Skocz do zawartości
Nerwica.com

White Rabbit

Użytkownik
  • Postów

    591
  • Dołączył

Treść opublikowana przez White Rabbit

  1. White Rabbit

    Samotność

    Szrama, myślę, że najmądrzej jest niezaspokojone potrzeby emocjonalne rozciągnąć na kilka zaufanych osób. Wtedy rzadziej kończy się z zawodem, a druga osoba, zwłaszcza słaba, nie ucieka w popłochu, jeśli skonstatuje, że obdarzyłeś ją rozmiarem uczucia, na które nie była przygotowana. Dzis jest obrzydliwie.
  2. White Rabbit

    ot

    Masz błąd w matriksie.
  3. White Rabbit

    Cześć

    Hejka! Zobaczyłam avatar i zatęskniłam za deader'em...
  4. Zdiagnozowana, ja doświadczylam podobnych dolegliwości do opisywanych, będąc pod wpływem lamotrix'u, z tą różnicą, że u mnie nie przeszedłby nawet dziarski spacer na kilkanaście metrów - bujanie i rzucanie. Nieodparte wrażenie, że mechanicznie jakaś siła przytrzymuje tępo energię emocjonalną. Gdzieś w wątku z nazwą substancji czynnej leku w tytule (poddział: indeks leków) znajdziesz mój post z testowania tego specyfiku. Rzuciłam w pi.du. Jeszcze świeże opakowanie mogę oddać za friko.
  5. Dziękuję Wam za obecność w tym wątku. Odezwę się niedługo, teraz przystępuje do egzaminów zawodowych ze stanami lekowymi, gdzie każdy kontakt z drugim człowiekiem twarzą w twarz jest ogromnym, intensywnie nacechowanym negatywnie przeżyciem, a konwencja stosunku zależności (mój,ej od autorytetu) jest jak obserwowanie i próba schronienia się przed salwą sztucznych ogni w noc sylwestrową, przeniesione na grunt akcji lękowych - mam wrażenie, że aszukam bezskutecznie oazy na wojnie. Wciąż w przerwach staram się dograć grafik, wykonuje telefony.. Przezywam okropne dylematy. Mam za sobą jedna nieudaną próbę wejścia w kontrakt terapeutyczny - fiasko. Kobieta od progu próbowała wzbudzać we mnie poczucie winy za utrzymywanie się objawów, gdzie jest to absolutnym kretyństwem, bo ja ze swoim świrostwem wychodzę na siłę do ludzi, z trudem to wytrzymując i nie angażując świata wokół siebie w ratowanie mne (nie został poinformowany). Pokazałam jej czerwoną kartkę, przy okazji udzieliła mi informacji, że nie poprowadzi terapii w trybie, na jakim mi zależało i finito.
  6. Dziękuję Wam za odpowiedzi. Przepraszam, że długo nie pisałam nic. Niestety, krótko po odpisaniu @innej, nasiliły mi się stany lękowe do poziomu, w którym nie potrafiłam prowadzić tego wątku, a przyznaję, że Ty, Ingo_beto, masz podobnie, jak ja, dlatego chciałabym się odnieść do Twojego posta, ale nie dam rady, tak, jak chciałam. Miałam dwa dni przerwy od stanów lekowych, a od dziś znowu zaczęło się piekło. Nie umiem artykułowac myśli. Bol, który odczuwam, staje się niemożliwy do zniesienia, dlatego proszę o wyrozumiałość, gdy coś będzie nieczytelne czy śmieszne. Może tylko zapytam - czy