Skocz do zawartości
Nerwica.com

szaraczek

Użytkownik
  • Postów

    768
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez szaraczek

  1. szaraczek, Jak Ci wenla nie zaskoczyłą już za 2 podejściem to raczej masz marne szanse że lek Ci zaskoczy za 3 podejściem.Ale to twoja decyzja i jak chcesz to siedź dalej na wenli,ale ja bym zmienił na jakiś inny lek przeciwlękowy którego nie brałeś np es/citalopram czy klomipramina.Być może już twój mózg nie reaguje na wenle i potrzebujesz wprowadzić substancję której nie brałeś.

    fobik123, Mój mózg może już nie reagować na wenlę? A przecież lekarze zapewniają, że na leki przeciwdepresyjne nie wytwarza się jakakolwiek tolerancja. Nic też nie wspominają, że nie warto wracać do leku przeciwdepresyjnego, który brało się w przeszłości. Ja jakoś wierzę w to, że ta moja 3 kuracja wenlą nie pójdzie na marne. Chciałbym bardzo żeby tak było bo depresja i nerwica męczą człowieka. A może to jest tak, że u każdego już powrót do jakiegokolwiek leku przeciwdepresyjnego będzie skazany na niepowodzenie kuracji? Lord Kapucyn też już nie reaguje na moklobemid a kiedyś świetnie na Niego podziałał. Może coś w tym jest. Jest w ogóle jakakolwiek osoba u której powiedzmy wenlafaksyna zaskakuje za każdym powrotem do niej?

  2. Lord Kapucyn, Widzisz. I taka to jest ta moja historia leczenia psychiatrycznego. A już dawno mogłem być na prostej. Moim zdaniem dany lek przeciwdepresyjny za każdym razem kiedy do niego wracamy, powinien działać na nas tak samo. W końcu wprowadzamy do organizmu jedną i tą samą substancję leczniczą. Wenlafaksyna ma zawsze jedna i tą samą budowę chemiczną i te same właściwości lecznicze więc organizm - jeśli wcześniej na nią reagował - to i teraz musi zareagować po mniej więcej podobnym czasie co poprzednim razem. Jednak ta moja druga kuracja wenlafaksyną pokazała, że to wcale nie musi być aż tak oczywiste. Ja po prostu staram się jakoś logicznie to wszystko sobie wytłumaczyć.

  3. Lord Kapucyn, Wszystko było tak jak opisałeś tylko tam gdzie pisałem o tym, że po trzech miesiącach nastąpiła duża poprawa miałem pisać, że po 6 miesiącach nastąpiła duża poprawa. Cały czas miałem na myśli 6 miesięcy a pisałem 3. Wszystko pozostałe się zgadza.

    Kiedy lek zaskoczył po tych ponad 6 miesiącach to brałem go jeszcze przez okres 2 tygodni po czym z braku kolejnych kapsułek 150 mg o przedłużonym uwalnianiu, samowolnie odstawiłem z dnia na dzień. Dojeżdżałem wtedy dość daleko do lekarza i po prostu nie zapisałem się na kolejną wizytę. Nie sądziłem, że później będę tego tak bardzo żałować. Jako, że był to mój pierwszy jakikolwiek lek przeciwdepresyjny to nie wiedziałem czego mogę się spodziewać po tak nagłym odstawieniu wenlafaksyny. I kiedy rozpoczął się zespół odstawienny to nie miałem już w domu zapasu leku żeby się w tych trudnych chwilach móc poratować jakoś. Musiałem to znosić "na czysto". Myślałem sobie, że jakoś uda mi się to przetrwać choć działy się ze mną różne dziwne i nieprzyjemne rzeczy a gdy już te objawy ustąpią to będzie dobrze. Jednak nie stało się tak. O ile po tygodniu czy dwóch od odstawienia wenlafaksyny objawy typu: brain-zapy, zawroty głowy, nudności, poczucie bycia chorym ustąpiły, o tyle objawy takie jak: ciągły lęk, napady paniki, nieuzasadnione poczucie zagrożenia i pobudzenie ruchowe utrzymywały się nadal i pomimo upływającego czasu wcale nie ustępowały. Ba. Napady paniki, które pojawiły się po tym nagłym odstawieniu były objawem, którego nigdy wcześniej nie miałem! No a dalszą historię już znasz. Kilka miesięcy przerwy i powrót do wenli. Itd. A od 5 miesięcy po kuracjach: paroksetyną, Wellbutrinem, moklobemidem i sertraliną jestem w trakcie trzeciej kuracji wenlafaksyną.

