Skocz do zawartości
Nerwica.com

groza

Użytkownik
  • Postów

    113
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez groza

  1. groza

    Czy to powróci?

    Michał05, hmi, ja ci powiem: zmuszać się, to powoli wróci chęć. Czym się zajmujesz, jakie to jest twoje hobby? Łaź po stronach w necie, albo pchaj sie tam, gdzie się ludzie zajmują sie tym samym co ty, żeby mieć inspirację, łaź tam jak najczęściej, to ci wróci: chodzi o to, by mieć ze swoim hobby ciągły styk. ja mam to samo, parę lat temu, nie wiadomo z czego przeszła mi chęć do rysowania. No i tak, diagnoza mi wychodzi taka: przeszła mi chęć, bo ciągle powtarzałam to samo. Widziałam po prostu, że się nie rozwijam, rysowałam na okrągło to samo. Jednocześnie: nie chciało mi się rysować nic innego. Od tamtego czasu przestałam rysować. Ale parę latek później wlazłam na deviantart, jeśli wiesz co to za strona, to wiesz ile tam jest osób i jakie mają czasami niesamowite umiejętności: ja tam znalazłam inspirację i zaczęłam rysować na powrót. Powrócenie do hobby jest możliwe --- potrzebna ci tylko inspiracja.
  2. mirerjdf lęki = nerwica. Właśnie przede wszystkim po tym, ze ma się lęki, rozpoznaje się nerwicę. To jej główny objaw. Jeśli jesteś jeszcze silny psychicznie - a to bardzo dobrze, to wybieraj się do psychologa. Nie ma znaczenia jakich chorób się boisz. W nerwicy można się bać najróżniejszych, można mieć nawet wszystkie objawy danej choroby: a to wszystko robi jedynie nerwica. Przez nią można mieć pełne objawy i zawału i raka i marskości wątroby mimo, że jest się zupełnie zdrowym. MagdalenkaBMW dobrze ci mówi, wybieraj się do psychologa za wszelką cenę. Porozmawiaj też z matką (czy ojcem) o tym, żeby ci dali pieniądze. Uświadom im na czym polega nerwica, bo ludzie bardzo często mylnie do tego podchodzą, nie mają pojęcia na czym ta przypadłość polega! Często np nie rozumieją ludzie, że jesteś rozkojarzony: mogą ci mówić, że szukasz tylko wymówek, by się nie uczyć. Albo że nic ci się nie chce, to wymyślasz se chorobę, żeby mieć wytłumaczenie na lenistwo. To wszystko się bierze z tego, że ludzie nie mają pojęcia na czym nerwica polega i że na lęki czy rozkojarzenie nie zawsze można coś poradzić (im bardziej nie chce się lęków i się je od siebie odpycha - tym częściej one się pojawiają, co już pewnie zdążyłeś zauważyć).
  3. tak może być, że to przez mature, ale powód może być i inny. Tak się składa, że to co masz, czyli te kłucia serca, to chyba jeden z najpowszechniejszych 'przypadłości' wśród nerwicowców. Jeśli chcesz mieć pewność, że lekarz się nie pomylił, możesz pójść do innego, ale przy okazji poczytaj, co tu ludzie na forum piszą o tym, że i oni mają bóle serca. Odwiedź choćby ten temat: http://www.forum.nerwica.com/viewtopic.php?t=3374 cały ten wątek, prawie 500 postów - a temat jeden: że ktoś ma coś z sercem. Ja też to miałam. Na początku myślałam, że sobie obojczyk czy żebro złamałam, bo mnie tam bolało, a potem zaczęły się jazdy, że to coś z sercem. To, co tym masz, czyli te bóle: to jest TYLKO na tle nerwicowym.
  4. groza

