Skocz do zawartości
Nerwica.com

White Rabbit

Użytkownik
  • Postów

    591
  • Dołączył

Treść opublikowana przez White Rabbit

  1. Josie, lek retard, jesli niczego nie motam = lek o przedłużonym uwalnianiu. Substancja wówczas ułożona jest warstwowo w tabl., a ta rozpuszczać ma sie przez zaplanowany i okreslony czas w organizmie, uwalniając stopniowo subst. czynną. Dzieki Wam za odpowiedzi :)
  2. Kieruję do osób, które zaznajomione są z działaniem leków na receptory prośbę o radę i odniesienie sie do tego, co poniżej: Zażywałam od roku i siedmiu miesięcy Mirtor (mirtazapina) w dawce 45 mg, wcześniej przez rok ten sam lek, ale w dawce 30 mg. Koło 25 września podniosłam dawkę leku, ze względu na uporczywe stany lekowe, do 60 mg. Z początku poczułam pogorszenie i żadnego uspokojenia. Żałuję, że nie zapisałam, kiedy odczułam poprawę. Niestety, nie trwała ona długo. zaczęły sie okropne leki i samoatyzacje. Pewnego razu, po ok. 4-ech tygodniach zapomniałam o dodatkowych 15 mg i pominęłam tabletkę (zatem zażyłam jedynie 45mg). Nazajutrz poczułam się lepiej. Postanowiłam raz jeszcze wypróbować odstawianie, ale pare dni później. Znowu efekt ten sam. W międzyczasie, doszłam do wniosku, że warto rozważyć rozdzielanie dawki na dwie - jedną 45mg wieczorem, a 15 mg koło godziny 16, gdy czuje przesilenie. Potem piętnastke odstawiłam w dwa dni - pierwszego wzięłam 7,5mg, drugiego wcale (jedynie 45mg na noc). Nastepnie upłunęły jeszcze dwa dni - bez tak silnych somatyzacji, ze znacznie obniżoną siłą lęku (róznica kolosalna) Niestety, zaczelo sie robic depresyjnie, czwartego dnia skapitulowalam, czyli dzis, ze względu na znacznie spowolniony naped, porwany tok myslowy, meczliwosc, zobojetnienie, obnizenie funkcji pozn., stwierdzilam, ze bede brac chociaz popołudniu te 7,5 mg, nie wyzsza dawke, bo wyraznie czuje, ze dziala lekotworczo (az dziw, ze mirtazapina) - w jakas godzine, dwie po zazyciu poczulam sie fajnie, odeszła ta niechec. Nieststy, kolo 21 lęk narosl do takiego poziomu, ze nie j estem w stanie nic robic. Zglupialam juz. Prosze Was o opinie: 1. Co moze powodowac, ze przy odstawianiu czuje sie lepiej? Moze to jest jakas wskazowka, jaki lek powinnam dobrac? jakich substancji jest wtedy mniej, a jakich wiecej (bardzo przepraszam za to, ze pisze tak chaotycznie, ale wlasnie sie trzese). 2. Co zrobic z tym nakreceniem? Przeczekac? Ile to moze trwac, skoro 4 tygodnie to za malo (?) ? Czuje sie, jakby mozg pozyczyl zabawke od chomika i koniecznie musial ja wyprobowac. 3. czy w gre moga wchodzic jakies niedobory? Wydaje mi sie, ze mam za niski poziom wit. D, bowiem od dwoch lat prawie nie wychodze. Prosze o odzew, bo jestem kompletnie w kropce. Jeszcze mam takie wrażenie, jakby emocje na zwiekszonej dawce mirty w ogole nie dochodzily do poziomu swiadomosci, somatyzacje sa tak silne, ze doslownie wykreca cialo. Zaznaczam jeszcze, ze nigdy nie moglam dlugo brac ssri (wiem, ze mirta to nie ssri), probowalam ich jedynie dwa razy - za pierwszym wytrzymalam, podnioslam sie, za drugim nasilenie stanow lekowych, somatyzacje i mysli "s" zmusily mnie do odstawienia po 10-u dniach. Dobrze reagowalam na trittico i mirte. Będe niezmiernie wdzięczna za pomoc.
