Skocz do zawartości
Nerwica.com

Reptile

Użytkownik
  • Postów

    84
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Reptile

  1. Jest to lek nasenny, z grupy benzodiazepin. Ponoć od razu ścina z nóg. Jak się po nim czujecie? Maqcie jakieś objawy uboczne? Czym grozi nagłe odstawienie? Czy jeśli w ciągu dnia biorę Sedam 2 x dziennie po 3 mg, to mogę również na noc wziąć Dormicum? Jedno nie nasili drugiego? na ulotce pisze, żeby stosować Dormicum ostrożnie z ranitidyną. A ja biorę Famogast, który zaiwra famotydynę, to też na zgagę i myśle że coś podobnego do Ranigastu (ranitydyny) Co mi sięmoże stać od Famogastu i Dormicumu?
  2. Dzięki za wsparcie Niestety wczoraj stalo sięto czego najbardziej się balem. Na uicy wieczorem ciągle się nakrcalem "o kurde, czy zanim dotrę do domu to już atak nie nastapi? o Boże, a jak nastapi?" No i nastąpił Poczułem olbrzymi praliż mięśni, niewład w ciele, tak się tego panicznie wystraszylem, że odruchowo krzyknąłem "pomocy". Na szczęście po dwóch sekundach przeszło, ojciec który ze mną szedl oczywiśćie wiedzial ze nic powaznego mi się nie dzieje, ze to tylko atak leku, ale podszedł do mnie, złapał i spytal "co sie dzieje, wołać karetkę?" A ja spokojnie "nie, nie trzeba karetki, już mi przeszło. Po prostu miałęm atak lęku." Po tym ataku jakby spadło ze mnie dużo napięcia Zresztą już od rano się zapowiadało na ten atak paraliżu (ten paraliż jest paskudny! uczucie odrętwienia caiła, ze nei możesz się ruszać! miał to juz ktoś z Was???) mialem zimne fale przeplywające po ciele i samonkarcające się myśli. Ten atak wziął się z moich myśli: napinam się napinam, i myślę co zrobic, jak sie atak pojawi. I jescze siębardziej napina i napinam aż w koncu sam go wywołalem Akurat wracalem z izby przyjęć, opieprzyli mnie tam że już tzreci raz tam przychodzę, a ja im tłumaczę że to nie moja wina ze nagle źle się poczułęm i o tej porze nia am nigdzie psychiatry, że ich leki nie skutkują i że proszę ich o jakies inne. Lekarz byl bardzo mily, ale pielęgniari sięwtrącały i pyskowaly, pewnie chcą pokazac ze są kimś, sa zazdrosne że pacjent poświęca cala swoją uwagę lekarzowi, a nie im. No i jak wyszliśmy to ojciec zaczął mnie opieprzać że już ze mną nie wytrzymuję że to, ze tamto, prosiłęm zebyśmy wrócili taksówką, ja bym zaplacił, ale nie chcial. No i poszliśmy pieszo i nastąpił nieprzyjemy atak. A można było temu zapobiec! NIE - idziemy pieszio. I sami widzicie na czym się skończyło. Dostałem Sedam, czuję się po nim senny. Zobaczymy jak pomoże. Moja mama od dłuższego czasu leży w szpitalu. Dlatego nie mam nigdzie poczucia stabilizacji. Od kiedy straciłem kontakt z matką, zaczeły się lęki. Bo to nie bylo takie zwykłe umieszzenie jej w szpitalu, tylko więcej sensacji, ale o tym kiedy indziej napiszę. Dlatego jak stracilem matkę, to zabrakło mi czegoś. Do matki dzwonię codziennie, ale to za mało. Byla na przepustce na święta i trochę lepiej się czułem. Dlatego właśnie szukam do kogo by się "przykleić". A co do ataku - to co to za cholerstwo: nagle uczucie paraliżu całego ciała, uczucie jakbys nie mógl się ruszać, jakby caly twój organizm się zatrzymał? To we mnei podświadomie uruchamei wołane o pomoc, nie wiem czemu! Już chyba totalnei zwariowałem! Towarzyszy temu uczuciu maksymalna derealizacja i uczucie "inengo świata". Kto miał, ten powinien wiedzieć o co chodzi. Napiszcie czy też to kiedyś mieliście. Teraz wracam taksówką, nie ma co. A cop jeśli ten atak dostanęprzy obych ludziach? Przy ojcu, czy siostzre mogę sśmiało go dostać, bo oni tego nie wyśmieją i mi pomogą. Ale obcy ludzie uznają mnei za wariata i jescze sami mnie się wystraszą Powtarzam, ten atak byl efektem długiego samonakręcania się, którego nie mogłem powstzrymać. Myślę że to cała napięcie i frustracje podświadomie nagromadzone w końcu muszą znaleźć ujście i w pewnym momencie "pęknąć" pod postacią paraliżu.