miałabyś jakiś tekst, jakikolwiek, który potwierdzałby, że rzeczywiście pacjenci, jak sądzę - na poziomie schizo-/psychotycznym, potrzebują emocjonalnie zaangażowanego terapeuty? Pytam o to, gdyż zgadzam się z tym, co napisałaś. Testowałam to tysiące razy w praktyce. Niestety, gdy powiedziałam jednej terapeutce, że właśnie tak mam, że nie jestem w stanie inaczej pracować, że podnosząc się zupełnie sama z cierpienia (nie reaguje na farmakoterapię, co jest typowe przy głębokich zaburzeniach osobowości), radzę sobie tylko, modląc się oraz wyobrażając, że Bóg (nie zawsze) słyszy moje słowa, a ja wchodzę wówczas w stan kompletnie nielingwistycznego wyrażania emocji i bardzo powoli, w okropnych stanach dysocjacji, dekompensacji wszelkich, psychotyzowania i czegobądź jestem w stanie, emocja po emocji, wywikłać się do stanu uspokojenia, że potrzebuję, żeby psychoterapeuta współpracował ze mną i posłuchał czasem, gdy mówię o swoich potrzebach - to mnie wyśmiała. Kiedy terapeuta jest lodowaty, zamieniam się w bryłke lodu, koszmarnie się przy tym męcząc. Dopiero przy otwartych t. cokolwiek czuje. Pomimo ogromnej empatii (brak granic personalnych, wtargnięcia cudzych stanów), jakiejś tam inteligencji emocjonalnej, intrapersonalnej, szerokiej wiedzy nt. samej siebie (podobno - słyszałam to wiele razy od specjalistów), doświadczenia i pewnego kapitału w samodzielnym radzeniu sobie, nie umiem w sobie uzyskać zdolności do samoregulacji. Czy mogę spytać, jak jest u Ciebie, Inga? Przepraszam za błędy w wypowiedzi.
  7. Dziękuję za podzielenie się doświadczeniem. Właśnie ten fakt - że modalność ta jest rekombinowanym konstruktem również przemawia u mnie na plus. Mam nadzieję na taką elastyczność. Źle pracuje mi się z przedstawicielami i uczniami jedynie jednej szkoły (sprawdzone). Uważam, że to o wiele za mało. Czy za mało jest liznąć po kilka, to się pewnie okaże.
  8. Chciałabym się rozpisać, ale nawet nie jestem zdolna do tego z powodu tragicznego stanu... Stać mnie jedynie na postawienie pytania... .... Czy można po terapii spodziewać się żywego kontaktu z drugim człowiekiem, którego obejdzie nasza sytuacja, współczucia i zrozumienia? Jeżeli o moje doswiadczenia chodzi, niestety, w przeszłości nie otrzymalam powyższego od żadnego psychoterapeuty. Stanowią dla mnie ogromną wartość. Życie pokazało mi, że czasem to jedyne narzędzie i paliwo, które może pomóc i dać siłę do zmierzania przed siebie w zupełnym mroku i nieświadomości, co będzie za kolejne parę kroków. Mam za sobą długie procesy terapeutyczne i wyzwania ratowania siebie samej i dostrzegam, że ta "odrobina" zaufania, jakim zostałam obdarzona - że jest naprawdę tak, jak mówię, oraz obecności była wyrzutnią, która dawała siły do dalszej wędrówki. Dziękuję za ewentualne odpowiedzi.
  9. White Rabbit