    Witam i prosze o pomoc :(

    Efuwiem, że to będzie dziwne, co ja napiszę, ale to są tylko przypuszczenia, więc jakby co, to napisz mi "nie masz racji", to nie będę tego ciągnąć. Wg mnie może być tak, że ona wcale z ciebie nie korzystała na zasadzie "wypłakała się, wyżaliła a teraz nie jesteś jej potrzebna". Tak być nie musi... Chociaż może być, bo i ja taką znajomą miałam - ale w jej przypadku było tak, że ona ciągle chciała podtrzymywać tą przyjaźń, ja ci powiem. Fakt, że mogła ci się ze wszystkiego wypłakać, to powiem ci jedno: ludzie z tego nie rezygnują tak łatwo. Powiem wręcz: jeśli ona tylko z tego powodu by zerwała przyjaźń, to wg mnie to jest MAŁO prawdopodobne. Wyjaśnię ci to: osób, którym można się wyżalić jest dość mało. Czyli: trafić na osobę, której można się ze wszystkiego zwierzyć, to jak trafić na igłę w stogu siana. Mówię o osobach, które mają dla innych czas, które im pomogą, kiedy będą potrzebne. Takich osób jak ty, które potrafią być takimi przyjaciółmi, jest bardzo mało ---- logiczne jest więc to, że zrywać kontakt z taką osobą to głupota? Więc wg mnie ona wcale NIE z tego powodu zerwała z tobą przyjaźń (powodu, że cię wykorzystała ile chciała a po wszystkim rzuciła). Wręcz przeciwnie! Gdyby tylko to było ważne, to ona NADAL by się z tobą przyjaźniła! Po prostu korzystała by z ciebie wciąż i wciąż, nie bacząc na ciebie! Jeśli więc nie ten powód jest prawdopodobny, to w takim razie czemu zerwała z tobą kontakt? Najpierw dygresja. Otóż najpierw myślałam, że ty masz lat 20, a nie 25. Jeśli więc i ona ma 25 lat,to jest już inna sprawa i cała sytuacja może np wyglądać tak: ty masz męża, a ona jakiś czas temu zerwała z chłopakiem (tak zrozumiałam z tego co piszesz). Otóż, kiedy napisałaś o lesbijkach, to wg mnie to jest dobry trop. Wg mnie właśnie przez to cię unika, ale dokładnego powodu nie potrafię ci podać, bo jest parę ewentualności. Teraz wybacz, że te ewentualności podam, ale czasami warto rozpatrzyć sprawę z innego punktu widzenia. Jeśli uważasz, że się mylę, to napisz. Otóż: ona mogła pomyśleć o tym, że może ona jest lesbijką i się tym przeraziła. Kiedy przyjrzała się temu, jak wasza przyjaźń wygląda, to mogła odczytać to przytulanie, zwierzanie się, czułe słowa, jako to, że może ona ma po prostu pociąg do kobiet - i to nie była dla niej miła perspektywa. Rozumiesz o co chodzi: po prostu mógł być dla niej to niemiły szok. Druga możliwość zaś jest taka, że po prostu mylnie twoje zachowanie odebrała jako to, że ci się spodobała. Że to twoje zachowanie jest "podejrzane" - dlatego też się wycofała, bo nie wiedziała co robić z takim czymś, jak się ma względem ciebie zachowywać. Czy ma cię odepchnąć? Czy ma ci powiedzieć między oczy, że nic z tego nie będzie? Obie te możliwości wg mnie są BARDZIEJ prawdopodobne, niż to, że cię wykorzystała i porzuciła. Podam ci przykład: ja kiedyś miałam taką wykorzystującą mnie przyjaciółkę. Potrafiła przyjść do mnie o 10 rano, a wyjść o 20 - i przez ten cały czas CIĄGLE nawijała o sobie. Po latach tej przyjaźni (bo trwała ona długie lata) zauważyłam, że ona nawet nie potrafi mnie o nic poprosić. Zawsze ja odgadywałam, co tez ona moze chcieć! I powiem ci jedno: gdybym ja tej znajomości nie zerwała, to TRWAŁA BY ONA DO DZISIAJ. Ja wiem co to jest być taką osobą jak ty: ja też nie poddaję się łatwo w przyjaźni, też można mi się zwierzyć, zawsze mam czas, pomoge we wszystkim w czym mogę. I powiem ci brutalną prawdę: jesli na taką osobę jak my trafi jakaś osoba co wykorzystuje innych: to będzie ssać bez końca, że tak powiem. Tak też jest i z twoją przyjaciółką: gdyby tylko chciała z ciebie korzystać, to uwierz mi: dziś byś z nią gadała, a nie martwiła się jej zniknięciem. Tak samo byś gadała i wysłuchiwała jej za rok. Za 5 lat. Ona NIE CHCIAŁABY rezygnować z takiej znajomości z tobą! Taka jest prawda, przykra, ale tak to sie po prostu przedstawia! Owszem, mogła z ciebie korzystać, ale głównym powodem jest NA PEWNO coś innego. Bo powiedz mi: czy warto z tobą zrywać kontakt? Przecież i wysłuchasz i pomożesz, jak prawdziwy przyjaciel. Trzeba być idiotą, żeby kończyć taką przyjaźń. O takiej przyjaźni marzy wielu ludzi: by być wysłuchanym i zrozumianym przez kogoś, móc na kogoś liczyć. Ty jesteś taką osobą właśnie, którą wielu ludzi chciało by znać. Tak więc chyba już rozumiesz, dlaczego uważam, że to mi nie zdaje się możliwe, by ona z tobą kontakt zerwała, bo już cię wykorzystała i jej to starczy? Otóż nie - jeśli by korzystała, to naprawdę nie widzę powodu, by nie robiła tego dalej - dlatego tego akurat nie obawiaj się. Ona wcale nie musiała z ciebie korzystać. Takie osoby jak ty się ceni, nie zrywa się z takimi osobami znajomości z dnia na dzień "bez powodu". Musisz ten fakt zrozumieć. Dlatego więc myślę, że to o czym napisałaś, że raz między wami się wywiązała dyskusja o lesbijkach: to właśnie jest prawdziwy powód. Coś ją przestraszyło. Ale nie wiem: czy ona przestraszyła sie, że ona ma taki pociąg, czy też u ciebie go mylnie 'zauważyła'. Jeśli to by był powód, to nawet nie jest dziwne, że cię unika - nie sądzisz? Dlatego też przydała by się między wami rozmowa - bardzo szczera, bez żadnych przemilczeń. Napisz, co ty o tym sądzisz.
  5. Neuroticus, hoho ("... i butelka rumu"). Tak samo i anand ---> jeśli się na czymś zafiksujesz, czyli tu, w tym przypadku, na dostrzeganiu, jak perfidni ludzie was otaczaja, to na każdym kroku znajdziecie dowody na to! I teraz: świat wcale nie jest ch*jowy, wcale nie jest na nim większość ludzi, którzy kombinują, jakby tu kogos wykorzystać, wcale nie jest przepełniony egoistami, cwaniakami, czy naprawdę warto wpadać w takie skrajne wnioski? Kiedy ktoś powie "świat jest wspaniały normalnie!!!" to się będzieta z takiego śmiać, jaki to człek jest niedoświadczony. Ale za tym idzie i to: jeśli ktoś powie "świat jest ch*jowy jak jasny gwint!!!" to też za mądre gadanie nie jest, ja wam powiem. Tez to jest gadanie przejaskrawione. Powiem wam tak: czy tak jest fajnie gadać jak większość? Teraz to każden jeden głupi potrafi krzyknąć to, ze jak to jest do bani. Gdzie się nie oglądnę, to każden takie proste wnioski wysnuwa. W gazetach to każden pierwszy lepszy pisze, jak to jest źle. Tak samo nie mam zbyt dobrego zdania o pisarzach, którzy tylko do takich banalnych (wg mnie) wniosków dochodzą w swoich dziełach. Ano chodzi mi o to: by powiedzieć jak to jest źle, nie trzeba wcale głęboko pomysleć. Czy ja mówię jakieś farmazony? To wam to udowodnię: poprzechodźcie się po byle domu i posłuchajcie co ludzie gadają. tak, wiem, co mi powiecie: życie ich doświadczyło, to tak mówią teraz. Ale chodzi mi o to: taki wniosek, że jest źle, to mądrym do tego to nie trzeba być, by na niego wpaść. I tak: czy was tylko złe jednostki otaczają? Czy też po prostu ŁATWIEJ jest stwierdzić jak to jest źle i wpaść w rozżalenie nad tym 'faktem'? Że jest źle, to wam powie i 15-latek i 90-latek. Wszyscy z wielką łatwością wpadają w malkontenctwo. Wyzwaniem jest więc stwierdzić, że jest po prostu rożnie. Raz jest do bani i pewni ludzie w istocie są o kant potłuc. Ale są i osoby, co są ciekawe, inspirujące i wcale nie takie złe, hje. Wniosek "nikomu nie można ufać" jest wg mnie po prostu za prosty, by se nim zawracać głowę. Każdy może na niego wpaść, bez żadnego głębszego pomyślunku nad faktami. Rozumiecie o co mi chodzi? Wejdźcie na jakiś blog, co tam zobaczycie? Posłuchajcie dowolnej osoby, co usłyszycie? Czy ja obwiniam ludzi o brak myślenia? NIE. Obwiniam ich o brak oryginalności raczej. Możeta mnie brać za idealistkę, ale wg mnie właśnie na tym polega realizm: na tym by dostrzec i takie fakty i takie. na jednych można liczyć, na innych nie. A na niektórych można liczyć, tylko trzeba takich ludzi otworzyć, by ci zaufali. Środowisko, wychowanie uczy tego, by nie ufać. Wcale więc mnie to nie dziwi, że sąsiad sąsiadowi nie ufa i tym podobne. Jest to normalne i zdroworozsądkowe. Ale jeśli ktoś dorabia do tego filozofię i twierdzi, że to prawda objawiona, że nikomu nie idzie ufać - to takiej osobie powiem "niby masz jakąś tam rację, ale krzty oryginalności w takim postawieniu spraw nie ma". Hje, nie pisze tego, by was obrażać, tylko np żeby z wami w dyskusję wejść (szlag, wiem, że na to nie wygląda ). Po prostu widzę, że wy umiecie myśleć, ale w tym akurat temacie przesadą jest takie stwierdzenie.
