
cyklopka
Użytkownik-
Postów
8 782 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez cyklopka
-
W sumie dzisiaj twardy dół, ale forum trochę rozbawiło. Dobry wieczór
-
Jak wytłumaczyć się ze zmarnowanych lat i nerwicy lękowej?
cyklopka odpowiedział(a) na Blue blue ribbon temat w Pozostałe zaburzenia
Jako dziecko/nastolatka nie wiedziałam jeszcze w czym warto się sprawdzić, a w czym muszę się bardziej postarać, byłam zdana na ocenę i (de)motywację tylko ze strony rodziców czy nauczycieli. A przez pierwsze 10 lat dorosłości, jeszcze bywałam bardzo naiwna i myślałam, że mam jeszcze dużo czasu i szczęścia. carlosbueno, no właśnie też ostatnio miałam taką refleksję. Trzeba otworzyć oczy i przestać psioczyć na ludzi, którzy biorą z życia to co chcą, bo wiedzą jak, albo im się akurat udało. Możemy sobie gadać, że są od nas głupsi, że są tylko trybikami w systemie, że nic nie wiedzą o życiu, ale oni mają to czego my nie mamy. Chociażby takie narzekanie na chory kraj, chorą Unię, lewaków, złodziei, urzędasów, ZUS, państwowe posady... Skwitowałam pytaniem czy generalnie w życiu lepiej mieć pensję czy rację. (O rety, ja już chyba nawet w Korwina nie wierzę...). -
Bo faktem człowiek się spowiada Bogu, a ksiądz tylko ma odegrać swoją rolę. Na tym forum jest znacznie mniej praktykujących katolików, niż ludzi ogólnie na "nie" w tych sprawach, ale dobrze, że tu przyszłaś, bo jednak jakieś kwestie nerwowe też cię trapią. Jeśli potrzebujesz porady katechetycznej, to ewentualnie prywatna wiadomość
-
Jak wytłumaczyć się ze zmarnowanych lat i nerwicy lękowej?
cyklopka odpowiedział(a) na Blue blue ribbon temat w Pozostałe zaburzenia
Jeśli normalna praca, własne mieszkanie, mąż i dzieci to "iście za stadem", a siedzenie w domu z rodzicami bez pracy/z gównianą pracą* samotnie/w związku, który nie idzie do przodu* z nerwicą/depresją* (niepotrzebne skreślić) "wyróżnieniem", to ja już wolę być tym baranem/lemingiem niż taką zajebiście oryginalną osobą, jaką jestem teraz. A czytając wasze wynurzenia widzę, że tutaj nie jest to szczególnie oryginalna sytuacja życiowa. Trochę mi zeszło lat na zmianę studiów, powtarzanie roku ("bo byłam zbyt zestresowana na egzaminie, a trzeba mówić płynnie w każdej sytuacji" - nie, to nie były studia aktorskie), niezdecydowanego faceta, ogólny nieogar i brak wiary w siebie. Z "dziećmi ze szkoły" nie mam kontaktu od szkoły, bo po **** skoro się nie lubiliśmy, więc **** mnie tam co u nich. Natomiast widzę, że znajomi ze studiów i poznani mniej więcej w tym czasie, mają albo pracę, albo rodzinę, albo jedno i drugie. Kuzynki moje mają tyle dzieci, że tracę rachubę. I młodsi ludzie ode mnie są już po rozwodach... Też już doszłam do tego, że przestaję pokazywać się ludziom na oczy. Jeśli mieli o mnie jakieś lepsze wyobrażenie, to niech im ono zostanie. A jak spotykam kogoś nowego, to zaczynam się jąkać, kiedy pyta choćby gdzie mieszkam, co robię... Tak, to jest presja, bo ludzie się zachowują jakby na prawdę nic ich nie interesowało i nic nie definiowało człowieka oprócz jego pracy/zawodu. My, których to dotyka nie wymyśliliśmy tego sobie. No ja byłam takim "mądrym dzieckiem", że powinnam teraz być co najmniej ambasadorem. A jestem nerwową niezbyt zaradną dorosłą. Rodzice mnie tam trochę pocieszają, że wcale nie są rozczarowani czy coś, ale widzę, że kiedy ich bliscy chwalą się pracą swoich dzieci albo kolejnym wnukiem, to oni nie mają za bardzo co powiedzieć, jedyne co mogą to tylko nazwać moją pracę jakimiś mądrzejszymi słowami i twierdzić, że się w niej realizuję. A szczyt wszystkiego to są jednak ludzie, którzy coś kiedyś źle usłyszeli/zrozumieli i dopisali sobie ciąg dalszy i myślą, że zaraz po studiach dostałam pracę za granicą i spotkałam tam swojego przyszłego męża i teraz się dziwią, co ja robię w Polsce, a mamusia musi delikatnie prostować. Na prawdę, kiedyś wierzyłam, że będę świetnym kierowcą, będę mieć ciekawą pracę, przefajny ślub i będę najlepszą mamą na świecie, a teraz patrzę na dorosłych ludzi, którzy mają normalne życie i podrośnięte dzieci, i widzę, że nie jestem jedną z nich i może nigdy nie będę. Temat idealnie trafiony w dzisiejszy nastrój, bo właśnie mam ochotę sprawdzić co dłużej wytrzyma, głowa czy ściana w "moim dziecięcym" pokoju... -
Dobra, to teraz już na serio idę myć buzię i powoli się kładę, tak więc śpijcie dobrze
-
wieslawpas, no to masz jeszcze o parę godzin gorzej niż ja Ale ja wierzę, że kiedyś będę wstawać rano pełna energii i "robić rzeczy". Nie wiem jeszcze jak do tego dojdę, ale resztki nadziei zostały. monmaria, a ciasta to na śniadanie do kawusi Nawet pomimo tego, że jak zaśpię to prawie nigdy nie mam apetytu... ale co sernik to sernik
-
U mnie spora kolacja była, dojadam świąteczne jajeczka...