  3. Dark, deader, fakt, nie wyjaśniłam. Leczy lam się z atakow paniki, gdzie napad trwal przez caly dzien, nie ciarpialam na bezsennosc, ale z uwagi na lek prze polykaniem, psychiatra zezwolil mi na kruszenie tabletki, gdzie w tym momencie taki zabieg mija sie z celem. Mogl od razu przepisac mirtor. Lek dzialal slabiutko, za to po pokruszeniu scinalo z nog.
  4. Dzięki za informacje. A to ciekawe :) Fakt. Babka kiedys wysłala mnie na zwykłe badanie krwi. khaleesi, to Ty, od tej dziewczyny blond i smoka? Nie bylo mnie tu jakis czas, zmieniłaś ava z podpisem i nie poznałam
  5. Serdecznie dzięki Wam. Swoje skrawki spakowałam do plastikowego pudełka, przeznaczonego do magazynowania żywności, i przykryłam wieczkiem, z dala od światła. Ale w razie sposobności, zajdę do apteki i nabędę te plastikowe puzdereczka dla babć, bo chyba o nie chodziło Ali A teraz kawał sezonu. Moja stara psychiatra (ex doktor) pozwoliła mi kiedyś miażdżyć na miał (łyżeczka o łyżeczkę) trittico retard lol Mam nadzieję, że Mirtor nie jest dojelitowy. Na pewno nie, bo nim tam trafi, zaczyna się wchłanianie.
  6. .. do wypisywania leków antydepresyjnych, jesli lek widnieje w karcie pacjenta (poinformowałam o przyjmowaniu mirtazapiny, mam z nia dluzsza historie, ale nie mam zaswiadczenia). (Nie chodzi o dokonywanie wyboru i dobieranie leku do pacjenta, ale przepisanie leku, na którym sie jest od dluższego czasu - wizyta u psychiatry mi przepadla i kończy mi sie opakowanie, nie wiem, co robić.)? Mam wrażenie, że pani doktor internistka mi kiedyś proponowała, ale nie wiem, czy sie nie przesłyszałam, stąd pytanie, czy maja w ogóle uprawnienia do tego typu działań?
  7. Czy ktoś będzie uprzejmy mi przypomnieć, jaka postać mirtazapiny jest nierozpuszczalna?
  8. Bardzo proszę Was o radę w sprawie krojenia tabletek, które, owszem, wolno dzielić, rozgryzać*, natomiast, nie jestem w posiadaniu informacji, co zrobić z niepołkniętym kawałkiem. Boję sie, że tabletka utleni się, albo niewidocznie zwilgotnieje lub zajdą inne niepożądane reakcje, wskutek czego straci swoje właściwości (albo zyska nowe lol ). Gdzie ukryć niewykorzystaną na miejscu czastkę, np. połówkę lub ćwiartke? Czy może lepiej zmarnować i wyrzucić taki kawalątek? Jak Wy sobie radzicie z dzieleniem? Czy dobrze rozumuję, że taki odcięty skrawek może przereagowac, jeśli odsłoni się jej wnętrze? *Chodzi o tabletki, co do których producent przyzwala na rozgryzienie, choć nie mają podziałki oraz tabletki rozpuszczalne w ustach, jak np. Mirtor (mirtazapina).
  9. Ke? Niektórzy walczą po paręnaście i parędziesiąt lat. Ten tekst z tym avem m.je rozwalił.M nie "Bóg" wskazywal palcem za co karze. kaczanov, no już popij tabletkę i pokaż język.
  10. true, moja nie piła, za to jakby nacpana wiecznie chadza. Złego słowa na ojca nie da powiedzieć i pulnuje przepływu informacji pośród dzieci, sama pary z ust nie puści, robi wykłady, wypytuje, na wypadek podjerzeń o zwierzanie się jej dzieci. Przecież tatuś jest wspaniały.
