
szaraczek
Użytkownik-
Postów
768 -
Dołączył
Treść opublikowana przez szaraczek
-
deny39, Ma MIĘDZY INNYMI złe opinie. I ma MIĘDZY INNYMI też świetne opinie. Jak większość psychotropów -- 07 lis 2015, 20:42 -- Vengence, Ja tam nie wiem, ale ja w stosunku do swojego organizmu i zdrowia wolę być dobry i uczciwy dlatego słucham lekarza Nie studiowałem medycyny więc dlaczego niby miałbym wiedzieć coś lepiej od lekarza i brać leki na własną rękę? Dla mnie to ignoranctwo. A to, że lekarze nie chcą wypisywać benzo to chyba dobry znak. No może mogliby wypisywać te benzo jedynie na pierwszy miesiąc leczenia SSRI i SNRI. I niektórzy wypisują. Mogę wiedzieć czy ten miks leków, który masz w podpisie jest zalecony przez lekarza czy sam go sobie ustaliłeś?
-
deny39, Co do buspironu. Nigdy nie brałem tego leku. Zdania na jego temat są podzielone. Teoretycznie ma on działanie przeciwlękowe, ale dużo osób, które go brały twierdzą, że to słabizna, często nie działa, ale niektórzy (choć mniejszość) go chwalą. Generalnie - tak jak pisze ziom1623, - uchodzi on właśnie często za taki dodatek do SSRI choć w sumie nie wiem po co skoro już sam SSRI - jeśli jest dobrze dobrany - powininen zlikwidować lęki. Może ma on jeszcze jakieś inne działanie? Może wzmacnia efekt antydepresyjny? Nie wiem. Nie znam tego leku, nie brałem więc mogę pisać tylko to co inni pisali na jego temat. Paroksetynę brałem rok czasu. Maksymalnie w dawce 30 mg. Efekty takie, jak już napisałem. Większość osób narzeka na zamulenie, ale niektórym ten efekt odpowiada. Sertralinę biorę już od ponad pół roku. Od jakiegoś czasu dawka jak w podpisie. I jest to już moja maksymalna dawka. Efekty takie, jak już napisałem SZAv, Nie miałem nigdy problemów ze snem choć rzeczywiście podczas wchodzenia na sertralinę od czasu do czasu wybudzałem się w nocy. Wtedy też lekarz dołączył TLPD - doksepinę w małej dawce na sen. Wziąłem ją dosłownie kilka razy bo to nie były jakieś poważne problemy ze snem. -- 07 lis 2015, 20:16 -- Dark Passenger, Wiem jak jest, ale bynajmniej ja, zawsze - od początków leczenia psychiatrycznego - (poza samowolnym odstawieniem kiedyś wenlafaksyny), stosuję się do zaleceń lekarskich w kwestii przyjmowania leków. Mam świadomość tego, że to nie są cukierki i z jednej strony podziwiam tych ludzi, którzy mają odwagę brać jak sobie chcą różne psychotropy bez wiedzy lekarza, a z drugiej strony przeraża mnie takie postępowanie. Tylko tak sobie myślę - co jeśli komuś stanie się krzywda podczas brania i mieszania ze sobą tego typu leków? Co wtedy? Lekarz ma wyraźnie napisane w karcie leczenia jaki lek zalecił, i jakie dawkowanie.