  3. Ja właśnei wczoraj dostałęm ten lek i dzisiaj go zacząłęm brać. Dwa razy dziennie po połówce (cała tabletka to 6 mg). Jestem po nim bardzo senny. Z lękami jak jest? Trudno powiedzieć, zaraz wyjdę na ulicę i przetestuję.
  4. Agacia wiele osób nie zrozumie Twoich lęków, każdy nachalnie będzie pytał "ale czego Ty się boisz?" i ty im wtedy nie mów że masz lęki, tylko mów że amsz nerwicę, bo do głąbów nigdy nie dotrze, że się źle czujesz Ja tak zmieniłem swoje tłumaczenie, mówię że czuję jakieś napięcie i rozdrażnienie, zamiast mówić że czuję lęki. A mój dzisiejszy i wczorajszy dzięń były fatalne. Jestem w beznadziejnej sytuacji. Siedzę u ojca i jego narzeczonej (to jest jego mieszkanie) i nie wytzrymuję, a sam u siebie w domu nie będę siedział, bo już wystarczjąco się nacierpiałem tej samotności, no i jestem między młotem a kowadłem, albo sam w spookoju u siebie w domu ale z ciąglymi napadami lęku (sąsiedzi mi oczywiście nie pomogą, bo mi ostatnio nie chcieli pomóc) albo u ojca z jego narzeczoną, z ludźmi, ale za to w ciągłych kłótniach i powalonych zachowaniach. Narazie wybieram to drugie, byleby być z ludźmi, o przynajmniej w razie czego jest drugi człowiek, jest jakas pomoc, uwaga itd. Dzisiaj idę do lekarza rodzinnego z bólem krzyża, siostra obiecałą ze mną pójść. Niestety za późno wyszłą i mi zajeli kolejkę. Ona w tym czasie wzięła sobie swoje leki u innego lekarza w tej przychodni i powiedziałą mi że idzie do koleżanki, że nie chce jej się ze mną czekać. Widzicie, przyszłą tylkow swoim interesie A mnie ta lekarjka nei chciała przyjąć, nie wiem czemu, pewnie dlaetgo że pediatra i nawet wyjątkowo nei mogłaby mi - dorosłemu coś przepisać na ból krzyża, ale mniejsza z tym, może kiedy indziej znowu się umówię do swojego lekarza rodzinnego. Siostzre poweidziałem żeby spierdalała, bo nie chciałem się takl poniżać i prosić ją żeby mi potowarzyszyła, wsiadłem w taksówkę i przyjechałem do ojca do pracy. I oczywiście zostałęm przywitany krzykami, kłótniami i pretensjami "BYŁEŚ U LEKARZA?? NO BYŁEŚ? CO POWIEDZIAŁ??" mówił to tonem sygnalizującym gotowośc do kłótni i awantury No i tutaj u niego w biurze również się czuję fatalnie, sekretarka siedzi i milczy, naokoło biurasy wchodzą i wychodzą, do tej pory siedziałem sobie u siostry która siedzi u chłopaka mieszkającego zaraz koło pracy mojego ojca. U siostry jakoś lepiej się czułem, bo rodzina, bo bliska osoba itd. i nie miałem u niech objawów ani napadów, no ale jak już przesadziła, jak jużprzekonałem się jaka jest falszywa i egoistyczna, to nie chcę już się z nią spotykać. I teraz nie wiem co mamr obić, gdzie mam siedzieć Mój dom odpada, biuro ojca odpada, siostra odpada, chyba że w ciągu dnia będe siedział w domu ojca z jego przyjaciółką, akurat jest chora i ma zwolnienei z pracy, no ale ona pewnie będzie wychodzićtu i tam, teraz ojciec ni stąd ni z owąd mówi mi żebym pieszo poszedł na drugi koniec miasta do sklepu coś kupić, normalnie chyba z jakimiś głąbami się zadaję, mówiłęm im tysiące razy jak sięczuję, co mi jest i że lepiej się czuje Z KIMŚ, bo samemu mam napady lęku, a do nich dalej to nie dociera. Prosiłęm też ojca, zeby mnei podwiózł do mnei do domu po blankiet za ratę, która muszę spłącićdo 10-go stycznia i nie chciał. Teraz, gdy się ściemniło, mój stan się pogorszył, dowiaduję się że idziemy pieszo Tysiące razy chodziłęm pieszo, po ciemnościach, w tłuamch itd. i te objawy NADAL są. I teraz nagle mam iść pieszo, celowo mi to robi, żebym się źle czuł. Ja nie wiem, widocznie tak ma być, męka jest mi pisana.