  4. fobik123, Dzięki za odpowiedź. Oczywiście nie zamierzam samowolnie bez konsultacji z lekarzem zwiększać dawki. Raczej wątpię żeby przepisał mi kiedykolwiek 300 mg/dobę.

    Lord Kapucyn, Dzięki za odpowiedź. W takim razie może przynajmniej napiszesz czy Twoim zdaniem warto jest wracać do danego leku przeciwdepresyjnego, który kiedyś nam pomógł i stosować takie same dawki jak poprzednio. Czy może większe dawki przy kolejnym podejściu.

  5. fobik123, No właśnie. Te leki to wszystko jedna loteria. Ja długo wychodziłem z założenia, że jeśli mój organizm przy pierwszej kuracji zareagował bardzo pozytywnie po 6-7 miesiącach na działanie wenlafaksyny, to będzie tak i przy ewentualnych kolejnych kuracjach tą substancją. Okazało się jednak trochę inaczej bo jak już pisałem wcześniej, podczas drugiej kuracji nie odczułem już żadnego działania, nawet i po 8 miesiącach. Później próbowałem jeszcze kilku innych leków przeciwdepresyjnych (paroksetyna, moklobemid, Wellbutrin, sertralina). Paroksetynę brałem przez około rok czasu. Żadnego działania przeciwdepresyjnego i przeciwlękowego nie uświadczyłem na tym leku. Chodziłem tylko zamulony i senny. Moklobemid brałem dosyć krótko bo około 3 miesiące czasu. Żadnego działania. Może gdybym poczekał dłużej to coś by z tego było. Wellbutrin przez miesiąc czasu. Zero działania. Sertralinę przez jakieś 8 miesięcy. Zaczęła działać po niecałym miesiącu. Pojawił się umiarkowany efekt przeciwlękowy przy wątpliwym działaniu przeciwdepresyjnym. Poza tym byłem podobnie rozleniwiony jak to było w przypadku paroksetyny. No i do tego otępiały. Nie chcę już próbować żadnych innych leków, ponieważ po dotychczasowych doświadczeniach, nie sądzę, żeby jakikolwiek inny antydepresant dorównał w działaniu wenlafaksynie. Dlatego tak chętnie wracam do wenlafaksyny, która była moim pierwszym lekiem przeciwdepresyjnym i sprawdziła się zdecydowanie najlepiej spośród pozostałych, które brałem. Tylko właśnie zastanawiające jest to dlaczego często okazuje się, że ta sama substancja, która kiedyś świetnie na nas działała, po jakimś czasie już na nas nie działa. Więc być może Ty będziesz nać odpowiedzi na te pytania: Czy to prawda, że dany lek przeciwdepresyjny działa na nas najlepiej tylko podczas pierwszej kuracji nim? Od czego zależy powodzenie jednej kuracji przy niepowodzeniu drugiej kuracji tą samą substancją (wenlafaksyną)? Czy ma to związek z tym, że organizm uodparnia się na wenlafaksynę i podczas każdej kolejnej kuracji trzeba stosować wyższe dawki żeby wenlafaksyna znowu zaskoczyła? Czy może chodzi tutaj o receptory, które raz wystawione na działanie wenlafaksyny, po odstawieniu jej i późniejszym powrocie do niej, nie są już w ten sam sposób pobudzane (czy jak to się tam nazywa) i nie poddają się działaniu owej substancji?

     

    -- 14 maja 2016, 10:23 --

     

    Lord Kapucyn, Pozwolę sobie zacytować siebie jeszcze raz: "Możecie wierzyć lub nie, ale naprawdę u mnie wenlafaksyna kiedyś zaskoczyła po ponad pół roku. Brałem wtedy przez pierwszy miesiąc kuracji 75 mg, a od drugiego miesiąca już przez cały czas 150 mg. I nagle po 6-7 miesiącach całkowita remisja. Natomiast paroksetyna praktycznie od razu mnie zamulała, a sertralina zaskoczyła po prawie miesiącu. Więc u mnie jak narazie tylko wenlafaksyna rozkręcała się tak bardzo długo. Może po prostu dawka 150 mg była u mnie za niska i organizm zanim się nią wysycił potrzebował odpowiednio dużo czasu. Być może gdybym brał wyższe dawki, działanie nastąpiłoby znacznie szybciej. Być może miało tu jeszcze wpływ tempo metabolizmu wenlafaksyny przez mój organizm. Może po prostu bardzo szybko metabolizuję wenlafaksynę i żeby nastąpiło odpowiednie stężenie leku w organiźmie, wymaga to dużo czasu. Nie wiem."

