Skocz do zawartości
Nerwica.com

Werty

Użytkownik
  • Postów

    749
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Werty

  1. Carlos to weź kuźwa się ogarnij i zacznij pisać artykuły do gazet, rozsyłaj nawet bez nadziei na opublikowanie. Załóż bloga i pisz. Może z czasem skapnie ci coś z reklam. Kombinuj. Chodź po placówkach obopu. Sprawdzaj co jakiś czas w kadrach czy jest etat. Kropla drąży skałę
  2. Werty

    Antyprawdy życiowe

    "kto nie ma szczęścia w kartach ten ma szczęście w miłości" <3 Klasyk z mojego dzieciństwa i młodości.
  3. Werty

    Antyprawdy życiowe

    To akurat prawda życiowa pod warunkiem, że ktoś swoją atrakcyjność potrafi w życiu dobrze wykorzystać. Gdy chodziłem za pracą jako kelner/barman/sprzedawca nigdy pracodawcy nie oddzwaniali, a po jakimś czasie w barze/restauracji/sklepie, do którego uderzałem z cv widziałem wysokiego gościa o wyglądzie w rodzaju latynosa, którego przyjęli na miejsce, o które się starałem. Przykłady zresztą można mnożyć na każdym kroku, w każdym obszarze i dziedzinie życia... Dlatego nie wiem dlaczego Supernovo podałaś, że "ładni mają łatwiej" jako antyprawdę życiową... Przecież to fakt.
  4. Urynkowienie szkolnictwa to w ogóle jedyny sensowny krok, aby podniósł się poziom kształcenia. Ale nie sądzę, by polaków dało radę przekonać do takiego rozwiązania
  5. Werty