  6. hje, jak sama to przeczytałam, to rzeczywiście brzmi nie w porządku. Nie wiem, jak ty, facet, byś się zachował w takiej sytuacji: że dziewczynie jakiejś się podobasz, a ty do niej nic nie czujesz. Na pewno bedziesz miał taką sytuację, bądź już ją miałeś. Co wtedy byś zrobił? Powiedział byś jej wprost, że nic z tego nie będzie? Czy też starałbyś sie to powiedzieć jakoś delikatnie, coby jej swoimi słowami dodatkowej przykrości nie sprawić? Prawdopodobnie facetowi przyszłoby to łatwiej (ale pewności nie mam). Zaś u kobiet to łatwa sprawa nie jest. Kobieta zaraz ma wizję, że urazi twoją dumę/sprawi ci tym przykrość. Hje, to brzmi nie w porządku, ale ciężko mi wytłumaczyć akurat tobie, facetowi, że to nie jest perfidia. Ty wolałbyś mieć pewność - i to jest zrozumiałe. Ale musiałbyś przyglądać się, jak zapada chwilowa cisza na takie pytanie, "czy nie chcesz być ze mną". Cała trudność polega na tym, że łatwo potem doszukiwać się tej ciszy tam gdzie jej nie ma. Na jednej dziewczynie zauważysz, że jednak są sygnały, które ci ona daje, że nic z tego nie będzie. Ale potem możesz się na siłę doszukać tych sygnałów tam gdzie ich nie będzie przy innej dziewczynie. Chodzi o to, by nie patrzyć na dziewczyny od razu podejrzliwie. Kobiety nie są wszystkie wyrafinowane, perfidne, chociaż tak się może zdawać z pobieżnej obserwacji ---> i facetowi, który jest podejrzliwy, łatwo się na tym wyłożyć potem. Generalnie zrozumiesz to bardziej, kiedy wyobrazisz sobie sytuację tą, co na początku ci opisałam: podobasz się jakiejś dziewczynie, a ty jej nie chcesz. Taka sytuacja na pewno cię nie ominie, kiedyś musiałeś albo będziesz musiał się z taką zmierzyć. Jeśli byś brutalnie wyłożył karty na stół, to okazał byś sie prawdomównym... ale jednak dupkiem. Ona by zyskała pewność, że nic nie ma, ale za cenę tego, że potraktowałbyś ją bez żadnych odczuć jakichś głębszych. Tak samo ma kobieta: nie wie, co ma ci powiedzieć. Takie rzeczy gadać łatwo nie jest i tyle. Ja nie wiem, co byś musiał zrobić - upić ją i liczyć na jej po-alkoholową prawdomówność? Chodzi o to, że jeśli będziesz siebie mierzył słowami dziewczyny, będziesz liczył swoją wartość tym, że ktoś cię nie chce, to z takiej sytuacji po prostu nie ma dobrego wyjścia.
  7. Rozbija się to o to, że kobiety nie są tak bezpośrednie w okazywaniu tego co myślą, jak facet: kobiety bazują bardziej na szczegółach, bardziej chodzi o to, byś się czegoś domyślił. Ona nie powie ci "nie pasujesz mi, zmywaj się", tylko będzie ci dawać tego sygnały. Jako że facet z natury nie jest uczony odczytywania takich znaków, to dlatego być może twoje słowa. Otóż chodzi o to: kobiecie z wielkim trudem przyszłoby powiedzenie ci wprost, że jej nie pasujesz. Niekoniecznie będzie to bazować na zakłamaniu, na ukrywaniu "by jeszcze z ciebie pokorzystać", tylko o to, że --> to po prostu jej łatwo przez gardło nie przejdzie. Jakbyś chciał jasności, to musiałbyś spytać się wprost - i.... odczytać sygnały nadal, bo ona będzie się dalej wić jak wąż po ścianach, by ci nie powiedzieć czegoś zbyt wprost. Chodzi o to, że to nie jest kwestia zakłamania ---> tylko tego, by nie mówić rzeczy na przykład przykrych. Zależy, czy powinno się to traktować jako powód do zarzutów. Kobiety pod tym względem funkcjonują inaczej od mężczyzn. Niektóre kobiety powiedzą ci wprost, ale tak nie jest przyjęte, że tak powiem, by kobieta robiła. Kobieta będzie ci dawać sygnały, uciekać od odpowiedzi, odpowiadać wymijająco: a wszystko to ma na celu, by po prostu nie zranić kogoś swoimi słowami. Musiałbyś wniknąć w kobieca psychikę (ofkors kobiety typowej, ponieważ sa różne wyjątki), by zrozumieć, że ona robiąc tak nie robi tego, by sobie zrobić dobrze, sobie sytuację ust6awiać, by cos na tym zyskać ---> tylko raczej, by to KOMUŚ nie sprawić przykrości. Oczywiście wyłączając przypadki takich dziewczyn, które nie mówią nic, coby jednak cię wykorzystać. Ale takich dziewczyn jest bardzo mało.
  8. Chodzi mi o to, by nie wyróżniać jakoś kobiet szczególnie, że 'robią to co robią' Załóżmy nawet że robią to co mówisz. Tyle, że wtedy: trzeba by obwinić o to całość, ogół ludzi - i kobiety i mężczyzn. Nieuchronnie: wpadłoby sie w temat "świat to ogólnie jest o kant potłuc". Jako, że tak potrafi każden jeden głupi stwierdzić, to chciałabym, cobyś takich wniosków prostych nie wysnuwał. Chodzi mi o to, że wg mnie zbyt surowo kobiety określasz stwierdzając to. Ogólnie chodzi o to: czy można potraktować jako zarzut to, że ktoś wybiera kogoś? Że jedne osoby się nam podobają, a inne nie? Że z jednymi chcemy być, a inni nie mają u nas szans? Bo w zasadzie chodzi dokładnie o takie kwestie. PS ja do ciebie nic nie mam, czasami piszę coś i to brzmi agresywnie, a takim nie jest <śmieje się nerwowo>
  9. Werty, dobrze, ale gdzie obiektywizm? Stwierdzasz, że to kobiety umieją się ustawić. A mężczyźni tego nie potrafią? Mówisz ofkors o pięknych kobietach (bo i o kim innym, heh), co to sie tak dobrze umieją ustawić. Logiczne będzie więc to, co powiem: przystojny facet ustawi się nie gorzej niż piękna kobieta: też będzie sobie wybierał i przebierał, którą chce. Tyle, że: w teorii. Gdybyś mówił o ogóle, to byś miał na myśli również średnio piękne oraz niepiękne babki. A mówisz tylko o pięknych. Zawężasz sobie pole widzenia, więc wychodzi ci mylny wniosek. Tak się składa, że nie wydaje mi się, by można było powiedzieć o większości kobiet że sie ustawiają, mają na podorędziu kilku 'przyjaciół' do wyboru, a każdemu mydlą oczy. Równie dobrze mogłabym powiedzieć (i zarzuć mi nielogiczność!) że facet też sobie wybiera, coby była ładniejsza dziewczyna. I też się 'ustawia': wybiera sobie taką, co mu najbardziej pasuje. Zarzuty względem kobiet pociągają za sobą zarzuty względem mężczyzn. Ty kobiety posądzisz o ustawianie się, ja zaś przebąkiwać będę, że i facet sobie kogoś wybierze. A oboje będziemy mówić o wirtualiach: przypadkach teoretycznych, które będziemy na siłę rozciągać na ogół ludzi. Kiedy mówisz "wodzenie faceta za nos jest nie w porządku" - to się z tobą zgadzam. Ale nie żyjemy w społeczeństwie tylko wyrafinowanych osób, które sobie tak kombinują, jak mówisz. Czy wszystkie dziewczyny, które znasz, są takie?
  10. groza