  5. Czyli to jednak jest na tle nerwicowym? To dobrze Bo już myślałęm że mi odbija Ja cały czas na siłę doszukuję się bodźców które wywołają we mnie lęk.Wszystko się plącze i nakręca. Zauważcie, chcemy skocnzyć ze soba, ale jednak dalej zyjemy i nie popełniliśmy samobójstwa. Wiecie dlaczego? Bo tak naprawdę chcemy skończyć z tymi objawami, a nie ze sobą. Jeśli skończymy ze sobą, to już NIGDY nie odczujemy przyjemności gdy się już wyleczymy. Ja w poneidziałęk idę do lekarza, niech mi przepisze jakis inny lek, Powiem mu "Panie, ja sie już zbyt długo męczę, chcę normalnie funkcjonować, daj mi pan w końcu coś innego, zamiast zwiększać dawki tych samych leków i zmieniać sposób ich brania". A jak nowe leki tez nie pomogą, to wyjde na ulicę i zacznę wszystkich tłuc, a do ładnych kobiet zacznę się przytulać i im mówić szczere komplementy, bo czuję taką potrzebę To nie jest gwałt, więc nie mam się czego bać Ale lepiej takie rzeczy robić na dyskotekach, tam bardziej wypada, jeżeli szukam fizycznego kontaktu z kobietą to czemu by tego nie robić z nieznajomymi? W końcu to tez jedna z moich naturalnych metod leczenia Tylko, że która kobieta zeche mnie - z lękami, nerwicą, chwiejącego sie na ulicach, bojącego się siedzieć samemu, i desperacko szukającego związku z kobietą? Hehe. A czy u Was sprawy sercowe też mają wpływ na nerwicę? Bo na mnie ogromny.
  6. Idę po mieście, czuję się dobrze gdy coś się dzieje, są ludzie, miasto zyje, ale jak wracam na swoje osiedle to zaczyna się koszmar, świat nagle zaczyna wydawać mi sięponury, ludzie jacyś dziwni jakby "nie z tego świata" )oczywiście nie mam żadnych przewidzeń ani urojeń) ale mam jakieś głupie mysli "dlaczego ci ludzie tutaj chodzą, co oni tutaj robią, czy tak powinno być, czy coś mi odbija?" itd. chyba mnie łapie schizofrenia, no cóż, mogę podziękować pierdolniętej rodzince, przezytym traumom i "przyjaciołom" zjawiających się tylko w potrzebie (nawet ojciec dzwoni do m nie tylko gdy ma jakąś potrzebę). Będąc w supermarkecie, chcę jak najszybciej stamtąd wyjśc, dlatego gdy z kimś tam jestem, to zawsze proszę tą osobę abyśmy już wyszli, tłumaczę sięna głos że mi jest słabo (bo przecież nie będę mówił "czuję, że za chwilędostanę ataku paniki", ludzie wzieliby mnie za wariata, i tak przecież dziwią się co ja tak się kiwam i chwieję), pracy nie mogę znaleźć bo nie ukończyłęm żadnej szkoły, a mam już 22 lata, chcę powrócić do prywatnego liceum i je dokończyć, no tak, ale to ejst zaoczne, a w tygodniu gdzie będę pracował, jak nie mam wykształcenia? I tak sobie chodzę po ulicach pozbawiony nadzieji, duszący w sobie wszystkie frustracje, dzisiaj musiałęm jeździć autiobusem, bo nie byłem w stanie przejść przez całe miasto, z marketów jak najszybciej uciekam, byle by kupić, minać kasę i zwiewać żeby nie dostać ataku paniki, nie czuję się bezpiecznie ani w budynkach, ani na dworze, ani nigdzie, poczucie bezpieczeństwa mam tylko w ludziach, najbardziej w tych bliskich (rodzina, bliscy znajomi) a tak to już jestem do niczego, nie wierzę w wyzdrowienie, bo mój stan trwa zbyt długo, chyba kupię sobie strzelbę i się załatwię, bo tak dłużej być nie może. Rodzina mną pomiata, znajomi olewają, a nawet dzisiaj na dyskotekęnie mogę pójśc, bo po pierwsze nie mam z kim, a po drugie nie chcę tam meić ataków paniki
  7. Mi to psychiatra przepisał na nerwicę i lęki. Niestety, biorę to już prawie dwa tygodnie i nic, ani lepiej, ani gorzej. Dla mnie to niestety kolejne placebo...
  8. No właśnie, brał to ktoś na nerwicę i lęki? Podbijam temat, bo właśnie został mi przepisany ten lek. Jak się po nim czujecie?
  9. Reptile

