Skocz do zawartości
Nerwica.com

AdrianR

Użytkownik
  • Postów

    158
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez AdrianR

  1. Ja też jestem z okolic Szczecina więc chętnie się czasem włączę w dyskusję a może i spotkam jeśli będę miał czas i będzie okazja.
  2. AdrianR

    Samotność

    No to ja mam chyba podobnie. To jest najlepsze podejście.
  3. AdrianR

    Wielkanoc

    Ja jeszcze może dodam przy temacie, że święta tradycyjnie spędzam z rodziną na wsi gdzie spotyka się cała rodzina czyli moja mama i ojciec, mamy siostra i mamy brat z rodziną i kuzynostwem. Mama już tam siedzi z siostrą i babcią i pichcą a my z ojcem dojedziemy jutro. U siebie umyłem okno balkonowe i w kuchni a pozostałe 2 to h...j z nimi, umyje się w innym czasie, z resztą aż takie brudne jeszcze nie są hehe a przynajmniej z dołu nie widać. hehe No i odkurzyłem i tak posprzątałem ogólnie. Na dodatek sprzątam jeszcze w domu rodziców bo mama akurat wróciła tylko z przepustki z sanatorium więc trochę i tak się nasprzątałem. Ale nawet z muzą na uszach potrafi to być relaksujące zajęcie. Osobiście to tak mentalnie już nie czuję świąt ale taka już jest tradycja u nas i w sumie nie przeszkadza mi ona. Żałuję tylko, że mój chrześniak siedzi w Hiszpanii teraz w Alicante a na święta leci gdzieś stamtąd w jakieś tropiki hehe więc z jednej strony trochę mu zazdroszczę a z drugiej żałuję, że studenta II roku prawa na UW- chrześniaka nie będzie bo z nim mam najlepszy kontakt i najfajniej mi się z nim gada, jak i z jego rodzicami (czyli rodziną mamy siostry). Jego ojciec a mój wujek też gdzieś tam po morzu pływa na statku handlowym, więc przeważnie wujka też nie ma na święta. Chętnie bym w tym roku poleżał w domu przed TV ale jak tradycja to tradycja. Wesołych Świąt wszystkim (nawet niewierzącym choć sam już nie wiem czy jeszcze wierzę ).
  4. Mnie problem prawictwa nie dotyczy bo straciłem je w wieku 21 lat chyba dawno temu i mieliśmy cudowny seks ze swoją dziewczyną. Ale ty akurat jesteś bardzo niegrzeczna pisząc tak obraźliwie do chłopaków, którzy jednak zmagają się z tym problemem. Jeśli to cię nie dotyczy to się nie odzywaj w temacie jeśli i sama nie pomagasz. Nikt nie potrzebuje tutaj tego typu postów twoich czy innych. A teraz do reszty kolegów - prawiczków. Napisałem wam wcześniej wyżej, że żadnego zrozumienia oczekiwać w tym temacie nie możecie oczekiwać od dziewczyn i go raczej nie uzyskacie. Ja to bym się raczej nie obnosił z tym na waszym miejscu a poszedł na jakąś terapię, chociaż spróbowałbym coś z tym zrobić. Ja sam mam dość niską samoocenę ale jakoś nie na tyle chyba, żeby zagadać do dziewczyny i poznawać ludzi mimo że tak powiem ograniczonych możliwości towarzyskich. Unikam z reguły franc pewnego charakteru (które i na tym forum spotykałem a przez grzeczność i święta nicków nie wymienię ) A tak z normalną i w miarę fajną dziewczyną da się jakoś przezwyciężać swoje słabości i myśleć o sobie lepiej. Co prawda ja potrafię tak jakoś fajnie rozwijać rozmowy z dziewczynami, co wcale nie znaczy, że czasem nie telepię się z nerwów w środku podczas pierwszego spotkania ale nie pokazuję tego po sobie. Łyk kieliszka winka na odwagę przed spotkaniem i heja hehe. (o ile nie jadę autem co nie). Jak dziewczyna mi nie działa na nerwy to i nawet całkiem mi nieźle idzie w kontaktach. Czasem mam ze 2-3 dni deprechy to wtedy jest mi ciężej się wyluzować i wszystkie czarne myśli wtedy przychodzą do głowy jakim to się jest beznadziejnym i wgl I nie wiem skąd to się bierze? Znaczy niby wiem ale pozostanie to moją tajemnicą bo nie wiadomo kto czyta to forum a świat jest dziś mały. Komuś zaufanemu i lojalnemu (np koledze czy koleżance) to powiem a tak to sorry ale nie. Powiem na koniec tylko jedno. Z własnego doświadczenia wiem, że taką nieśmiałość do dziewczyn można przemóc na co ja jestem przykładem. Często mi się wydaje, że z taką ładną dziewczyną to się nie może udać. Spinam się wtedy czasem i język czasem zaczyna mi się plątać ale się ogarniam na tyle, że poprowadzę dalej w sposób interesująco-zabawny dyskusję. Nie można się też nastawiać na tzw zdobycie kogoś bo czasem nie jest się w czyimś typie i tu nic się nie da zrobić- po prostu. Jak wspomnę to raczej zawsze ładne dziewczyny znałem hehe ale też i mniej urodziwe - zależało od danego czasu życia. Trzeba się nastrajać pozytywnie do życia inaczej może stać się ono nieznośne. Jeśli brakuje wam seksu to zwyczajnie umówcie się z jakąś studentką za kasę, która tak lubi dorabiać (ja nie korzystałem ale wiem, że jeden mój kolega i owszem hehe ). Tylko umyjcie się wcześniej i zadbajcie o świeży oddech i załóżcie w miarę schludne ciuchy. Może to banały ale czasem warto sobie przypomnieć o takich podstawach Trzymam za was kciuki. Czasem ciężko rozpamiętuję jak mnie dziewczyna potraktuje jak śmiecia, zwłaszcza jak byłem dal niej fajny i ogólnie OK. Miałem taką sytuację niedawno ale cóż życie toczy się dalej. Jeśli stopień emocjonalnego zaangażowania był wysoki to niestety ale wiadomo że to czasem długo boli ale trzeba się jakoś ogarnąć i spróbować zapomnieć. Nie jestem osobiście tutaj zwolennikiem rozdrapywania ran i gadanie o tym na terapii. Wracanie do tego, myślenie o tym i gadanie tylko wywraca mi flaki i denerwuje mnie aż się czasem oczy zaszklą Ja wolę jak najszybciej zapomnieć, uśmiechnąć się i usunąć wszelkie możliwości kontaktu. (nr gg, tela, face'a zablokować itp, itd).
  5. Myślę, że w tych czasach odpowiednie dochody (nie mówię, że jakieś milionowe ale właśnie odpowiednie czyli może niewiele więcej powyżej średniej krajowej i więcej oczywiście) to podstawa żeby wgl myśleć o jakimkolwiek życiu, w tym również i tym związkowym. Trzeba postawić sprawę jasno. Jeśli cię nie stać nawet na takie minimum to nie oczekuj niczego, ani zrozumienia, ani wsparcia ani wgl niczego u dziewczyn. Oczywiście dyskretne dziewczyny nigdy nie pytają z początku o zasób twojego portfela ale z czasem nie wspominając o jak nie sypniesz groszem choćby na jakieś proste przyjemności, nie wspominając o wyjazdach na jakieś wycieczki czy coś to wgl najlepiej dać sobie spokój z dziewczynami na zawsze. Do tego jeśli jesteś brzydki i niewysportowany to tym bardziej bo jeszcze ci przystojni tym nadrobią i przy odrobinie szczęścia im się wiedzie a znam takie przypadki. Zrozumiałem to dość późno w życiu ale lepiej późno niż wcale. Dziewczynom obecnie jest może nawet ciężej niż facetom, to tym bardziej nie będą sobie brać na głowę kogoś nie dość zaradnego. Jeśli natomiast jest się prawiczkiem z przyczyn psychologicznych to już tylko tutaj jakaś dobra sprawdzona terapia może by pomogła. Powiem więcej, jeśli związek nie ma jakiś solidnych podstaw finansowych to tym bardziej nie jest wskazane aby angażować się w niego obu stronom. Więc wóz albo przewóz albo facet wcześniej czy później sprosta współczesnym wymogom albo niech da sobie spokój i skupi się na innych dziedzinach życia. Można budować sobie wysoką samoocenę ale jak nie dorzucisz przy okazji do tego trochę grosza to na panewce spalą dane wysiłki. Tak to już jest, że jednak dziewczyny oczekują tego męskiego ramienia (nie mówię tu tylko o kasie bo wiele dziewczyn dziś też i dobrze zarabia). Poza tym myślę, że raczej związki biednego z zamożną lub zamożnego z biedną się nie sprawdzą choć w tym ostatnim przypadku większe jest prawdopodobieństwo. Do tego trzeba dorzucić jakiś tam poziom intelektualny więc zmiennych jest trochę choć z reguły faceci mają jedno kryterium poziomu - poziom urody partnerki. Potwierdziła mi to z resztą kiedyś znajoma mi psycholożka hehe. No niestety. Na forum można prawić sobie nawzajem różne frazesy ale życie jest życiem i trzeba albo przyjąć te reguły z całym inwentarzem albo dać sobie spokój. Niestety tak już jest od wieków i kijem rzeki nie zawrócisz.
  6. AdrianR