    Nerwica a agresja

    tak, ja miałam ochotę zabić kogoś za nic (miałam przez pewien czas takie wizje na okrągło), przez przypadek, albo przez odruch, np: jak ktoś stał obok mnie, a robiłam se kanapki, to tak myślałam "a jak zaraz się odwinę i wbiję mu ten nóż prosto w gardło, i nad tym nie zapanuję?". Pomogły mi na to prochy oraz to, że zaczęłam całkowicie zlewać te myśli, śmiałam się w duchu "znów to samo", cały czas się śmiałam z siebie, że te myśli mam, nic se z nich nie robiłam. A to były różne myśli: że komuś coś robię, że ktoś traci wzrok, hje, różności to były.
  11. groza

    Taka sobie zagadka ;)

    1.dla odmiany 2.bo dzięki depresji masz trudniej, dzięki temu masz wyzwanie (na zasadzie: gdyby ktoś za młodu nie był chuderlakiem, to by nie miał determinacji by zostać mistrzem boksu)
  12. groza

    Lęk przed śmiercią

    to jest proste, prawdopodobnie masz nerwicę: nerwicę poznaje się po jednym: po lękach. Lęki te są nieuzasadnione. Jakbyś poczytał forum, to byś się przekonał, jak szerokie spektrum te lęki przybierają: przed schizofrenią, przed najróżniejszymi chorobami (jaka ci tylko na myśl choroba przyjdzie - a na pewno jest jakaś osoba, która się jej lęka), że coś się zrobi (np, że "zrobię komuś krzywdę zaraz"), lęki mogą być przed czym-kol-wiek. Ty się boisz śmierci. Jakiś czas temu (2 tygodnie, ale równie dobrze może to być rok, albo jakiś inny termin, bo to nie musi bezpośrednio przed lękami się stać) zdarzyło się coś, co teraz spowodowało, że tak powiem wstrząsy wtórne: czyli lęki. Tak więc: jakiś czas temu mogłeś przeżyć wypadek/mogła umrzeć znana ci osoba/zrobiłeś coś nietypowego, coś się stało, co teraz owocuje lękami. Jakaś nietypowa sytuacja: niekoniecznie musiało być to coś tak dużego kalibru, jak wypadek, czy śmierć kogoś - to mogła być jakakolwiek nietypowa sytuacja: coś nietypowego (mówiąc w skrócie) mogłeś zrobić ty, ktoś ci znany, albo zobaczyłeś to gdzieś. I to tyle. Lęki mają to do siebie, że im bardziej sobie na nie "nie pozwalasz", tym bardziej się nasilają. Czyli: jeśli uważasz to za nienormalne, że się nad śmiercią zastanawiasz, bądź ciągle od siebie te myśli próbujesz odepchnąć: tym częściej te myśli będą nawracać. Działa to na zasadzie 'zakazanego jabłka' - myślisz o nim tym częściej, im bardziej się starasz tego nie robić, im bardziej tego nie chcesz. Prawdopodobnie jedynym lekiem na lęki, to się z nimi pogodzić i podchodzić o nich tak: "są, to niech se będą". Pogodzić się z nimi, nie traktować jako dewiacji, tylko 'ekstrawagancję twojej psychiki' Generalnie przydałoby się, żebyś podszedł do psychologa, bądź do psychiatry, to ci on to zdiagnozuje. Ja się nie znam, może ty masz tylko chwilowe te lęki, a potem one ci przejdą: nikt tu na forum nie jest w stanie ci tego powiedzieć, bo my nie jesteśmy specjalistami. Od nas możesz dostać różnorakie rady, ale zna się na tym tylko specjalista i on ci powie, co to jest dokładnie. Dodatek: to co ci napisałam, że możesz mieć nerwicę - to mogę się mylić. Właśnie tylko ktoś, kto się na tym zna może ci taką diagnozę postawić! Dlatego mich słów nie traktuj do końca poważnie i że ja wiem co ci jest ^^ Równie dobrze mogłam ci napisać ci jakąś kosmiczną bzdurę i nieprawdę
  13. groza

