Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaqzax

Użytkownik
  • Postów

    631
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zaqzax

  1. Powiem krótko, Kodeina - 150mg - ale ona zaczyna działać dopiero za 3-4 razem, idealny lek na "poczucie żałosności".
  2. Nie mogę nigdzie po polsku znaleźć szerszego opisu działania receptorów takich jak 5-HT1/A, 5HT-1/B, 5HT-2/A oraz całej reszty, macie gdzieś jakieś info o nich, bo na wikipedii wszystko jest po angielsku a mi sie nie chce tego godzinami przetlumaczac bo niektorych slow nie ma nawet w słowniku. z gory dzieki za info.
  3. Pokaż nam swoją fotkę byśmy mogli ocenić czy serio jest tak źle - w co nie wierzę.
  4. A może to dodatki, które zawiera oryginał wpływają na poprawne przyjęcie leku przez organizm i stąd to lepsze działanie.
  5. Wiele razy od znajomych słyszałem, że biorąc Xanax przechodzili na tańszy Afobam by zaoszczędzić i wracali zawsze do Xanaxu bo wydawał im się lepszy, u mnie wystąpiło to samo, odczuwam większe "bum" biorąc 0,25mg Xanaxu niż 0,5mg Afobamu, jak to możliwe ? nie jest to efekt sugestii bo bardzo wyraźnie czuję różnicę, biorąc Afobam często nic nie czuję a biorąc Xanax zawsze po około 40-60min czuję charakterystyczne uderzenie - głupawka a potem przez reszte dnia silne uspokojenie a Afobam działa tak jakby jego dawka była automatycznie dzielona przez 3, przeciez to te same substancje więc o co tu chodzi ? jestem nie pierwszą osobą, która odczuwa bardzo wyraźnie różnice.
  6. skutki uboczne TLPD mnie przerazaja, brałem kiedys 2 leki z tej grupy, Anafranil i Doksepin, nie ufam juz tak starym substancjom. 2x SSRI nigdy nie brałem a tym bardziej nie łączyłem ich z TLPD. Do wypróbowania zostały mi SNRI (Effectin), NASSA (Lerivon), IMAO (Aurorix), NARI (Edronax), no i nietypowy SSRI (Trittico), w czwartek idę do psychola i ciekaw jestem co mi zaproponuję. [Dodane po edycji:] podaj mi jakieś źródło (link) - opis tej metody i o co w niech chodzi bo nie ma tu żadnej logiki.
  7. Próbowałem tego z 10 dni, tzn. nie masturbowałem się, nie piłem, nic nie brałem, było jeszcze gorzej, masturbacja odrobinę pomaga, za alko nie przepadam bo zamula i mam po nim mocnego kaca.
  8. nic z tego, próbowałem sportu i to aż 3 lata - częste treningi a i tak ciągle czułem się tak samo a nawet i gorzej bo czułem kolejne wkur**** przez to że owa czynność nie pomogła.
  9. Od wielu lat w moich zaburzeniach króluje poczucie frustracji, ekstremalnej agresji, wkurw**** i nienawiści do innych co zabiera mi sporo energii i psuje ogólny nastrój, jaki lek może łagodzić takie objawy ? wątpię że antydepresanty, które biorę od lat... pomaga w miarę alprazolam ale ciężko go brać bez przerwy, pomaga też nawdychanie się izobutanu (działa to aż na 3 dni) ale nie zamierzam sobie zbyt często ryć mózgu tym gazem ale może będzie to konieczne ? 4 psychoterapie które miałem do tej pory nie złagodziły tego objawu, więc nie wiem czego się chwytać... pozostały jeszcze legalne dopalacze w formie mieszanek ziołowych, które działają silnie anksjolitycznie i dają dodatkowo poczucie błogostanu i psychicznego spokoju, ale to droga zabawa... nie mam pomysłu a wy macie ?