-
Ja tylko mam nadzieję, że nikt sam - bez wiedzy lekarza - nie bierze ani nie łączy leków psychotropowych. Bo czasem czyta się posty osób, które same sobie próbują dawkować leki, dołączać inne itd. Nigdy nie zrozumiem jak można próbować eksperymentować na własnym zdrowiu. To skrajnie nieodpowiedzialne. -- 07 lis 2015, 19:37 -- deny39, Zazwyczaj ludzie zaczynają czytać o tych lekach wraz z rozpoczęciem leczenia którymś z nich SZAv, Cześć. U mnie na sertralinie zupełnie nie ma zamulenia. Działa dobrze. -- 07 lis 2015, 19:47 -- deny39, Z SSRI brałem "tylko" dwa: paroksetynę (kompletne zamulenie, otępienie, senność, do tego zero działania przeciwdepresyjnego i przeciwlękowego) i teraz sertralinę (pozytywne zaskoczenie, choć bardzo długo się wkręcała, ustąpienie niepokoju, lęków, myśli natrętnych, od jakiegoś czasu lepszy nastrój, więcej energii i można powiedzieć, że wyciągnęła mnie z głębokiej depresji). Zaś moim pierwszym lekiem psychotropowym był SNRI - wenlafaksyna (bardzo długie oczekiwanie na zadziałanie, kiedy zaskoczyła - całkowite ustąpienie depresji i nerwicy, brak lęków, chęć do życia i działania, chęć do dokonywania zmian na lepsze, ogólny wzrost poczucia siły wewnętrznej i poczucie "możliwości przenoszenia gór"). Samowolne odstawienie leku (wtedy jeszcze nie wiedziałem czym to może grozić) i natychmiastowy nawrót wszystkiegox100! Po kilku miesiącach powrót do wenlafaksyny i bez efektu. Później męczyłem się jeszcze bardzo długo, aż w końcu dzięki sertralinie znów jest dobrze. Choć nie tak rewelacyjnie jak niegdyś na wenlafaksynie
-
deny39, A nie możesz po prostu zaufać lekarzowi? Pomyśl logicznie. Nie kieruj się emocjami. Chcesz pozbyć się nerwicy więc zgłosiłeś się do lekarza. Zrobiłeś pierwszy krok ku temu. Zgłaszając się do lekarza podświadomie wiedziałeś, że dostaniesz leki psychotropowe. Nie wierzę, że nie. Być może też oczekiwałeś od lekarza, że wykluczy wszelkie zaburzenia psychiczne. Za tą teorią może przemawiać fakt, że pomimo tego, że dostałeś diagnozę zaburzeń lękowych u pierwszego lekarza, to zgłosiłeś się też do drugiego tak jakbyś trochę chciał usłyszeć co innego. Stało się inaczej. Nie wiem być może się mylę. Patrzę na to też trochę ze swojego punktu widzenia. Sam jeszcze kilka lat temu próbowałem nie dopuścić do swojej świadomości tego, że mogę cierpieć na nerwicę i depresję. Zadawałem sobie pytanie dlaczego mnie to spotkało. Jestem przecież taki młody (wtedy miałem ok. 21 lat). Teraz jestem już na zupełnie innym etapie. Zaakceptowałem chorobę co nie znaczy, że uznałem, że z tego nie wyjdę!. Potrzebowałem na to jednak trochę czasu. W międzyczasie były okresy leczenia farmakologicznego jak i okresy bez leków. Była też terapia grupowa, później indywidualna. Teraz znowu zacząłem indywidualną. Po czasie sam dojdziesz do takich wniosków jak ja. Bo ma tak wielu ludzi. To normalne. Co do leków. Na każdy lek przeciwdepresyjny wchodzi się stopniowo. Ja po kilku latach leczenia wiem już jak to wszystko wygląda. Lata praktyki To nie jest tak, że dostajesz od razu od lekarza najwyższą dawkę jaką dla Ciebie przewidział tylko staje się to stopniowo w zależności od nasilenia Twojej choroby. Sam zobaczysz. Z resztą być może Ty wcale nie będziesz musiał brać wyższych dawek. Lekarz oceni. Ja brałem jedynie leki przeciwdepresyjne bo nie było potrzeby dołączać żadnych innych. I zazwyczaj na depresje i nerwice przepisywane są: SSRI, SNRI, TLPD - rzadziej. Czasem - jak ktoś ma problemy ze spaniem - lekarze przepisują małą dawkę neuroleptyku, ale ja nigdy nie brałem żadnego neuroleptyku bo nie miałem problemów ze snem. Tylko pamiętaj, że po leczeniu lekami z grupy SSRI może, ale NIE MUSI wystąpić zespół PSSD. Jednak na lęki to raczej tylko one. No chyba, że hydroksyzyna (doraźnie), buspiron albo jakieś TLPD. Ty zdaje się dostałeś już na lęki od lekarza sertralinę więc SSRI. Ja ze swojej strony polecam ten lek. U mnie wykasował lęki do zera -- 07 lis 2015, 18:49 -- oliwia1234, Nie słyszałem o takich połączeniach. Chyba nie stosuje się takowych.
