O z tym się akurat zgodzę. Ktoś gdzieś na forum nawet to tak fajnie ujął w kontekście rodzinnym: "zaburzeni wychowują zaburzonych".
Problem w tym, że to na nas potem spoczywa odpowiedzialność za naprawienie tej sytuacji, nas samych. Łatwiej uciekać w poczucie krzywdy, rolę ofiary albo szukać źródła cierpienia poza sobą, czy to w społeczeństwie czy to w zaświatach. Sam tak cholernie długo robiłem i chyba robię tak dalej. Walczę z tym, ale nawet z pomocą terapii to cholernie bolesne. Podejrzewam że właśnie dla tego też mnie ten wątek tak wyprowadził z równowagi.