    A może Ty będziesz znać odpowiedzi na moje wcześniejsze pytania?

  6. Możecie wierzyć lub nie, ale naprawdę u mnie wenlafaksyna kiedyś zaskoczyła po ponad pół roku. Brałem wtedy przez pierwszy miesiąc kuracji 75 mg, a od drugiego miesiąca już przez cały czas 150 mg. I nagle po 6-7 miesiącach całkowita remisja. Natomiast paroksetyna praktycznie od razu mnie zamulała, a sertralina zaskoczyła po prawie miesiącu. Więc u mnie jak narazie tylko wenlafaksyna rozkręcała się tak bardzo długo. Może po prostu dawka 150 mg była u mnie za niska i organizm zanim się nią wysycił potrzebował odpowiednio dużo czasu. Być może gdybym brał wyższe dawki, działanie nastąpiłoby znacznie szybciej. Być może miało tu jeszcze wpływ tempo metabolizmu wenlafaksyny przez mój organizm. Może po prostu bardzo szybko metabolizuję wenlafaksynę i żeby nastąpiło odpowiednie stężenie leku w organiźmie, wymaga to dużo czasu. Nie wiem.

    warning, W moim przypadku efekt działania leku od samoistnej remisji było bardzo łatwo odróżnić. Po prostu czułem w sobie te chemiczne działanie. Nie potrafię tego inaczej opisać, ale czułem, że jakaś chemia we mnie nie pozwala mi odczuwać lęku, smutku itd. I co ciekawe było to bardzo przyjemne, pozytywne samopoczucie. Po prostu brak depresji. A w tych momentach w których do tej pory odczuwałem lęk, zacząłem odczuwać przyjemne dreszcze w środku. Poza tym natychmiast po odstawieniu leku, wróciły wszystkie zaburzenia, oczywiście poprzedzone najpierw masakrycznym zespołem odstawiennym.

    fobik123, Ja też zacząłem 5 miesiąc na wenlafaksynie i wciąż czekam. Wierzę, że zaskoczy tak jak kiedyś. Gdybym nie wierzył to już dawno dałbym sobie spokój z tym lekiem, ale jak dotąd tylko on poradził sobie całkowicie z moją depresją i nerwicą. Klomipramina jest chyba trochę podobna do wenlafaksyny. Prawda?

  7. Vengence, Pomyliłem się wtedy pisząc o tych 3 miesiącach. To było 6-7 miesięcy. I może trudno Tobie w to uwierzyć, ale tak było. Poza tym nie jestem odosobionym przypadkiem. Na pewnym amerykańskim forum jakaś kobieta pisała, że poczuła działanie wenlafaksyny po 6 miesiącach. Nie wiem z czego to wynika. Być może niektóre organizmy potrzebują aż tyle czasu. A to, że w ulotce od wenli jest napisane, że zwykle zaczyna działać po tygodniu (!), to możesz sobie między bajki włożyć. Na pewno nie u mnie działa już po tygodniu ;)

