Ja brałem kiedyś rispolept przez około półtora tygodnia, bo dłużej już nie mogłem z nim wytrzymać. Miałem chyba wszystkie objawy niepożądane, które były na ulotce. Rispolept zamiast zmniejszać lęk, nasilał go. Zamiast rozluźniać mięśnie, napinał je jeszcze bardziej. Czułem się po nim tak cholernie ogłupiony, że jak przespałem jakieś 2-3 godziny, to po przebudzeniu miałem wrażenie, jakbym przespał 12 godzin. Ręce mi drżały, miałem niewyraźne widzenie (myślałem że to coś z moimi oczyma), straszny ślinotok (po przebudzeniu cała poduszka mokra), sny tak głębokie, że bardziej realne niż jawa (we śnie odczuwałem niesamowicie silne zmysły, smak, zapach, dotyk, wszystko bardziej intensywne niż na jawie) strasznie sztywny kark, uczucie "umierania", bladły mi ręce i nogi (myślałem że mdlałem albo umierałem), a w końcu doszło do takiej jazdy, że leżałem w łóżku cały zesztywniały, zamulony, i myślałem że to już koniec, zawołałem pogotowie i w momencie gdy weszli do mojego pokoju osiągnąłem apogeum działania cudownego RISPOLEPTU: Powiedziałem do sanitariuszy i lekarza: "Chyba umieram. Czy ja żyję?" Maximum sztywności całego ciała, nie mogłem się ruszać, a ekipa ratownicza odpowiedziała mi "Żyjesz". Rzeczywiście, żyłem dalej, to wszystko to zasługa rispoleptu. Pogotowie dało mi zastrzyk Relanium. Powoli zaczeło mi wszystko przechodzić, a doktor powiedział żeby odstawić ten rispolept bo on tak na mnie działa. Zmierzył mi ciśnienie, serce itd. Wszystko ok. To były objawy Rispoleptu. A więc odstawiłem go. Zaczynałem czuć się lepiej, ale wziąłem jeszcze relanium które na szczęście miałęm w zapasie. Brałem go chyba trzy razy dziennie, jako antidotum dla tego cholernego rispoleptu. Wszystko zaczeło puszczać. Mięśnie się rozluźniły, lęk znikł, i całe to uczucie potwornego zmulenia po rispolepcie przeszło. Od tamtej pory nie daję sobie przepisać tego świństwa. Nikt mnie nawet na siłę nie przekona do rispoleptu. Czy ktoś z was miał podobne przeżycia z tym lekiem?