Skocz do zawartości
Nerwica.com

szary kot

Użytkownik
  • Postów

    122
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez szary kot

  1. @Aspi Hej, bardzo dziękuję za miły i mądry komentarz.

     

    Ciekawe jest to, co napisałeś o sprowokowaniu i poddaniu się atakowi paniki, ale chyba nie do końca to rozumiem. Czy chodzi o to, że mam zaakceptować to, że panikuję? Zazwyczaj jestem tego świadoma, wiem, że problemy z oddychaniem i połykaniem śliny, i zawroty głowy, i poczucie utraty kontaktu z rzeczywistością, i drżenia, i kołowrot myśli - wynikają właśnie z dużego lęku. Ale nie boję się śmierci, właściwie to czuję w takich chwilach, że chętnie przyjęłabym śmierć i nawet mam ochotę zrobić sobie krzywdę.

     

    Natomiast co do wyśmiewania mam w sobie takie irracjonalne pragnienie, żeby wszyscy mnie lubili i dobrze o mnie myśleli. Ogromnie przejmuję się tym, co inni o mnie myślą. Obawiam się, że mnie skrytykują i wyśmieją. Wiem, że to irracjonalne, staram sie uczyć innego myślenia, ale mam niskie poczucie własnej wartości i trudno mi walczyć z tym krytycznym głosikiem w głowie.

  2. 17 godzin temu, ehempatia napisał:

    Często wracam do Twojego wątku, szary kocie, taka tu miła atmosfera panuje. I przyznam, że trochę mnie ośmiela to jak wiele swoich cech widzę w tym co opisujesz. Jak wygląda teraz Twoja codzienność? 

     

     

    Uśmiechnęłam się, kiedy przeczytałam Twój komentarz, dziękuję! Też myślę, że mamy podobne cechy, a przez to trochę podobne zmartwienia i kłopoty 🙂

     

    Ale pytanie o codzienność nieco mnie zestresowało, bo obecnie naprawdę nie mam się czym chwalić i jestem tego świadoma. Od trzech tygodni, kiedy to zrezygnowałam z poprzedniej pracy, spędzam całe dnie w łóżku. Głównie śpię, poza tym słucham tykania zegara i leżę bez sensu. Próbowałam coś czytać albo obejrzeć film, ale nie jestem w stanie się skupić. Mam objawy jakby przeziębienia (katar, ból gardła, zatkane uszy i szumy uszne, ból głowy i zatok, lekko podwyższona temperatura, ogólne osłabienie i duuuża senność). Miałam też duży lęk i napięcie, ale powoli zaczyna ono schodzić na rzecz senności ;) Poza tym mam jakąś niechęć do życia. Ogólnie sukcesem jest dla mnie przygotowanie sobie prostego posiłku, umycie włosów, lekkie ćwiczenia fizyczne. Rodzina już nie może na to patrzeć i różnie komentuje :/, co mnie jeszcze bardziej "nerwicuje". Wiem, że muszę się ogarnąć, ale potrzebuję więcej czasu...

  3. @zlewejstrony Wielu osobom przeszkadzają głośne dźwięki typu basy, głośna muzyka czy inne uroki życia w bloku. Niepokojące jest natomiast to, że kiedyś takie dźwięki Ci nie przeszkadzały, a teraz nie dają Ci normalnie żyć. Poza tym dźwięki typu ruchliwa ulica raczej nie powinny przeszkadzać, chyba że ktoś jest nieprzyzwyczajony (a Ty, jak mówisz, mieszkasz tam już kilkanaście lat i wcześniej nie było problemu). Na pewno warto skonsultować się z lekarzem - proponowałabym laryngologa i psychiatrę albo chociaż udaj się do lekarza rodzinnego.

  4. @Aspi Witaj. Masz dużo racji, to prawda, że świat jest okrutny, a osoby wrażliwsze, słabsze i już dotkliwie cierpiące często stają się ofiarami, przez co ich cierpienie jest jeszcze większe. Po Twoim poście można stwierdzić, że jesteś mądrym, refleksyjnym i wrażliwym człowiekiem. Próbujesz znaleźć sens życia - jak wielu ludzi, czytasz książki, szukasz odpowiedzi, można powiedzieć, że jesteś osobą poszukującą. Czy próbowałeś zwrócić się w kierunku religii, jakiejś duchowości? Jeśli nie religia, to może filozofia albo literatura? Ludzie - szczególnie ci wrażliwsi, ci bardziej świadomi - od wieków szukali odpowiedzi na pytanie o sens życia. Prostych odpowiedzi chyba nie ma. Jestem ciekawa Twoich przemyśleń, możesz się nimi podzielić, myślę, że wiele osób tutaj na forum zadaje sobie podobne pytania. To w końcu taka trochę przystań dla wrażliwców ;)