-
ziom1623, 250 mg to nie jest jakaś wybitnie wysoka dawka. Jest dość wysoka, ale jest osoba na forum, która bierze, uwaga.............aż 400 mg. I to już jest bardzo wysoka dawka, ale nie 250. Wiesz, czuję się tak normalnie, stabilnie. Żebyś czasem sobie nie myślał, że mam jakieś stany hipomanii. Nic z tych rzeczy. Jestem przyjemnie wyciszony, a nastrój znacznie niższy niż był kiedyś na wenlafaksynie.
-
Vengence, Od pewnego czasu ujawniło się również działanie przeciwdepresyjne co przez długi okres czasu nie miało miejsca. Najpierw lek zadziałał przede wszystkim na nerwicę a dopiero po kilku miesiącach coś drgnęło w kwestii depresji. Co prawda nie jest to aż tak spektakularne działanie przeciwdepresyjne jak kiedyś na wenlafaksynie, ale podejrzewam, że wtedy - tamten mój stan - zakrawał już o początki hipomanii. Choć nie wiem, mogę się mylić, bo ze snem nie miałem problemów. Może to właśnie tamten stan był normalny, a może ten obecny - trochę na niższym poziomie - jest normalny. Hmmm. Co ważne - nie odczuwam już takiej beznadzieji, przeszywającego smutku i wewnętrznego cierpienia więc ewidentnie ujawniło się przeciwdepresyjne działanie sertraliny. Jednak z tą chęcią do robienia czegokolwiek niż tylko zamulania na chacie nie jest jeszcze tak dobrze jakbym chciał. Na wenlafaksynie miałem chęć na wszystko. Odnoszę jednak wrażenie, że sertralina rozkręca się jeszcze dłużej niż wenlafaksyna. Kiedyś (chyba na innym forum) przeczytałem, że SSRI działają tak trochę na zasadzie toczonej kuli śniegowej. Kiedy lek rozkręca się, to z każdym dniem jest minimalnie coraz to lepiej, jest coraz więcej chwil z lepszym samopoczuciem aż w końcu depresja i nerwica ustępują całkowicie. Takie mam odczucia teraz właśnie. Cierpliwość ponad wszystko na tych lekach. Wiem jak ciężko być cierpliwym w nerwicy i depresji, ale cóż mamy do stracenia. Trzeba próbować sobie pomóc.