    Wielkanoc

    Taa mój ojciec też nigdy mnie nie pyta o moje plany.Informuje mnie tylko co zamierza,a ja powinnam się dostosować. Jak mu odmówie to się obraża i przestaje się do mnie odzywać.Wpędzając mnie w poczucie winy. Najwyraźniej ten typ tak ma Hahahaha To typowe dla współczesnych rodziców. Dostajesz obwieszczenie z klauzulą do wykonania i koniec pieśni! Ma być wykonane czy tam masz się wstawić na wizytę. Wszelkie próby negocjacji kończą się sankcjami gorszymi od tych, które są nakładane dziś na Rosję. Oczywiście możesz się nie zgodzić i postawić na swoim ale w niedługim czasie zostanie ci to wypomniane, że nie wspomnę że chlapiąc sobie papiery ucinasz sobie możliwość odebrania w przyszłości jakiejś tam drobnej czy większej przysługi. I tak to jest z rodzicami. Jak dla mnie taka wieczna gra kontrwywiadów. Choć chyba mój kontrwywiad operuje dość prężnie bo jakoś umiem lawirować między młotem a kowadłem umiejętnie stawiając często na swoim choć nie idę w zaparte jeśli ktoś mnie przekona, że będzie to z korzyścią dla mnie, zwłaszcza tzw zbieranie punktów na przyszłość. Ech, życie nie jest proste. W związkach/przyjaźniach chyba odbywają się podobne manewry.
  7. AdrianR

    Samotność

    No więc właśnie czasem z tego punktu widzenia samotność bywa błogosławieństwem. Ja szczęśliwie uniknąłem tego typu perturbacji choć i fakt, że i dzieci nie mam bo i oboje z dziewczyną wiedzieliśmy co to jest antykoncepcja kiedy związek nie osiągnie tak do jakiś 5 lat jakiegoś normatywnego statusu a nie tak jak większość dzisiaj. Hop-siup do łóżka, potem dziecko/ci i zaraz potem jakieś zdrady i dość kosztowne rozwody czy tam rozstania jak na kocią łapę. Związki mi się kończyły z różnych powodów i może też swoje nerwy zszarpałem ale choć jakoś rozeszło mi się to po kościach za co Bogu/losowi dziękuję. Na tym tle napewno mam lepiej niż mój miejscowy kolega z którym znam się od czasów podstawówki i jak widzę jak jego była żona robi mu jazdy (on nie pijący, pracujący i średnio zarabiający i kulturalny dodam żeby nie było że jakiś margines ). Takie są teraz dziwne i bezwzględne czasy, że naprawdę ciężko już komuś zaufać na 100%. Cóż może czasem bycie singlem w takich czasach stanowi najbezpieczniejsze wyjście póki jakoś te koszmarne czasy że tak powiem unijno - III RPowe się skończą i wtedy może jak ludzie dostaną lepsze szanse na życie to może i jakoś charaktery im znormalnieją? Sam nie wiem hehe. Ale to miała być jeszcze IV RP jak pamiętam. Sam nie wiem która gorsza hehe? Tuskowa czy Kaczyńskowa? (ale to tak tylko pół- żartem na marginesie bo nie chciałbym tu o polityce rozwijać).
  8. AdrianR