  11. Ja także się podpisuje obiema dłońmi pod tym, co piętro wyżej. Mnie zawsze brakowało starszego brata do naszej piątki. Ojciec miał ciężką łape (nienawidze tego określenia) w przenośni i w dosłowności. Gabarytowo jest ogromny, pracował zawsze przy pakowaniu ciężkich sprzętów na rampie. Wielokrotnie grozil nam, ganiał z nożami, siekierą. Nie wiem, czy ojciec by go nie zabił. Jednak tęknota do brata to jeszcze parę innych aspektów. ... Idealizacja sie włączyła. Koleżanka była gwałcona przez rodzonego brata. Fakt, nie zawsze jest kolorowo.
  12. Poki co, czuje okropne zmeczenie i pogorszenie nastroju, polaczone z jednak pozytywnym wyciszeniem.
  13. No, zeby był mierny, to byłoby OK, choć z pewnoscią także rozpisywalabym się po różnych forach. Ale on zgotował nan piekło.Matkę przerażała perspektywa zarabiania na zycie, samotność, obniżenie statusu materialnego, rozgłos w środowisku jej lub rodzinnych znajomych. Ja ją diagnozuję jako osobowość zależną. A coś o płci, którą reprezentowały, wspominały? Że "kobiety juz takie sa.. naiwne.. albo zalezne, albo biedne, cokolwiek? Dla matki naturalnym było pojmować każdą młodą kobietę jako przyszłą "utrzymankę" faceta.
  14. O i własnie o takie warunki wychowawcze mi chodzi, z takiego domu pochodze. true, pamiętasz dokładnie, jak się tłumaczyła? Mi świta to, co znam z dorosłości - czyli na pytanie sprzed paru lat o przyczyny, dla których wycofywała zeznania oraz nie próbowała zostawić męża, odpowiadała, że nie chciała pozbawiać nas ojca.. Ale jestem pewna, ze tego było więcej, musiała przecież jakoś usprawiedliwiać ojca, to zawsze ociera się o system wartości i przekonań. Musiała sobie to wszystko przecież jakoś tłumaczyć. A ja się w związku łapałam na najdrobniejszych szczegółach jej zachowania, więc drugą sprawa pozostaje jeszcze chłonięcie tych postaw. myślę, że nie da rady utworzyć kobiecej tożsamości bez odniesienia się jakoś do roli i obrazu matki.. Jak Wasze matki wypowiadały się na temat facetów? Teraz polece skrajnością z życia wziętą, z mojego dokładnie - nie dasz d'upy na życzenie, to Ci ucieknie, będziesz się dziwić. Matka nigdy nie buntowała się ojcu.
  15. Początkowo wątek miał nosić inny tytuł oraz traktować na jedynie zbliżony, ale ogólniejszy temat. Jakieś dwa tygodnie temu poczułam potrzebę założenia topicu o patologicznych regułach funkcjonujących - powtarzanych i hołubionych w dysfunkcyjnych domach, zainspirowana wypowiedziami dwóch użytkowników, w dwu innych bodajże tematach. Chodziło o szlaban świętego tabu przed, za przeproszeniem, s*raniem do własnego gniazda i coś jeszcze, ktoś słusznie zauważył, że tego typu zasady powtarza się jedynie w toksycznych rodzinkach. Potem nawarstwiło się pracy, pomysł i chęć przyćmił nawał zajęć. Do rzeczy. Moja siostra dziś skarżyła się w naszej wspólnej rozmowie, że moja matka zniechęca ją do rozstania się z mężem, z którym tworzą dość chory układ (zdrady, uzależnienie). Siostra to toćka w toćkę moja rodzicielka. Matka jest współuzależniona szmat czasu, nie reaguje na sugestie zawalczenia o własne prawa, skargi na ojca puszcza mimo uszu, nigdy nie postawiła się ojcu. Jest dla mnie fenomenem sama w sobie. System iluzji i zaprzeczania jest u niej rozbudowany do tego stopnia, że potrafi wyczyścić pamięć krótkotrwałą, jeśli