    Jeszcze jedno. Pytasz siebie, czy jesteś szczęśliwy i, jak zrozumiałam, nie możesz dać odpowiedzi twierdzącej. Mówisz, że boisz się ludzi, gdyż nie wiesz, jak się przy nich zachowywać. Sama mierzę się z fobią społeczną i kontakty z innymi są dla mnie trudne. To na pewno nie jest uniwersalna rada, ale sama robię tak, że przy obcych ludziach udaję kogoś innego, staram wtopić się w tłum, natomiast sobą jestem w samotności lub przy ludziach, których ufam. Niestety przez to robię zbyt dobre wrażenie na psychiatrze i pani psycholog, bo jakoś nie umiem być sobą, otworzyć się, zaufać. No ale moje zaufanie zostało wielokrotnie podeptane i teraz jest jak jest.

    Życzę Ci dobrego wieczoru oraz - w dalszej perspektywie - abyś odnalazł odpowiedzi na swoje pytania. Niektórzy mówią, że życie nie ma sensu, a ten sens trzeba swojemu życiu nadać samemu. Myślę, że takie poszukiwanie sensu też może nadać życiu sens i może być tym, o co w życiu chodzi.

  5. @ehempatia Wiem, o czym mówisz. Czuję się podobnie, kiedy rozmawiam przez telefon, muszę być całkiem sama i denerwuje mnie, że nie widać ekspresji twarzy, a jeśli ktoś mówi, że nie dosłyszał albo mam coś powtórzyć, to najprostsza droga, abym dostała ataku paniki.

     

    A może mogłabyś rozmawiać w samochodzie? Pojechać gdzieś, gdzie jest spokojnie (pusty parking? las? ślepa uliczka na końcu osiedla?), ale wciąż jest dobry zasięg i tam pogadać. Wtedy żaden sąsiad nie usłyszy i nikt Ci nie przeszkodzi, a Ty będziesz czuła, że wyszłaś z domu. I możesz na początku powiedzieć, że bardzo stresuje Cię rozmowa przez telefon. Mądra psychoterapeutka powinna umieć Cię poprowadzić przez tę trudną sytuację. A jak nie - w każdym momencie możesz zrezygnować.

  6. @ehempatia Mnie akurat telefon stresuje bardziej niż spotkanie twarzą w twarz, ale korzystałam już 3 razy z takiej teleporady i było ok.

    U mnie tak jest ze względu na pandemię, a w przyszłości terapia będzie kontynuwana stacjonarnie (i wcześniej też była stacjonarnie). Na Twoim miejscu zgodziłabym się na taką formę, bo za darmo 🙂

  7. @neon To dobrze, że wypracowałeś sobie taki dystans.

    Coś w tym jest, że najlepiej żyć "tu i teraz". Muszę przyznać, że mam z tym problem - za bardzo skupiam się na przyszłości, zamartwiam się albo oczekuję, że kiedyś będzie inaczej/ lepiej i że ja będę "lepsza"/ inna. Wiem, że takie myślenie do niczego dobrego nie prowadzi, no ale jak wiadomo trudno jest zmienić myślenie, jeżeli tak myślimy o świecie i sobie od x lat.

  8. @Psychoanalepsja_SS Hej, dziękuję za miłe, dodające otuchy słowa. Uśmiechnęłam się, kiedy je przeczytałam. Boję się różnych błahych rzeczy, ale to i tak nie jest najgorsze. Coraz częściej atak paniki łapie mnie, chociaż ja nie wiem, czego się boję. Zaczynam odczuwać coraz większy niepokój, drżę na całym ciele, serce mi szybko bije, a ja nie wiem dlaczego!

    @neon Uch, racjonalnie wiem, że innych nie obchodzę, a mimo to przejmuję się, co o mnie mogą pomyśleć. No i chciałabym mieć przyjaciół, bo nie jestem jakoś negatywnie nastawiona do świata, a jedynie boję się negatywnej oceny.