-
czarnobiała mery, eeeej to chyba dobrze wieslawpas, no już od dłuższego czasu (chyba końca studiów) było tak, że wieczorem wydawało mi się, że chcę/powinnam coś jeszcze robić, więc nie czułam się śpiąca, a bez względu na to o której poszłam spać (23, 1, 2, 5...) i tak czułam się wyspana dopiero koło 10-11, wcześniej tylko wybudzanie się do stanu półprzytomnego i przysypianie. A potem straszne wyrzuty sumienia, że praktycznie pół dnia stracone, bo nic nie mogę pożytecznego zrobić przed południem, kiedy właśnie człowiek jest bardziej świeży i efektywny... i tak w kółko. Natomiast dzisiaj się czuję inaczej, więc może o coś chodzi...
-
Ja tam lubię słuchać deszczu w nocy, ale tu jakoś nie pada. Chyba zaszaleję dzisiaj i pójdę wcześniej spać, bo mnie ziewa jak nigdy o tej porze. Może cud się stał i tryb mi normalnieje
-
problem życiowy, wart chwili waszej..
cyklopka odpowiedział(a) na anonimek777 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Polecam psychologa u Drzyzgi? -
Czasem na opakowaniu piszą, że się nie dzieli, a lekarz zapisze mniejszą dawkę i rąb człowieku te tablety
-
Jak sama nazwa wskazuje lęk, przeważnie nieuzasadniony i jego fizyczne objawy.
-
Po raz trzeci tłumaczę, nie "witaminy pomagają na", tylko niedobór witamin może odbijać się niekorzystnie m.in. na samopoczuciu. Z witaminami B jest trochę podobnie jak z magnezem. I owszem trzeba zadbać o obecność B w diecie. Wiadomo, z jedzenia lepiej się przyswaja niż z tabletów. Natomiast niekonwencjonalne było by myślenie, że pigułka z witaminami jest lekiem na depresję/nerwicę.
-
Moja historia - brzydzę się sobą.
cyklopka odpowiedział(a) na Czarna_Tęcza temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
Po niefajnych doświadczeniach ciężko jest uwierzyć, że na prawdę nikt cię nie potępia i możesz zostawić to za sobą, ale warto. Sobie samej wybaczyć najtrudniej, ale warto. Piszę "wybaczyć", bo nawet kiedy się jest tylko ofiarą, to poczucie winy jest i nie ma sensu udawać, że go nie ma. -
Problemy gastryczne, jelito nadwrażliwe, brzuch, itp.