  10. hej podjąłem miesiąc temu decyzję o odstawieniu Citalopramu, który brałem równo 7 lat (20mg) przez pierwsze 3 lata było w miarę ok, potem w następnych 2 latach było już gorzej, ostatnie 2 lata brania prawie nic mi nie dawały a psychol dalej przypisywał mi ten syf, pod koniec od 4 miesiecy brałem dawkę 40mg i różnicy wielkiej nie było... no więc po mojej decyzji i o tym o czym mówiłem psychiatra zalecił mi odstawienie leku, stopniowo, razem z nim sobie zapanowałem zejście a wyglądało ono tak: - 25 marca 30mg/1,5tabl. - 26 marca 30mg/1,5tabl. - 27 marca 30mg/1,5tabl. - 28 marca 30mg/1,5tabl. - 29 marca 30mg/1,5tabl. - 30 marca 20mg/1tabl. - 31 marca 20mg/1tabl. - 1 kwietnia 20mg/1tabl. - 2 kwietnia 20mg/1tabl. - 3 kwietnia 20mg/1tabl. - 4 kwietnia 15mg/0,5tabl. - 5 kwietnia 10mg/0,5tabl. - 6 kwietnia 10mg/0,5tabl. - 7 kwietnia 10mg/0,5tabl. - 8 kwietnia 10mg/0,5tabl. - 9 kwietnia 10mg/0,5tabl. - 10 kwietnia 10mg/0,5tabl. no i teraz moje samopoczucie od dnia 11 kwietnia, którego nie wziąłem już Citalopramu czyli na czysto, 0mg piszę na razie, że nastrój bez zmian bo tak jest czyli brak różnicy między braniem i niebraniem leku - a na codzień czuję się typowo neurotycznie, czyli: głęboki marazm, apatia, słabe pobudzenie, brak nadziei, nihilizm, silna frustracja, agresja, złość, masochizm psychiczny. - 11 kwietnia - nastrój bez zmian, dziwne i realistyczne sny - 12 kwietnia - nastrój bez zmian, dziwne i realistyczne sny - 13 kwietnia - nastrój bez zmian, *wyjątkowo poryte sny *co do tego snu to coś takiego dawno mi się nie śniło, śniło mi się, że mam sen a w tym śnie przenoszę się do innego wymiaru czasowego swojej osobowości w której zdaję sobie sprawę że to sen, ale nad tym snem jest drugi sen z którego się budzę do snu pierwszego a z tego pierwszego co parę minut też mogłem się obudzić - do rzeczywistości, tak się budziłem co 30min na 3 sek uchylając oczy i widząc rzeczywistość, tego snu nie da się porównać, robiłem w nim naprawdę chore rzeczy, o tym film można by nakręcić bo do książki brakowałoby słów... tylko taka ciekawostka. no i teraz (3 dzien bez leku), od 8h czuję się dziwnie, tzn. mam ostre zawroty głowy, mam dziwne wrażenie w głowie - takiej innej grawitacji, dziwnie mi się chodzi - jakbym był naćpany... lekkie ciarki minimalnie bardziej się pocę (mam wyższą temperaturę), no i widzę przez lekkie rozmycie i z minimalnym opóźnieniem. czy to normalne ? ile to ma trwać ? czego się jeszcze spodziewać ? na co uważać ? co warto robić a czego nie ? na razie odczuwam pierwsze efekty fizyczne odstawienia, a kiedy pojawią się efekty które ukręcą mi psychikę ? bo pamietam jak wiele lat temu odstawiałem leki to miałem total odjazd - paranoja, lęk, histeria, silna depresja. na wszelki wypadek dostałem trochę benzo (alprazolam, clorazepat dipotasu).
  11. brawo! właśnie to jest to sedno, które czuję od dawna, że kobietę niewiele interesuje... ja to tak widzę, że jestem jak kolejna zabawka wzięta z półki, bo ona jest konsumentem na którego czeka w kolejce dziesiątki innych napalonych samców, a ona woli to co proste... a ja nie jestem taki, ale to ich wybór, dlatego mam uraz do kobiet. bo kobieta ma przyzwolenie na wszystko, facet ma być niczym na baczność, bo królewna się obrazi... a przecież ona łachę robi...
  12. Mnie nigdy zadna nie doceniła, bo poprostu nie byłem tym prawdziwym męskim skur* którym być powinienem bo tylko trace, ale ja poprostu nie potrafie sie złamać i stać się takim, mam niby swoje wartości ale kogo owe wartości w dzisiejszych czasach interesują... a ludzie sie potem dziwia ze są gwałty, nieporozumienia, miliony rozwodów. Moze zamiast kwiatow na randke powinienem wywalić kobiecie kopa w ryj a potem ją brutalnie zerżnąć w kiblu, no nie wiem, ale może tak powinienem ? Słyszałem taką tezę że temperament kobiety po przełknięciu spermy się zmienia, może nieświadomie poznawałem już te "rozjechane" a powinienem poszukać dziewicy ? ale czy takie jeszcze istnieją ? Zaczynam ubolewać, że nie urodziłem się gejem.