    Samotność

    Dawno mnie tu nie było bo i nie miałem po co, znaczy miałem ale dałem sobie spokój bo siedzenie na tym forum i dołowanie się smutkami swoimi + innych jakoś zawsze działa na mnie deprymująco. Czasem wolę porobić dobrą minę do złej gry wśród swoich znajomych a z czasem nastrój samoistnie jakoś mi się poprawia choć staram się sam walczyć ze swoimi demonami trzymając od nich znajomych a nawet rodzinę z daleka. Dręczyłem nimi kiedyś ciocię czy mamę (bo same się dopytywały com taki smutny) i widziałem jak zwłaszcza mama to przeżywała więc teraz wolę już nie. Uśmiechnę się i powiem: "A tego dobra, nic mi nie jest" i zmieniam temat na rozweselający - zwłaszcza do koleżanki. Choć często się potem okazuje, że czasem znajomi noszą w sercu podobne rozterki życiowe i smutki ale sami też udają ale dzięki temu chociaż jest zabawnie hehe. To coś w stylu amerykańskiego podejścia. - Hi How are you?? - Thanks I'm fine (choćby ci się paliło i waliło ). Inna sprawa, że nie każdy ci będzie współczuć a wręcz cieszyć więc czasem lepiej nie dawać komuś satysfakcji. A co do barmana to czasem on jest jedynym wyjściem w danej sytuacji. Barmani tacy mający czas na pogaduchy to często wartościowi psychologowie oraz informatorzy policji w razie czego. Często widzę w serialach odgrywając dość istotną rolę w rozwoju fabuły mimo, że sami bywają postaciami nawet trzecioplanowymi ale często swoimi kwestiami ruszają akcję na przód (zwłaszcza za szeleszczący banknocik wręczony przez detektywa, dzięki któremu bardzo odświeża się im pamięć hehe Także ja bym nie deprecjonował roli barmanów/ek. Parę osób pisało, że głupie jest trochę takie wychodzenie w miasto na żywioł bo i sam nie popieram takich rozwiązań bez przemyślanego planu. Choć ostatnio zdarzyło mi się pogadać trochę z miłą kelnerką na przyjęciu po chrzcinach synka mojego bratanka. Sama impreza z resztą mimo, że nudna apriori dostarczyła mi niespodziewanie wielu pozytywnych wrażeń. Jeszcze chciałem dodać, że ja samotność przekuwam w przyjemne a czasem konstruktywne spędzanie czasu ze swoimi hobby na co być może nie nie miałbym aż tyle czasu mając wielu znajomych. Coś za coś. Na brak towarzystwa chyba jednak nie narzekam ostatnio. Często to ja wychodzę z inicjatywą choć niestety czasem niektórzy mnie zawodzą i studzą mój zapał ale tak z 10-tki znajomych utrzymuję kontakty choć czasem przykro mi, że ludzie zapominają o mnie czasem na dość długo i gdyby nie moje zaangażowanie umarło by to śmiercią naturalną tak jak te znajomości szkolne o których ktoś wspominał. Moje szkolne znajomości też dawno już zamarły. Każdy idzie innymi drogami życia, często je dziś zmienia i dlatego tak już się dzieje. Nawet bliska znajomość w realu nie da ci żadnych gwarancji na przyszłość bo np ktoś wyjeżdża za granicę lub ty sam/a i tam poznaje nowych ludzi i już ty nie jesteś ważny i tak to się kończy. Ale cóż jest jak jest i jakoś to będzie a jak zrobi się nieznośnie w życiu to se-puku i do widzenia bez obarczania swoim życiem innych.
  9. Ja niby lodówkę sobie regularnie zaopatruję ale czasem jest tak, że ją otworzę, popatrzę z minutę po półkach i zamknę spowrotem a potem zaraz dzwonię zamówić PIZZĘ. Czasem sam nie wiem co bym zjadł mimo, że mam z czego wybrać.
  10. AdrianR

    Wkurza mnie:

    A jaki to jest kot? Mógłbym go poznać. Nie gorszy chyba ode mnie poskramiacz "Kotów z piekła rodem". A wkurza mnie jeszcze ogólnie zima. Mogłaby się już skończyć i zrobiłoby się cieplej w kraju. Choć z drugiej strony ci co mają tropiki na przeciwległej półkuli to też chyba nie mają zbyt fanie. No bywa to irytujące, coś o tym wiem. Nie ma chyba jakiś reguł postępowania w tych czasach, w których trzymanie się ich zapewniałoby spokojne relacje z dziewczyną. To jest żywioł i operacja na żywym organiźmie, tyle mogę powiedzieć.
  11. No to ja już to widzę jak terapeutka raczona takim wyznaniem zapala się do pracy z osobą po takim wyznaniu. Być może powie nawet, że skoro ci nie pasi to możesz zmienić terapeutę. No nie wiem tego. Może zechce dopytać co nie takiego jest w waszych relacjach ale równie dobrze może położy laskę. W każdym razie ja wiem również co to znaczy czuć się nagle zbywanym. Osoba, która w nocy i o północy i o 3 nad ranem i o 6 i 9 rano potrafiła napisać SMSa i dzwonić i gadać po 1,5 godz przez tela nagle znajduje sporo wymówek, że zajęta, że zmęczona, że nie ma czasu, i inne pierdoły. Ktoś nie potrafi po prostu powiedzieć bez ogródek: "Sorry ale nie mam już mięty do ciebie a wgl to mam już kogoś innego na oku więc spadaj a jak będę miał/a czas to napiszę. Ja osobiście nie potrzebuję takich konkretnych wyznań. Potrafię ocenić już po czyimś zachowaniu, że komuś przestało zależeć na mnie, ot tak po prostu (znudziłem się komuś) . A wydaje mi się, że przy terapii wzajemne zaufanie i zaangażowanie obu stron to jest PODSTAWA! Inaczej z takiej terapii niewiele chyba będzie skoro terapeuta/tka zaczyna cię zbywać.
  12. AdrianR