    Samotność

    Nie wiem, czy mogę spytać - dużo osób Cię do tej pory odrzuciło?
  10. Czy może jeden Bóg kłaniać się drugiemu Bogu, który jest zasadniczo tym samym Bogiem?
  11. Będzie skrótowo: Z kilku powodów. Obdzwoniłam masę terapeutek (w moim przypadku w grę wchodzą jedynie kobiety), prowadzących prywatną praktykę. Duża część miała komplet klientów, ktoś odchodził na urlop macierzyński, ze trzy kobiety były sfoszone, gdy zatelefonowałam. Nie były ani uprzejme, ani chętne udzielić mi odpowiedzi na proste pytania wprowadzające (godziny przyjęć, wolne miejsca, nurt, moje zaburzenie). Jedna się wyprowadziła, tymczasem mam limit kilometrów dojazdu. Nie pozwolę sobie na jazdę 3h w jedną stronę i 3,5 w drugą (napięty grafik). I ostatecznie - decydują oczywiście w nie mniejszym stopniu względy materialne. Jeśli ktoś bierze 130 zł za pojedynczą sesję psychoterapii w trybie indywidualnym - po 1). nie pozyska mnie, jako pacjenta/klienta. Nie mam szacunku do uskuteczniania czegoś takiego, to czyste zdzieractwo. Po 2). samodzielnie się definiuje/profiluje. Nie sądzę, by nazbyt często miał styczność z naprawdę wymagającymi jednostkami, o szczególnych potrzebach terapeutycznych, bowiem osoby te żyją raczej przy linii marginesu społecznego, będąc kompletnie nieprzystosowanymi do życia. Nie zaufam warsztatowi zawodowemu takiego specjalisty. Ta pani, o której mowa, jeszcze przyjmuje za kwotę niepotrójną. Wydawała się być też lotna, w rozmowie pochwyciła pałeczkę i współpartycypowałyśmy w pierwszym kontakcie. Nie sprawiała wrażenia zniecierpliwionej.
  12. Podłączam się do pytania. Byłabym niezmiernie wdzięczna, gdyby zabrało głos możliwie więcej osób. Zapisałam się na sesję integratywną. Ponieważ nasuwa mi się refleksja podobna, jak Martynice, zwłaszcza, że moje zaburzenia to 'twardy orzech' i ciężka, opasła psychopatologia, nie mam pewności, czy młoda matka* od wszystkiego sobie z nią poradzi. (Nie zbywa mi też pieniedzy.) *Terapeutka jest około 32-letnią, świeżą matką.
  13. Bittersweet, szkoda, że odchodzisz. Powodzenia! Czy ktoś ma kontakt z Neurosi? Czy byłby uprzejmy przekazać Jej, że ma wiadomość w skrzynce?
  14. White Rabbit

    ottt345

    Jest pełno cytatów dot. medalików, posążków i figurek w biblii - wszystkie zakazujące wiary w te przedmioty. Mam cytować? Dziewczyna pisze w pierwszy poście, że ma nawet aplikację, pomyślałem, że medalik, też może być dobrym pomysłem - jak widać nie jest, więc ok. po ch.. dalej drążyć temat? No właśnie nie dostrzegam już powodu
  15. White Rabbit

