
ILUZJA
Użytkownik-
Postów
205 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez ILUZJA
-
Nie korzystałem, ale zamierzam, a tego chłopaka znam od dzieciaka i on ograniczeń sobie nie stawia bo ma twardą psychikę i jego brat też zresztą siostry też także to jest zależne od genów. Też chciałabym tak mieć, ale niestety urodziłem się że skłonnościami i niestety jak za dużo miałem na głowie to mi padł łeb. Mimo, że bardzo dużo osiągnąłem przez te 11 lat, dom trójka zdrowych dzieci, własna firma, dość spory dochód, samochody, ciągle dużo zleceń i zadowolonych klientów którzy polecają dalej i perspektywy na przyszłość ogromne, to mnie to w ogóle nie cieszy. Żałosne to jest dla mnie i tak było od urodzenia. Mnie nigdy nic nie cieszyło, no może po piksach , fecie i wielu innych specyfikach było fajnie tak normalnie, wszystko wydawało się ok takie dobre. A normalnie, żygać mi się na wszystko chce. Moim ograniczeniem jest genetyka Zobaczymy, w kwietniu lekarz, niby dobry specjalista Piotr Markowski jak kojarzysz pracuje na Bielanach w szpitalu, a mieszka niedaleko mnie to nic nie tracę, kiedyś już miałem z nim spotkanie, ale tylko po leki teraz idę obgadać tą psychoterapię Łapie się wszystkiego, nie jestem zarozumiały, zawsze staram się logicznie do wszystkiego podchodzić. Paroksetyna działa, ale to za mało dlatego spróbuje z nim porozmawiać o tej psychoterapi może to coś da. Wiem, że sam sobie nie pomogę, bo doskonale rozumiem jak to działa, a mimo wszystko z DD wyjść nie mogę Leciałem na 450 mg Welli i 90 mg mirty i to nie pomogło. Wszystko było takie sztuczne. Dużo lepiej było po extazy i do tego mniej sidów. Także te leki to tak naprawdę mają symboliczne działanie. Wiem, że w Wa-wie leczą esketaminą, ale miesiąc pobytu 40 klocków i pewności, że się wyleczysz nie ma, to niestety mnie nie przekonuje, aby się tam kierować. Poza tym za mało o tym jeszcze jest opini A leczę się na depresję i NN, a przy tym DD. Paro zlikwidowało NN w miesiąc, ale depresja jest, ciągle dół, ale akurat sobie z tym radzę bo znajduje sobie zajęcia koło domu mam parę owczarków azjatyckich to mam co robić, a jak nie to jadę w weekend do pracy. No, ale jeszcze muszę pozbyć się DD, mam dosyć życia za szybą
-
Nie no tutaj się nie zgodzę. Mam znajomego co nie ma lęków i ma wyjebane na wszystko, żyje z dnia na dzień ma 30 lat, a jak pytałem go jak to robi to mówi, że myśli tylko o tym o czym chce myśleć, 8 lat przesiedział i wszystko Mu powiewa. Wszystko bierze na miękko i non stop ma dobry humor, ciągle zadowolony i nie boi się niczego, pracuje u mnie już dwa lata to zdążyłem Go poznać i nie ma zahamowań przed niczym. Także nie każdy ma ograniczenia. Drugi znajomy jest alpinistą maluje na wysokości, większość jego kolegów już się pozabijało bo pospadali i zeskrobywali ich z posadzki, a jak jego pytałem czy się nie boi to powiedział, że to lubi i wysoko w górze jest podniecony. Także tutaj chyba chodzi o silny układ nerwowy, a nie psychikę. Jak się układ dobrze rozwinie to jest się twardym, a jak słabo to ma się własnie problemy typu depresja i lęki. U mnie jest to genetyczne. Babka, matka i rodzona siostra mają zaburzenia i w rodzeństwie matki shizofremie i padaczki. Znam takich co przeżyli piekło na ziemi i nie mają problemów z lękami, że to wróci, ani żadnych stresów pourazowych, także jedyne co nas wszystkich trapi to są predyspozycje przez które wystarczy mały impuls żeby przełączyć się w tryb destrukcyjny dla nas. Niestety ewolucja nie przewidziała tak szybkiego rozwoju i niektórych mózgi po prostu nie wytrzymują ciągłego pędu powodowanego chciwością. Za dużo na głowie i w końcu umysł się odcina w moim przypadku to była ciąża dziewczyny, własne mieszkanie, własny biznes i huj mózg uciekając przed tym wszystkim przełączył się w tryb autystyczny, bezpieczny dla niego, a dla mnie to nic innego jak DD. Gnije tak już 11 lat i nikt jak na razie z tym nie pomógł