cyklopka odpowiedział(a) na fantomek temat w Zaburzenia odżywiania
Jak tam jelita drażliwe po świętach? Mnie coś nie posłużyło, chociaż produkty były dobrej jakości i świeżości... -
Naturalne produkty, które poprawiają samopoczucie
cyklopka odpowiedział(a) na milosz1984 temat w Medycyna niekonwencjonalna
To było parę lat temu przez dwa tygodnie, zielona herbata była zamiast kawy, i faktycznie poczułam się lepiej, jakoś bardziej świeżo i przytomnie. Sądzę, że organizm uzupełnił jakieś braki, no i sam entuzjazm związany ze zmianą nawyków też pomógł. -
ludzie z NN, odradzam Wam wchodzić w ten temat
cyklopka odpowiedział(a) na jetodik temat w Psychologia
Zgodzę się tylko z tym, że to co myślimy o sobie i swoim życiu kształtuje nas. Ale to, że np. celowo ulepszamy nasze postrzeganie rzeczywistości i relacje ze światem, nie znaczy, że myślami zmieniamy rzeczywistość -
Cele chyba miałam jak chodziłam do szkoły i myślałam jaki mogę mieć zawód w przyszłości. Kiedy mi odradzono niektóre zawody i kierunki, poszłam na studia dla samego studiowania i celowość się skończyła. "Byle do magisterki". Nauczyłam się odróżniać marzenia od fantazji. Marzenia to coś, do czego dążymy swoimi decyzjami. Fantazje to wyobrażanie sobie rzeczy, których nie ma. Myślę, że to co było kiedyś dla mnie marzeniem, teraz jest już tylko fantazją i trzeba zacząć wracać do rzeczywistości. Ale zawsze chciałam mieć psa. Tak, myślę, że nawet jak mi się w życiu nie uda, to kiedyś będzie przy mnie miejsce dla psa.
-
W sensie miałeś zdiagnozowaną i się leczyłeś, czy po prostu sam wybrałeś to określenie na swoje problemy w życiu? Jak miałam ze 4 lata, to bardzo się martwiłam, że dzieci, które przychodzą do mojego pokoju zrobią bałagan, pójdą sobie, będzie już późno, ja będę musiała iść spać (wcześnie mnie kładziono), a będzie bałagan (w sensie zabawki leżą na podłodze). Z perspektywy czasu mi się wydaje koszmarne, że miałam takie myśli. ("Beztroskie" dzieciństwo ).
-
Na opakowaniu melatoniny są opisane trzy różne sposoby/pory dawkowania i nie wiem, czym miałabym się kierować. Dajmy na to, późno wieczorem jestem niespokojna, rano wybudzam się i zasypiam prawie nie kontaktując (potrafię tylko przeprogramować budzik przez sen) i całkowicie wyspana czuję się dopiero między 10-11 (bez względu na to o której zasnę). Moim celem było by czuć się całkowicie wyspaną między 7-8, a wieczorem bardziej śpiącą niż "nakręconą". Czy ktoś posiada wiedzę, jak ustawić melatoninę pod tym kątem?
-
Problemy psychiczne, emocjonalne, neurologiczne a GLUTEN?
cyklopka odpowiedział(a) na _asia_ temat w Medycyna niekonwencjonalna
Jest jakiś tajemny związek między jelitem a psychiką. Ale pomyślałam, zamiast odstawiać w ciemno jakieś produkty, o których się coś słyszało, może zrobić sobie najpierw test na alergie pokarmowe i dopiero ustawić dietę. -
Naturalne produkty, które poprawiają samopoczucie
cyklopka odpowiedział(a) na milosz1984 temat w Medycyna niekonwencjonalna
Kiedyś się leczyłam bananami, czekoladą i zieloną herbatą -
Chyba metabolizm poprawia. Ale wiadomo, że od jednego czynnika wszystko się od razu nie zmieni.
-
Moi rodzice nie chcą zaakceptować mojego chłopaka Holendra.
cyklopka odpowiedział(a) na Julianka88 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Problemem nie jest chyba to, czy facet jest Holendrem, Murzynem czy Marsjaninem, ale to, że rodzice są chorzy na myśl, że cokolwiek w twoim życiu mogłoby wyglądać inaczej, niż sobie wymyślili. Do tego nie ogarniam tego, że mają jakiś problem z obcokrajowcami, skoro sami pracują za granicą. Niestety nie byłam w podobnej sytuacji tylko w dokładnie odwrotnej - moi rodzice trochę idealizowali mojego byłego faceta zza granicy i papierosy mu w Polsce kupowali, bo dwa razy tańsze (palacz palaczowi zaufa) i nawet moja nadopiekuńcza znerwicowana matka się czuła spokojnie, kiedy wyjeżdżałam. Cholera wie, może wtedy miała po prostu lepiej dobrane leki. Generalnie jeśli związek jest normalny, ufasz facetowi i macie jakieś wspólne plany, to trzeba za tym iść. A skoro on mieszka i pracuje w Polsce to nie widzę przeciwwskazań, żeby sobie wykupił jakiś kurs polskiego, nawet nie ze względu na twoich rodziców tylko dla siebie. Z doświadczenia wiem, że w rozwiązywaniu problemów mieszkaniowych narzędzia z dziedziny psychologii się nie przydają, a ustawić coś w głowach osobom trzecim, to też zadanie ponad siły.