    Zaniżona samoocena

    do pioruna!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! to, że uważasz siebie za gorszego, gdy nie poszedłeś jeszcze "tą" ścieżką, no z czasów, gdy nie miałeś dziewczyn. Od tego się zaczeło: by to zauważyć, że jest się głupkiem, matołem, w niczym się nie daje rady - od tego się twoja droga zaczęła. Dlatego teraz tym łatwiej przychodzi ci powiedzenie komuś na forum "pogódź się z faktami, mało sobą reprezentujesz". Taka terapia wstrząsowa: mówisz to komuś, coby mu klapki z oczu spadły. Ale czy nie widzisz, co się porobiło z tobą teraz? Szanujesz tylko osoby piękne i ustawione. Inni wg ciebie są niewiele warci. Weź mi powiedz: czy taki skutek chciałeś odnieść przed pójściem tą drogą? Chciałeś kibicować tylko 'silniejszym', iść całkowicie po najmniejszej linii oporu wyznając zasadę Darwina? Wierzyć tylko w 'koty i myszy' (koty to osoby dominujące, myszy - słabe jednostki)? Pójdziesz tylko za tym, kogo inni szanują? Taki światopogląd w rezultacie zacząłeś wyznawać: zacząłeś od niszczenia w sobie słabości, by potem nienawidzić słabości u innych. Tak jakbyś na okrągło uczestniczył w wyścigu szczurów: sam się do niego zaprzęgłeś i sam się w nim zamknąłeś. Naprawdę sądzisz, że na szczęście zasługują tylko ci, co są piękni i ustawieni? Weź no mnie powiedz. Właśnie tak sądzisz. Że tylko oni zaznają szczęście, a normalne ludki, maluczkie, tego nigdy w życiu nie dostąpią: a jeśli dostąpią to z przypadku. Ty naprawdę tak sądzisz, aż w to uwierzyć nie mogę. +++ Dobrze, chcę zadać ci jedno pytanie. Jakie jeszcze wartości wyznajesz oprócz tego, by pięknie wyglądać i zarabiać. Powiedz mi, czy masz jakieś inne oprócz tego aspiracje. Czy liczą się dla ciebie jakiekolwiek inne cechy u ludzi. Toć masz do tego prawo, niektórzy całe życie takie zasady wyznają, a jakoś żyją. Ale powiedz mi: jakie jeszcze cechy u ludzi szanujesz, oprócz urody i tego, że potrafią się ustawić. To znaczy: czy potrafił byś szanować kogoś, kto nie jest ustawiony, tudzież piękny - jeśli tak, to wtenczas: za co.
  14. wg mnie zrób to, będziesz miał to z głowy. Skoro nie przeszkadza ci, że to będzie pierwszy raz - to to zrób. Rzeczywiście, nie ma co się nad tym modlić, jak się człowiek sto lat nad tym modli, to tylko potem żałuje, że czegoś nie zrobił, a mógł wiem co to natręctwa (chociaż takich nie miałam akurat)... co prawda mam wrażenie, że po tym to będziesz miał tylko ochotę na więcej, ale kto to tam wie. To co ci pisze neuroticus oraz średniowieczna panna, to jeśli nie masz takiego myślenia, że pierwszy raz jest ważny - to nie wiem nad czym ty sie jeszcze zastanawiasz. Jeśli zaś masz takie myślenie, to to lepiej przemyśl. Generalnie jak się nie ma takiego myślenia - i jak chcesz to po prostu przeżyć, żeby mieć to za sobą, chcesz wiedzieć jak to jest itp: to nie daj sobie wmówić żadnych konwenansów, bo takie coś pięknie tylko rozwala życie, zamiast cokolwiek pomóc. Miałeś ochotę to zrobić, to to zrobiłeś i nikomu nic do tego ^^ Coś mi się zdaje, że takich osób, które tak zaczęły, jest dość dużo, więc dewiantem na pewno nie zostaniesz od tego ^^ Bo pytasz sie pewnie, mając na myśli jakieś konwenanse, czy coś: że tak się może nie powinno, albo to nienormalne, albo jakieś inne (w innym przypadku po co miałbyś się nas pytać?). To ani nie jest nienormalne, ani dziwne, zapewne dużo chłopaków np w wojsku tak zaczyna.
  15. anand, to też chodzi o to, że zarzut pt. "baba i tak poleci na faceta, jeśli on jest świetnym podrywaczem" --- choćby on miał ostatecznie niemożliwy charakter, był brzydki i całkowicie spłukany, a ona jest w związku od 10 lat.... Co to za zarzut? Hje, mi chodzi o to, że ty zresztą obracasz się w środowisku takich kobiet: które pukną tego z którym są, a pójdą za innym. Heh, jak to ktoś trafnie opisał - są to dziewczyny, które "lubią się jeb*ć". Taki kobiecy odpowiednik chłopa. Zresztą - czego sam oczekujesz od kobiety? Nie mówisz o zaufaniu, nie wspominasz o fascynującym charakterze - tylko byle piękna była (już nawet nie ładna - tylko piękna), żeby natychmiast chciała z tobą do łóżka iść... chcesz więc baby, w otoczeniu których się obracasz. Chłopów w babskiej skórze. Nie prawisz o romantycznych jakichś rzeczach, żadnym uczuciu: byle tylko uległa ci. A potem na takie baby plujesz, że są jakie są, że nie można im ufać. Poprzyglądaj się swoim znajomym, pewnie nie raz to robiłeś zresztą, ich tematy rozmowy to jest śmiech na sali, ci ludzie tylko tym żyją: tym posr życiem, klubami i karierą. Takich ludzi to nawet się słuchać nie da, bo aż po oczach bije jakie to są puste osobistości. Niestety: dziewczyny w takich środowiskach są przecież podobne. "Potraciły złudzenia" (jak to piszę, to parskam śmiechem). Myślą jak każden jeden facet-stały bywalec klubów, też tak płytko wszystko rozpatrują. Tacy ludzie zresztą nie muszą myśleć --- i tego nie robią. To tak jakbyś specjalnie się pchał w legowisko żmij, a potem pluł "jakie to jadowite węże" są. Albo poszedł między harleyowców, a potem się dziwił "te barany to tylko motorami chcą jeździć" To środowisko takie jest. Że tam są takie baby i tacy faceci. Jakbym ja szukała człowieka, któremu można zaufać, to musiałabym zgłupieć doszczętnie, by poszukiwać go wśród bywalców klubów! To jest środowisko egoistów, których jedynym celem życiowym jest uroda i kariera. Czy ja ich oceniam za ostro? A jak mam niby ich oceniać, skoro taka jest rzeczywistość klubów? Po co się tam chodzi? By tylko potańczyć? Szukać człowieka godnego zaufania w klubach, to tak jakby szukać etycznej osoby wśród adwokatów. Toć są takie jednostki, nie przeczę, ale sam pomysł, by tam doszukiwać się takich jednostek już z założenia jest głupi. Rozchodzi mi się o to: straciłeś