Skocz do zawartości
Nerwica.com

huśtawka

Użytkownik
  • Postów

    1 499
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez huśtawka

  1. huśtawka

    Skojarzenia

    ławki-park -- 17 lis 2014, 18:24 -- ławki-park
  2. w takim razie witam koleżankę z podobną diagnozą i widzę, że z podobnym leczeniem farmakologicznym :) Dziękuję :) Choć szczęśliwa wcale nie jestem wręcz załamana.Ale miło widzieć kogoś podobnego.Jak sobie radzisz?
  3. Dzwoniłam właśnie do PZP w Bielańskim i jest możliwość,ponoć są terapeuci z różnych nurtów,muszę najpierw przejść przez psychologa.No i to wszystko dopiero od nowego roku ale ważne że jest światełko w tunelu.Mam nadzieję że nie pogrążę się jeszcze bardziej do tego momentu...
  4. Łapa,rozwiń myśl...Czyli przy szpitalu bielańskim jest poradnia gdzie można skorzystać??
  5. Mam taką bardzo dużą prośbę do wszystkich mieszkających w Warszawie... Oprócz chad dodatkowo rozpoznano u mnie Borderline.Zalecono mi rozpoczęcia psychoterapii,lecz mam taki problem,pracuję codziennie od 8 do 16,pracuje w Warszawie ,na Wóycickiego i teraz myślę że jedyna szansa na terapię to gdzieś w pobliżu mojej pracy,gdyż nie będę traciła czasu na dojazdy,a oprócz tego byłyby to godziny po 16.Nie znam za bardzo Warszawy,bo mieszkam poza ,do Warszawy dojeżdżam teraz do pracy. Ja proszę o pomoc i o wskazanie mi jakiejś poradni zdrowia psychicznego gdzie mogłabym rozpocząć psychoterapię na NFZ.Na prywatną mnie nie stać,tym bardziej że muszę oddać pożyczki jakie zaciągnęłam jak była w górce...
  6. huśtawka

    Mam schizofrenię

    Widzisz,mnie też korci rzucić Kwetaplex,bo sobie myślę że chociaż będę szczęśliwa i zadowolona,a nie walcząca z ciągłym poczuciem winy i beznadziejnym stanem w jakim się znalazłam...Tylko jak długo ten "happy time" potrwa,ile głupot przez ten czas narobię z których będę się później wstydzić i tak zamknę błędne koło i znów będę nieszczęśliwa...
  7. huśtawka

    Cześć :)