    Samotność

    Mnie trochę rozbrajało śmiechem jak np po takiej sporej grupce sportowców niczym na paradzie równości nagle wychodziły jakieś 3 osób na krzyż. Rozumiem, że tylko tylu zakwalifikowało się na Igrzyska ale notabene takich wolnych elektronów powinni jakoś razem kojarzyć w grupkach po sobie a nie tak nagle taki kontrast samotnika po jakiejś niekończącej się paradzie narodowej. W fonie trzymałam hasła z roboty. Ba, kiedyś nawet używałam kalendarza w telefonie. Ale odkąd nie jest mi niezbędny do życia raczej zlewam. Wygląda jak po przejściu tornada, generalnie wstyd go wyciągać przy smartfonowych znajomych, ale cóż życie Wiem o czym mówisz bo ja też jakoś nie jestem na bieżąco z modą telefoniczno-smartfonową Pasuje mi starszy model tela i taki sobie mam a neta akurat nie używam w kom bo mi się to akurat w Playu nie bardzo opyla. Znacznie częściej mam dostęp do neta z różnych miejsc żebym musiał koniecznie wykupywać internet. A jeszcze co do haseł to irytuje mnie to trochę w necie, że czasem to GOOGLE nie zapisuje hasła na nowo zmienionego i potem trzeba wysyłać przypomnienie na maila. A co do samotności to słyszałem ostatnio, że wgl rośnie liczba rozwodów. Czasy są tak burzliwe i trudne, że ludzie co raz bardziej będą samotni a poza tym dziś jakoś neimodna jest widzę stałość w znajomościach i związkach. Pół roku to max i potem jesteś wymieniany na inny model. Naprawdę w takim stylu można się zniechęćić do nawiązywania nowych znajomości.
  13. Wierzycie w wiarygodność tego tekstu?? Ja nie czuję się taki odjechany jak niby wyszło mi z testu hehe Test na podstawie faktu, że mało wychodzę z domu w WOLNYM CZASIE oraz, że czasem w myślach rozważam różne decyzje i że mam więcej znajomych wirtualnych niż realnych, stwierdził że mam tam jakieś objawy schizy i że jak nic z tym nie zrobię to mogę mieć kiedyś kłopoty. "Dupa Jasiu, srały muchy będzie wiosna" Zimą np rzadziej wychodzę z domu bo jest ZIMNO i nie lubię marzną. A jak widzę większość sąsiadów przemyka szybko z pracy do domu autami i nie ruszają się już z tego domu od 16 do ok 6 rano kolejnego dnia to czy to oznacza, że też mają schizofrenię bo nie wychodzą z domu albo np nie chce się im z nikim gadać (jak i mnie) bo np wolą samotnie przeboleć jakiś kłopot/problem czy nawet pewne załamanie się? Ten test jest dla mnie wgl niewiarygodny. Depresja i nerwica to jeszcze nie schizofrenia. To że częściej się wzruszam bo tak cholernie mam trudny okres w życiu to przecież też jeszcze żaden dowód. Wgl bez sensu jest ten test. Nie zauważyłem aby otoczenie i rodzina jakoś dziwnie się mi przyglądało albo zwracało uwagę na jakieś niby tam zachowanie? Jest mi ostatnio cholernie często smutno i bywam przybity ale to jeszcze żaden powód żeby wyciągać tak daleko idące wnioski bo np czasem literki przestawią mi się na klawiaturze? Ps Jak będzie cieplej i wiosenniej to częściej będę wychodzi na rower po powrocie. Póki co ogląda się więcej TV od wczesnego wieczory, czasem czyta się książkę czy gada przez tela lub neta Czy to jakieś jest schizofreniczne i dziwne? Kto wgl wymyślił ten bezsensowny test.
  14. Odczuwam ostatnio podobną dezomotywację do działań i planów. Niestety jest to zasługa pewnych osób (w tym jednej w szczególności, która mnie ostatnio strasznie zraniła a właściwie odeszła ze znajomych bez pożegnania i wyjaśnienia. ) To takie deprymujące i demotywujące. Jak tu się k...wa można wygrzebać z deprechy i nerwicy lękowej jak ledwo co dojdziesz do siebie to znowu kurde dostaniesz jakimś życiowym drągiem po plecach. Ech Nic mi się aż normalnie nie chce, zwaliło mnie z nóg i koniec i chyba już skończył mi się limit optymizmu na ten rok. To NFZ i tak jest lepszy ode mnie z limitami bo mi się już skończył limit a LUTY dopiero. Hehe Śmiech przez łzy.
  15. AdrianR