  13. Mnie dziwi czemu nigdy nie miałem dziewczyny (tak na poważne), mam 26 lat, nie wyglądam najgorzej a nawet względnie, inteligencją i mądrością przewyższam wielu co nawet mi udowadniali koledzy, koleżanki, 2 przyjaciółki, różni znajomi, psychoterapeuci a nawet osoby postronne (z terapii czy poznane na chwile), mam trochę zainteresowań, jest o czym ze mną pogadać... mam sporo znajomych, poznaję od czasu do czasu nowych ludzi... z drugiej strony nie jestem napakowany, nie mam pieniędzy, mieszkam z rodzicami, nie k.u.r.w.i.ę się i nie zdradzam... więc powiedzcie czemu jestem sam, żadna mnie nie chce, żadna ładna, atrakcyjna dziewczyna, a przeciez nie zamierzam sie desperowac i na sile robic czegos z kims kto jest duzo nizej mojego poziomu a do tego nie podoba mi sie, a podobam sie tylko maszkarom albo jakimś upośledzonym, bez obrazy - taka jest prawda. to mnie załamuje, poprostu kobiety nie porafia doceniac, powinienem byc chyba wielkim s.k.u.r.w.y.s.y.n.e.m bo dopiero wtedy by mnie doceniły ?!
  14. mimo ze to nie do mnie to odniosę się i tak... mnie nie interesuje moja rodzina, żyje dla siebie, mam w dupie to że mam żyć dla kogoś, dziewczyny nie mam, a egoizm no cóż, nie moge kolejne 20 lat zyc w agonii tylko by byc zywym i sprawiac wrazenie ze istnieje. a moja rodzina i znajomi wybacza mi moj wybor, za kazdym razem powoli powoli sie z nimi zegnam, oni mnie zrozumieja. to czemu u mnie jest tylko źle ? a nie raz gorzej raz lepiej, u mnie jest albo fatalnie albo bardzo źle, lub przez 15min dziennie kiepsko a kiepsko to dla mnie sukces :/ przejsciowy stan ktory trwa 15 lat.
  15. @afmce wiem co czujesz, ja sie czuje beznadziejnie bedac facetem, bo to kobiety są podziwiane, są piękne, to o nie się walczy, one robią łaskę, one mają tysiące propozycji, dziesiątki adoratorów, one wybierają, one są najważniejsze, od nich to zależy, one mają władzę... a jedynie dają się czasem oszukiwać złym facetom bo tacy je pociągają ale w momencie poznawania ich nie wiedzą o tym jacy są bo kierują się prostym popędem. a ja jestem tylko kalekim umysłowo facetem, który musiałby oszukać samego siebie i zabić swoją duszę by byc pokochanym, zawsze bylem odtracany, jestem nieodpowiednim czlowiekiem dla kobiet, jestem zerem, zadna ładna mnie nie zechce bo zadna se nie zawroci mna glowy, do tego jestem neurotykiem i mam szereg zaburzeń psychicznych, więc nie mam kasy, mieszkam z rodzicami, jaki jest sens bycia ze mną dla przeciętnej pięknej kobiety ? żaden, a takie rzeczy to tylko na amerykanskich filmach.
  16. Dla mnie nie ma i nigdy nie było najmniejszego sensu, bardzo trudno mieć pozytywną postawę do życia skoro niemal nigdy nie dostało się czegoś co by dało jakiś napęd do życia, nawet to że obecnie mam parenaście znajomych osób, ze 2 przyjaciół, potrafiłem minimalnie się realizować (sport, fotografia, grafika), ale to wszystko na nic, czuję się tak obrzydliwie smutny i pusty, jak małe dziecko, któremu zabrano wszystkie zabawki i nakazano zjeść niesmaczną zupę (w przenośni kazano żyć/trwać). Moje podświadome oczekiwania to wyprać całkowicie mózg, mieć nową matkę - zostać na nowo wychowanym, czuć się bezpiecznie, być kochanym by potem móc prawdziwie kochać a nie obsesyjnie zauraczać się w kobietach.
  17. Ja w 2003 roku obiecałem sobie że jeśli w wieku 27 lat nie wyzdrowieję to się zabiję, teraz brakuje mi 4 miesiące do tego wieku i nic nie jest lepiej, chce mi się umierać tak samo jak mi się chciało, niebawem zacznę się modlić do Boga by dał mi odwagę i rozsądek do skończenia z sobą, nic mnie tu nie trzyma - nawet nie chciałbym by trzymało.
  18. Ból istnienia to moje drugie imię :/ @wafelek: jestem takim samym nieudacznikiem i kaleką życiową jak ty, wiem ze nie jest to zadnym pocieszeniem dla ciebie ale wiedz ze w tym gownie nie tkwisz sam i uwierz na słowo - znam twoj ból, mimo ze szczerze nie chciałbym go znac, to najgorsze co moze byc :/
  19. tak, znam to - poprawne odbieranie fizycznych zewn. bodźców zostało u nas zniszczone poprzez jakiś syf co nam na mózg przysiadł, boli mnie to że nie pamiętam bym kiedykolwiek był zdrowy czy szczęśliwy (mam 26 lat, a tak wyceniam że było to jak miałem około 8 lat).