    [Zielona Góra]

    No ja też z Żar jestem
  10. Reptile

    Psychoterapia

    Dzięki Namiestnik, poszukam tam Co to znaczy że certyfikowany, oznacza to, że sprawdzony, że wyleczył już wiele osób? Kurde, to ja tak jestem przejety swoimi problemami, że nawet nie wiedziałem że jest lista certyfikowanych terapeutów... Dzięki wielkie! Czemu wczesniej o tym nie pomyślałem? A te 50 zł to oczywiście koszty podróży osoby mi towarzyszącej, a nie żadna opłata za asekurację Jak byłem na pierwszej wizycie u terepautki w Poznaniu, to jechałem z ojcem i on zapłacił za wszystkie bilety, no ale przecież nie będę tak rodziny naciągać na wydatki... Aga8420 możesz napisać u kogo już byłeś w Zielonej Górze, lub do kogo masz zamiar się wybrać? Napiszę Ci swoją opinię o tych których zielonogórskich nibyterapeutach, których już sprawdziłem hehe. No i na tych listach certyfikowanych terapeutów nie ma ani jednego z Zielonej Góry. A nie mówiłem ?
  11. Reptile

    Psychoterapia

    Nie ma u nas w pobliżu terapeutów na NFZ, sa tylko pscyholodzy na NFZ, a z takimi to już za dużo straciłem czasu i nadziei. Chodziłem do jednego pscyhologa na NFZ, on dla wszystkich jest darmowy, więc nie tzreba ubezpieczenia. A czy jestem ubezpieczony, to nie wiem. OK, cała moja wypłata to renta: 470zł nrutto + zasiłek pielęgnacyjny 150zł czyli 620zł. Jedna terapia tygodniowo = 90zł 4 razy w miesiącu, czyli 360zł miesięcznie za same wizyty. Teraz bilet do Poznania lub Wrocławia mam tyle samo i płacę 25 zł w jedną stronę, razem 50 zł tam i z powrotem, no ale jeszcze osoba z która będę jechał (żeby "w razie czego czuś się bezpiecznie") to drugie 50 zł czyli razem na jedną wizytę wydam 190 zł łącznie z kosztami podróży. 190zł 4 razy w miesiącu = 760 zł ostatecznie wszystkie koszty Zgadza sie, problemem są finanse A nie można jeździć do terapeuty np co dwa tygodnie, wtedy bym wydawał na to wszystko o połowę mniej miesięcznie? W dodatku czuję się winny, że wiecznie rodzinei zawracam głowę, żeby mi ktoś ciągle towarzyszł, a podróżowanie do terapeuty co tydzień jeszcze bardziej by wkurzyło moją rodzinę, już zresztą widać że ich wkurzam swoim proszeniem się o "asekurację".
  12. Zna ktoś panią Skrzypczak z Poznania?
  13. Reptile