-
hellian, Też bardzo chwalę sobie sertralinę i w moim przypadku ma ona o niebo lepsze działanie przeciwlękowe niż miała je paroksetyna. Kiedyś brałem jeszcze wenlafaksynę i ta zadziałała na mnie rewelacyjnie. Jeszcze lepiej niż działa teraz sertralina. Tylko niestety odstawiłem ją i po powrocie do niej już nie zaskoczyła. Później długo nie mogłem się pozbierać. Było kilka nietrafionych leków i dopiero jakieś pół roku temu sertralina postawiła mnie do pionu. Nie mam już niepokoju, lęków, natrętnych myśli. A przy tym nie jestem senny i ociężały. Natomiast na paroksetynie nie dość, że byłem ospały, zamulony i otępiony, to jeszcze - ani działania przeciwlękowego, ani przeciwdepresyjnego nie doświadczyłem. Co prawda byłem na wszystko zobojętniony i trochę jakby znieczulony emocjonalnie, ale to nie znaczy, że nie miałem lęków. Było to straszne i nigdy więcej nie wrócę już do paroksetyny. Jestem ciekawy jak przeciwlękowo działała u Ciebie wenlafaksyna. Porównywalnie do sertraliny? U mnie działanie przeciwlękowe jest podobne - zarówno kiedyś na wenlafaksynie, jak i teraz na sertralinie. No może z lekką przewagą dla wenlafaksyny. Ale to naprawdę nieduża przewaga
-
Dark Passenger, http://www.nerwica.com/czym-si-ro-nia-poszczegolne-ssri-t50634.html Tutaj przy charakterystyce sertraliny najpierw napisano, że jest zarejestrowana do leczenia depresji, przebiegającej również z lękiem. Po czym kilka linijek niżej jest napisane, że nie jest polecana (spośród SSRI) u osób u których występują stany lękowe. Moim zdaniem jedno z drugim wyklucza się. Na moje stany lękowe sertralina działa.
-
Umpero, Zawsze zasypiałem bez leków na noc bo nie miałem problemów ze spaniem. Jedynie kiedy wchodziłem na sertralinę to pojawiły się wybudzenia w nocy, ale wtedy lekarz kazał brać Doxepin w minimalnej dawce. Wziąłem dosłownie kilka razy bo te wybudzenia jakoś specjalnie mi nie przeszkadzały. Na szczęście moja depresja nie charakteryzowała się bezsennością więc nie wiem co to znaczy. Wręcz przeciwnie. Towarzyszyła mi nadmierna senność. W ogóle ta choroba w moim przypadku zmieniała swój obraz. Najpierw charakteryzowała się zaniżonym poczuciem własnej wartości, myślami rezygnacyjnymi (ale nie samobójczymi), niechęcią do czegokolwiek, brakiem zainteresowania życiem. Dostałem mój pierwszy lek - wenlafaksynę. Po jakimś czasie - wszystko ustąpiło. Było świetnie. Samowolna odstawka i natychmiastowy nawrót nerwicy i depresji w znacznie większym nasileniu. Po kilku miesiącach powrót do leku. Bez skutku. Coraz bardziej narastające zmęczenie, rozdrażnienie, pesymistyczne myśli, okropny nastrój. Paroksetyna - jeszcze bardziej się pogorszyło, moklobemid - bez efektu, Wellbutrin - bez efektu, sertralina - odżyłem. Od początku choroby nie miałem problemów ze snem.
-
Dark Passenger, Ok. Tylko chciałbym się jeszcze odnieść do tego fragmentu: "Nie jest prawdą, że po wszystkich neuroleptykach szybko przybiera się na wadze. Przy takich jak zyprazydon, arypiprazol czy amisulpryd praktycznie wcale się nie tyje Tyczy się to także innych skutków ubocznych. Wzrost prolaktyny nie występuje praktycznie przy kwetiapinie czy sertindolu. Hipotonia ortostatyczna nie występuje przy amisulprydzie czy arypiprazolu. Sedacja nie występuje po amisulprydzie. Kwetiapina zasadniczo nie powoduje pozapiramidowych skutków ubocznych(czyli te wszystkie parkinsonizmy polekowe, dyskinezy, akatyzja), arypiprazol też je powoduje w b. małym stopniu(z wyjątkiem akatyzji). Amisulpryd, risperidon, sertindol , arypiprazol czy zyprazydon nie powodują antycholinergicznych skutków