     

    Kiedyś byłam pełna nadziei, a teraz jakoś nie umiem się odnaleźć w szarej rzeczywistości. Mam wszystkiego dość i w dodatku mam wrażenie, że cały czas jestem chora. Już od miesiąca mam objawy przeziębienia czy grypy i mam wrażenie, że nic mi nie pomaga. A ile można być na zwolnieniu 😕

  9. Dobrze wiedzieć, że nie jestem jedyna.

    @ehempatia Dobre porównanie do pieska z memów, znam ten obrazek 🙂 Trochę mnie już męczy udawanie, że jest ok, gdy nie jest.

    @neon i jak sobie z tym radzisz? 🙂 lubisz być outsiderem czy nie bardzo?

  10. @ehempatia Wybacz, ja częściej się boję, niż wstydzę, stąd moja interpretacja. Jeśli możesz wyjaśnić, na czym polega uzewnętrznianie, jeśli piszesz we własnym zeszycie? Czy ktoś kiedyś naruszył Twoją prywatność i zaglądał do Twoich zeszytów? Może źle to rozumiem, ale zawsze wydawało mi się, że wstydzimy się przed kimś. W każdym razie myślę, że wynika to z niskiej samooceny i właśnie dążenia do perfekcji. W tym jesteśmy podobne 🙂 Też chciałabym wszystko robić perfekcyjnie i kiedy się to nie udaje, jestem podłamana, czuję, że sprawa jest już przegrana.

    Jeździsz samochodem? Super! Mnie jazda za bardzo stresuje... Powiedziałabym: nie przejmuj się nieempatycznymi ludźmi, ale to chyba mija się z celem, bo jesteś wrażliwą osobą?

    Twój tata wydaje się być dość trudnym człowiekiem i być może stosunki rodzinne sprawiły, że masz niską samoocenę, boisz się podjąć jakieś działania. Moim zdaniem nie warto wchodzić w konfrontację z tatą, takie dyskusje nie mają sensu, a jedynie podkopują Twoją pewność siebie.

    Życzę Ci dobrego dnia, nie wiem, czy to, co piszę, jakoś pomaga czy przeszkadza. Gdyby to drugie, daj znać, a nie będę Ci już zawracać głowy.

  11. Cześć! Ja też bardzo podziwiam, że pracujesz jako freelancer, a także że zajmujesz się rękodziełem i różnymi artystycznymi wyrobami. Wow! Podziwiam umiejętności i to, że potrafisz na nich zarabiać. Nie masz powodu czuć się gorsza od swoich współlokatorów, jesteś wyjątkową osobą. I to bardzo miłe z Twojej strony, że martwisz się, aby im nie przeszkadzać, ale jestem przekonana, że gdyby cokolwiek im przeszkadzało, na pewno by Ci powiedzieli. Sama chciałabym mieć współlokatorkę, która by się tak troszczyła o to, by nikomu nie przeszkadzać. Ale gdybyś zamykała się w pokoju, mogłabym zacząć obawiać się, że mnie nie lubisz albo że to ja cię czymś uraziłam. Może popatrz na współlokatorów jako na ludzi, którzy także się obawiają, nie wiedzą, jak się zachować?

     

    Wiesz o tym, że potrzebna jest szczera rozmowa. A co byś powiedziała na taki pomysł, żebyś na początek zostawiła liścik/karteczkę samoprzylepną na lodówce lub na lustrze w łazience? Np. "Martwię się, że przeszkadzam Wam w nocy. Pracuję jako freelancer, więc mam inny rytm dobowy. Dajcie znać, jeśli zachowywałam się zbyt głośno."

    Może poproś czy to w rozmowie, czy przez taki liścik, o wyznaczenie np. godziny, kiedy mogłabyś mieć kuchnię dla siebie. Przecież nie muszą ciągle siedzieć w kuchni. Wyjaśnij, że czujesz się swobodniej i wygodniej Ci gotować, gdy masz kuchnię dla siebie. Nie sądzę, by mieli coś przeciwko. Poza tym jeśli pracują 8-16, czy wtedy kuchnia nie jest wolna? Czy zawsze ktoś jest w mieszkaniu? Nie wiem, jak wygląda sytuacja.

    Powiedz, że jesteś nieśmiała albo, jeśli to za trudne, napisz na karteczce: "Jak coś, to nie odzywam się i siedzę w pokoju, bo jestem nieśmiała. Nie miejcie mi za złe. Pozdrawiam, Wasza współlokatorka".