    Psychoterapia

    W Zielonej Górze nie znalazłem nikogo dobrego, do Gorzowa mam tyle samo co do Poznania, a Gliwice to jeszcze dalej. Dlatego najlbliżej mam do Wielkopolski i do Dolnego Śląska. Każdy terapeuta chce, żeby się z nim spotykać co tydzień. Nie wiem czy się wyrobię tak jeździć kilkaset kilometrów co tydzień, bo muszę przecież zapłacić i za bilety i za wizytę. Naprawdę, lubuskie jest już u mnie spalone w kwestii psychologów i terapeutów. Co robić?
  14. Reptile

    Psychoterapia

    Jestem z okolic Zielonej Góry.
  15. Reptile

    Psychoterapia

    Ok, dzięki za odpowiedzi. Dorot możesz podać namiary na tego terapeutę? A tak w ogóle opiszmy tutaj jak wyglądały wasze przygody z psychologami i terapeutami. Ja przez długi czas chodziłem do jednego psychologa, dużo gadał gadał i nic z tego nie wynikało, psycholożka z tej samej poradni pokiwała głową, wysłuchała i zapisała na kolejną wizytę (żal). Następny psycholog, tym razem płatny, 70 zł, mało gadał, rzucił kilka konkretów żebym się przeprowadził tu i tam itd. Później przez parę miesięcy do niego dzwoniłem, bo rozmowy telefoniczne z nim są za darmo, takie same porady, bezradność, i w końcu powiedział "proszę wpisać w google ataki paniki i poczytać co tam pisze" Tym razem terapeuta. Obiecał 50 minut rozmowy, było 5 minut, i to nawet nie rozmowy, tylko kiwania głowy i milczenia. A kasę wziął i kazał przyjść na kolejną wizytę. Tym razem kolejny terapeuta, a właściwie terepeutka, napisałem o niej wyżej w tym długim poście. O rodzinie i atmosferze dobrze gada, ale o samej nerwicy już nie. Więc odradzacie mi ją? Ja też tak sądzę. Dodam, że te rozczarowania związane z "psychologami' i "psychoterapeutami" bardzo mocno na mnie wpłyneły. Jest jescze jakaś nadzieja na dobrego terapeutę? Kto wie, dlaczego oni sa tacy marni? A może jak niektórzy twierdzą, "mamy zbyt duże wymagania?" Racja Ewa125, psycholog nie może mi mówić co mam robić, ale jak widać mam jakiegoś pecha do tych psychologów i terapeutów :/
  16. Reptile

    Psychoterapia

    Dorot, piszesz po co kontynuować coś co nie jest dla nas pomocne, tzn. chodzi Ci o psychoterapeutę? Żeby poszukać innego? A co do zmuszania się, to już pół roku konfrontuję się z tymi wszystkimi przestrzeniami, wysokościami itd. i nadal tak samo się czuje, nie w kazdym rodzaju lęku i nie u każdego wielokrotna konfrontacja usuwa lęk. U kogo jest psychoterapia która pomaga bez leków? Możecie podać namiary? Wolałbym sięwyleczyć bez leków, samą terapią. Ewa125 co rozumiesz poprzez rozwiązanie konfliktów wewnętrznych? Rozwiązanie swoioch problemów? Jaaa cieszę się, że Ci leki pomogły, mi niestety nie za bardzo, a jakie bierzesz leki?
  17. Reptile