zaufanie, bo się po prostu obracasz wśród osób, którym zbytnio ufać nie można. "Normalni" ludzie są inni. Obracasz się wśród 'zepsutych' osób, a potem narzekasz. Normalne życie wygląda inaczej. Co z tego, że tam tak szybko takich wielkich-że-ho-ho wyzwań nie znajdziesz, typu niewiarygodnie ładna dziewczyna? Już się przekonałeś, że wyrwać można prawie każdą. Pytam się ciebie: co z tego? Jak baba jest ładna, to też wyrwie każdego niemal faceta: czy to też jest dowód na to że faceci to bezmózgi i też puszczą w długą swoją dziewczynę, bo tamta ładniejsza? Jeśli byśmy mieli tak generalizować, to może w teorii się to sprawdza. Tyle, że życie jest bardziej skomplikowane, niż takie teorie. "Odwalę się, to cię wyrwę, anand" - tak se mogę pomyśleć. Przy okazji wypiorę sobie tym mózg, bo będę żyć w równoległej rzeczywistości: gdzie każdy jest łatwy, każdy jest nic nie wart, każdemu nie można ufać, bo jest hu*a wart: zaraz mnie rzuci dla lepszej okazji. A jednak: znam osoby, które są wiele warte, którym można ufać, przy których żałuję, że nie mają więcej - bo na więcej zasługują, a życie swoim torem. Jak to jest możliwe, anand? Czy w Krakowie jest jakiś odmienny gatunek człowieka, niż w Wawie? Jeno: by się przekonać, czy można komuś ufać, trzeba go poznać dość dobrze. Jeśli więc będziesz utrzymywał przelotne znajomości - to się nigdy nie przekonasz, co w każdej z tych dziewczyn naprawdę tkwi. Teoria ci daje wytłumaczenia: że tkwi w nich niewiele. A ja ci mówię, że jest zupełnie inaczej, tylko nie miałeś czasu się o tym przekonać.
  16. anand, chodzi o to, że rozkładasz to wszystko na czynniki pierwsze. I tak: Powiedzmy tam, jest z tobą dziewczyna sobie, chodzicie ileś-tam czasu. Załóżmy, że jest w tobie zakochana. Zaś twoje myślenie będzie brzmiało tak: - jest ze mną, bo ją wprawnie poderwałem - jest ze mną, bo jej się podoba coś-tam-we-mnie (jaki jesteś/co masz/jak wyglądasz) - jest z tobą, bo byłeś najlepszą partią - jest z tobą bo-coś-tam-śmoś-tam Jeno jest jeszcze jedna rzecz, a której za nic nie bierzesz pod uwagę przy okazji: jest z tobą, bo się w tobie zakochała. W takim sensie tego słowa, którego nie da się rozebrać na czynniki pierwsze. Że co ja gadam? Powiedz mi więc: czy byłeś kiedykolwiek zakochany? I czy pokochałeś dziewczynę, bo: - miała niezły tyłek/ładny głos/miękkie włosy/inne takie tam pierdy - była najpiękniejszą babką co ją znałeś - charakter miała nie byle jaki Przypomnij sobie, czy coś konkretnego cię w niej zauroczyło -> czy też raczej tak się po prostu stało, że się zakochałeś? Ja ci powiem jedno: zauroczenie i zakochanie to są dwie różne sprawy, co dobrze wiesz. Ja byłam zakochana w życiu raz: i to nie polegało na tym, że nie stało się to przez zachowanie faceta (bo prędzej by mnie wkurzał swoim posr zachowaniem), ani jego wygląd, ani również charakter, bo ja go za dobrze nie znałam, jak to się stało. Chodzi mi o to, że rozbierając to na czynniki pierwsze robisz po prostu źle: źle tylko dla siebie. Co na tym zyskałeś, że doszukujesz się konkretnych powodów, że ktoś z tobą jest? Ano tyle, że nie masz zaufania do nikogo. Czy naprawdę sądzisz, że swoją podejrzliwością coś zyskasz, czyli np rozpoznasz "tą" kobietę? Dam milion baksów, że tak NIE będzie. Za chiny jej nie rozpoznasz, choćby i ci z chmur głos zagrzmiał: "TO TA, ŚLEPY BARANIE!!!". Podejrzliwością to zyskasz tylko zgorzknienie, przeświadczenie, że wiesz o innych więcej, niż oni sami o sobie, nabierzesz mnóstwa cech, które na każdym kroku będą ci "podkładać nogę". Nabierasz takiej podejrzliwości, jak np gwiazda rocka: tak dużo jest bab wokół niego, że spodziewa się tylko noża wbitego w plecy i wykorzystywania. To jest bardzo proste: z takim spojrzeniem na rzeczywistość - tak, możesz siebie nazwać realistą, tak możesz nazwać siebie cynikiem i że znasz życie ---> ale też tak, NIGDY, jestem tego pewna, że NIGDY nie stworzysz długiego związku. Pewnie masz już tego świadomość?
  17. artek222, kiedyś pytałeś, czy te wróżki na sms i na telefony, to jest prawda. Otóż: kiedyś miałam styczność z taką firmą i wiem, jak to w nich wygląda i moja odpowiedź brzmi: to NIE jest prawda, co ci te "wróżki" powiedzą. Czemu? Praca w takich firmach 'wróżbiarskich' polega na tym, że pracują tam osoby młode raczej, które mają tę umiejętność, że potrafią wiele rzeczy wymyślić na poczekaniu. Uwaga na boku: ty TEŻ mógłbyś tam pracować - jedynym warunkiem jest: umieć szybko odpowiadać na sms-y oraz umieć szybko coś wymyślić. Przykład: Ty napiszesz: "czy będę z moją znajomą i czy do siebie pasujemy?" Ich odpowiedź na to jest w 100% losowa. Jeden ci odpowie (w zależności od 'widzimisię') "tak, będziecie ze sobą". Drugi: "zapomnij o niej. Za to obok ciebie widzę dziewczynę ci przeznaczoną, która cię kocha". Trzeci: "poczekaj na jej ruch, to od niej wszystko zależy" To zależy tylko od tego, jaka osoba z takiej firmy ci odpowiada, oraz od jej FANTAZJI. To ma z wróżbami tyle wspólnego, co ryba z rowerem. Wiem, bo byłam w takiej firmie. Jeśli więc twoje działania opierasz na takim sms-ie, to opierasz się na 'chybił-trafił', tudzież na przypadku. Jeśli chcesz prawdziwej wróżby, to się wybierz do prawdziwej wróżki - tak się sprawa przedstawia szczerze powiedziawszy, to nie zdaje mi się, byś zmarnował czas. Lepiej znać się z nią, niż z nikim i się międlić w ciągle tym samym. Generalnie im dłużej się sam nad sobą zastanawiasz, im dłużej rozpatrujesz swoje zachowania - to dojść możesz do całkiem wypaczonych wniosków. Niestety: kontakt z innymi jest potrzebny, bo tylko w ten sposób przekonasz się, jaki jesteś i jacy są inni. Sam do niczego nie dojdziesz zbyt mądrego - wiem, bo mam w tym już długi staż - w takim "międleniu się sama ze sobą"
  18. groza