  8. A ja jednak jeśli chodzi o bóle somatyczne w depresji, polecam wenlafaksynę. U mnie kiedyś świetnie sprawdziła się pod tym kątem. Więc musi ona posiadać jakieś właściwości przeciwbólowe czy tam wpływać na receptory związane z odczuwaniem bólu. Poza tym wykazała ona świetne działanie przeciwlękowe i przeciwdepresyjne. Jedynym minusem był bardzo długi czas oczekiwania na w/w efekty. Po odstawieniu natychmiastowy nawrót nerwicy i depresji. Druga kuracja wenlafaksyną była nieudana. Teraz jestem w trakcie trzeciej. Póki co bez efektów. Nie zamierzam rezygnować z wenli bo ona była moim pierwszym w życiu lekiem przeciwdepresyjnym i sprawdziła się najlepiej. Mam kilka pytań. Czy to prawda, że dany lek przeciwdepresyjny działa na nas najlepiej tylko podczas pierwszej kuracji nim? Od czego zależy powodzenie jednej kuracji przy niepowodzeniu drugiej kuracji tą samą substancją (wenlafaksyną)? Czy ma to związek z tym, że organizm uodparnia się na wenlafaksynę i podczas każdej kolejnej kuracji trzeba stosować wyższe dawki żeby wenlafaksyna znowu zaskoczyła? Czy może chodzi tutaj o receptory, które raz wystawione na działanie wenlafaksyny, po odstawieniu jej i późniejszym powrocie do niej, nie są już w ten sam sposób pobudzane (czy jak to się tam nazywa) i nie poddają się działaniu owej substancji?

  9. Black Dog, Nie powiedziałbym do końca, że cztery miesiące stracone. U mnie kiedyś wenla pełne swoje działanie rozwinęła dopiero po 6 miesiącach od rozpoczęcia kuracji. Było świetnie. I wystarczyła dawka 150 mg na dobę. Ja na Twoim miejscu jeszcze poczekałbym na tym leku. Teraz od 3 miesięcy znowu biorę wenlę i też jeszcze nic się nie poprawia, ale nauczony doświadczeniem cierpliwie czekam dalej.

  10. monikalew35, Zarówno zwiększenie jak i zmniejszenie masy ciała podczas kuracji wenlafaksyną wymienione zostały jako skutki uboczne występujące niezbyt często (czyli mogące wystąpić u 1 do 10 na 1000 pacjentów).

  11. warning, W moim przypadku wenlafaksyna działała najlepiej nie tylko przeciwdepresyjnie, ale też i przeciwlękowo spośród antydepresantów, które brałem. Przeciwdepresyjnie to właściwie zadziałała na mnie tylko ona. Natomiast przeciwlękowo działała na mnie jeszcze sertralina, ale nie tak dobrze jak wenla.

  12. Vengence, Nadal lipa. Ostatnio będąc u lekarza zwiększyliśmy dawkę do 187,5 mg. Kurację wenlafaksyną rozpocząłem 6 stycznia. W sumie to jakoś nie bardzo dziwi mnie fakt, że jeszcze nie odczuwam efektów. Tak samo było po tym samym okresie czasu w czasie pierwszej, skutecznej kuracji nią. A jak u Ciebie z tą duloksetyną?

     

    -- 21 mar 2016, 16:30 --

     

    warning, Na mnie wenla też zadziałała wybitnie dobrze przeciwdepresyjnie i przeciwlękowo podczas pierwszej kuracji nią kilka lat temu. Jednak stało się to dopiero po kilku miesiącach czasu. Brałem wtedy maksymalnie 150 mg na dobę. Druga kuracja nią odbyła się bez żadnych efektów poprawy. I teraz jest trzecia kuracja z nadzieją, że znowu zadziała tak jak kiedyś. Podobnie jak Ty próbowałem też innych leków przeciwdepresyjnych (paroksetyna, Wellbutrin, sertralina, moklobemid), ale żaden z nich nie był tak dobry przeciwdepresyjnie jak kiedyś wenlafaksyna. Więc wróciłem do wenli i czekam.

    Masz bardzo odważnego lekarza skoro przepisuje Ci tak kosmiczne dawki do leczenia ambulatoryjnego. Może też dlatego pełna poprawa Twojego stanu psychicznego następuje już po miesiącu od rozpoczynania kuracji tym lekiem. Chociaż z drugiej strony napewno tak wysokie dawki wenli nie pozostają bez żadnego wpływu na organizm. Mimo, że to lek tzw. nowej generacji to i tak zdarzają się różne skutki uboczne. Wiadomo, że im wyższa dawka tym większe prawdopodobieństwo ich wystąpienia. Napisałaś, że wenla po jakimś czasie przestawała na Ciebie działać. A kiedy lekarz podwyższał dawkę do 300 a później do aż 375 mg to znów zaczynał działać? Teraz planujesz poprzestać na dawce 150 mg czy w zależności od Twojego stanu znowu będziecie zwiększać z lekarzem?

×