ubocznych." Czytałem opinie nt. amisulprydu na pewnym portalu i ktoś pisał, że przytył na nim 23 kg. Inni też tyli. Niekoniecznie tak dużo, ale zawsze te kilka kg. W ogóle jak czytam opinie ludzi o różnych neuroleptykach to praktycznie jakby nie spojrzeć, w opiniach KAŻDEGO z neuroleptyków przewija się temat przybierania na wadze. Jeśli wzrost prolaktyny nie występuje przy kwetiapinie i sertindolu to znaczy, że przy pozostałych tak? A w ogóle dlaczego zwracasz uwagę akurat na te skutki uboczne jak: wzrost prolaktyny, hipotonia ortostatyczna, sedacja, parkinsonizm polekowy i antycholinergiczne (cokolwiek to jest) skutki uboczne? Czy są one jednymi z tych najgorszych, które powodują neuroleptyki? Aha. Odniesiesz się jakoś do opisanej przeze mnie wcześniej historii z tą dziewczynką? Chciałbym wiedzieć co jeśli takie dyskinezy (jeśli pojawią się na którymś z neuroleptyków) nie ustąpią nawet po odstawieniu leku? Czy można je jakoś w pełni cofnąć? Z Twojej wypowiedzi wywnioskowałem, że ogólnie nie trzeba bać się tych leków. Taki wychwyciłem całościowy przekaz. Więc dlaczego tak wielu ludzi ostrzega przed tymi lekami? Dlaczego w internecie można znaleźć multum stron dotyczących ostrzeżeń przed neuroleptykami? Nie uważasz, że są to leki tak jakby "podwyższonego ryzyka"? Proszę. Nie zrozum mnie źle. Moje wątpliwości wynikają z tego, że dużo przeczytałem a być może kiedyś w przyszłości dostanę od lekarza propozycję włączenia do leczenia któregoś z leków neuroleptycznych. Tylko, że ja jeszcze przed faktem jestem już z góry nastawiony na nie co do tych leków. Czy warto przekonywać się do nich czy też lepiej pozostać przez cały czas przy antydepresantach? Co przemawia za większą skutecznością neuroleptyków niż antydepresantów w leczeniu depresji i nerwic? Tzn. co mogą mi dać neuroleptyki czego nie dadzą antydepresanty? Sertralina działa na mnie w porządku i zamierzam przy niej pozostać. A moje pytania to tak tylko czysto hipotetycznie, dla zaspokojenia swojej ciekawości. I żeby nie robić już dalej offtopu to zapytam jeszcze takie małe spostrzeżenie z mojej strony. Tak wiele dostępnych jest leków służących do leczenia depresji. Tzn. są leki SSRI i SNRI. Wiadomo - ta sama grupa leków, każdy z leków wchodzących w jej skład zalecany jest w leczeniu depresji. Jednak każdy z nich działa inaczej. Sam mam porównanie. Biorąc kiedyś wenlafaksynę czułem jej działanie antydepresyjne. Teraz biorąc sertralinę też wyczuwam takie działanie, ale w zupełnie inny sposób. I w tym sęk. Niby jedna choroba a poprawa w jej przebiegu może być odczuwana w różnoraki sposób. Czy to zależy od działania poszczególnej substancji na konkretne receptory czy jeszcze od czegoś innego? A co jeśli na kogoś dana substancja nie działa? Czy to znaczy, że w jego mózgu nie ma tych konkretnych receptorów na które nakierowane jest działanie leku? Przepraszam, że tak dużo pytań i wątpliwości, ale jest to moim zdaniem bardzo ciekawe zagadnienie i pokazujące jak wiele rzeczy jeszcze nie wiemy na temat działania leków psychotropowych na poszczególnych ludzi. Na potwierdzenie napiszę, że w niemal wszystkich ulotkach leków przeciwdepresyjnych w możliwych skutkach ubocznych, podana jest - o zgrozo - depresja. -- 30 paź 2015, 14:17 -- abstrakcyjna, Miałem to samo przez pierwszy miesiąc. Czekaj cierpliwie. Lek musi się wdrożyć. Umpero, U mnie nie tyle wystąpiła bezsenność, co czasem wybudzenia w nocy o różnych porach. Nie trwało to jednak jakoś wyjątkowo długo. Nie co noc. Co kilka nocy przez ponad miesiąc. Brałem wtedy jeszcze dodatkowo Doxepin na noc - małą dawkę.