    A gdzie ją można przeczytać? :)
  8. huśtawka

    Mam schizofrenię

    Sailorka,zwrócę Ci przysługę za to że mnie wczoraj tak wspierałaś i powiem tylko jedno na temat odstawienia leków- weź to na logikę- jeśli byłabyś zdrowa i nie potrzebowałabyś leków oraz jeśli lekarze się pomylili i postawili Ci błędnie diagnozę,to czy Ty ,jako zdrowa osoba,biorąc tak specyficznych leków i w takich dawkach,czułabyś się dobrze??Pomyśl że leki na Twoją chorobę,brane przez zupełnie zdrową osobę mają zupełnie inny i to bardzo niekorzystny wpływ na organizm... Buziaki :) -- 14 lis 2014, 09:02 -- Nez,udaj się do lekarza jak najszybciej!!!
  9. Znam ten ból...sama przez to przechodziłam przez kilka miesięcy-można się załamać.Współczuję...
  10. U mnie w ciągu pierwszych 10 dni było fajnie na Kwetiapinie-brałam 100mg wieczorem z tym że w wersji o spowolnionym działaniu- skutków ubocznych brak.Niestety od dwóch dni rano nie mogę się obudzić i tak jest aż do południa.Nie zbyt to komfortowe szczególnie jak się pracuję...
  11. Zaczarowana, zdaję sobie z tego sprawy,że terapii więcej nie będzie,ale relacji bardzo mi szkoda i znając siebie będę próbować to naprawiać.Lubię tą osobę mimo wszystko.Choć czuję że gdzieś po drodze ja także straciłam część zaufania do tej osoby. NIe dobrze jest to że mieszkam w małym miasteczku koło Warszawy.Ten psychiatra i terapeuta do którego mam iść zna się z moją terapeutką,zatem jeśli muszę być szczera(a raczej jest to zalecane) i opowiedzieć mu o wszystkim,to będzie trochę głupio.Powinnam zupełnie kogoś neutralnego znaleźć ale nie mam pojęcia gdzie szukać.Muszę to przemyśleć,ale w tej chwili złość mi nie pozwala.Jeszcze kilka dni temu poczucie winy mi nie pozwalało...I tak w kółko... -- 12 lis 2014, 21:52 -- BOŻE,JEST MI TAK ŹLE ZE ŻYĆ MI SIĘ NIE CJCĘ!!!CZUJĘ SIĘ JAK POWIETRZE,JAK NIC!!!SAMOTNOŚĆ W TŁUMIE-KOSZMAR,MASAKRA ALBO JEST SIĘ ZEREM WIĘC CCZEGO TU OCZEKIWAĆ??!!!
  12. Tylko widzisz...jak ja jestem w hipomanii,a w takowej raczej byłam,to jestem takim czarusiem,że i diabła przekonam,a że ona sama sobie z tego nie zdawała sprawy,ani ja,to się dała nabrać.A byłam zaje.... przekonująca...I nie czuję się wykorzystana absolutnie,tylko mam nie smak że zamiast spróbować to wszystko jakoś naprawić,to ona chowa głowę w piasek i tak jest najłatwiej.A co ja sama mogę?..Konkretów mi brak i jasnej decyzji co do dalszych kroków,bo chcę się dostosować tylko nie wiem do czego...
  13. Byłam u niej w ten poniedziałek.Ona twierdzo że ja próbuję przerzucić na nią odpowiedzialność za to co się stało.Ale wydaję mi się że to nie jest prawdą.Po prostu jestem zła,bo jeśli obie dwie pozwoliłyśmy na skrócenie granic,to nie zgadzam się bym teraz tylko ja ponosiła za to odpowiedzialność.Choć,przyznam,dałam ciała i zrobiłam taką głupotę że przeszłam samą siebie. Ostatni czas był dla mnie ciężki,bo miotałam się między poczuciem winy i złością,walczyłam z myślami samobójczymi i z dołka wznosiłam się w górkę i tak na okrągło.I w tym całym bałaganie zostałam sama.Ja rozumiem że jej też może być ciężko ,ale do cholery-niech sie określi-nie można być trochę terapeutą,trochę znajomym,bo albo to,albo to. -- 12 lis 2014, 13:58 -- I twierdzenie,że jej się "lampka" paliła,to tez jest dla mnie niepoważne,bo jak paliła to trzeba było zareagować.No wyjdę z siebie!!! Co ja mam teraz zrobić?mam czekać bo czas "leczy"??Mam poprosić raz jeszcze o rozmowę?Tylko kurde,ja tez mam swój honor i wystarczająco już zrobiłam z siebie pajaca...
