Skocz do zawartości
Nerwica.com

Stracona100

Użytkownik
  • Postów

    1 431
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Stracona100

  1. Stracona100

    Miło mi Was poznać

    Witaj Marleno, ja choruję na depresję i ostatnio też czuję się strasznie (brak chęci do życia i robienia czegokolwiek) więc rozumiem jak się czujesz. Mam nadzieję, że znajdziesz tu sporo osób, które Cię zrozumieją i zechcą wesprzeć w chwilach zwątpienia. Powodzenia :)
  2. Stracona100

    depresja

    Gaja27, myślę, że lęk przed braniem antydepresantów jest jak najbardziej naturalny, też to miałam i rozumiem. Jednak jeśli Twój stan jest poważny, możesz sobie bez wsparcia leków nie dać rady. Ja walczyłam długo i poniosłam klęskę. Te leki zazwyczaj zaczyna się przyjmować w małych dawkach i w przypadku poprawy można (pod kontrolą lekarza) powoli odstawiać. Jeśli jednak nie jesteś w stanie się przemóc do brania leków, to jak najprędzej wybierz się na psychoterapię. Jeśli dotknęła Cię poważna depresja, to z każdym dniem będzie Ci trudniej podjąć jakąkolwiek decyzję, nie zwlekaj więc i zrób jakiś krok. Co do sprawy dziecka, myślę, że należy skorzystać z porady prawnej, ale może najpierw troszkę się "podlecz" abyś miała więcej sił do walki.
  3. Men22a, z tego co piszesz, nie jesteś zbyt towarzyski i większość czasu spędzasz sam. Wniosek z tego taki, że masz jakiś problem z nawiązywaniem kontaktów. Być może przyczyną jest obniżone poczucie własnej wartości lub czujesz się inny od swoich rówieśników. Na szczęście mimo to wychodzisz z domu, uczysz się i uprawiasz sport, to bardzo dobrze i świadczy o tym, że nie jest z Tobą tak źle. Jednak moim zdaniem potrzebujesz pomocy psychoterapeuty (nie psychologa), który pomoże Ci ogarnąć sytuację w jakiej się znajdujesz. Znajdź go jak najprędzej, byś nie pogarszać sprawy i byś mógł spokojnie przygotowywać się do matury. Druga sprawa, to ewentualna wizyta u psychiatry, jeśli rzeczywiście widzisz u siebie objawy depresji. Być może potrzebne są leki, które poprawią Ci nastrój a może i rozwiążą problem z brakiem koncentracji.
  4. Marzenie: by mój mózg wreszcie przypomniał sobie, co to jest przyjemność, radość... Planów nie mam żadnych
  5. Nie umiem, nie mogę i nie chcę TAK żyć!!! Wokół mnie jest tyle fajnych, pięknych, interesujących rzeczy, a ja je widzę i ryczę z żalu, że one już nie dla mnie Nie dla mnie radość, przyjemność i poczucie szczęścia! Bez tego człowiek nie jest już człowiekiem i nie ma sensu utrzymywać czegoś takiego przy życiu.
  6. Ci, dla których jestem ważna. Jest ich jednak coraz mniej.
  7. Stracona100

    depresja

    Tahela, całkowicie się z Tobą zgadzam i dokładnie to samo napisałam do Gaja27.
  8. Wkurza mnie, że mój mózg działa przeciwko mnie i pozbawił mnie umiejętności odczuwania przyjemności. Jak tak dalej pójdzie, to go unicestwię!
  9. Stracona100

    depresja

    Gaja27, rozumiem Twoją niechęć do wizyty u psychiatry. Ja męczyłam się tak kilka lat walcząc sama ze sobą (nikt bliski mnie nie rozumiał i życie stawało się nie do zniesienia) aż wreszcie doprowadziłam się do takiego stanu, że miałam już tylko dwa wyjścia: psychiatra lub samobójstwo. Ostatkiem sił z płaczem dotarłam do gabinetu. Leki zaczęły działać po ok 3 tyg. oczywiście nie stał się cud, ale wróciłam powoli do równowagi i do życia. Teraz wiem, że niepotrzebnie męczyłam się aż tak długo. Dlatego proszę, nie zwlekaj, nie obawiaj się i nie wstydź. Wizyta nie oznacza, że będziesz się leczyć już zawsze, być może wystarczy krótkotrwałe wsparcie lekami, byś wróciła do dawnej kondycji psychicznej.
  10. Stracona100