    ottt345

    Dla osoby mocno wierzącej mogę polecić chrześcijański medalik św. Benedykta Nosiłem kiedyś coś podobnego, powiem tak - im bardziej jest się wierzący, tym większa moc i ochrona medalika. Obecnie utraciłem wiarę (kierunek agnostycyzm) i już nie noszę, ale to raczej mało istotne, tak czy inaczej warto identyfikować się z tego typu symbolem. Tym bardziej, że kosztuje grosze (dosłownie). Więcej info na temat medalika jest na google, strony katolickie/chrzescijanskie rzecz jasna Drobne pytanko: gdzie o medaliku napisane jest w Biblii? Uczniowie Jezusa i Chrześcijanie w I w. nosili medalik (ten lub inny)?
  16. Strasznie cieszę się, że na tym forum są jeszcze osoby, którym się chce płodzić długie posty, ludzko, bez napinki. Nie bawią mnie już internetowi (forumowi) pozerzy, którzy przez użycie słowa czy składni, chcą awansować do wyższej intelektualnie ligi. Sama zwróciłam się w stronę prostoty parę lat temu i zaczęło mi lotoć, czy nakarmię tego wieczora ego w rozkwicie autoerotyzmu. Osiagnęłam chyba jej nad wyraz. Szalenie odżywczo i krzepiąco jest przeczytać zwykłe, życiowe zwierzenia, bez pseudointelektualnej prowokacji do wyskakiwania przed kimś z argumentów; olśniło mnie, że moje emocje jednak nie są tak bardzo zaburzone, bo ja od progu, na wszelki wypadek, obprzepraszałabym tę panią, że wystawiłam jej receptę do wiatru, że jak mogłam tak zawalić po tym, jak zatrułam jej dzień kilkuminutową żenującą korespondencją - serio, napisać (jej cenny czas!) [-> dla mnie pisanie komuś ze 'specjalistów' smsów ze zwykłym umówieniem jest traumatycznym doświadczeniem. Często zastanawiam się nad zastosowaniem jednego dodatkowego słowa , przechodze katusze wtedy, bo wydaje mi się, że każda decyzja obarczona jest jakimś śmiertelnym & wiekopomnym błędem]. Fajnie się dowiedzieć z forum, że te emocje, które przeżyłaś są na miejscu i nie muszę ich tak tłumić, bo to jest właśnie część człowieczeństwa. Jeszcze posty Morphine lubię.
  17. Pietia, możesz precyzyjnie zapisać, ile różnych leków zażywałeś/zmieniałeś, w jakiej jednostce czasowej (widzę, że od maja ub. roku, jednak zastanawiałam się, czy przetykałeś ten czas przerwami/-ą. Ile najdłużej wytrzymałeś na konkretnych tabletkach? A. Jeśli to praca Cię przytłacza -> zmienić, poszukać zatrudnienia gdzie indziej (wierz mi, szkoda zdrowia), jeśli nie możesz - kierunek psychoterapia. Nie jesteś chory psychicznie (to, co piszesz wygląda na uwarunkowanie "środowiskowe"), nie obandażujesz się substancjami. Gdzie znalazłeś zajęcie, jeśli można? B. Czy ktokolwiek wziął pod uwagę, że pod odstawieniu 2,5mg per dzień benzodiazepiny, masz skutki odstawienne, potraktowane pewnie po macoszemu i plasterkowane lekami? C. objawy na ostatnim zestawie raczej należą się promazynie (zażywasz ją? bo pisałeś tylko o lerivonie), lerivon może także podnosić lęk, tutaj chyba ktoś mądrzejszy może się wypowiedzieć, jest wątek w dziale "Leki - Indeks leków", w każdym razie coś o noradrenalinie chyba, jak mówię - odsyłam do mądrzejszych, mnie tylko majaczy pamieć. Takie zatrzymanie napięcia w ciele i zablokowanie na karku to raczej sprawka neuroleptyku, mialam tak samo i odczuwalam to mechanicznie z tarciem - nie ma nic gorszego, niż w tak łopatologiczny, sposób blokować lęk, jak tłumić emocje, a to efekt neuroleptyku.
  18. White Rabbit

    Tez tak masz?

    Nie, właśnie szukam i dlatego zainteresował mnie ten fragment, i parę innych. Jednak, choćby co do alkoholu, pomyślałam, że nie będę prawić Ci "morałów".
  19. White Rabbit

    Tez tak masz?