  14. Nie skierowała,ja sama to zrobiłam.Zapisałam się do psychiatry prywatnie bo chcę zasięgnąć zdanie kogoś kto mnie wysłucha od początku i kto będzie obiektywny.Co do dalszej psychoterapii-ten psychiatra także jest terapeutą więc zobaczymy co powie. Mnie ta historia z terapeutką mnie nęka bo sama jestem zdezorientowana co się stało i co się dzieje...Gdy jej kiedyś powiedziałam że chciałabym pewnego dnia zmienić naszą relację w przyjacielską,to ona stwierdziła że ona bardzo lubi swoich pacjentów,lecz nie wyobraża sobie z nimi przyjaźnić.I dodała że mam nie mylić tego z zaufaniem bo zaufanie to ona do mnie akurat ma.A potem mi pozwoliła załatwić jej wcześniejszy termin na ważne dla niej badanie,a potem jeszcze spotkałyśmy się w cukierni .NO kurde,o co chodzi,nie rozumiem??!!Wściekła jestem ,bo ona sama pozwoliła mi na to na co pozwoliła,a teraz ciach i drzwi z powrotem zamknięte..Czuję się ukarana w ten sposób ,bo w tej chwili ta relacja ni to terapeutyczna,ni to przyjacielska
  15. A ja chciałam powrócić do tematu,choć widzę że od dwóch lat nic się tu w tym wątku nie działo.... Ja chodziłam na terapię dwa lata.Zaczynając ją byłam cieniem człowieka,z niczym sobie nie radziłam,miałam zachowania autodestrukcyjne i bardzo niskie poczucie własnej wartości.Jestem DDA/DDD. Terapię zaczęłam w kierunku uzależnienia od alkoholu.Początki były koszmarne,ale od samego początku spotkałam się z pełną akceptacją,zrozumieniem i współczuciem swojej terapeutce.Tak minęły dwa lata...Myślę że terapia bardzo mi pomogła.Nauczyłam się autorefleksji,cierpliwości,tolerancji do samej siebie... Nie mniej jednak w ostatnim czasie moja relacja z terapeutką się nie co zmieniła.Gdzieś tam sobie zdawałam sprawę że być może przesadzam,że zbytnio skracam ustalonych wcześniej granic,ale uwierzcie mi,w stanie euforii i świetnego nastroju w jakim byłam,byłam tak czarująca że teraz sobie myślę że nawet diabła bym przekonała do pójścia do kościoła i modlenia się.Ja akurat sobie ubzdurałam że po zakończeniu terapii chcę zostać w przyjacielskich relacjach z tą osobą i zaczęłam szykować "odpowiedni" do tego grunt...Sama nie wiem jak mi się udało jej przekonać,ale nawet na kawę udało mi się ją zaciągnąć do cukierni.Głupot ,jakie narobiłam później to nawet ciężko mi opisać...Skończyło się na tym że tak się rozbujałam że doszło do przekroczenia wszelkich granic i ....do zakończenia terapii.Ostatni raz byłam w poniedziałek,dowiedziałam się że dalsza terapia nie jest możliwa bo moja terapeutka nie jest w stanie być obiektywna.Tylko kurcze,dlaczego ja się czuję ukarana za to wszystko i totalnie nieakceptowana i porzucona w momencie kiedy tej terapii nadal potrzebuję???I dlaczego czuję się niesamowicie winna mimo że na logikę to nie ja tylko powinnam ponosić winę,bo przecież do niczego nie zmuszałam i nie ja sama tych granic przekroczyłam,moja terapeutka też w tym brała udział.Skończyło się na tym że ona zaliczyła superwizję,a ja,co ja mam teraz zrobić by nie zwariować??..Jestem na nią zła i czuję że zostałam niesprawiedliwie potraktowana.I szkoda mi tej relacji...Na dodatek tego wszystkiego doktor chcę mnie zamknąć do szpitala na obserwację w kierunku Chad...I bardzo bym sama tego chciała-bynajmniej odpoczęłabym od tego wszystkiego,ale nie mogę- mam nową pracę,mam córkę której nie mam z kim zostawić na dłużej...Tragedia...Jakoś za szybko to wszystko się wokół mnie dzieje...
  16. No tak...byłam tam...I w pierwszej części,i w drugiej...jest tego od cholery-480 stron do przeczytania....jeszcze bardziej zsiwieję nim dotrę do końca,chyba że wpierw do swojego końca dotrę...
  17. Możesz wskazać mi ten wątek w którym jest a alko i chadzie?? W zasadzie ja jestem zorientowana na spotkania .Właśnie o to chodzi że nie chcę zostać ze swoimi problemami sama,chcę poznawać nowych ludzi i przebywać wśród nich-innego ratunku nie ma...
  18. Dzięki serdecznie! Wiem że nie można mieszać i marzę o dniu kiedy mój nastrój będzie tak zbilansowany,bym nie musiała sama sobie go bilansować za pomocą alko.Ale kiedy i czy ten dzień nastąpi to nie wiem i czasem tracę nadziei.A za każdym następnym cyrkiem jaki odwalam jest coraz trudniej się podnieść...Wyrzuty sumienia są miażdżące...
×