Skocz do zawartości
Nerwica.com

trombeczka

Użytkownik
  • Postów

    339
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez trombeczka

  1. Hej mówiliście może kiedyś psychiatrze, że macie myśli samobójcze? Znacie kogoś może takiego?
  2. Szkoda, że większość z nas się tak czuje
  3. ja to generalnie, nie ważne, czy święta, czy dzień powszedni to generalnie zawsze czuję smutek. Dzisiaj mnie to jedynie najbardziej dołuje, każdy normalny człowiek, by się cieszył, a ja nawet chyba już nie jestem zdolna do odczuwania takiej emocji Tylko takie obciążenie dla rodziny jestem
  4. khaleesi, ja też na wigilie muszę dojść, a właściwie to dojechać. Nie chcę najlepiej czuję się w samotności, w dodatku muszę udawać, że jest fajnie i się cieszę, ehh nerwa, a ten wiesiołek to na co jest?
  5. No u mnie niestety podobnie, niby z rodziną, niby fajnie, a ja jedyne co czuję to smutek
  6. Hej. Wesołych z Świąt. Kurcze ja się nawet już z niczego cieszyć nie potrafię
  7. Na mnie np. nie działają żadne antydepresanty, znajomi z którymi rozmawiałam, a o których o dziwo dowiedziałam się, że też brali mówili podobnie, czyli, że te leki generalnie działają w zasadzie jak placebo i wszystko zależy od psychiki, która albo będzie sama dążyć do poprawy (zmiany w życiu) albo będzie popadać w dalszy marazm. -- 17 gru 2013, 14:15 -- Właściwie powinnam dodać, że na chwilę obecną przetestowałam antydepresanty z grupy SSRI i SNRI
  8. u mnie też niestety bałagan wszechobecny. mi się nawet sprzątać nie chce, bo i po co
  9. tosia2, to niestety tylko avatar nerwa, też z takiego czegoś podobnego kiedyś korzystałam, tylko tam u mnie nie chodziło o lęk, a o jakieś fale w mózgu z 5min wytrzymałam
  10. ja tak myślę, że może ja po prostu lekooporna jestem, bo wcześniej brałam też inne leki i efektu nie było
  11. gosiulek, ja to biorę już pół roku, tak próbowałam terapii ale trafiłam na raczej mało profesjonalnego psychologa, a nie terapeutę, efekt żaden. hania33, nie byłam,
  12. tosia2, u mnie na razie nie zanosi się na żadną remisję, ani depresji, ani nerwicy. Jedyne co się zmienia to na gorsze.
  13. No ja się boję, że nigdy mi to nie przejdzie Że zawsze już tak zostanie. Psychiatra z kolei twierdzi, że to skutek rozwoju choroby ale jakoś mu w to nie wierzę, za to on tkwi przy swoim i nadal każe mi łykać ten lek
  14. hania33, No tak, właśnie po leku, przed miałam inne depresyjne ale nie bałam się własnego cienia Teraz jest strasznie, nawet jak ktoś się o mnie otrze na ulicy niechcący, to ja odskakuje przerażona Mam problem z tym, żeby się odezwać w sklepach i w ogóle.
  15. Hej to może ja do Was dołączę jeśli można. Więc tak, mam na imię Edyta, mam stwierdzoną depresję i zaburzenia lękowe, które pojawiły się po wprowadzeniu do leczenia wenlaflaksyny Odczuwam lęk, niepokój, wewnętrzny "głos" uciekaj w zwyczajnych sytuacjach społecznych np. w sklepie, autobusie, nawet w czasie kontaktu z rodziną, czy "starymi" znajomymi Nie jestem w stanie pracować, bo pracuję właśnie z ludźmi. Rodzina ma mnie już dość przez to wszystko.