    Moje problemy

    mareczek, hoho, dziękuj, że ty nieśmiałości nie miałeś, bo wtedy byś inaczej śpiewał ^^ co do roli rodziców to jest ona połowiczna, bo takie cechy trza mieć w sobie, tudzież ich nabyć (zresztą w jednej rodzinie może być brat nieśmiały, a siostra być duszą towarzystwa - jak to byś wyjaśnił, opierając sie tylko na roli rodziców? ^^) Nieśmiałe osoby to naprawdę nie są rozwydrzone ludzie, co se sami wymyślili nieśmiałość, coby mieć na wszystko wytłumaczenie, że "czegoś nie zrobili". Haaa, żeby tak było, to bym za to dała milion baksów bez żalu --- Tak tak, to są lęki - czy byłeś u jakiegoś tam psychologa, oni są specjalistami w tym? Lęki mają to do siebie, ze tak łatwo-szybko nie da się ch pozbyć, jeśli się po prostu nie wie jak.
  19. o ja cię, dzięki, że to napisałaś! ja miałam to samo, a nawet nawroty tego ma - tylko, że ja do ojca, jezuuu. Dzięki, że to napisałaś - to znaczy, że wariatem nie jestem, haha zboczonym i obrzydliwym, hjee. Tak, tak, to działa na zasadzie kontrastu. Im bardziej się starasz być OK, tym bardziej ci psychika pokazuje, jaka możesz być nie-OK. Ale to jest tylko na zasadzie kontrastu właśnie. Psychika ci daje jasno do zrozumienia: "jak zaraz nie skończysz tej komedii z udawaniem ideału, to ci dopiero pokażę #@*%!!!" Tak siebie tresujesz i zmuszasz do bycia wspaniałą osobą, że masz po prostu za swoje haha ^^ (ja to samo: też miałam za swoje). Postaraj się być czasem chamska, to ci nieco przejdzie. Te myśli trzeba najpierw olać, potem zrozumieć ich przyczynę, a na koniec zwyczajnie... przyzwyczaić się do nich i nie robić z nich wielkiego halo. Wtedy ci przejdą. Mi przeszły ^^
  20. ta, ja też miałam obrzydzenie do samej siebie, skąd te myśli mam. Właśnie to w nich było irytujące, że się pojawiały w momentach zupełnie nie na miejscu: ja powiedzmy rozmawiam z kimś, wreszcie rozmowa jakaś miła się wywiązuje, a nie zdawkowa - i bach: zaczynałam to sobie wyobrażać. Jasny gwint, w ten sposób to se nawet porozmawiać nie mogłam, hje. Dlatego tez zacznij mówić sobie: "i co z tego! a co, każdy ma wady, a ja mam tą obrzydliwą wadę, że to mam". Hehe, ja sobie wolę nie wyobrażać jakie męki przechodzili ci z zespołem Turreta (ci co klną na wszystkich i w najdziwniejszych momentach), hoho ^^ Ale jak to się mówi: sama nie jesteś. Ja dopóki na to forum nie trafiłam, to w ogóle myślałam, ze tylko ja mam jakieś przypadłości najróżniejsze - a tu się okazuje, że one często są wręcz typowe, hahaha! Rozumiesz: są tacy, co wiedzą jak to jest przechodzić takie męki, jak te nawracające myśli ^^ Ja też je miałam do bliskich i też najczęściej (ja, tak samo jak i ty - nie przytoczę, jakie to były myśli - bo nadal bym się spaliła ze wstydu, ze takie rzeczy można w ogóle myśleć! niech na to spadnie kurtyna milczenia: ale gdyby z tych myśli nakręcić film (ze tak to w zawoalowany sposób napiszę), to byłby to film obrzydliwy i zniesmaczający) Acha: zapewniam cię, że to ci przejdzie. Warunek brzmi: żebyś się z tymi myślami pogodziła, zauważyła, że ani nie nastąpiła twoja totalna degrengolada, ani nie jesteś osobnikiem "do odstrzału" przez to ^^ Po prostu taki jest odruch twojej psychiki, ona w ten sposób się broni, żebyś nie oszalała od tego ciągłego udawania miłej osoby.
  21. artek222, powiedz więc, co mniej więcej chciałbyś usłyszeć? którą z tych rzeczy, ale na poważnie odpowiedz: -artek, poradzisz sobie -artek, nie poradzisz sobie -poczekaj jak dotychczas -nie poczekaj, tylko coś rób -być może ona wysyła ci sygnały -ona jest na ciebie obojętna powiedz, co byś chciał usłyszeć. Odpowiedz na to pytanie - a ci powiem, jak w z tego wyjść, a dokładniej: wszyscy łatwiej ci określą, co masz robić a czego nie (a w zasadzie: czego nie robić - bo co robić, to ty już ustaliłeś sam sobie) czy też jest może tak, ze potrzeba ci tylko powiedzieć o tym komuś, a rady nie są ci potrzebne tak naprawde Zagubiony148, zeby to tak proste było, komus do słuchu przetłumaczyć! ale zonk: nikomu sie nie da
  22. ane23, ja miałam (o! o dziwo - miałam. Cud na patyku! Przeszło mi?! ) miałam podobne myśli, tzn wyobrażałam sobie ludzi - zwłaszcza kiedy z nimi rozmawiałam i rozmowa była miła, hje - w różnych sytuacjach niepieknych. Generalnie wiesz co na to może podziałać? Terapia wstrząsowa pod tytułem "i co z tego" czyli sobie pomyśleć tak: i co z tego, że tak myślę? Za pierwszym razem będziesz tym zszokowana, bo przecież to niemoralne tak myśleć o innych, złe i niestosowne - i tak dalej w ten deseń. Ale kiedy zdasz se sprawę, że: co z tego, tak też bywa - to złamiesz w sobie to ciągłe myślenie, że to złe jest. Bo te myśli pojawiają się u ciebie tym częściej i silniej im bardziej je uważasz za niestosowne i nie na miejscu. Tak to właśnie działa. Jesli więc uderzysz w sam powód tych myśli: jaka to ty jesteś zła, że je masz, to wreszcie ci zacznie przechodzić. Pogódź się z tymi myślami. ----- DODATEK: prawdopodobny powód, dlaczego masz te myśli może być taki (przynajmniej u mnie tak jest), że... starasz się być zawsze miła dla wszystkich. Teraz takie udawanie ideału i ostoi spokoju tak cię już zmęczyło i wydręczyło, że wszystko zaczęło działać na odwrót. Jak wstrząsy wtórne chociażby. Jako, że nie pozwalasz sobie na okazywanie emocji do innych, ciągle siebie kontrolujesz - to przyszedł wreszcie ten czas, kiedy że tak powiem, psychika powiedziała "DOŚĆ! MAM SERDECZNIE DOŚĆ!!" i zaczęłaś mieć te myśli. Po prostu wszystko zaczyna wyłazić na wierzch, bo któregoś dnia zwyczajnie jakaś kropla przelała czarę. Przez brak okazywania emocji. Jest więc i drugi sposób na poradzenie sobie z tym: okazywanie też złych emocji: złości, zniecierpliwienia, wściekłości - tak jak należy, a nie jak anioł cierpliwości, to ci się to skończy raz dwa. No i nauczenie się mówienia ludziom "nie", odmawiania im, kiedy czegoś nie chcesz robić (a nie, że coś robisz, bo tak wypada/dobrą osobą musisz być/tak będzie innym milej/etc). Ale to zajmuje dużo czasu. Dlatego też narazie ci doradzam te mówienie "co z tego". I wiesz? Zrobiono jakieś badania (po części związane z tym co mamy) i okazuje się, że KAŻDY człowiek miał w swoim życiu takie myśli, żeby kogoś bliskiego zabić i sobie to dokładnie wyobrażał. Nie jesteś więc takim dziwakiem, jak ci się zdaje ^^