    depresja

    Gaja27, też jestem zdania, że powinnaś zgłosić się do psychiatry po leki. To nic strasznego, a leki poprawią nastrój i pozwolą zebrać myśli i ruszyć w odpowiednim kierunku. Psychoterapia też bardzo wskazana.
  11. Witaj, trochę to wszystko chaotyczne. Spróbujmy może coś uporządkować: 1. Masz problemy z nauką i logicznym myśleniem, tak? Czy tak było zawsze, czy to pojawiło się ostatnio? 2. Na czym polega problem ze znalezieniem odpowiedniego psychologa? 3. Skąd pomysł na test na depresję? 4. Jak wyglądają Twoje kontakty z rodziną, ze znajomymi? Masz dziewczynę? 5. Czy Twoja nadwaga (wygląd) jest dla Ciebie problemem? 6. Czy poza szkołą masz jakieś zainteresowania, hobby, jak się relaksujesz?
  12. Stracona100

    Samotność

    Witaj Madaline dobrze wiem i rozumiem, jak to jest tak się czuć. Sama choruję na depresję od 6 lat i trudno mi już znieść te kolejne, coraz cięższe upadki. Ale nie poddawaj się, jesteś jeszcze taka młoda. Życie ciągle płynie, ciągle coś się zmienia, tyle jeszcze dobrego może Cię spotkać, tylko walcz. Czy bierzesz jakieś leki?
  13. Stracona100

    Pustka.

    Nie, mam dużo możliwości robienia różnych rzeczy, także takich, które kiedyś sprawiały mi przyjemność. Niestety teraz nie cieszy nic, wszystko straciło sens. Tahela, oczywiście, że nie zachowałam równowagi własnych potrzeb - w tym właśnie cała rzecz. Ale tego nie da się już naprawić, bo to było dawno, zostały tylko konsekwencje w postaci deprechy. Teraz mogłabym bawić się ile chcę, tylko, że nie chcę, nie mam ochoty ani takiej potrzeby.
  14. INTEL1, czy masz jeszcze nadzieję na jakieś pozytywne (trzymające życia) zmiany??? Ja też żyję tylko dla męża i syna, ale i ta "siła" słabnie. Czy to już koniec?
  15. Stracona100

    Chce sie zmienic!