wiecie, co mam na myśli. Wyprze się wszystkiego w żywe oczy. No i właśnie zaświtało mi w głowie. Zwykło się postrzegać tendencję do powikłanych relacji dorosłych dzieci - kobiet jako wynik niespełnionej fascynacji ojca, jego niedostepności czy potrzeby odreagowania i odtworzenia urazu z dzieciństwa z jego udziałem. Udział współuzależnionej żony i matki w ukształtowaniu psychiki dziecka w układach on pije-ona się z nim szarpie bywa pomijany. Sama na terapii dda nie przyglądałam się matce. Dopiero później wzięłam nasza relację pod lupę. We własnym związku, mimo zapierania się we wcześniejszych latach, skalkowałam matkę. Związek się rozsypał, ja uszłam z ledwościa w całości (psychiatryk). Dziwiło mnie, dlaczego z taka precyzją powieliłam postawę matki. Niestety, nie pamiętam konkretnego przekazu, by wpajała mi jakies reguły, może ta zasłona z czasem się zsunie z tego obszaru. Pomyślałam, że rozmowa z Wami coś ruszy w tym temacie.. Pamiętacie jakieś toksyczne reguły, jakieś zdania, uwagi, komunikaty, porady, pouczenia, cokolwiek, co traktowało o tym, co wolno kobiecie, a co mężczyźnie, co się powinno? A przekaz niewerbalny? Jaki Waszym zdaniem Wasza matka dała wam przykład? Myślicie, że odegrała rolę w rozwoju waszej kobiecości....? Jak w ogóle odbierałyście matkę w dzieciństwie? Nie czuje się najlepiej, mam nadzieje, że pisałam składnie. Temat przeznaczony jestdla kobiet dda/ddd, w których pozycja siejącego spustoszenie przypadała ojcu, a matce ratowania rodziny.
  16. na razie nie wzrosła tolerancja, nie czuję też 'głodu'. Sama substancja nie kojarzy mi sie dobrze - nie lubię tego syntetycznego doła i niechciejstwa. Dzięki :)
  17. czy wyższe dawki mirtazapiny nakręcaja? Być może podniosę do 60mg, ale nie chcę efektu pobudzenia, euforii, przyrostu energii.
  18. Proszę Was raz jeszcze o zdanie. Czy jeśli raz na cztery (a nie trzy) dni ktoś bierze Cloranxen 5mg (a nie Xanax, w dodatku najniższa mozliwa dawka) przez dwa miesiące (przyszłe) - istnieje szansa, by uzależnił się fizycznie? O psychiczne się nie boję, bo sytuacja jest zewnętrzna, pewien problem, daję mu dwa, dwa i pół miesiąca. -- 16 wrz 2013, 21:03 -- a tak poza, postaram się z mirtazapina podskoczyć do 60 mg i brać tę dostawiona piętnastkę na dzień/południe - czasowe rozwiązanie.
  19. Nie wyrobilam i siegnęłam po fiolkę cloranxenu. Pociesza mnie to, że jest mniejszym złem, właściwie, żałuję, że nie odwołałam się do niego wcześniej, zamiast tego pakowałam w siebie ten xanax. Kiedyś próbowałam z klorazepatem i nie zdał egzaminu. Po piątce nie wyczułam różnicy. Dzisiaj podziałał na mnie bardzo ładnie, 'spił' na wiele godzin. Trzeba odstawić benzo i to koniecznie. Dokucza mi poczucie winy, jakbym zrobiła coś złego. Jak mówisz, haleonore, dodam nowy lek - jutro, pojutrze lub kolejnego dnia będę próbować z Lyricą. Niestety, leków, które wymieniłaś, już próbowałam.. Czy po wymienionym czasie przyjmowania (trzy, cztery razy /tydzień, przez trzy miesiące) mogę się spodziewać trwałych konsekwencji? Mam wrażenie, że znacznie ucierpiała pamięć.. Haleonore, Kaju, Ryfko, dzięki za podzielenie się swoim zdaniem. Ech.. masakryczny dół... trwa już koło dziewięciu godzin.. Wciąż czuje te substancje we krwi, pewnie dlatego, ze okres półtrwania wynosi nawet kilka dni..
