami do nas wpada, ale strasznie nas wkurza wszystkich. Matka na nią wrzeszczy, bo nie sprząta, nie gotuje, nie pomaga przy niczym itd. Siostra oprócz tego ciągle leży na łóżku, dłubie w głowie jak jakaś małpa, rozdłubała sobie kilka strupów na czubku głowy i na czole, normalnie ku..ica mnie bierze jak na nią patrzę! Miliony razy jej zwracamy uwagę, żeby przestała dłubać w tym łbie, bo nas wkurza, a ona dalej to robi. Matka, ojciec ani siostra kompletnie nie rozmawiają ze mną. Tzn. matka rozmawia TYLKO na następujące tematy: po ile w lidlu/biedronce/kauflandzie było to i to, a w markecie xxx pomidory są tańsze o 5 groszy, więc musi tam pilnie pójść je kupić" itd. A tak poza tym, to kompletnie o niczym ona nie rozmawia. Gdy jej to mówię, ona odpowiada "ale ja się nie znam na innych tematach". LOL, nikt jej nie każe gadać na jakieś tematy polityczne, problemy trzeciego świata, itd. Ot takie nawet zwykle tematy, o filmach, serialach, o tym co się dzieje w mieście itd. to nawet o tym nie potrafi rozmawiać. Mój ojciec tak samo. jego ulubione (i zarazem jedyne) tematy, to jego praca, jego praca i jeszcze raz jego praca. Siostra tez o niczym nie rozmawia. Nie wiem co jest, rzeczywiście sa tacy ograniczeni??? Wcześniej tego w ogóle nie odczuwałem, bo miałem full przyjaciół i z nimi rozmawiałam od A do Z, a rodzice zawsze zaniepokojeni dzwonili do mnie "Gdzie ty jesteś? Wracaj do domu, bo się martwimy!" Zawsze, jak poczują brak mojej osoby, to nagle stają się rozmowni i zainteresowani. A teraz jestem cały czas przy nich, bo nie pracuję, to maja mnie gdzieś. Ludzie bardziej szanują, to co niedostępne. Nie wiem jak to wszystko nazwać, ale dla mnie jest to pewnego rodzaju znęcanie się psychiczne. Olewanie, nierozmawianie, nieinteresowanie się mną, obwinianie, krzyczenie, wysłuchiwanie jak ojciec kłóci się z matką i z siostrą, albo siostra z matką. Teraz właśnie stara znowu coś do mnie buczy i pi...oli, że jej zapałki zginęły i nie ma czym zapalić gazu. Moja wina, że jej zginęły?? Krzyczy na mnie z pretensjami "ZAPAŁKI MI ZGNIEŁY!!!" Z wrogością, z pretensjami, z jadem i ze złością mi to mówi. A ja jej znalazłem te zapałki, leżały szafce, od razu je znalazłem i jej dałem. To jest nie do wytrzymania. W domu codziennie są karkołomne awantury, wzajemne obwinianie się i pretensje, brak normalnych rozmów (a to jest bardzo ważne, jeśli nie najważniejsze!!!!!), rodzina nigdy nie siada razem do stołu, każdy musi samemu jeść posiłek, jedyne co pozytywne u nich, to czasem pomoc finansowa tzn. pożycza mi kasę, jak jej pilnie potrzebują, dołożą mi parę groszy do różnych opłat itd., albo kupią mi jakieś słodycze i to wszystko. Ale wiecie co??? Prawdziwa rodzina to nie pieniądze ani słodycze, tylko miłość, bezpieczeństwo i przede wszystkim NORMALNOŚĆ!!! A ja czegoś takiego nie mam!!! Dlatego ciągle jestem zestresowany i znerwicowany, farmakoterapia mi nic nie pomaga, psychoterapia też nic nie pomaga, kiedyś w końcu nie wytrzymam i zrobię coś naprawdę głupiego, wyjadę gdzieś i nie powiem nikomu gdzie, zamieszkam sobie gdzieś w innym mieście i wtedy dopiero rodzinka poczuje co to znaczy stracić syna!!! banda idiotów i poku....ńców!!! Sorry, ale naprawdę do nich pasują tylko takie słowa!!! Powiecie mi żebym się wyprowadził i zamieszkał sam. Ok, ale nie sam. Nienawidzę samotności. Siedzę z rodziną tylko po to, aby nie być samym. Mam lęk przed przebywaniem i mieszkaniem samemu. Ale nawet jak nie miałem wcześniej tych lęków, to tez nie znosiłem samotności. Za dużo mi się jej nazbierało i czuję do tego wstręt. Wystarczająco już przeżyłem brak przyjaciół, brak dziewczyny i brak jakichkolwiek bratnich dusz. To doprowadziło mnie do silnej potrzeby bycia z kimś, w tym wypadku siedzą z rodziną, póki nie znajdę sobie innej rodziny.