    Antyprawdy życiowe

    "masz jeszcze czas" "wszystko się z czasem ułoży" "dobrych ludzi prędzej czy później spotka dobro" - gówno prawda, czasami może i spotka, ale najczęściej "dobry" człowiek staje się zgorzkniały i beznamiętny jak zamieniony w kamień. "wierz w siebie, najważniejsza jest samoocena" "ile dasz, tyle dostaniesz" to akurat może w niebie, bo w życiu doczesnym to tak nie działa "nie ma tego złego..." druga część zdania powinna brzmieć "co by jeszcze nie mogło się bardziej spieprzyć" "nie bądź taki jak wszyscy, bądź sobą" i najlepsze "liczy się wnętrze" nie widziałem, aby to ktoś podał, a przecież to królowa wszystkich antyprawd życiowych Tak sobie tylko dodam, że we wszystkim co wy piszecie i co ja piszę jest jakieś ziarno prawdy. Aczkolwiek są to tak wyklepane frazesy podawane bez żadnego uzasadnienia, bez rozwinięcia, że najczęściej mogą dać więcej szkody niż pożytku.
  6. Faktycznie, jeszcze kilka lat temu było coś takiego. Teraz to powoli zanika. Ja uważam, że nie jest prawdą, iż humaniści nie są do niczego potrzebni, bo są. Nawet bardzo i argumenty można mnożyć. Problem leży w tym, że nie tylu ilu jest ich w tej chwili i nie na tak niskim poziomie kształcenia... Tak naprawdę przydałoby się powrócić do idei elitarności humanistycznych studiów wyższych. Na takie studia powinna być przyjmowana sama "śmietana". Ludzie z maturami na poziomie przynajmniej 90% z rozszerzeń i nie z 3 przedmiotów humanistycznych, ale przynajmniej z 5. Ludzie, którzy od podstawówki wygrywali (a przynajmniej brali udział) konkursy literackie, z wiedzy o społeczeństwie, historii. Z zaświadczeniami od dyrekcji i nauczycieli, że delikwent udzielał się w kółkach teatralnych, politologicznych w liceum, że jeździł na konkursy i inne debaty. O przyjęciu na studia humanistyczne powinny decydować też egzaminy wstępne oraz rozmowa kwalifikacyjna, by zobaczyć czy jest to człowiek na jakimkolwiek poziomie. A co najważniejsze, przydałoby się zamknąć na kilka lat większość wydziałów humanistycznych (w tej chwili jest już nadpodaż kiepskich absolwentów socjologii, pedagogiki historii itd.), a po ich ponownym otwarciu zmniejszyć liczbę miejsc. Wiem, że jestem marzycielem ale...
  7. Tak jak pisze Zujzuj są prywatne szkoły zawodowe dla dorosłych, ale pomijając te zawodówki... Są takie kursy, i to dotowane, że nie trzeba dla zdobycia zawodu zapisywać się do zawodówki. Poza tym sprawdź cech rzemiosł różnych w swojej okolicy. Oni często dorosłym oferują zdobycie sensownego zawodu (tzn tytułu czeladnika) i czasami automatycznie pracę. Ja osobiście zetknąłem się z czymś takim w 2005 roku po raz pierwszy. Wcześniej studenci, których znałem to byli ludzie na naprawdę dobrym poziomie intelektualnym. Dopiero w 05/06 poznałem poprzez brata kilku ludzi - może nie z patologii, i nie jakiś skończonych durniów - którzy nigdy nie powinni iść na żadne studia. Po prostu nie powinni studiować, bo nie mieli żadnych predyspozycji. Chodzi mi o to, że byli to ludzie z przeciętnych liceów (aby nie powiedzieć podrzędnych), którzy ledwo prześlizgiwali się przez semestry, lecz jakoś przyfarcili na nowej maturze (a nowa matura w porównaniu do starej to niebo a ziemia) i się podostawali na studia. Na studiach to samo; od sesji do sesji, prześlizgiwanie się, praca magisterska obroniona na granicy przyzwoitości. Nie dziwne więc, że w Polsce tak drastycznie obniżył się poziom w szkołach wyższych.
  8. Przecież wiesz Carlos doskonale dlaczego rządy od końcówki lat 90 usilnie promowały studia wyższe. Jako socjolog wiesz, ale niektórzy może nie. Chodziło to, aby sztucznie zaniżać wskaźniki bezrobocia w tej grupie wiekowej. A poza tym większość młodych roczników miała jakieś zajęcie więc wyjebongo. Tego co będzie później nikt z rządzących w swojej bezmyślności nie przewidywał. Powiem ci, że też tak większość życia myślałem, ale z ostatnich obserwacji gdzie w mojej pracy mamy uczniów na praktykach (dwa razy w tyg.) muszę zaprotestować... Może tak było, ale chyba coś się zaczyna zmieniać. Ci młodzi garną się do roboty, no i przez to do nauki zawodu. Jeżeli chodzi o ich zachowanie nic nie można im zarzucić, ba! Można z nimi całkiem sensownie pogadać. Może to idzie w drugą stronę? Tak sobie pomyślałem, że może teraz bardziej obrotna część młodzieży wybiera zawodówki, aby mieć lepszą pozycję na rynku pracy po szkole, jakieś doświadczenie zawodowe, kilka złotych w kieszeni. Wszyscy ci, których znam deklarują, że chcą skończyć liceum, ale uzupełniająco. Być może tylko ja na takich porządnych trafiłem. Nie wyciągam zbyt daleko idących wniosków, aczkolwiek wiesz, może zmienia się profil osób uczęszczających do zawodówek