    Witaj Babsi :) Napisałam b. długi post i mi skasowało Nie mam siły go pisać raz jeszcze, ale w skrócie to było tak: Postanowiłam się odezwać, bo jestem kolejną osobą, która w Twojej opowieści odnalazła swoją historię (to już jakiś schemat chyba ). Ja jestem trochę dalej na tej wyboistej drodze i mam trochę doświadczeń (złych) - postanowiłam Cię ostrzec. Zgadzam się z wieloma zdaniami Warrior11 i Olalala - uważam, nie że powinnaś zmieniać się na siłę, dopasowywać do ogółu i powielać ich sposobu bycia, życia i celów, do których dążą. Jak sama wiesz, jesteś fajną, mądrą i wartościową osobą, a więc masz własne indywidualne potrzeby, marzenia i cele. Nie musisz i nie powinnaś być taka jak inni. Pamiętaj, że w TYM życiu dla siebie najważniejsza masz być TY, a więc TWOJE cele i marzenia, które TYLKO TOBIE mają dać szczęście i poczucie przeżycia życia najlepiej jak potrafisz. Nie ważne jakie te cele są (np. wyjazd do Afryki by opiekować się słoniami, czy zdobywanie najwyższych szczytów gór) i czy inni je rozumieją (nie muszą, oni mają własne cele). Chcę powiedzieć, że bycie "cool" i dążenie do kasy i kariery nie każdemu daje szczęście, nawet wtedy, gdy to osiągnie. Nie okłamuj samej siebie i nie powielaj schematów, bo jesteś jedna jedyna i niepowtarzalna. Rób wszystko, by (choćby małymi kroczkami) podążać w ustalonym kierunku, do spełnienia celów, które czujesz w swoim wnętrzu. Życie masz jedno i nie warto tracić czasu na rozważanie, co ktoś inny pomyśli o Tobie i Twoich celach. Oczywiście do tego potrzebna jest siła i pewność własnej wartości - i tu z pewnością potrzebna jest Tobie pomoc specjalisty. Skorzystaj z terapii, która umocni w Tobie wiarę w siebie i nauczy Cię "zdrowego egoizmu" i "miłości do samej siebie". To bardzo ważne, bez tego nic się nie uda. Sprawa kolejna: nie poświęcaj swojego JA dla NIKOGO. Jeśli nie znajdziesz w życiu partnera, który będzie szanował Twoje potrzeby, nie wiąż się - on zawsze będzie górą i nieświadomy krzywdy jaką Ci robi, wykorzysta Twoją miłość dla swoich potrzeb. Oczywiście zdrowe kompromisy w związku są konieczne, ale zdrowe, czyli obustronne. Kolejna sprawa: Myślę, że zmiana otoczenia (po lub w trakcie terapii) bardzo Ci pomoże, ale tak zmiana całkowita, gdzie nikt Cię nie zna i nie będzie porównywał do "starej" Ciebie. Wtedy będziesz miała "czystą kartę" i będziesz mogła zapisywać ją w całkiem nowy sposób. Od początku będziesz mogła być sobą i nie przejmując się opinią innych będziesz mogła żyć po swojemu. Wtedy z pewnością znajdziesz ludzi podobnych sobie, bo nie będziesz się "ukrywać" i poczujesz się pewniej. A teraz wyjaśnienie, skąd te "mądrości" - niestety z własnych doświadczeń. Ja wszystko zrobiłam źle. Osiągnęłam sukces, ale nie swój (nie ten dający mi poczucie szczęścia). Zadusiłam w sobie moje własne JA dla wyższych idei - męża i rodziny. Osiągnęłam coś, czego inni mi zazdroszczą, a dorobiłam się ciężkiej depresji, która nie pozwala mi cieszyć się z osiągniętego celu (bo tak naprawdę nie był mój). Dziś wiem, że nie było warto. Nie chcę pisać po raz kolejny o sobie , jeśli chcesz, trochę więcej jest tutaj: pustka-t57780-14.html
  16. Stracona100

    Pustka.

    Zgadzam się z tym zdaniem całkowicie i będę przestrzegać każdego, kto w imię "wyższego" dobra poświęca samego siebie. Ja wiele lat temu popełniłam ten błąd i całą siebie poświęciłam rodzinie. Wielu mi zazdrości myśląc, że odniosłam sukces, bo mam wspaniały dom, męża i syna. Tak w istocie jest, ale aby to zdobyć (utrzymać) poświęciłam całe swoje JA. Walczyłam sama ze sobą, by zadusić swoje potrzeby, pragnienie, marzenia, które moja rodzina uważała, za niepotrzebne i wręcz szkodliwe (bo mogły zanadto odciągnąć mnie od domu). Tak skutecznie mi to wpajano, że robiłam wszystko, by zwalczyć TO w sobie. Sama sobie wmawiałam, że tak jest lepiej, że tak trzeba, że jestem dzielna, bo daję radę i wszyscy są zadowoleni. Do czasu... Po latach boleśnie przekonałam się, że takie zabijanie SIEBIE doprowadziło mnie do głębokiej depresji. I co z tego, że nadal mam rodzinę, męża, dom, kiedy nie jestem wstanie się tym cieszyć i czuję się jak "żywy trup". Zdobyłam to, do czego dąży wielu. Pięknie spełniłam swoją rolę matki i żony (chwała mi za to), ale teraz nadaję się już tylko na śmietnik. Proszę, nie zapominajcie nigdy o SOBIE, i o "zdrowym egoizmie". Nie dajcie sobie powiedzieć, że Wasze pragnienia, marzenia, potrzeby są śmieszne i nieważne. Nie róbcie tego dla nikogo!
  17. Stracona100