    Pawlito, u kogo byłeś w swoim mieście (pytam o nazwiska [możesz przesłać na pw, jeśli chcesz])?
  20. Dzięki za odpowiedzi. Mogę spytać o wrażenia? Wzrasta nastrój, jak pisali na hypciu? Faktycznie poprawia myślenie? Czy choć odrobinę nakręca (wolałabym nie, ataki paniki)?
  21. Planuję od dawna rozpocząć zażywanie winpocetyny w najniższej dostępnej dawce - 5mg, przyjmowanej przynajmniej raz dziennie. Chciałabym Was spytać o Wasze doświadczenie, jeśli takie macie: 1. Czy trudno jest uzyskać receptę na ten lek? 2. W jaki sposób udało się Wam otrzymać winpocetynę - czy zachodziły jakieś szczególne wskazania, lekarz sam/chętnie zaoferował receptę lub starania musiały się oprzeć o lekkie podkoloryzowanie? 3. Podobno ta substancja wspiera efekt antydepresyjny innych leków,daje lekkie uspokojenie? Jeśli to prawda, jaki mechanizm jest odpowiedzialny za taki efekt? W moim wypadku, podjęłam dwie próby wystarania się o receptę - a) u lekarza internisty; b) ze specjalnością psychiatrii - własnej lekarki prowadzącej, która zna mnie od kilku lat. Efekt żaden. Obie odmówiły. Od kilkunastu miesięcy każdego dnia i często również nocami słyszę już nie tyle szum, co syk (ale nie pisk) w uszach, z jednoczesnym wrażeniem, że ten dźwięk nie pochodzi po prostu z uszu (wtedy możnaby było kombinować z 'dokrwieniem' okolic przyusznych) - dodatkowo boli mnie glowa w sposób hmm.. "siateczkowy" (wybaczcie, nie mam innego określenia), nie jest to ból rozlewający się ścianą po jednym z boków, ale taki bardziej rozgałęziony, rozproszony. Psychiatra po prostu machnęła ręką ("pewnie wmawia sobie coś" - mimo, iż nie ma.m i nigdy nie mialam tendencji hipohondrycznych), internistka zawyrokowała, że to z pewnością skutek uboczny mirtazapiny. Nie przyjęła moich wyjaśnień, że mirtę zażywam od 5 lat, a dopiero od jakiegoś czasu dokuczaja mi opisane objawy, ale stwierdziła dodatkowo, że najmłodsza już nie jestem (powyżej 20-stki ;] ) i skutki uboczne mogą mieć wartość rosnącą w czasie wraz z wiekiem... Od kiedy mam te objjawy spadly mi funkcje umysłowe w zestawieniu z tym, jak było. Dodam, że problem z krążeniem dotyczy u mnie całego ciała. Wieczny chłód, w tym twarzy, szyi. Nie doświadczam zaburzeń równowagi. Mam możliwość przejścia sie do młodej, nieopierzonej internistki. Chcialabym tak ją zakręcić, żeby dostać ten lek. Nie wiem, co powinnam mówić, skoro wcześniej prawdziwa relacja była niewystarczająca...
  22. Żabinko, ponieważ istota współuzależnienia nie została ustalona - między badaczami tej dysfunkcji brak jest elementarnej zgody koncepcyjnej - syndrom ten nie doczekał się jeszcze i nie doczeka się raczej w najbliższych latach wciągnięcia na karty podręczników diagnostycznych, innymi słowy, nie stał/stanie się samodzielną jednostką nozologiczną w klasyfikacji, opatrzoną określonym kodem (patrz np.: F20, F53). To wymusza na specjalistach w różnej maści ośrodkach od zdrowia psychicznego posiłkowanie się już dostępnymi kategoriami zaburzeń (system wymaga posługiwania się uznanymi jednostkami chorobowymi), zatem na ogół pacjentkom współuzależnionym wpisuje się w kartę rozpoznanie zaburzeń adaptacyjnych/zespół adaptacyjny. Toteż, odpowiadając, tak, podpierając się teoriami stresowymi, współuzależnienie traktuje się na ogół jako rodzaj zaburzeń adaptacyjnych. Kwestia lawirowania między nomenklaturą. Czy zaburzenia adaptacyjne są jednostką chorobową? - jak wyżej. Mam nadzieję, że w miarę zrozumiale piszę , bo cierpie z powodu okropnych stanów lekowych i derealizacji z depersonalizacją.