-
Jak jest hujowo, to czekam. Np. Dziś mam gorszy dzień, pogoda do dupy, zrobiłem co musiałem rano i czekam. Uwaliłam się przed tv i oglądam szczęki i mimo, że jest mi źle to się wkręcam w oglądanie i jakoś daję radę. Idzie na wiosnę i mam nadzieję, że z promieniami UV, przyjdzie też lepsze samopoczucie. Niestety w Polsce, pogoda sprzyja depresji i kiepskiemu samopoczuciu
-
Nie zjebiesz ☺ przeczekaj burzę, a wzejdzie słońce. Tylko cierpliwie czekaj, aż się uspokoji Po 40 mg mi jakoś dziwnie serce biło i jakiś tam czułem dyskomfort w mostku i ogólnie takie drżenie miałem mięśni ja to nazywam telepawka Zmniejszyłem i po dwóch dniach ustąpiło. No, ale różnie bywa. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że wystarczy mały impuls i wszystko się wali, ale nie można wtedy odpuszczać, bo to najczęściej wtedy dochodzi do samo diagnozy i jeszcze większej kombinacji w dawkach, a to jeszcze pogorsza stan i popadamy w paranoje, że już nic nie działa i nic nam nie pomoże nawet ta wizyta u psychiatry bo nasz przypadek jest inny niż wszystkie. Trzeba silnej woli i przeczekać, aż się poprawi. Nad myślami władzy nie mamy, ale nad ciałem już tak, także nie kombinować nigdy z dawką!!! Jak mam ciężkie dni to po prostu robię to co muszę i nie narzucam sobie dużo na głowę, bo to pogarsza mój stan, przeczekam monsun i jak się uspokaja trochę to wykorzystuje cały potencjał do rozwoju i robię zapasy na przyszłość, żeby być zabezpieczonym na te gorsze dni i to działa, bujam się tak 11 lat
-
Po 40 mg mi jakoś dziwnie serce biło i jakiś tam czułem dyskomfort w mostku i ogólnie takie drżenie miałem mięśni ja to nazywam telepawka Zmniejszyłem i po dwóch dniach ustąpiło. No, ale różnie bywa. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że wystarczy mały impuls i wszystko się wali, ale nie można wtedy odpuszczać, bo to najczęściej wtedy dochodzi do samo diagnozy i jeszcze większej kombinacji w dawkach, a to jeszcze pogorsza stan i popadamy w paranoje, że już nic nie działa i nic nam nie pomoże nawet ta wizyta u psychiatry bo nasz przypadek jest inny niż wszystkie. Trzeba silnej woli i przeczekać, aż się poprawi. Nad myślami władzy nie mamy, ale nad ciałem już tak, także nie kombinować nigdy z dawką!!! Jak mam ciężkie dni to po prostu robię to co muszę i nie narzucam sobie dużo na głowę, bo to pogarsza mój stan, przeczekam monsun i jak się uspokaja trochę to wykorzystuje cały potencjał do rozwoju i robię zapasy na przyszłość, żeby być zabezpieczonym na te gorsze dni i to działa, bujam się tak 11 lat
-