  16. musiałby mi ją najpierw ktoś wypisać Mój psychiatra raczej tego nie zrobi, chyba, że mu powiem, że nagle czuję się wspaniale, wszystko jest cudowne i kolorowe. Mam zapał do pracy i dodatkowo angażuję się w prace charytatywne Nie u tego leczę się od roku, miałam zmieniane różne antydepresanty w czasie leczenia ale każdy to klapa i po każdym paradoksalnie dochodził mi nowy objaw, tak, że aktualnie czuję się jak nic nie warty wrak człowieka bez nadziei na lepsze jutro (jedyna nadzieja w odstawieniu leków, przeczytałam, że każdy z moich utrapień, mogą powodować leki, więc może warto jeszcze pójść w tą stronę). Może ja jestem po prostu jakaś lekooporna, czy coś. Poza tym ten psychiatra na pierwszej i kilku kolejnych wizytach sprawił, że czułam się jak na przesłuchaniu w sprawie morderstwa ze szczególnym okrucieństwem jego rodziny Dosłownie w nic mi nie wierzył, zadawał pytania w taki sposób i z takim tonem, jakbym mu jego rodzinę wybiła.
  17. Też tak mam, do tego dochodzi ból głowy, ale u mnie to się pojawiło po prawie roku brania psychotropów.
  18. Psychoterapia, a raczej pseudopsychoterapia na jaką uczęszczam nic mi nie daje. Raz, że to psycholog, dwa, że rozmawiam z nim o przysłowiowej pogodzie, trzy wizyty odbywają się nieregularnie. W sumie mogłabym spróbować gdzie indziej, ale jak to ma mieć znów podobny przebieg, to ja dziękuję. Pomyślę oczywiście jeszcze o tym ale na razie wolałabym usunąć ze swojego życia leki. Zdecydowałam się na nie naiwnie myśląc, że mi pomogą. Niestety okazało się, że jest wręcz przeciwnie, zmieniłam się jako człowiek, jestem utrapieniem dla rodziny, której nie mogę nic zaoferować. Do tego doszło wiele objawów fizycznych, które sprawiają, że jestem jeszcze bardziej zdołowana - oczywiście dla psychiatry każdy z objawów jest pogorszeniem stanu spowodowanym chorobą. Marze o tym, aby było tak jak przed braniem leków, wtedy było źle i narzekałam ale teraz jest jeszcze gorzej. Biorę 6 miesiąc przy czym dawki były zwiększane stopniowo co dwa tygodnie kończąc na 225mg i dodając do tego w między czasie jeszcze 2 antydepresanty. Podejrzewam, że moje skutki to połączenie tej trójki ale na wenli już od samego początku czułam się coraz gorzej i nieswojo. Podobno też z niej najtrudniej zejść, więc wolałabym od niej właśnie zacząć. Kurcze myślałam, że teraz ten proces będzie można w miarę łatwo odwrócić i zmniejszać dawki co tydzień/dwa, ale nie przyszło mi nawet na myśl, że zmniejszenie dawki o 75mg może trwać, aż 3 miesiące
  19. Na mnie ten lek działa jak placebo (zresztą jak wszystkie jakie brałam), tylko ze skutkami ubocznymi. Zejście z tego leku jest aktualnie moją ostatnią deską ratunku, psychiatria nie jest w stanie mi nic więcej zaproponować, więc jeśli zejście z tego nie poprawi mojego funkcjonowania i ma być jak teraz to ja już nie chcę tak dłużej i wymyślę sposób aby skutecznie z sobą skończyć Jak bezpiecznie z tego zejść? Starczy przez 7 dni brać 150, później przez 2tyg brać 75 i po tym 0?
  20. trombeczka

    Wieczne zmęczenie

    W takim razie ja się zaczynam zastanawiać po co my to w ogóle bierzemy, skoro po tych lekach zaczyna być nie życie, a wegetacja Ja również mam po tych lekach straszne zmęczenie, drżenie rąk, bóle głowy, ogólną niechęć do wszystkiego, w tym życia. Psychiatra natomiast zachowuje się tak jakby każdy z tych objawów był postępem choroby, a nie skutkiem ubocznym. Właściwie wnioskuję, z tego, że zamiast się już ostatecznie poddać, może lepiej byłoby stopniowo zmniejszać dawki tych leków i dążyć do ich wyeliminowania z organizmu. Jeśli psychiatria tak działa, to strach się bać Uważałam, że to ostatnia deska ratunku, ale mi się z każdym wprowadzonym nowym lekiem coraz bardziej pogarszało, dobrze wiedzieć od czego
×