  20. Gojira, dzięki za informację. Czekam jeszcze na komentarz elfrida. A czy ten lek działa choć ciutkę antydepresyjnie? Pytam o to po pierwsze dlatego, że potrzebuje podnieść nastrój wraz z obniżeniem niepokoju, zniwelowaniem natręctw. Po drugie, miałam trzy podejścia z tymi tabletkami. Za każdym razem czułam się jak na ssri, wymiekałam, najdłużej wytrzymałam cztery czy pięć dni. Drażliwość, płaczliwość, agresja, czarne doły, myśli o samounicestwieniu, splątanie, pobudzenie z atakami paniki włącznie (stan , w którym mam wrażenie, że dochodzi do spontanicznych wyładowań w oun, różni się trochę od typowego napadu lęku). Jutro lub następnego dnia znowu spróbuje, ale bedę potrzebować wsparcia. Mam zamiar postawić koleżankę w stan gotowości, tu się może wypiszę, powywlekam smęty. Dla rozjaśnienia, diagnoza bpd, zab. lękowe, nn, dysocjacje, dystymia, ptsd.
  21. Gojira i elfrid, jak Lyrica Waszym zdaniem działa na apetyt? Dostałam darmową próbkę, mam dylemat, czy wdrażać się w ten lek. W wolnym czasie napiszę, jak wyglądają pierwsze dni u pewnego bordera.
  22. Potrzebuję Waszej opinii, będę cholernie wdzięczna za wypowiedzenie swojego zdania. Od trzech miesięcy średnio raz na trzy, cztery dni zażywałam Xanax (alprazolam), 0,25 - 0,5 (z przewagą połówki, tym bardziej ostatnio - miesiąc czy półtora, nie pamietam) mg - z konieczności. Czy możliwe, bym sie uzaleznila taka dawką w okreslonym wyżej czasie? Ostatnio nasiliły sie leki, a ja odlicam dni do zażycia.. Od jakiś pięciu może razów po benzo dostaję bezdennej rozpaczy, doła depresyjnego, który wyraźnie odczuwany jest przeze mnie jako chemiczny.
  23. Monika, Wiola, Powietrzny, dzięki. Zadanie poporcjowania ziół odwlekło się w czasie, na realizacje czeka jeszcze jedna 'recepta'. W trakcie przesypywania i odczytywania listy okazało się bowiem, że w obrębie samego składu znajdują się dwie osobne receptury.. A mnie już podczas realizowania pierwszej mieszanki zabrakło słoików.. Poszedł słoik dwulitrowy, wypożyczony od koleżanki, musiałabym teraz ze dwadzieścia razy podać do stołu buraki czy inną jarzynę Ale coś mi się przypomina, że po kiszeniu ogórów w kanciapie coś ukryłam. Na razie odstawiłam na plan dalszy, bo nasiliły sie lęki.. Muszę wiedzieć o co cho. skufka, jest dokładnie tak, jak Monika wyjaśniła - mieszanka miała być dostosowana do moich specyficznych potrzeb, bez antydepresyjnych ziół, jedynie dwa czy trzy uspokajające, prócz tego wzmacniające serce, które przy nerwicy kołacze, pobudzające, normalizujące i koordynujące pracę układu pokarmowego, bo nerwica wyżywa się na narządach wchodzących w skład, parę usprawniających czynność nerek (podobno regulacja działania nerek powoduje 'wyciszenie' organizmu). Na razie miałam okazję wypić 'herbatkę' z piołunem jako składnikiem - mordę wykręca..
×