     

    Może moje pomysły są głupie i nie pasują do Twojej sytuacji. To normalne, że jesteś zestresowana. Dzielenie pokoju z innymi jest trudne dla osób nieśmiałych, a co dopiero dla kogoś z fobią społeczną. Jesteś dzielna, że dajesz radę przeżyć każdy dzień. Przecież Ty żyjesz jak na wojnie, dziewczyno! A dajesz radę i wymknąć się do toalety, i w kuchni zamieniłaś nawet parę słów, gdy Cię tam "złapali". Przeżyłaś tak miesiąc, to dużo 🙂

    Na pewno wiesz, że Twoim problemem są dręczące, krytyczne myśli, przez które czujesz się mniej wartościowa, czujesz, że przeszkadzasz. To nie jest prawda, te myśli nie mają racji! Być może warto byłoby rozprawić się z tymi myślami na jakiejś terapii, aby łatwiej Ci się żyło?

     

    I tak, mam podobne problemy. Czuję się gorsza od innych, przez co boję się odzywać, a czym bardziej się "nakręcam", tym jest gorzej. Ja jeszcze mam tak, że pewnych ludzi boję się bardziej, innych mniej, bo czuję, że to "bratnie dusze". Gdybym mieszkała z tymi pierwszymi, z osobami, które z jakiegoś powodu budziłyby u mnie lęk, starałabym się zmienić mieszkanie. Nie wiem, czy to jest możliwe w Twoim przypadku.

     

    Pozdrawiam, mam nadzieję, że Cię nie uraziłam ani nie zirytowałam moimi radami (szczególnie że pisałaś, że ich nie chcesz, bo wiesz, co robić). Powodzenia, trzymam kciuki za rozwiązanie sytuacji 🙂

  12. Szczerze współczuję trudnych doświadczeń rodzinnych i związkowych. Szczególnie boli, gdy to najbliżsi nadużywają naszego zaufania. A czy próbowałaś zapisać się na terapię na nfz? Wiadomo, że terminy są odległe, ale czym prędzej się zapiszesz, tym prędzej nadejdzie nawet odległy termin, a może będziesz miała szczęście i znajdzie się termin w nieodległej przyszłości, bo ktoś zrezygnuje?

     

    Myślę też, że nie tyle siebie odnajdujemy, co kształtujemy. Masz potencjał na wiele różnych dróg życiowych, na wiele różnych "przyszłych ty". Trudne jest to, że musisz coś wybrać, w jakimś jednym kierunku kształtować samą siebie (jednocześnie biorąc pod uwagę ograniczenia wynikające np. z chorób czy zdolności). Te wybory są tak trudne, bo oznaczają rezygnację - możesz wybrać tylko jedną z wielu ścieżek. Ale jest też wolność, nie ma przeznaczenia - w każdym razie ja nie wierzę w istnienie przeznaczenia oraz jednej "ja".

    A także: nie jesteśmy samotnymi wyspami, to normalne, że inni mają na nas wpływ, że przejmujemy od innych zainteresowania, poglądy i zachowania. I to właściwie dobrze o Tobie świadczy, że odnajdujesz racje w wypowiedziach innych, bo chyba każdy ma choć troszkę racji, choć czasem tylko troszkę ;)

  13. Hej, dziękuję za odpowiedź w moim wątku, to miłe z Twojej strony 🙂 Przeczytałam o Twoich zmartwieniach i przyszło mi do głowy kilka kwestii. Nie wiem, na ile będą pomocne, bo nie jestem psychologiem, a sama mierzę się ze swoimi kłopotami.

     

    I tak sobie myślę może to nie tyle wstyd, co lęk, że nie spełnisz oczekiwań innych? Chęć bycia perfekcyjną w tym, co robisz? Obawiasz się, że wyjdziesz z roli, którą odgrywasz na co dzień, i innym się to nie spodoba?

    Zastanawia mnie to, że sama obawiasz się spojrzeć na swoje zapiski lub opowiadania. Może masz takiego krytyka w głowie i kiedy czytasz to, co napisałaś, to ten krytyk podsuwa Ci jakieś destrukcyjne myśli: że to i to nie tak? Może dałoby się jakoś tego krytyka uciszyć albo zdemaskować?

    Wiele kobiet nie wie, jak się ubrać, żeby nie było ani za bardzo elegancko, ani za mało elegancko. Z drugiej strony może w wersji bardziej "casual" czujesz się swobodniej? Sama też nie lubię ubierać się specjalnie kobieco, czuję się lepiej w zwyczajnym, nierzucającym się w oczy stroju, bo jestem nieśmiała. Może Ty też jesteś nieśmiała?