    Samotność

    No to chyba tylko ja wiem na forum jak ty się czujesz bo ja tak mam ostatnio tak samo. Parę osób którym poświęciłem kiedyś naprawdę wiele uwagi i na gg na rozmowy telefoniczne to teraz jak im już dobrze to nawet nie za bardzo komuś się chce mi odpisać na facie Co prawda ja się łatwo nie poddaję więc dopytuję. "Widzę, że jesteś na czacie i czemu nie odpisujesz skoro zapewne masz na to teraz czas jak tu siedzisz od kwadransa. No to w końcu odpisze, że coś tam. Ja nie wiem Jak ja bym przestał zabiegać i pytać co słychać i miłego dnia życzyć i wgl i jak już dawno bym sobie dał spokój żeby troszczyć się o czyjeś emocje i problemy (a moje tak nie bardzo widzę kogo obchodzą) to podchodząc zdrowo-rozsądkowo powinienem już dawno odciąć się do tego typu znajomych. W przyjaźni obie strony powinny wykazywać zaangażowanie a nie w stylu "dziad do obrazu". Całe szczęście jakoś mi się ostatnimi czasy samotnie jako tako żyje ale nie jeden przychodzi dzień kiedy obmyślam sposób na "se - puku" Dziś rano informacje z Holandii o eutanazji mnie zaintrygowały i czuję, że tam kiedyś się wybiorę. Naprawdę ludzie są dzisiaj jacyś niewdzięczni. Nie potrafię jednak stać się takim egoistą skoncentrowanym na sobie jak reszta moich znajomych (nie mówię że wszyscy). Potrafię bardzo wiele z siebie dać w relacjach wręcz wczuwając się w problemy drugiej osoby ale jak ja widzę, że to zaangażowanie wgl jest niedoceniane i dość szybko zapominane to nie wiem co mam sobie myśleć. Jakbym nie miał skrupułów to sorry ale ta osoba wylatuje z kręgu moich zainteresowań. Dopóki jednak nie znajdzie się ktoś lepszy na miejsce takich pseudo-przyjaciół to człowiek w tym trwa nie wiedzieć czemu hehe Ale to jest do czasu. Czy ktoś myśli że ja wiecznie będę skakał koło kogoś, pytał o zdrowie i wgl a o mnie potem prawie nikt nie pamięta, Pamiętał jak miał sam bidę okresową w życiu to wtedy wiadomo jaki jest nr tela do Adriana, który *czyli ja) wszystko rzuci i godzinę wisi na telu żeby pocieszyć strapioną/ego Ale jak już jest OK to ty (Adrianie) spadaj bo ja nie mam czasu bo tu jetem zajęta i tego i wgl. O jesss Ja jakiś kretyn jestem i to mało asertywny chyba wgl bo dobrze wiem, które znajomości nie mają przyszłości a człowiek jakoś trwa w tym nie wiedzieć dlaczego. Może trwa bo samotność czasem dokucza i powoduje dyskomfort. Naprawdę człowiek ma czasem wszystkiego dosyć jak ma się takich pseudo-znajomych. Całe szczęście jakoś z rodzicami mam fajne relacje (choć różnie z tym bywa) ale jedno mogę powiedzieć, że NIGDY mnie nie wystawili do wiatru jak co niektórzy znajomi. I mimo czasem naszych nieporozumień to muszę to oddać rodzicom, że w razie jakby co to można na nich liczyć a oni NA MNIE! A tego całego face'a to w końcu chyba bez konwenansów jak wypierd....ę z hukiem i się skończy moja dobroć i miłość dla ludzi. Ps Tel komórkowy jednak jest użyteczny (nie tylko do celów osobistych ) więc tak szybko bym go nie wywalał jak ktoś pisze Deader No to ja mam tak samo jak ty hehe Niby hehe lista kontaktów jest wypchana ale jakbyś chciał zadzwonić to dojdziesz do wniosku, że nie masz tak naprawdę do kogo. Mówię gdyby nie fakt, że czasem człowiek chce pobyć, pogadać z ludźmi to takich niewdzięcznych znajomości to już dawno bym się pozbył. Ostatnio doszedłem do wniosku, że głęboko sie zastanowię które z tych osób są naprawdę warte mojego zachodu a reszta fiuu-do widzenia, skoro nie chcieli docenić mojego zainteresowania, wysłuchania ich trosk i żali na życie. Fakt, to też jak pamiętam jeszcze ze studiów albo jako fajny przypominacz ważnych wydarzeń oraz notatnik różnych kodów i haseł do kont w necie. (choć wiem że to ryzykowne tam trzymać bo jak zginie tel to będzie nieweseło).
  16. dzięki wielkie Thazek za informację, ze ona żyje i ma się dobrze. Ech Człowiekowi czasem pozostnie tak SILNY sentyment, że jeszcze myśli o kimś nawet po kilku latach. Może po prostu tak jest, że wyjątkowych ludzi się zapamiętuje po wsze czasy. Ja tak nie mam, że muszę zaspokoić głód forum jak palacz papieroska hehe albo alkoholik się napić. (mieliśmy w latach 80-tych takiego malarza od remontu, który jak się nie napił to jemu się ręce trzęsły jakby miał Parkinsona. Pamiętam, ze rodzice zostawiali jemu flaszkę w lodówce bo inaczej nie mógł normalnie malować ścian -TO BYŁ GOŚĆ hehe) Jak mam dużo na głowie to jak wieczorem wracam to tylko już mi się chce pooglądać jakiś serial w TV (The walking dead, Z archiwum X, czasem Dynastię - serial nie stracił nic z fenomenalności mimo upływu lat a wychowałem się na nim kiedyś. Ja to się może bardziej uzależniłem od Facebooka ale to też nie jest tak, że się trzęsę jakbym tam danego dnia nie wszedł. Czasem i zapomnę w ferworze obowiązków dnia i też jest SPOKO. Poza tym to co chciałem napisać najważniejsze i na początku zapomniałem to fakt, że za czasów Paradoxy forum miało zupełnie inny klimat. Bardzo miło wspominam czata oraz taki inny portal na którym gadaliśmy ze sobą na głos przez zestawy słuchawkowo-mikrofonowe i czasem śpiewaliśmy piosenki. To był CZAD> Teraz obecne forum to już tylko namiastka tego co było kiedyś. Cóż, nowe pokolenie. inni ludzie.
  17. I to jest święta prawda. Miałem okres życia, w którym na głowie stawałem aby kogoś poznać i ni cholery się nie udawało.Potem powiedziałem sobie. Dobra to skoro nie da rady to dam sobie spokój. Zajmę się innymi sferami życia bo szkoda czasu. I potem jak sie rozpędziłem życiowo inaczej to nagle dosłownie wysyp żeńskich znajomości. To nie mogły tak się rozciągnąć w czasie w kolejce zamiast wszystkie naraz? Też mam swoje ograniczenia. Żartuję ale faktem jest, że tak było że długo długo nic a NAGLE WYSYP ZNAJOMOŚCI. I bynajmniej jakoś nie zacząłem się w tym owocnym czasie zachowywać jakoś inaczej. Może z lepszym podejściem ale raczej będąc cały czas sobą. Nie wiem a moze jednak dokonałem jakiejś cudownej przemiany, której jednak teraz niezbyt dostrzegam. Czasem naprawdę się człowiek stara i guzik z tego wychodzi a czasem nie robi nic lub niewiele i życie towarzyskie rozkwita. Sam nie wiem od czego to zależy. Chyba od spotykania się w odpowiednim miejscu i czasie. Będę jednak podkreślać zdecydowanie, że warto obrać sobie jakiś plan na życie a ta sfera towarzyska zacznie się z czasem rozwijać tylko jak już wielokrotnie się o tym tutaj mówiło to trzeba pierw zmienić nastawienie i jednak z początku przynajmniej się troszkę postarać.
  18. AdrianR