  14. Jestem w prawie identycznej sytuacji jak Twoja. Jedyną perspektywą, jaką widzę, to znaleźć sobie dziewczynę i zamieszkać z JEJ rodziną. Ojca zastąpi teść, matkę zastąpi teściowa
  15. Zrobiliście offtopic, temat był o prostytutkach
  16. No i słusznie, bo to nic nie daje. terapeutka już od wielu miesięcy bada moje fale mózgowe i "będzie je likwidować", jednak niczego takiego do tej pory nie zrobiła. Każe mi opowiadać z czym mam problemy, co ostatnio stresującego się u mnie wydarzyło, więc opowiadam, a ona jednocześnie "słucha" i stoi odwrócona ode mnie majstrując całą godzinę coś przy komputerze Żenada, żeby terapeuta tak traktował swojego pacjenta... już sama jej mowa ciała, pokazuje, jakby terapeutka miała gfdzieś, to co jej mówię. Więc niech się zdecyduje: albo rozmawiamy i tylko rozmawiamy, albo badamy fale i tylkio badamy fale (und "likwidujemy", co od dłuższego czasu zapewnia, choć tego nie robi).
  17. Reptile

    [Zielona Góra]

    Pozdrawiame Jak chcecie się spotkać, to najlepiej w jakimś klubie muzycznym, Studio, Heineken albo tam pod Uniwerkiem, nie pamiętam jak się nazywał ten klub, chyba Kotłownia?
  18. Mi nic nie pomaga psychoterapia, ale mimo to nadal głęboko wierzę, że w końcu mi pomoże...
  19. Mój dzisiejszy dzień po prostu super, wspaniały sztab psychologów postawił mnie na nogi, w drugiej kolejności wspaniały sztab psychoterapeutów uzdrowił mnie, nic dodać nic ująć! Wyleczyli mnie! Wystarczy tylko się uodpornić na cotygodniowe trwonienie kasy w kwocie 50-100 zł (w zależności od danego terapeuty) i mówię Wam, cud, po prostu cud! Oni leczą, uzdrawiają, po prostu panaceum na wszelkiego rodzaju nerwice i lęki! Dzięki ich wspaniałej terapii, nadal nie mogę wyjść normalnie z domu od ponad roku, a jak idę po ulicy to wolę nie komentować mojego stanu zdrowia i samopoczucia. Brawa dla psychiatrów, psychologów i psychoterapeutów!!!