    Też podoba mi się japoński 🙂 Myślisz, że znajomym może nie spodobać się Twój wybór języka do nauki czy może będą oczekiwać od Ciebie za dużych postępów w nauce? Zastanów się na spokojnie, czego się obawiasz czy też - jak mówisz - wstydzisz. Bo to jest stwierdzenie dość ogólne.

    Wybacz chaotyczność - taka jestem, chaotyczna i pcham się czasem tam, gdzie nie chcą. Mam nadzieję, że nie uraziłam Cię moimi przypuszczeniami.

  14. pomyślałam, że się ujawnię, gdyż czuję się samotna i myślę, że fajnie byłoby porozmawiać z ludźmi o podobnych problemach.

    Według psychiatry i psychologa: zaburzenia lękowe i psychosomatyczne, osobowość unikająca. Według mnie także: dystymia, depresja lękowa, fobia społeczna.

    Najbardziej dokuczają mi: ataki paniki (obecnie od kilku razy w tygodniu do kilku razy dziennie), przewlekły ból napięciowy głowy, ciągłe uczucie zmęczenia i wyczerpania, bóle kości i stawów, anhedonia (nie cieszą mnie dawne rozrywki i pasje), lęk wolnopłynący, poczucie ciągłego napięcia i niemożność zrelaksowania się, drażliwość, senność podczas dnia, trudności z zaśnięciem wieczorem, problemy żołądkowo-jelitowe, częste przeziębienia. Obawiam się, że mój stan się pogłębia, gdyż ostrzejszy ton głosu, nawet nieskierowany do mnie, nieprzewidziane wydarzenie, drobne problemy albo po prostu myślenie o przyszłości powoduje u mnie atak paniki.

    Ogólnie mówiąc: istnienie jest dla mnie na tyle przykre, że marzę o nieistnieniu, jednak nie podjęłam próby samobójczej, gdyż za bardzo się boję, że się nie uda.

    Uprzedzając pytania, chodzę już do psychiatry i psychologa. Jestem (kilka lat) przed 30, po studiach, kierunek humanistyczny, pracowałam w zawodzie, ale mój stan się pogłębił, miałam coraz częściej ataki paniki i zrezygnowałam z pracy. Obecnie jestem na zwolnieniu lekarskim, mam też trochę oszczędności i planuję poszukać pracy, gdy "będę czuła się lepiej" (myślę też o przekwalifikowaniu się, ale na razie nie mam pomysłu na siebie). Niestety czuję się przybita tym, że wypadłam "z biegu życia", boję się odezwać do znajomych, bo wstydzę się przyznać, że zrezygnowałam z pracy, boję się, że pomyślą lub powiedzą, że jestem leniwa, że powinnam wziąć się w garść, że mnie wyśmieją. Boję się, że i Wy mnie wyśmiejecie. Proszę, nie róbcie tego. Nie piszcie, że mam się wziąć w garść. To mnie jeszcze bardziej dobije.

    Czuję się samotna, nie mam przyjaciół i chciałabym porozmawiać z ludźmi o podobnych problemach. Nie żeby się nad sobą użalać, ale żeby się wzajemnie wspierać, pisać o drobnych sukcesach, może śmiesznych dla innych ludzi, o drobnych radościach, jeśli takie się pojawią. Po prostu chciałabym czuć się mniej samotna i żeby ktoś mnie zrozumiał.

    Proszę, nie wyśmiewajcie mnie. Wiem i czuję, że jestem beznadziejna. Życie jest dla mnie za trudne, przeraża mnie. Chciałabym nie żyć, ale działania w tym kierunku też są dla mnie za trudne, wiec próbuję żyć na miarę moich możliwości. Ale łatwo mnie złamać. Nie śmiejcie się, że nie mam pracy. Nie mówcie, że wszystkie dolegliwości sobie wymyśliłam, naprawdę jest mi ciężko i chciałabym być zdrowa, pracować nawet ciężko, spotykać się z ludźmi. Robię co mogę, ale wszystko mnie przytłacza, łamie, przeraża.

    Chyba wciąż piszę o tym samym, że moje pisanie jest jak moje myśli, bez porządku, bez początku i bez końca, krążące w kółko. Mam nadzieję, że to, co napisałam, jest jasne i że nie napisałam za dużo, bo chciałabym pozostać anonimowa. Trochę boję się publikować ten post. Wszystkim czytającym to życzę zdrowia i spokoju ducha, serdecznie pozdrawiam.

×