    Wkurza mnie:

    Hehe To jest akurat prawda. Dlatego czasem w niektóre dni nie oglądam wgl serwisów informacyjnych. Zdrowszy się człowiek czuje. Tu jakieś Tynkiewicze a to znów pijany kierowca zabił kogoś na drodze. A to wulkan wybuchł i zamach jakiś w Afganistanie czy gdzie tam. A to NFZ raka nie che refundować Kurde czy media nie mogłyby emitować informacji specjalnie pod forumowiczów "nerwica,com" Np 1 Dziś NFZ podjął decyzję o zniesieniu limitów na wszelkie leczenie. 2. Ogłoszono pokój w Afganistanie. 3. Już nikt więćej nikogo nie zabije na drodze bo zabrakło paliwa w Polsce. 4. Wulkan wybuchł ale szybko wygasł. itd. 5. Asetroida lecąca w kierunku Ziemii zmieniła kurs i zderzyła się z jakimś okrętem UFO. więc końca świata nie będzie. Generalnie przerzucenie sie z TV np na ksiażkę i rower albo np na naukę języka obcego da więcej korzyści i mniej stresów. Telewizja w tych czasach żywi się niskimi instynktami, emocjami. Jak coś jest nudne to nie nadaje się na NEWSa i wszystko. Dlatego ekrany telewizorów ociekają krwią i wylewa się z nich jakiś np jazgot polityczny. Chciałbym notabene czasem zobaczyć jak jeden polityk do drugiego gada: "Co ty pierd...sz??" Przeskakuje przez stół i bez konwenansów powala go z krzesłem na ziemię i się tłuką a redaktor odlicza nokaut od 1 do 10. Żartuję wcale bym nie chciał ale już to widzę. Tytuł programu "Polityczny RING" Okładają się jednocześnie dyskutując. Wiadomo, że w innych parlamentach za granicą dochodziło już do podobnych scysji nawet. Wkurza mnie generalnie to, że tak mało pozytywów płynie z TV, któa skupia się tylko na tych najgorszych aspektach życia (czytaj:najbardziej chwytliwych i podnoszących słupki oglądalności).
  19. Kurcze Z czasów dawnej swietności forum wspominam taką paradoxy (nie wiem może i tu siedzi teraz ale pod innym nickiem- sam go przecież zmieniłem bo mi tu konto usunęli bo za długo nie pisałem przez 3 lata). AgusięW to chyba kojarzę nawet z dawnych czasów oraz taką Monię czy Monisie z MEGA-HURTOWĄ dosć ilością postów. Zauważyłem też, że z reguły ludzie tak piszą do siebie będąc z podobnego rejonu zamieszkania. Ja np jestem z okolic Szczecina i obserwujac wpisy osób z tej samej okolicy to oni trzymają się raczej wokół siebie, spotykają sie ze sobą a z resztą na forum to tak tylko od czasu do czasu. Szczerze mówiąc interenetowych znajomości to też mam już sporo więc być może kierunek szczeciniaków jest tym w którym powinienem zacząć podążać? No bo np co mi da pisanie z warszawiakami albo z lublinianami jak ja się z nimi prawdopodobnie nigdy nie spotkam. Już kiedyś dawna sympatia pisała mi, że lepszy ktoś na miejscu niż ZŁOTY PANICZ za 7-mioma górami i za 7-mioma lasami. Z reguły ja jednak szukam towarzystwa wg zainteresowań i osobowości a nie wg miejsca zamieszkania hehe Tym nie mniej szukanie towarzystw w okolicy wydaje się najlepszym rozwiązaniem. Forum to tylko forum. Większość moich znajomości rozpływa się w necie wcześniej czy później. Nieliczne się utrzymują ale to tak bez mojego większego zaangażowania też już widzę dawno nic by z tego nie było. Chyba znajomości internetowe zaczynają być w odwrocie. Przejada sie ludziom powoli net i facebook. Wraca REAL że tak powiem. Ech nie nadążam za modą.
  20. AdrianR

    Wkurza mnie:

    Oj tak. Jak ostatnich paręnaście dni w okolicy Szczecina słońce zaglądało tylko raz od WIELKIEGO DZWONU to strasznei deprymująco to na mnie działało. Wczoraj jak "po raz pierwszy" zaświeciło słoneczko to aż usiadłem na taborecie w kuchni przy oknie i wystawiłem pyszczek do szyby niczym kotek wygrzewający się na słońcu. Po tej światłoterapii poczułem się znacznie lepiej na duchu. POLECAM wszystkim coś takiego do okna. W zimę człowiek taki przymulony się robi, wszelkie kłopoty wyolbrzymiają się 3-krotnie. Człowiek staje się z deko poirytowany A sam fakt, że inni też mają podobnie i są często dla ciebie co najmniej mało życzliwi to dobija to jeszcze gorzej. Widzę po sowich znajomych z face'a jak się im daje zima we znaki jakby z nich życie uszło. Trzeba jak najwięcej wystawiać się do słońca i patrzeć na przyrodę z jakąś relaksującą muzą na uszach typu ENIGMA, muzyka poważna, Robert Miles. Mówię o muzie nie którą lubie zazwyczaj tylko o takiej psychoterapeutycznej. Choć z tego ENIGMĘ i Milesa akurat zazwyczaj lubię. Poza tym powinno się czasem posłuchać na słuchawkach głosów natury z relaksującą muzą w tle. Na mnie też relaksująco działają AUDIO-BOOKI. Nie tam oglądanie TV czy filmów, które w większości w swej istocie mają działanie stresogenne mimo, że nam się to podoba i tym się rajcujemy to niejednokrotnie po jakimś obejrzanym horrorku człowiek sobie myśli: "UFF dobrze że już koniec, mało zawału nie dostałem". Te o opętaniach z reguły najbardziej mi się wdzierają do psychiki. Już pomijam fakt czy tam ktoś w to wierzy (duchy, itd) czy nie ale o sam fakt tych scen, tych akcji mrożących czasem krew w żyłach. Staram się w obecnym czasie unikać tego typu filmów.
  21. AdrianR

    Co teraz robisz?