    Psychoterapia

    Niech mi ktoś poradzi, bo już tracę nadzieje na wyzdrowienie. Pzrez długi czas chodziłem do psychologa w mojej miejscowości, od 4 lat nie potrafi mi skutecznie pomóc. Jakieś tam daje porady, niestety one nie pomagają. Albo kieruje do psychiatry, żebym brał lekarstwa. Postanowiłem wziąć sięza pscyhoterapeutów. Byłęm u jednego, i mnie oszukał, pokiwał głową, pomilczał i skosił kasę. Już o tym wcześniej pisałem na tym forum. Tym razem byłem u pscyhoterapeutki w Poznaniu. Mam bardzo mieszane uczucia. Bardzo dużo konkretów mi powiedziała w ciągu godziny, głównie na temat rodziny, żebym zmienił otoczenie, zamieszkał u dalszej rodziny (czyli u ciotek, wujków i kuzynów) która jest normalniejsza niz nasza, żebym pozapisywał się na jakieś grupy terapeutyczne do których należą osoby z tymi samymi problemami itd. No ale jak zapytałęm konkretnie "Okej, ale co robić w czasie ataku paniki? Co robić, żeby się nie nakręcać, żeby go samemu nie przywoływać? Jak wywalić te głupie myśli? Bo lekarstwa cudów nie zdziałają, mi potrzeba rozmów i psychoterapii." To ona odpowiedziała "eee, nooo... musi Pan mówić sobie >>to mi przejdzie, nic mi się nie stanie<<, a jak pan jest w domu sam i boi się ataku paniki, to niech pan zadzwoni do kogoś z rodziny i porozmawia przez telefon żeby poczuć bliskość..." Ja jej mówie że to już robiłęm wiele razy i mi kompletnie nie pomaga, że już skonfrontowałęm się bardzo wiele razy z sytuacjami i miejscami wywołującymi irracjonalny lęk, a ona nic. Mówi żebym "brał lekarstwa, bo one najskuteczniej likwidują stany lęku i niepokoju". No wiecie co... tyle osób się tutaj chwali że psychoterapeuci kazali im odstawić leki i że bez lekarstw się wyleczyli, zmienili swoje przekonania, że rozmowy bardzo im pomogły, a ja słyszę od swojej terapeutki już na pierwszej wizycie że mam brać leki! I w dodatku odpędza się ode mnie, mówi mi że ine mam sensu abym do niej przyjeżdżał aż z Zielonej Góry, bo to wg niej "szaleństwo", że "nie poradzę sobie finansowo". Mówię jej że mam kasę i codziennie dużo wolnego czasu, a ona dalej swoje. Zamiast się cieszyć z każdego pacjenta który jej płaci kasę, to się odpędza od niego... Mówię jej że w woj. lubuskim nię znalazłem dobrych psychologów ani terapeutów. Mógłbym się przebić przez jej odmowy i udawane "zatroskanie" i dalej do niej jeździć, ale to dla mnie poniżające, prosić się tak. Mówiłęm jej co to w ogóle za porada żeby "brać lekarstwa", skoro tyle innych osób pisze na forach w internecie że psychoterapia bez leków bardzo im pomogła, że się wyleczyli, a ona do mnie "proszę im nie wierzyć" a ja do niej "dlaczego nei wierzyć? po co by kłamali?" Po prostu wydaje mi się, że gościówa nie jest w stanie mi pomóc i nie potrafi siędo tego szczerze przyznać, dlatego mnie odsyła gdzie indziej. Mówi że jeśli się zdecyduję i dam radę z kasą, to mogę u niej kontynuować terapię. Sam nei wiem co robić. Nic mi nie pomogła ta pierwsza wizyta, nadal mam lęk przed samotnością i inne irracjonalne lęki. Wiem, często wiele osób broni terapeutów mówiąc iż "nie są oni cudotwórcami". Sorry, ale czy wyleczenie pacjenta jest "cudem"? Bądźmy poważni. Lekarz ogólny