-
Dark Passenger, Pablo5HT1, Nie brałem neuroleptyków i generalnie zamierzam trzymać się od nich jak najdalej. Po pierwsze boję się, że mogą coś poprzestawiać mi w mózgu na stałe i nawet po ich odstawieniu będzie jeszcze gorzej niż przed kuracją nimi. Po drugie uznaje się, że atypowe neuroleptyki stosowane w niskich dawkach na depresje i nerwice są bezpieczne, ale czytałem gdzieś w internecie, że nawet wtedy mogą pojawić się jakieś dyskinezy itd. Po trzecie często na tutejszym forum wielu ludzi pisało, że nawet jeśli odczuwali dużą poprawę na neuroleptyku to trwało to dość krótko po czym lek nagle przestawał działać. I wreszcie po czwarte - na wszystkich neuroleptykach można bardzo szybko przytyć. Choć to akurat podobno jeden z "lżejszych" skutków ubocznych tych leków. Słyszałem, że biorąc je, trzeba systematycznie monitorować organizm. Vengence pisał, że jeśli ktoś nie ma schizofrenii i żadnych zaburzeń schizotypowych to powininen trzymać się od neuroleptyków jak najdalej. Też tak uważam choć nigdy ich nie brałem. Kieruje mną tylko ciekawość działania tych leków. Byłem jednak zszokowany po tym jak zobaczyłem krótki filmik z małą dziewczynką w samochodzie biorącą wcześniej te leki. Miała przez cały czas jakieś mimowolne ruchy itp. To chyba były te dyskinezy polekowe. Tylko nie wiem czy jeszcze była na tych lekach czy już je odstawiła. Przeraziło mnie to. A podobno tak może zostać już na stałe. Mówi się, że SSRI i SNRI to najlżejsze i najbezpieczniejsze leki spośród wszystkich leków psychotropowych, z najmniejszą ilością skutków ubocznych. Jeśli jednak wziąć pod uwagę to, że leki te mogą spowodować np. zespół PSSD utrzymujący się nieraz latami a niekiedy do końca życia po odstawieniu, to aż nie chcę wyobrażać sobie co mogą wyrządzić takie neuroleptyki. Nie zamierzam wchodzić w kompetencje lekarza, ale zastanawiam się też czy koniecznością było zastosowanie neuroleptyków w/w dziewczynce. Jeśli zapisał je jej lekarz, to pewnie tak. Tylko właśnie te nieprzyjemne skutki uboczne, z którymi - być może - musi borykać się po dziś dzień, napewno nie świadczą o perfekcji tych leków. Wiadomo, że przy schizofrenii jest to główna grupa leków, którą się stosuje. Jednak czy przy depresjach i nerwicach (tych nawet lekoopornych) warto po nie sięgać? abstrakcyjna, Oczywiście, że nie jest wskazana. Możesz spróbować zarejestrować się do swojego lekarza rodzinnego. Przedstawisz całą sytuację i być może lekarz pójdzie Tobie na rękę i dostaniesz receptę na kolejne opakowanie. Nie powinno być z tym problemu. Jednak wiem, że lekarze rodzinni potrzebują zaświadczenia od psychiatry, że pacjent jest leczony psychiatrycznie żeby mogli wypisywać leki psychotropowe. Sertralina to bardzo dobry lek. TEORETYCZNIE chyba najlepszy na natręctwa spośród SSRI. I w praktyce u mnie też jest skuteczny.
-
Vengence, Kiedy przyszły pierwsze oznaki poprawy to byłem już na dawce 100 mg. 400 mg ma w swoim podpisie Ewgf więc chyba tyle bierze. Zresztą pamiętam jak pisał, że niższe dawki na niego nie działały tak jakby chciał. Ja na szczęście nie muszę brać aż tyle. Poza tym jestem szczupły. W zupełności 250 mg mi wystarcza. Trzeba też pamiętać, że im wyższa dawka tym większe prawdopodobieństwo skutków ubocznych.