    Aurora 92 Czasem tak by się chciało przeskoczyć do cudzego ciała prawda? Ja teraz słucham muzy. Próbuję się jakoś zrelaksować przed snem.
  22. Ja codziennie mówię sobie to samo, jutro wstanę wcześnie. A wiadomo czym się kończy - spaniem do południa...minimum Ja też jak mam wolne to jak śpię za długo to też mam potem wyrzuty sumienia, ze już 12 a ja jeszcze niewiele zrobiłem. Z tym, zę ja ostatnie dni cierpię na bezsenność i jak tylko nad ranem uda mi się zasnąć to staram się pospać tyle ile mogę. MIałem ostatnio sporo stresów a w tym wpadłem w łapankę policji na kierowców (często kontrolują teraz po wypadku w Kamieniu Pomorskim-jestem z okolic Szczecina). Byłem jednak trzeźwy więc nie miałem powodów do obaw, Ździwiłem się bo nawet "papierów" mi nie skontrolował tylko kazał dmuchać. Długo się ten alkomat świecił na czerwonym, ze aż prawie mi serce stanęło ale po paru sek dioda przeskoczyła na zieloną. UFF Myślałem, że tam zemdleję ze strachu (wypiłem 7 godz wcześniej pół lampki słabego winka do obiadu). Pewnie się policjantowi wyświetliło, ze coś mi krąży po żyłach ale nie na tyle zeby o to się czepiać (dopuszczalna dawka). Nie spałem po tym do rana i powiem wam, ze z tego stresu to ja już nie będę nawet pół lampki pić kolejnym razem. Po co się potem stresować podczas kontroli. Wracając do tematu to jednak raz w tyg lubię w niedzielę pospać do oporu żeby się z deko zregenerować. Całotygodniowe niedosypianie daje się potem we znaki. Niewyspany Człowiek za dnia chodzi taki rozbity i lekko podkurwiony. (sorki za wyrażenie). Kiedyś to nawet pod wieczór zasnąłem na krótko w kinie z niedospania. Obudził mnie jakiś WYBUCH z głośników. Żadne mleko nie pomaga ani mięta Chyba sięgnę po jakieś leki. Często jestem taki poddenerwowany po całym dniu że zwyczajnie zasnąć nie mogę mimo ze oczy szczypią. Dawno nie pływałem w sumie. Myślę, że to też mógłby być dla mnie swietny relaks.
  23. Zgadzam się z tym w 100%. To jest przecież prawda oczywista! Ja jestem na to najlepszym dowodem. Poza tym mam chyba jakąś taką cechę charakteru, ze im bardziej coś ciężko mi idzie to tym bardziej jestem zdeterminowany aby sprawę doprowadzić do końca! Tak miałem na studiach, które mi na ścisłym kierunku w pewnym momencie dość ciężko szły ale musiałem sprawę doprowadzić do końca i się udało nawet z niezłym skutkiem. Dodam, ze przerwałem je kiedyś z powodu operacji tętniaka mózgu więc dość mocno mi to rozwaliło życie pod każdym względem (w tym i osobistym). Wtedy jeszcze dziewczyna zostawiła mnie w tamtej sytuacji czego jej długo nie mogłem wybaczyć. Odwiedzała mnie co prawda w szpitalu ale potem jakoś się rozmyśliła, że może po co jej ciężar na głowie. Ale ja się mimo to nie poddawałem i te studia skończyłem a nawet portem z rozpędu rozpocząłem kolejny kierunek na magisterce. Powiem więcej, im więcej mnie przykrości spotyka w życiu tym bardziej stawiam im czoła (na zasadzie co cię nie za bije to cię wzmocni).
  24. W moim przypadku chyba od zawsze po wyglądzie było widać, że jestem życiowym odpadem; nigdy nie robiłem lepszego wrażenia. E tam. Wkręcasz to sobie. Musisz zacząć myśleć o sobie inaczej. Jeśli twój wygląd fizyczny powoduje w tobie jakiś dyskomfort to powinieneś coś z tym zrobić może, np zapisać się na siłownię czy zacząć uprawiać inny sport? Mam tak dobrą przyjaciółkę, któa w związkach nie ma szczęśćia za grosz już od lat i ja nie widzę żeby ona jakoś szczególnie się tym załamywała choć widać, że od paru lat próbuje bez skutku. Choć jak przedwczoraj sama przyznała, że kiedyś nie odczuwała potrzeby związków. Myślę, ze tylko po prostu wytłumiła w sobie tę potrzebę aby się nie katować, ze ciągle nie ma chłopaka. To jest nawet zdrowe podejście. Ukierunkowanie swojej energii na normalne życie zamiast bicie głową w mur. Cioci koleżanka tak samo od lat nie może znaleźć faceta mimo ze jest wykształcona i BARDZO DOBRZE zarabia. A fajna jest kobieta i gdybym był parę lat starszy to kto wie. Dobra teraz to spadam na forum zainteresowań bo tutaj to się bardziej dołuję niż poprawiam nastrój bo tematy zawsze takie ciężkie i trudne. Wolę raczej skupić się na pozytywnych działaniach niż na ciągłym rozpamiętywaniu. Wtedy jak się człowiek przestawia na inne myślenie, zmusza do wysiłku wyobraźnię aby z kimś o czymś podyskutować, czasem się pośmiać w jakimś temacie to naprawdę wtedy nastrój się zmienia i świat staje się bardziej kolorowy. A napewno lubią zadbanych i w miarę dobrze ubranych.
  25. barikello Nie bój się zagadać pierwszy do kogoś . To naprawdę nic strasznego. Ja bym powiedział, żę nawet lepiej mi idzie zawieranie znajomości z dziewczynami niż z kolegami. Mniej więcej jakoś mam intuicję w jakim kierunku poprowadzić rozmowę. Wystarczy słuchać kogoś i dalej rozmowa sama się układa. Ja też kiedyś byłem nieśmiały ale jakoś zacząłem się przełamywać i to bez terapii. Czasem zdarza mi się zagadać obcą dziewczynę w kinie albo np pogadać z chłopakiem z obsługi na temat filmu czy coś. Czasem jak dziewczyna jest naprawdę śliczna to mam z początku pewien stres ale nie na tyle duży żeby się nie móc odezwać. Wiem, że nie każdy jest na tyle otwarty co ja ale da radę nad tym pracować. Tylko trzeba próbować barikello. Nie nastawiać się z góry na umówienie się. Ja wgl nie mam takiego podejścia. Zagaduję do kogoś bo chce o czymś pogadać czy to jest chłopak czy dziewczyna. Na forum przychodzi to łatwiej ale potem jak trzeba zadzwonić i pogadać to też daję radę. Najgorzej jest się pierwszy raz zobaczyć czy usłyszeć a potem jest z górki. Mam teraz wrażenie takiego deja vu, ze już to parę lat temu kiedyś komuś już to napisałem hehe. No w sumie człowiek nie zmienia mimo upływu lat charakteru i całkiem możliwe, że z kimś innym już o tym pisałem. Powiem ci jeszcze barikello, że skorzystałem z paru porad osób, które na forum opisywały swoją terapię i mimo, że samemu nigdy nie zapalałem się do rozgrzebywania ran z przeszłości to parę metod interpersonalnych przedstawionych na forum wydało mi się dość sensowne i wypróbowałem je na sobie i zadziałało. I to z domu nie wychodząc na terapie. Miałem kiedyś koleżankę, która uczęszczała na terapię i z jej doświadczeń oraz rozmów z nią bardzo wiele skorzystałem. Otwórz się ciut bardziej na ludzi a takich, którzy są wobec ciebie złośliwi i zwyczajnie się z nimi męczysz (znaczy nie nadajecie też na tych samych falach) to pożegnaj. Czasem faktycznie można się co do kogoś pomylić, dlatego trzeba dać trochę czasu danej znajomości. Nie sugeruj się mną ale ja już na początku mam pewną intuicję (po pierwszej rozmowie) czy to będzie to czy jednak NIE. Kiedyś w TV widziałem w jakimś programie na Discovery Channel, że zrobiono experyment kojarzenia par (hetero dla jasności i w tym programie przy jednych stolikach siedzieli sami faceci i podchodziły do nich dziewczyny na DOSŁOWNIE MINUTĘ rozmowy i po chwili wymieniano się ze sobą miejscami i tak aż do wyczerpania systemu każdy z każdym. (mam pewne skojarzenia teraz brzydkie ) OK dobra no i potem wszyscy uczestnicy experymentu mieli na kartkach zakreśłić z kim się najlepiej gadało. Potem wg jakiegoś tam klucza badawczego próbowano kojarzyć pary wg ich cech osobowości i wg tego kogo kto zakreślił. Potem te osoby skojarzono ze sobą na dłuższą randkę i o dziwo się okazało, że dobrze każdemu było z każdym. Znaczy badacze dobrze skojarzyli pary ze sobą. Czasem wybór naukowców stał w sprzeczności do wizualnego wyboru partnera przez ankietowanych. (znaczy kto się komu podoba). Ale to tak na marginesie. Zastanawiam się czasem jak mój wybór partnerki różniłby się od wskazań naukowców (strach pomyśleć). Także trzymaj się chłopaku i się nie poddawaj. Napewno jesteś wartościowym człowiekiem , tylko musisz zacząć dawać sobie szanse. Jak wspomnę to w sumie na facie mam 20 znajomych ciągle, tyle że co jakiś czas albo ktoś z nich wylatuje albo ja wylecę od kogoś a w międzyczasie poznaję nowych. Z tym, że mam stałą grupkę znajomych, z którymi znalazłem jakąś tam nić porozumienia i jakoś się tym nie zrażam i nie płaczę za byłymi znajomymi. Jak zechcieli tak zrobili. Czasem warto kogoś przeprosić za dawne nieporozumienia sprzed paru lat bo też nie jest się ideałem i wtedy znajomość też można odnowić.
×