  20. Ja zaczynam twierdzić że urodziłem się depresją, realnie nie widzę sensu egzystowania bo to jest dla zdrowych (poprawnych) umysłowo, którzy odbierają swiat w ludzki sposób czyli odczuwają głównie dziwne nakrecenie do zycia, ze mimo trudnosci ida dalej i żyją, a ja tego nie czuję, patrze na tych ludzi co jadą codzien do pracy, po co ? zarobić, wydać, zaliczyć, zapomnieć a i tak wszyscy umrzemy, po to wymyślili religię by człowiek wierzył w coś nieziemskiego bo to co ziemskie jest ograniczone śmiercią, co za jeb*** pułapka egzystencjonalna :/ ludzie lubią żyć w samozakłamaniu które łagodzi bezsens istnienia, a to że jesteśmy ludźmi to jest wielka kara, skazani na cierpienie.
  21. Ja od paru lat czuję owy nihilizm, będąc w ogólnej nerwicy (w tym lęki, depresja), ukształtowała mi się taka osobowość skrajnego ponuraka i przygnębieńca, nastrój i samopoczucie z miesiącami, latami wpływały na coraz to gorsze wyobrażenia na temat świata, że widzę go niemal 24h czarno-biało, jak taki najgorszy dramat psychologiczny (film), w którym jestem głównym aktorem, sądzę że to już taka natura neurotyka. Często myślę by się wysadzić w powietrze, w godzinach szczytu w metrze czy gdzie indziej.
  22. po prostu nie wytrzymuje i uciekam, bo nie jestem w stanie tkwic w dziadostwie caly czas a nic w sposob naturalny mnie nie zadowala lub nie wywoluje stanu spokoju i zadowolenia, nawet alkohol nie daje mi wiekszej ulgi wiec rzadko go pije, moja recepta to robic tak by nie myslec bo to myslenie mnie zabija. a trudnosci dnia codziennego mnie przerazaja i nie jestem w stanie sobie z nimi poradzic, w sensie ze wymagaja ode mnie kosmicznego wysilku nie wartego takich nakladow, dla mnie proste obowiazki to katorga.
  23. szybko poprawic nastroj, a to dobre, trzeba byc idiota by w to uwierzyc no ale skoro jest ten temat to podam cos od siebie: izobutan, ksylen, trichloroetylen z legalnych substancji.
  24. mimo ze 3 miesiace temu skonczylem to pewnie jest to tylko kolejny przystanek i niebawem znowu popłynę, moje zaburzenia są głębokie i musze miec jakąś odskocznie, ten swiat mnie przeraza i nienawidze go dlatego zawsze chcialem uciekac i czesciowo uciekalem w subst. narkotyczne. czasem mysle ze wolalbym umrzec na złotym strzale niz zyc dalej, nie probowalem heroiny ale wiem ze ona zabija ten okrutny swiat i jest ta "pełnia", to coś co zaspokaja nam wszystko, kwestia czasu mimo ze mnie na to nie stac, straszne.
  25. //nie lubię "piesków" wolę koty, chodziło w przenośni o uczucie słodkiej utopi i zapomnienia. Trace juz cierpliwosc do tego zycia, jest ono puste i bez sensu, nie interesuja mnie wirtualne pocieszenia, z reszta to taki zart by wymagac cos takiego od kogos tu czy w realu wiec jeden ch*. Jedyne co mi chodzi po głowie to uciec od tego choc na kilka dni, raz mi sie udalo cpajac rowno rok co skonczylem 3 miesiace temu ale nie mam wyjscia musze chyba wrocic bo to nie daje mi zyc dalej, to jest jak demon, nie daje zyc w spokoju, cos co mnie pozera zywcem kazdego dnia, takie cwane zaburzenie myslenia i postrzegania swiata w sposob skrajnie neurotyczny, odczuwam niemal zawsze źle, wczoraj nawciagalem sie trujacego gazu i na 5h poczulem ulge, zalosne co o_O jeszcze w miare pomaga mi wziecie doraznie Xanaxu ale nie moge go brac nonstop bo sie niby uzaleznie, z reszta on hamuje lęk ale jak i tak go zahamuje to pojawi się głód egzystencjalny a wtedy się chce coś, tylko mnie juz nie ciagnie do dobrego, nie potafie wyjsc na rower, patrzyc na przyrode i sie cieszyc, nie potrafie wyjsc na spacer i pobiegac, nie potrafie wyjsc na fotki i je robic (a mam spoko sprzet), bo nie dostrzegam piekna wiec nie widze tematu do fotek, taka totalna zawieszka umysłowa, pustka na 100 mil i koniec pieśni.
×