  23. artek222, tak. Kiedy ci tu ludzie (słusznie) doradzają, byś ją gdzieś zaprosił, to chodzi o taką rzecz: żebyście mogli się lepiej poznać. Otóż rozmowa w sklepie nigdy długa nie jest, porozmawiacie, ale zawsze krótko. Spotkanie to okazja na dłuższą rozmowę. Jako, że masz 27 lat bodajże, to rozmowa z tobą nie będzie nudna, bo już wiele rzeczy przeżyłeś - to i masz o czym opowiadać. Wiem, wiem, powiesz, że tak jednak jest, że dłuższa rozmowa z tobą to nudy, hje. Powtarzasz się, stary. Ja ci gadam, że nudny nie jesteś, ale stwierdzenie takie "jestem nudziarz" jest dla ciebie bezpieczniejsze. Uwalnia cię od potrzeby robienia czegokolwiek. Czy nie tak jest? Kiedy to sobie powiesz, że jesteś nudny, to tak jakby zdejmujesz z siebie napór wymogów typu "jakby ją tu zainteresować". To takie jakby chodzenie po najmniejszej linii oporu. Jednakowoż: skoro piszesz na tym forum o tym, to chciałbyś coś z tym zrobić. Na twoje trzy punkty odpowiem tak: 1. mogę przestraszyć odpowiedź na to: zapraszanie jej nie polega na umawianiu się do najlepszej knajpy, przy czym dasz jej kwiaty i w ogóle będziesz zabójczo szarmancki. Kiedy mówią ci tu o spotkaniu: to mówią o spotkaniu, na które zaprasza się koleżankę na przykład. Koleżance nie dasz kwiatów (skądinąd kwiatów lepiej nie dawaj wcale, bo ona musiałaby je tachać przez cały wieczór - to nie jest dobry pomysł), nie będziesz się wystrajał na spotkanie z nią, nie będziesz się starał robić wrażenia nieziemskiego. Masz na celu jedynie rozmowę z nią, miłe spędzenie czasu. Nie widać od razu różnicy? Ty sobie wyobrażasz spotkanie, jako test siebie. Jako wymóg bycia szarmanckim, pokazaniem, jaki masz dobry gust (wybór knajpy/filmu w kinie), jaki jesteś jej ideał. Hoho, stawiasz przed sobą cele tak możliwe, jak to, że tu zaraz meteoryt uderzy. Jeśli zaś wyobrazisz sobie to spotkanie, jak zaproszenie koleżanki, znajomej, którą jedynie chcesz lepiej poznać - to jest inna sprawa. Twój film instruktażowy na teraz, to: 'Igraszki losu'. Przekop wypożyczalnię w której pracuje twój znajomy, znajdź ten film i obejrzyj go: przypatrz się, co robi John Cusack ^^ czy on się stara robić wrażenie? Albo: o czym jest ich pierwsza rozmowa? O jakichś błahych rzeczach. O takim właśnie spotkaniu mowa! 2 .to zrobię siebie pośmiewisko no jasne. Jeśli zaprosisz ją delirycznym głosem i kozła fikniesz przy tym, to zrobisz. Ale jeśli powiesz jej to zwyczajnym głosem "a wiesz, wybieram się teraz do X (knajpa jakaś), mają świetne jedzenie, pójdziesz ze mną? Przy okazji możemy porozmawiać", to czy to jest jak podsuwanie jej cyrografu? Ofkors, możesz powiedzieć jej inne zdanie. Tu chodzi o to, żebyś nie mówił jej zaproszenia jak na randkę życia, tylko jak na miłe spotkanie, nic więcej. 3 . wiem że i tak się nie zgodzi heh, ja ci odpowiadam jako kobieta: czemu miałaby się nie zgodzić? Jeśli ktoś mnie zainteresuje, a zaprosi mnie na niezobowiązujące spotkanie w celu jedynie rozmowy, to czemu się nie zgodzić? Czy naprawdę uważasz, że ona woli oglądać wieczór w wieczór 'm jak miłość' albo tam 'wydarzenia polityczne' czy cokolwiek innego, niż wyjść z kimś i pogadać? I spędzić przy tym wieczór z kims, a nie sama. Hmm, sama nie wiem. Możesz mieć wątpliwości - miej je. Jeśli chodzi o niezobowiązujący wieczór, to się zgodzi, czemu miałaby nie? Jeśli więc chodzi o kino 40 km od twojej miejscowości, to o nim na razie zapomnij, znajdź coś bliższego ^^ Kino niech zostanie na potem.
  24. K., tak naprawdę, to z punktu widzenia logiki to zdanie "weź leć ty też zacznij korzystać z życia mon, bo ten facet jest jedyny co go miałaś, więc nie wiesz, czy z kim innym też by ci było dobrze" - to jest całkowicie poprawne. Z punktu widzenia uczuć zaś - już nie. Ale z drugiej strony, to anand ma rację. Mon, jeśli nie zamierzasz teraz szukać jakiegoś nowego faceta (bo przeca nie ma takiego wymogu), to przynajmniej nabierzesz takiego życiowego doświadczenia, że "facet to nie jest mój cały świat". Najgorzej jest właśnie wpaść w rozpacz, że "facet mnie zostawił, jak ja sobie teraz poradzę". U ciebie takie objawy o dziwo nie występują (no chyba, że o nich nie piszesz) - jestem pod ogromnym wrażeniem!! To oznacza, że masz jakieś swoje życie (takie coś to zresztą też objaw tego, że masz duże ambicje ^^ ). Mon, generalnie lepiej jest, byś na razie słuchała raczej tego, co doradzają ci faceci - bo oni lepiej wiedzą, co twój chłopak myśli, robiąc to wszystko. My, kobiety mamy zwyczaj dorabiania do wszystkiego filozofii, podczas gdy faceci takiego zwyczaju absolutnie nie mają. Tak więc to facet lepiej zrozumie faceta, niż jakakolwiek kobita. Ja również bym ci chciała napisać "z tego związku to nic nie będzie, skoro on tak sobie poszedł". Ale tak być nie musi.
  25. groza

    Mój pulpit :)

    tło wzięte stąd ^^ http://loreena24.deviantart.com/art/Fortune-teller-33181448
×