Spokojnie to tylko nerwica☺ ja przy natrętnych myślach cały czas myślałem, że umieram mimo wszystkich badaniach ok, a zrobiłem chyba wszystkie. MRI, TK, USG, doplery, angiografie, kolonoskopie, gastroskopię, gazometrię, pasożyty, krew na setki odczynników. Niektóre badania powtarzałem wielokrotnie najwięcej MRI i TK, bo cały czas mi się wydawało, że było źle wykonane. Już lekarze nie chcieli mi dawać skierowań nawet prywatnie, mówili, że nic mi nie jest, a i tak głosy w głowie mówili, że oni nie mają kompetencji. Ja na paro 4 tydzień i już jest trochę lepiej. Leci 30 mg bo 20 za mało, a po 40 serce mi łupało, a jeszcze miesiąc temu myślałem, że już wszystko stracę, że nie dam rady i w ogóle. Głowa do góry, będzie lepiej na pewno. Nie kombinuj z dawkami bo rozregulujesz system, ja tak zrobiłem na wenlafaksynie i też później było ciężko. Trzymaj się jednej dawki, aż do wizyty. Wiem, że niekiedy jest tak, że myślisz nie no wezmę trochę więcej to się polepszy i krach pogarsza się i wtedy myślisz no nie to nie działa na mnie i odpalasz internet i szukasz czegoś innego i to daje jeszcze większy napęd myślom, a może tego spróbuje, a może tego i robi się mętlik w głowie i paranoja. Wiem bo przez to przechodziłem, także nie jesteś sama i trzymaj się
-
Petek, to żeś mnie pocieszył. Mi jednak się wydaje, że gdy myśli się uporządkują to DD puści. Wiem, że będzie ciężko. Mówią, że sport pomaga ha ha na pewno nie mi, ostro tyrałem na siłowni do tego worek treningowy, zajmowanie się pracą, a w głowie i tak to siedzi, mówią też, że jak się zapimni o tym to też przechodzi, no i tu też w moim przypadku to nie skutkuje. Stawiam sobie wyzwania, cieżko pracuję, a ta suka nie odpuszcza. Twarda jest, ale ja też jestem nie ugięty tłumacze sobie, że tak naprawdę mam dobre życie, dzieci, żonę dom i jakoś daję radę, ale to cały czas jest i ciągle szukam rozwiązania, bo mnie to nie cieszy, nie czuje spełnienia mimo, że wiele osiągnąłem od tego 2010. Będę walczył, bo mimo predyspozycji do tego gówna, to mam też taki charakter, że nie odpuszczę, aż ta dziwka padnie i to ja uniosę rękawice do góry. Ty też nie odpuszczah, walcz, szukaj. Wiem, że się nie chce, ale to tylko stan w którym mózg przełączył się w tryb autystyczny bo to dla niego było najlepsze rozwiązanie, teraz trzeba tylko to odkręcić, żeby poczuł się bezpiecznie i to odpuści. Do tąd będę brnął, aż mi się to uda pokonać, a z lekami na pewno będzie łatwiej
-
Wyrwało kogoś paro z DD? Albo jakiś inny lek? Czy może na to nie liczyć? Gnije z tym od 2010r. Przyzwyczaić się do tego nie da, ale czasami zapomnieć no to tak. W kwietniu lekarz i ew. psychoterapią do której jestem sceptycznie nastawiony z racji tego, że dosadnie rozumiem co mi jest i na logikę to sam wiem, że nie powinienem mieć tych myśli bo są bezsensu i śmieszne, a mimo tego same mnie dręczą tak jakby ktoś mi podłączył kabelek i włączył ich przesyłanie mimo, że świadomie wiem o tym, że to są bzdury i jest to dla mnie bezsens. To tak jakby ktoś z zewnątrz to robił, taki inny stan świadomości który mi coś narzuca bez mojej zgody i woli. Ma ktoś taki stan? Na pewno jest to genetyczne, leczyła się babcia, mama, moja rodzona siostra która obecnie leci na sercie i olanzapinie. Na pewno będzie ciężko coś zdziałać kiedy ma się do tego gówna predyspozycja, ale nie chcę marnować życia. Nic mnie nie cieszy czy na lekach czy bez to już w ogóle. Przekopany internet w poszukiwaniu panaceum i jak na razie jestem w punkcie wyjścia to jest 2010 rok kiedy mnie dopadło DD i od tamtej pory mnie trzyma, aż do teraz. Chciałabym cieszyć się życiem, a nie patrzeć jak mi ucieka przez palce
-