  20. Ogólny lęk przed atakiem paniki, lęk przed "zwariowaniem" plus ogrom problemów społeczno-emocjonalnych typu brak przyjaciół, dziewczyny, normalnej rodziny, brak pracy, bardzo powierzchowne "znajomości", do tego przeżytych kilka bardzop traumatycznych wydarzeń. Terapeutka az przez godzinę czasu przez telefon mi tłumaczyła i obiecywała zanim się do niej zapisałem, że już po 10 wizytach będę wyleczony i takie tam, jednak jestem po tzrech wizytach i już zaczynam w nią wątpić, bierze 50 zł za 45 minut, dla mnie to całkiem korzystna cena, bo inni terapeuci biorą 100 zł za 45 minut, więc spokojnie mogę się wyrobić, ale coś czuję że te pieniądze idą w błoto, teraz przerwałem chodzenie do niej, tłumacząc że mam inne wydatki (no bo mam - spłacanie komputera, prawo jazdy, egzamin na prawo jazdy itd.) i ten czas jescze wykorzystam na przemyślenie czy warto do niej chodzić, czy nie. Wyjście na dwór to dla mnie koszmar, bnawet wyrzucić śmieci za blok, tgo czuję się, jakby za chwilę miał nastąpić mega atak lęku i że zacznę "umierać" czy jak to inaczej nazwać to wstrętne uczucie. Świetne połączenie z mózgiem, fale tetha, beta, aplha, gapienie się w monitor i odkrywanie puzzli, szukanie cyfr, słuchanie złotych porad że powinienem skończyć szkołę i znaleźć pracę (wiem to i bez terapeutki!) udawanie, że nic mi nie jest; ostatnio spotkałem na mieście tą terapeutkę i nawijała mi że mam dokończyć szkołę, a ja do niej, że się źle czuję, a ona do mnie "ale co to znaczy, że się źle czujesz? Jak zaczniesz pozytywnie myśleć to wszystko będzie dobrze!" Wow, czyli wyszło szydło z worka - chodzę do niej raz w tygodniu, więc do września ona mnie nie wyleczy!!! Więc jak do jasnej cholery dokończe szkołę??? Będę tam się zwijał i oczekiwał na nadejście ataku paniki i tym podobne? Jej w ogóle nie obchodzi co mi dolega, tylko mam leżeć u niej na kanapie i robić to co ona mi każe. No normalnie to był tekst roku "Co to znaczy, że się źle czujesz? (wzburzonym tonem) Jak zaczniesz pozytywnie myśleć, to dokończysz szkołę!" Tak, jakby to tera[ia polegała na powiedzeniu mi banałów "Musisz skończyć szkołę". Wiecie co, czekam z niecierpliwością, aż terapeutka zacznie mi mówić "po skorzystaniu z toalety musisz sięgnąć po papier toaletowy io umyć ręcę" i jej zapłacić za tą bezcenną informację 50 zł. No fakt, cena niewielka, ale za wysłuchiwanie banałów i oczywistych rzeczy jak płacę nawet te 50 zł, to ziarnko do ziarnka... i zamiast dwóch wizyt mam trzy godziny nauki jazdy - czyż to nie jest bardziej opłacalne? Normalnie już straciłem jakiekolwiek nadzieje na wyzdrowienie, prowadząc samochód czuję się bezpiecznie, jednak idąc pieszo po ulicy czuję się beznadziejnie, matka radzi mi, żebym najpierw ukończył prawo jazdy, a później dokończył tą psychoterapię. Być może zdanei egzaminu na prawo jazdy wpłynie akoś redukująco na moje lęki, bowiem będzie to pewnegor odzaju osiągnięcie życiowe, nowy etap. Aha, chodziłęm wcześniej na oddział dzienny - śmiech na sali. Było to za darmo, ale po miesiącu się wypisałem, bo to vo tam było to przechodzi ludzkie pojęcie. Ta pseudoterapia polega na jakichś tam spotkaniach w pokojach i słuchaniu wykładów psychologów, jakieś głupkowate chodzenie w kółko i klepanie się po plecach, stanie wewnątrz kółka i niewypuszczanie tej osoby z poza koła, rozmawianie o swoich zainteresowaniach, zero wzmianki o nerwicy lękowej i probolemach społecznych - normalnie cudowna metoda! Panaceum na lęki i depresje! Czysty kabaret! Inne osoby stwierdziły dokładnie to samo i wypisały się już po tygodniu, bo powiedziały, że to jakiś cyrk na kółkach, i nie wiedzą co to ma wspólnego z leczeniem lęków. I wcale im się nie dziwię! teraaz jedyna nadzieja w tym eeg biofeedback, chociaż jak wcześniej wspomniałem też zaczynam w to powątpiewać, przynajmniej nie są to takie pierdoły jak na tym oddziale dziennym, ale jakies badanie fal mózgu, itd. Chociaż... Sam już nie wiem, naprawdę nie widzę przyszłości w moim zdrowiu, chyba odstawię te wszystkie psychotropy i popadnę w alkoholizm, bo to wszystko mnie całkowicie przerasta... Pozdrawiam wszystkich będących w tak samo beznadziejnej sytuacji...