nie przyjmuje mnie ze słowami "ja nie jestem cudotwórcą, tak szybko się nie wyleczysz". Ja od terapeuty oczekuję tylko porad i wskazówek wg. których będę podązył i dzięki temu się wyleczę. A terapeutka mnie tylko dołowała że tak prędko się nie wyleczę, że inni żyją z lękiem całę życie, a ja jej mówię że nei chcę całę życie żyć z lękiem i udawa że wszystko ejst w porządku, że chcę ten pieprzony lęk WYLECZYĆ, że wiele razy miałęm lęk, a w innym okresie w ogóle go nie miałęm, co oczywiuście wynikało z przeżyć, negatywnych lub pozytywnych. Dobre sobie, całę zycie będę mieć lęk i "mam nauczyć się z nim życ", większych bzdur nie słyszałem Jak tak w ogóle można dołować pacjenta? Psychiatrzy mnie pocieszają, mówią mi "ale żaden atak się nie powtórzy, proszę się nie bać, te problemy które pan ma skończą się, przed panem całe życie". Nawet mi powiedzieli że kiedyś jak ułożę sobie zycie i będę szczęsliwy to w ogóle bez lekarstw będę zdrowy i nie będę miał żadnych objawów Dlatego wizyta u psychiatry jest dla mnei znacznie przyjemniejsza, ale psychiatra poparł mój pomysł chodzenia na pscyhoterapię. jakoś większe wsparcie mam u psychiatrów, nawet nie chcą mnie faszerwoać lekarstwami, tylko kazą stopniowo odstawiać benzodiazepimy, i o dziwo wcale nie jest gorzej, a nawet lepiej :) Psychiatrzy i psycholog kazali mi siekonfrontowac z lękiem ile się da i jak się da. Żeby pomimo niewygodnego samopoczucia trwać w tych sytuacjach i ich nie unikać. To torchę pomogło, ale nie do końca. Chciałbym być już w 100% zdrowy, ale póki sytuacja w rodzinie i otoczeniu jest nieciekawa to tak szybko chyba nie osiągnę pełnego zdrowia ani zadowolenia. A co z tą terapeutką? Wydaje mi się że ona ma niewłaściwe podejście do moich lęków. tak naprawdę to trzeba zrobić porządek z moim błędnym myśleniem i błędnymi przekonaniami a nie uczyć mnie jak skutecznie unikać ataków. Co radzicie? Czy ona jest w stanie mi pomóc?
  18. Ciekawostka: http://psychika.net/2008/09/psychoterapia-przez-internet-jedna.html
  19. Mam ochotę rzucić to wszystko w pizdu i wyjechac w siną dal, jak najdalej od mojego miejsca zamieszkania, od pseudoprzyjaciół będących w wiecznej potrzebie, zarozumiałych panien, jebniętej rodziny, prowincjonalnego nudnego miasteczka, wkurzających, toksycznych ludzi, rzucić to wszystko w cholerę, jak dostanę wypłatę to chyba rzeczyście tak zrobię, wsiądę w pociąg, albo w samolot (to nic że mam lęk wysokości, już tyle razy latałem samolotem, teraz po długiej przerwie znów mogę wsiąść, najwyżej dostanę ataku) i wyjadę jak najdalej precz z tego całego syfu i bagna, to będzie najlepsza terapia
  20. Zależy na jakiego psychiatrę trafisz. jeden pogada z Tobą i wyjaśni na czym to wszystko polega i jak sobie z tym radzić, a inny potraktuje cię na szybko, zeby wysłuchać i wypisać lekarstwa. Niestety o wiele częściej sprawdza sie wariant nr. 2. Możesz jednocześcnie zapisać się do psychologa i do psychiatry, tak jest najlepiej. Chociaż uważaj żeby Twój psycholog nie zaczął Ciebie kierować do lekarza gdy usłyszy o lęku, bo tak niektórzy robią. Teraz ja coś napiszę o swoich doświadczeniach z psychologami. Ten do którego aktualnie chodzę