  9. Bez przesady, najlepiej jest mieć choćby zawodowe wykształcenie. Mam kumpla, który skończył tylko podstawowe i naprawdę ciężko jest mu znaleźć sensowną pracę. Jak już się do czegoś załapie to na krótko i raczej doraźnie... Zależy kto jak w życiu mierzy, jakie ambicje posiada. Jeżeli ktoś chce być dziennikarzem i już od gimnazjum konsekwentnie realizuje to marzenie jest w stanie naprawdę dobrze się ustawić. Myślę, że po prostu trzeba mieć na siebie pewien plan, którego ja np. nie miałem. Gdybym mógł coś zmienić to na pewno po gimnazjum poszedłbym do jakiejś zawodówki. Nie dość, że dwa dni w tygodniu chodzi się do pracy na praktyki, dostaje się za to 120 zł miesięcznie, to już na starcie dorosłego życia w wieku 18/19 lat ma się 3 lata doświadczenia zawodowego Co to za problem pójść później do 2 letniego uzupełniającego liceum? Moi znajomi, którzy pokończyli zawodówki potrafią w swojej pracy wyciągać nawet do 2.5 tyś. A przecież zawodówka nie zamyka drogi na studia. W sumie nawet myślałem o zawodówce, ale to były jeszcze czasy gdzie ciągle wierzono, że iść należy do liceum, no minimalnie to do technikum, a potem na studia... że niby te studia miały coś dawać wszystkim, którzy na nie pójdą... że zawodówki to są dla skończonych idiotów... Ech.
  10. Wojskowy czy to szeregowy czy dowódca to musi być lekko cwaniaczkowaty skurwysynek. Może być to człowiek, który zderzył się z nerwicą czy depresją, ale to musi być człowiek, który z takiego starcia wyszedł ostatecznie zwycięsko. Ale na pewno nie koleś, który nie może oddychać, bo go rzuca dziewczyna. Na pewno do wojska nie nadaje się ktoś o obniżonej samoocenie, bo jako dowódca będzie musiał wywierać wpływ na innych, a jako szeregowy będzie musiał dostawać opr. na każdym kroku - czyli trzeba umieć przyjmować na klatę. Do wojska się nie nadaje, ale na nauczyciela (studiuje anglistykę) też raczej nie. Dlatego właśnie mamy tyle patologii w szkołach, bo za nauczanie biorą się słabi ludzie, którzy nie potrafią opanować grupy 15-latków. Albo przynajmniej zdobyć ich szacunku.
  11. Ale z taką nerwicą jaką on ma to on się do woja nie nadaje. Może gdzieś do sztabu, albo na WAT. Przecież taki wrażliwiec sobie w wojsku rady po prostu nie da. Ani jako podoficer ani jako zawodowy szeregowy - w każdym z tych dwóch przypadków trzeba codziennie zderzać się z agresją. Powiesz mi, że on jeszcze chce do monu na jakiś szwejowski etat iść? Wtedy wyśmieję.
  12. Marcosm, nie zrozumiemy się na tym poziomie dyskusji. Zacznij inaczej. Nie mam nic do ludzi, którzy na coś zapracowali swoją ciężką pracą, ale nie mam też powodów, aby im współczuć.
  13. Bo jednym się p**rdoli w głowach z nadmiaru kasy, uczuć i emocji, z którymi sobie nie mogą poradzić, a innym z przerażenia swoim niedostatkiem i beznadzieją w jakiej tkwią. Dla tych pierwszych nie mam żadnej sympatii i empatii - żadnej I co najlepsze, wcale nie muszę nawet udawać, że mam do nich cokolwiek pozytywnego. To jakieś dobre studia chociaż? Bo jak mi powiesz, że on socjologię rozpracowuje, któryś tam raz to... Coś ścisłego chociaż studiuje? A może medycynę? Prawo?
  14. To z czego on taką nerwicę ma? Rodzice go wspierają finansowo, dodatkowo dorabia w niezłej pracy, ma kobietę (czyli ciebie), robi studia... To w czym problem?..
  15. Powiedz mu, że ma iść po pomoc do specjalisty, bo inaczej koniec z wami, gdyż nie dajesz rady. Nie jesteś matką Teresą. Dobrze, że ma taką dziewczynę jak ty. Jeżeli pieniądze są problemem (a na pewno są) to niech pójdzie z NFZ publicznie. Choćby po jakieś benzo czy cokolwiek (bo raczej terapii mu z NFZ nie zrefundują) Jak dalej będzie oporował, a jego stan nie będzie się polepszał to proponuję poszukać nowego chłopaka. Czasami niektórzy nerwicowcy są w stanie znaleźć swój sposób na przetrwanie i dają sobie jakoś radę. Może jemu też się uda, ale jak nie to powtarzam - lepiej znajdź sobie nowego chłopaka. Wiem, że brzmię brutalnie, ale nade mną nigdy nikt się nie rozczulał i w niczym nie pomagał. Ze wszystkim musiałem sobie radzić sam i jakoś żyję. Stąd ta szorstkość i "niepierdolowatość"
  16. Ja do Bjork mam stosunek obojętny. Co nie znaczy, że wrogi. Miała kilka niezłych kawałków. Próbowałem jej słuchać w czasach, gdy odkrywałem nowe brzmienia z pogranicza elektroniki, jazzu, hip hopu, a więc musiałem jakoś zahaczyć o nią
  17. kiedyś próbowałem słuchać Bjork, ale nie dałem rady...
  18. A ja nie mogę słuchać takiej muzyki, bo się boję. Dosłownie, dziwnie mi się robi.
  19. To jest niesamowite. To się nazywa sztuka! No, i teraz możemy powiedzieć, ze taka sztuka może wzbudzać dyskusje!
  20. Kiedyś, coś, dawno. W sumie takie trip-raporty czy to Witkacego czy młodzieży z neurogroove ciężko mi wchodzą
  21. Ale jest pewien próg jakości, którego nie da się przekroczyć. Dlatego uważam, że pewne rzeczy są na siłę śrubowane.
  22. Obejrzyj Witakcego, facet jeszcze pisał w rogu obrazu pod jaką substancją tworzył
  23. Czyli drogie nie jest to co jest obiektywnie wysokie, ale to jest drogie co środowisko uzna za drogie. To tak jak z cygarami, w gruncie rzeczy jeden pies, ale znawcy będą twierdzić, że cohiba, że coś tam bla bla bla. No i masz cenę kilka stówek za cygaro -- Pn sty 06, 2014 5:26 pm -- Co nie znaczy, że to musi być takie drogie. Dziesiątki milionów za obraz...
  24. Ja sobie myślę, że w tych kreskach i kropkach może chodzić np. o emocje i uczucia twórcy. Może faktycznie idzie to zobaczyć, ale nie wiem bo z taką "wysoką" sztuką abstrakcyjną nie obcuję więc skąd mi to wiedzieć. Dobór kolorów i te sprawy na pewno ma znaczenie aczkolwiek... Czy to wszystko naprawdę musi być takie drogie? W mieszkaniu trochę lipa coś takiego wieszać, wolę już landszafty z pejzażami, bo chociaż koją/cieszą oko.
×