Ja nie piję w ogóle i tak mam na 40mg. trzeci tydzień. Dziś mnie w dzień muliło położyłem się i nie usunąłem byłem zmęczony, a jakby od środka pobudzenie, strasznie męczące i tak jak Ty czuję, że jest lepiej, ale to jak dla mnie za mało no, ale czekam do końca marca może się wyrówna. Niestety cierpliwość musi być zachowana mimo myśli, że nie no to nie działa, albo czuję się gorzej niż wcześniej, trzeba przeczekać aż się ustabilizuje i organizm się zgryzie z chemią. Szkoda tylko, że to przeważnie długo trwa i trzeba się namęczyć najpierw z instalacją jak nie wypali to z odstawką i znowu poszukiwanie i tak w kółko, aż się trafi najlepsze rozwiązanie. Eksperymentowanie na samym sobie
-
No wenla wkręca na obroty, ale trzeba nauczyć się wykorzystywać jej potencjał. Niekiedy byłem zbyt pewny siebie waliłem gafy, a później miałem myśli, że przesadzam i dopadały mnie wyrzuty sumienia i już był dół. Trzeba nauczyć się pokory i opanowania, poczytać o mentalności dlaczego ludzie się zachowują tak, a nie inaczej i zrozumieć swoje zachowanie w innym wypadku wenlafaksyna nakręca bez celu. Ja biorąc ją przez cztery lata po części nauczyłem się jak wykorzystać jej działanie. Ona nakręca myśli pozytywne, ale i negatywne też dlatego trzeba je separować i dystansować się, żeby nie strzelić gafy. Ja parę zaliczyłem i po odstawieniu dopadło mnie NN, że robiłem źle, a wtedy gdy ją brałem tego nie czułem. Pewność siebie była ogromna, zero dystansu, a po odstawce dopadły mnie demony i myśli zaczęły mnie dręczyć
-
Hej. Ja wenlafaksynę łykałem przez cztery lata i przez conajmniej trzy brałem ją na noc i nie było różnicy czy rano czy wieczorem, a rano po prostu zapominałem i brałem po kolacji. Teraz zastanawiam się nad powrotem, bo paro nie chce się zainstalować, a już trzy tygodnie biorę 40 mg. Jakieś takie subtelne działanie na depresję, a na DD w ogóle nie działa uspokaja NN, ale to za mało. Jednak wenlafaksyna ma jak dla mnie silniejsze działanie tyle, że bardziej sztucznie się po niej czułem, trochę jak robot. Wytrzymam jeszcze te trochę może się coś bujnie, a jak nie no to będę myślał żeby przeprosić moją przyjaciółkę WENLĘ i jeszcze raz z nią się zaprzyjaźnić przecież tak dobrze ją znam☺
-
No mi narazie nie przechodzi. Jestem śpiący, a mimo to mam problem z zasypianiem. I te dziwne obawy i niepokój. Na wenlafaksynie tego nie było. Cały marzec będę brał. Jakoś słabo się instaluje. Mam wrażenie, że na depresję wenlafaksyna, była skuteczniejsza od samego początku i nie było tego niepokoju. No, ale nic, czekam aż się rozkręci
-
Zoom mam tak samo tyle, że leci 40mg. Coś jest inaczej, ale jeszcze dużo brakuje, ciągle jest niepokój i ze snem też kiepsko. Poza tym niechcica, za nic mi się nie chce zabrać, a już trzeci tydzień brania, ale poczekam cały marzec jak nie zaskoczy to przesiadka na anafranil, a jak ten też nie wypali to powrót do wenli którą zajadałem 4 lata. Czuję, że jest lepiej, ale to za mało, może spróbuję jeszcze maksymalnej dawki 60mg, bo praktycznie nie mam sidów po tym. Jem już normalnie, trochę ten sen mógłby się trochę polepszyć szczególnie zasypianie, ale na to mam parę opk. mirty
-
Mili, jak najbardziej tak. Miałem tak na wenlafaksynie jak wydawało mi się, że już jest ok raz brałem, raz nie, manipulowałem dawkami i huk pojawiły się natrętne myśli, to zwiększyłem dawkę i zacząłem brać regularnie, a stan się z dnia na dzień pogarszał, ale nie przestawały brać i dopiero po ponad miesiącu się uspokoiło. Także lepiej brać regularnie, żeby stężenie się utrzymywało na tym samym poziomie to i myśli się uspokoją