  23. Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, w ciągu ostatnich dni nie panuje nad hipersomnią, czuje się, jak w nibylandii, a potem próbuje nadrabiać zaległe plany, i znowu zasypiam, wczoraj po powrocie od lekarza trochę rozkminiałam. Dzięki za tak obszerny post To, co udało mi się ustalić: po ujawnieniu i przeszukaniu folderów dysku C, odnalazłam pliki z rozszerzeniami .tmp, .asd, ~microsoft word backup document, nie znalazłam .wbk , ale nie jestem pewna, czy .wbk nie jest od kopii zapasowych zapisanych już plików (z nazwą), wówczas zmienia się lokalizacja. W każdym razie ręcznie, z wykorzystaniem okna dialogowego i word'owskiej opcji otwórz mogę odtworzyć niemal wszystko, ale tylko z wybranych rozszerzeń - to, co otrzymuję jednak równa się z tym, co wyświetlił mi po odpaleniu, po restarcie komputera, sam program Word w panelu bocznym. Niestety, nie wgrywa się to, co dla mnie najważniejsze - pliki z rozszerzeniem .asd. W podglądzie mam daty, kiedy powstawały, i myślę, że to są te właściwe daty - tzn., że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że zawartość, na której mi zależy jest właśnie tam zapisana. Przy próbach ich otworzenia pojawia się komunikat: Okienko Pomocy właściwie odsyła mnie do powtarzania tej procedury, która nie odniosła skutku lub skorzystania z konwertera odzyskiwania tekstu, wbudowanego w program, lub dodatkowego (instalacja jakichś dodatków Offica, program zewnętrzny, nie bardzo wiem, o co chodzi?). Ten wbudowany to taki prosty przycisk i nic nie daje. Wiesz może Ty, lub Ktokolwiek, czy istnieją jakieś konwertery do ściągnięcia? Worda niestety mam piratkę od koleżanki. Jeden akapit z Pomocy brzmi dla mnie tajemniczo: O, widzę jeszcze coś takiego , ale niespecjalnie rozumiem to z Dodaj lub Usuń (wiem, że jest taka opcja w Panelu). Bedę wdzięczna za ponowne odniesienie się i jakiekolwiek sugestie, w miarę możliwości i chęci.
  24. Bardzo proszę informatyków lub informatykofilów, jeśli takich mamy na forum, albo jakąkolwiek dobrą duszę, zorientowaną, która zawędrowała w ten zakątek działu o poświęcenie chwili uwagi i poradę. Często pracuję przy komputerze, więc edytory tekstu traktuję, jak notatniki. Pomiędzy zajęciami lub w trakcie, gdy przyjdzie mi do głowy, jak zrealizować następne zadanie, które jest het het daleko przede mną, gdy komponuje mi się w głowie list do kogoś i spontanicznie przychodzą mi do głowy jakieś frazy, maile, podania, lista zakupów i potrzebnych rzeczy - luźno je sobie zapisuję. (tworzę w Word'zie Microsofta.) Ponieważ na ogół hibernuję laptopa, a wyłączam zbyt rzadko, nauczyłam się już, że mogę przez dłuższy czas nie nadawać nazwy dokumentom, nie szukać dla nich miejsca (to często zlepki myśli, nieokiełznane teksty), by je gdzieś wepchnąć, bo potem zapominam gdzie są, a tak mam je na podorędziu. Niestety, drugi raz w życiu zdarzył mi się nagły restart komputera, po którym trzeba było poszukiwać plików, nie wszystko udało sie odzyskać. Po pierwszym razie ustawiłam wszystkie opcje na takie wypadki, automatyczne kopie zapasowe i autozapisywanie co minimalny możliwy odstęp czasu. Około 2, może trzy tygodnie temu system sam się zrestartował, ale okazało się, że wszystko ślicznie się odtworzyło. Spadla mi ostrożność, bo poczułam: da się. Byłam zabiegana i nadal nie posegregowałam tamtych tekstów, zapisując je. Przed około trzema dniami, może odrobinę więcej znowu siadł. Tym razem nie da się odzyskać tego, co już raz było odzyskiwane. Zastanawiałam się, co robić. Szukałam w eksploratorze plików z rozszerzeniem .tmp i .asd ... ~tmp jest za mało, i nie to, więc próbuję otworzyć asd... I tu zaczyna sie problem. Próbuje otworzyć przez Worda, tutaj potrzebna jest lokalizacja pliku - lokalizację podaje mi jako C:\Users\XX**\AppData\Roaming\Microsoft\Word **Nazwa użytkownika, czyli mnie. Wchodzę na dysk C i nie ma tam żadnego folderu AppData... Nie wyświetla mi tego folderu, w związku z czym nie moge go wczytać w okno dialogowe... Czy Ktoś pomoże? Będę szalenie wdzięczna. Miałam ważny tekst, który musze wykorzysać. Niestety, nerwica lękowa powoduje, że nie zawsze dopisuje mi sprawność pisania, nie przypomne sobie, co i jak tam zamieściłam, dlatego to dla mnie takie ważne, bo musze chwytać wenę za rogi, kiedy jest. Czy jest jeszcze jakieś inne rozszerzenie, które powinno mnie zainteresować?
×