-
Vengence, W niecałe pół roku więc dosyć szybko. Pewnie dlatego skutki uboczne dokuczały mi dosyć długo. Najbardziej męczyły mnie zawroty głowy i zmęczenie. Myślisz, że to jest aż taka kosmiczna dawka? Być może. Na forum jest osoba, która bierze 400 mg. Pytałem się niedawno swojego lekarza czy ta dawka 250 mg/dobę jest bardzo wysoka, ponieważ w ulotce Asertinu jest napisane: "Maksymalna dawka dobowa wynosi 200 mg. Nie należy przekraczać zalecanej dobowej dawki". Lekarz mi powiedział, że maksymalnie stosuje się 300 mg na dobę. Z tymże nie dopytywałem się już czy te maksymalne 300 mg jest stosowane w warunkach domowych czy szpitalnych. Podejrzewam, że w domu. Dla mnie osobiście zdanie lekarza jest ważniejsze niż to co jest napisane w ulotkach leków. I cieszę się, że mam takiego lekarza, który nie boi się wyższych dawek. Lekarz wie co robi. My zwiększaliśmy dawki ponieważ na niższych efekt terapeutyczny był niepełny. Była znaczna poprawa, ale to jeszcze nie było to czego oczekiwałem. Teraz jest lepiej. Co prawda nie jest to taki "kosmiczny" wystrzał super samopoczucia jaki kiedyś dawno temu miałem na wenlafaksynie, ale można powiedzieć, że wychodzę stopniowo na prostą. Przede wszystkim ustąpiły niepokój, lęki, fobia społeczna, natrętne myśli i głęboka depresja. Poprawiło się bardzo skupienie na wykonywanych czynnościach. Niecierpliwy30, Wiesz, że 2 tygodnie przy tych lekach to tyle co nic? Widzę, że masz ustalone przez lekarza takie samo dawkowanie jakie miałem ja na początku. Tzn. też w drugim tygodniu leczenia (dokładnie po 10 dniach) zwiększałem dawkę z 50 na 100 mg. Później już zwiększaliśmy dawki trochę wolniej - co ok. miesiąc. U mnie pierwsze efekty zauważyłem po niecałym miesiącu leczenia więc czekaj cierpliwie. Co masz do stracenia? Ja też chciałem zrezygnować na początku bo wszystkie objawy choroby bardzo się nasiliły a do tego doszły wtedy jeszcze skutki uboczne leku, ale przeczekałem i nie żałuję. Teraz z perspektywy czasu mogę stwierdzić na swoim przykładzie, że sertralina rozkręca się podobnie długo jak wenlafaksyna.
-
ziom1623, Nie. Przynajmniej ja żadnych nie zauważałem. Pamiętam tylko, że była wtedy zima kiedy działał ten lek na mnie i przy dość sporych mrozach było mi przyjemnie ciepło, ale nie pociłem się jakoś nadmiernie przy tym, jedynie trochę bardziej. Więc w sumie były to skutki uboczne, ale nie było to jakoś bardzo uciążliwe i nieprzyjemne. Te ciepło - wręcz powiedziałbym - że było przyjemne. Nie wyobrażam sobie tego co by było latem w czasie upałów. Ale nawet gdyby było mi piekielnie gorąco, że nie mógłbym wytrzymać i lało by się ze mnie strumieniami to za tak spektakularne działanie leku, nie byłoby to żadnym minusem dla mnie. Brałem wtedy wenlafaksynę w postaci leku Jarvis (był dość drogi, teraz chyba jest już niedostępny w Polsce). Za minus mogę uznać jedynie bardzo powolne i niezauważalne rozkręcanie się leku. Przez długi czas miałem wrażenie, że nic się nie zmienia na plus, ale później ruszyło i było błogo. Wszystkie objawy jak ręką odjął.