    Witam,

    Ten padnięty pies żyje! Nigdy nie umieściłabym zdjęcia nieżywego psa - już prędzej trupa ludzkiego. Faktycznie fota odzwierciedla stan mojego ducha "padnięcie na ryj".
  18. Ja myślę, że to jest tak: Każda istota żywa czuje lęk przed śmiercią i wyposażona jest w instynkt samozachowawczy. Jeśli jest zdrowa, to niezależnie od sytuacji robi wszystko, by przetrwać. Kiedy pojawia się myśl o śmierci, jest to objaw niepokojący i zdrowy instynkt samozachowawczy nie dopuści do autoagresji. Takiemu człowiekowi może być bardzo źle, może przeżywać okropne cierpienia, ale jego instynkt mówi "żyj! walcz!" i on będzie walczył do upadłego. Natomiast myśli samobójcze produkuje mózg chory, taki, w którym instynkt samozachowawczy jest zaburzony. Kiedy instynkt ten jest w stanie zaniku, człowiek jest zdolny zadać sobie śmierć.
  19. Stracona100

    Witam,

    Próbowałam, ale oporna jestem :)
  20. Stracona100

    Pustka.

    Są dni, kiedy jest tylko pustka, nic, zero, sufit. Są takie, kiedy jest ból, płacz i myśli samobójcze, by się tego pozbyć. Są i takie, gdy działam jak automat. Nie ma takich z uśmiechem, radością, życiem...
  21. Ana, właśnie teraz jest ten etap, że żyję już tylko dla bliskich. Niestety wiem, że jestem dla nich coraz większym ciężarem, więc to także traci sens. Nie chcę doprowadzić do tego, że mnie znienawidzą. Pewnie, że nie mam pewności, że nie będzie lepiej, ale wszystko wskazuje na to, że może być tylko gorzej, a ja zawsze byłam realistką. Myślę, że "trzeba wiedzieć kiedy zejść ze sceny" i dla mnie ten moment jest już bliski. Nie boję się i nie jest mi żal, bo TAKIE życie, to nie życie. Czuję się tak, jakbym miała raka - wyrok i już.
  22. Stracona100

    Samotność

    Nie zmieniaj się, nie naginaj i nie dopasowuj do innych. Tylko bycie sobą i realizowanie własnych planów i marzeń daje poczucie szczęścia. Nie patrz co inni mają i co robią. Ważne jest tylko to, co Tobie tak naprawdę daje radość. Nie ważne, że to nie jest cool, ważne, że Ty to lubisz i Ty tego chcesz. Nawet jeśli Twoje marzenia wydają Ci się dziś nie realne, nie zapominaj o nich i zbliżaj się do ich realizacji jak tylko nadarzy się okazja. Nie szukaj tematów zastępczych, lecz tych, które potencjalnie (w przyszłości) pozwolą Ci na realizację tych właściwych.
  23. Ana, tak, jest mi ciężko, i to bardzo. Leki miałam już kilkakrotnie zmieniane. Psychoterapii też próbowałam, ale mi to nie pomaga. Psycholog nie potrafi powiedzieć niczego, czego nie wiedziałabym sama. Problem polega na tym, że ja nie mam życiowych problemów, życie poukładane a ja z nieznanych powodów całkowicie straciłam umiejętność odczuwania przyjemnych uczuć. Kiedyś miałam wiele zainteresowań, wiele rzeczy mnie cieszyło, teraz nic. Obojętność i ten straszny wewnętrzny ból duszy. Sądzę, że to się już nie zmieni, a tak jak jest żyć nie mogę. Myślę, że dla wszystkich będzie najlepiej jak odejdę.
  24. Stracona100

    Pustka.

    Czuję się tak samo i męka trwa o 6 lat. Nic mnie nie cieszy, niczego nie planuję, niczego nie chcę. Czasem jest odrobinę lepiej a potem znowu dół. Najgorsze jest to, że nie ma żadnego konkretnego powodu, żadnego problemu, którym mogłabym usprawiedliwić ten stan. Jestem już bardzo zmęczona takim bezsensownym wegetowaniem i coraz intensywniej myślę o tym, by to definitywnie zakończyć.
×