chyba mi nie pomoże, bo on specjalizuje się w terapii uzależnień od alkoholu i narkotyków. Tyle z nim gadamy i gadamy i jakoś w kółko to samo mi mówi żeby olać walniętą rodzinę, kojarzyć sytuacje lękowe z czymś przyjemnym (szkoda że nie powiedział mi dokładnie w jaki sposób, bo nic mi nie wychodzi), żeby zacząć robić inne rzeczy których do tej pory się bardzo bałem (np. nauczyć się pływać, albo podrywać kobiety których się wstydzę), albo żeby się skupić na czymś innym niż ja. Porady dobre, jednak jakoś nie pomogły mi, a powinny W czym tkwi błąd? Ogólnie to wkurza mnie że to on więcej gada a mniej słucha, zawsze daje do zrozumienia że to jego słowa są ważniejsze od moich, że on lepiej wie, a jak go o coś zapytam to nie powie "tak" ani "nie", tylko mówi dalej swoje, i to chyba właśnie są mechanizmy odpowiadające za moje objawy lęku i nerwicy, nie treśc przekazu psychologa, ale FORMA tego przekazu, jak mnie on nie wysłuchuje do końca i mi nie przytakuje to wychodzę od niego jeszcze bardziej wkurzony Dlatego moim ostatecznym celem będzie psychoterapeuta prowadzący terapię behawioralno-poznawczą, bo takie zwykłe rozmawianie z psychologami do niczego nie prowadzi. Trudno to nazwać terapią, chodzę do psychologa od 4 lat i bez zmian. Psychoterapeuta moją ostatnia nadzieją. A jak nie... no to trzeba będzie zakończyc ten żałosny cyrk zwany "życiem", bo ile można się męczyć. Nie bierzcie na powaznie moich słów, narazie nie mam skłonności samobójczych
  21. Czy w Poznaniu jest terapeuta prowadzący terapię poznawczą lub behawioralną? Mam skomplikowane objawy nerwicy i czuję że już dłużej z tym nie wytrzymam.
  22. W internecie, dokładniej w Wikipedii pisze że terapia poznawczo-behawioralna polega na kojarzeniu bodźców wytwarzających lęk z odwrotnymi uczuciami do lęku - jak więc terapeuta to robi? A może wysłuchuje absolutnie WSZYSTKIE bolączki pacjenta? To by była najlepsza terapia No bo wiele osób nie potrafi słuchać drugiej osoby, mam nadzieje że terapeuta potrafi.
  23. Weźcie w końcu konkretnie napiszcie jak wygląda cała ta terapia, zamiast sypać ogólniki "terapia to bardzo cięzka praca nad sobą", wow, ale wyjaśnienie. To tak samo jakby powiedzieć "dzisiaj jadłem bardzo dobry obiad, ale nie powiem jaki". Powiedzieliście A, to powiedzcie B.
  24. Ignatia Homaccord jest lekiem homeopatycznym na lęki i nerwicę??? Z tego co wyczytałem o nim w necie to nie powoduje żadnych skutków ubocznych! A pomaga na lęki?? Bo nie wierzę! Nie są to żadne "ziółka uspokajające"? P.S. Do tych którzy się źle czują po Setalofcie. Po co go dalej łykacie, zmieńcie go na inny lek.
  25. Reptile

    [Zielona Góra]

    Dołączam się do zapytania. ---- EDIT ---- Nie ma w Zieloneh Górze dobrych terapeutów ani psychologów. A psychiatrów to już w ogóle. Nie wiem jak z innymi miejscowościami w lubuskiem? Może w Gorzowie coś jest? Niech ktokolwiek się odezwie w tym temacie, nawet jeśli nie znalazł dobrych terapeutów ani posychologów z Zielonej Góry, to niech opisze tych u których był i nic mu nie pomogli, bo bardzo możliwe, że bylismy u tych samych. ---- EDIT ---- P.S. Czemu ten topic jest przyklejony? Przez to nie idzie do góry
×