  21. A gdzie tam, nic mi to nie pomaga, byłem już trzy razy u takiej terapeutki, nie rozmawia ze mną o moich problemach antury emocjonalnej tak jak MOCca wspomniała, tylko zakłada na mnie jakies kabelki i gada coś o falach Alpha, Beta. Gamma, tetha itd., dała mi jakieś ćwiczenia oddychania 6/10, napinania i rozluźniania mięśni, NIC mi to nie pomaga, dalej to samo, nie wiem czy dalej na to chodzić, czy nie...
  22. mam za sobą 30 podstawowych godzin jazdy i 10 dodatkowych. Potem po pewnej traumie powróciła nerwica, ataki lęku itd. Pzrerwałęm prawo jazdy jescze przed atakami lęku, bo nie z ich powodu, ale dlatego że musiałem przeznaczyć pieniądze na inne rzeczy, dlatego przerwałem prawko. Teraz mam jeszcze trochę lęków, typu lęk przestrzeni, lęk przed pzrebywaniem samemu, lęk przed atakiem paniki itd. i cały czas myślę co robić jak za kierownicą dostanę ataku paniki?? Wcześniej jak byłem "na chodzie" to psychiatra wystawił mi pozytywną opinię w której napisał że mogę chodzić na prawo jazdy i mogę prowadzić samochód. Zapytawszy, corobić, gdy bagle dostanę za kierownicą ataku nerwicowego, odpowiedział, żebym się zatrzymał i przeczekał, a jak nie przejdzie to mogę wysiąść i gdzieś wejść, nie pamiętam dokładnie co mówił. Teraz nie wiem co będzie jak kupię samochód, bo już mam kasę i na dniach będę go kupował. Muszę dokończyć jeszcze prawko i zdać egzamin. I w związku z tym wszystkim, myśle że najlepiej abym: 1) Jeździł z kimś, nigdy sam (a jeśli czuję się lepiej, to mogę sam) 2) Jeździł tylko po mieście, i nie wyjeżdżał na tereny niezabudowane (przestrzeń, ciemny las, brak ludzi = mieszanka wybuchowa = atak paniki) Tak wogóle to boję się że dostanę ataku, stracę czucie w ciele i przez to spowoduję wypadek!!! Nie boję się, że spowoduję wypadek z powodu słabych umiejętjności prowadzenia, tylko z powodu ataku nerwicy!!! Czy ktoś z Was miał keidyśtaki przypadek? Co wtedy zrobił? Psychiatra i psycholog nie widzą przeciwwskazań, a nawet zachęcają mnei do prowadzenia samcohodu, twierdząc iż to zredukuje nerwicowe lęki, i że skupienie na jeździe będzie znacząco przewyższało myśli o lęku i o tym czy lęk się pojawi i czy nie pojawi i że nie spowoduję wypadku. Zapisałęm się na terapię psychodynamiczną, za parę dni czeka mnie piewrsza wizyta, mam nadzieje że się poczuję po niej na tyle dobrze, że będę mógł bez problemu prowadzić samochód.
  23. Oczywiście. Jeden z lekarzy nazwał to nawet "atakiem szaleństwa". Nie dawaj sobie wmówić bzdur i zdołować się przez lekarzy.
  24. Victorek no to witaj w klubie Widzisz, Ty nie chcesz tym myśleć, a ja chcę i przez to się nakręcam. Ty masz lepiej, bo potrafisz zapanować nad myślami, a ja nie. Venus, to nie żadna "histeria". Histeria jest wtedy, jak małe dziecko glośno płacze bo coś mu sie zachcialo. Natomiast krzyczenie dorosłego czlowieka ze strachu, przerażenia to nie żadna histeria. Hmm, tak sobie myślę, może skoczę sobie na dziwke? Bo zanim te wszystkie normalne panny się ze mną poumawiają, pospotykaja itd. to za długo może to trwać
×